Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 289975.90 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.74 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2017

Dystans całkowity:1165.40 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:47:42
Średnia prędkość:24.43 km/h
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:129.49 km i 5h 18m
Więcej statystyk

Koniec sezonu rowerowego. Wypadek

Środa, 20 września 2017 · dodano: 20.09.2017 | Komentarze 10

Pozdrowienia z wałbrzyskiego Szpitala Górniczego. Miałem dziś spotkanie z samochodem. Mam rozkwaszony bark. Czeka mnie operacja
Wygląda że w tym roku dla mnie koniec jazdy. Szkoda.




W niedoczasie. Sokolica

Wtorek, 19 września 2017 · dodano: 19.09.2017 | Komentarze 0

Do pracy ostatni raz jechałem rano dokładnie tydzień temu. Od tego czasu noc bardzo urosła w siłę. Mój wyjazd o 6:15 jest już otoczony czymś więcej niż szarością. Jechało mi się bardzo przyjemne mimo sporego porannego chłodu. Na szczęście na mojej trasie jest sztuczne oświetlenie, przynajmniej na pierwszych dziewięciu kilometrach. Zarówno w Świdnicy jak i w obu Witoszowach ładnie święcą latarnie. Na razie jeszcze nie są mi niezbędne, bo jednak dzień dość szybko przejął władzę nad światem. Z pracy zwolniłem się o godz. 14. Ciągle jeszcze mam sporo nadgodzin i spokojnie mogę je wykorzystywać do rowerowych celów. Pojechałem na Czechy przez wałbrzyski Gaj. Celem mojej jazdy był z pozoru niewinny 9-kilometrowy odcinek między Włodowicami a Świerkami. Po drodze są trzy wioski: Sokolica, Krajanów i Dworki. Przynajmniej raz w roku staram się przejechać tą trasą. Jest malownicza i wymagająca ze względu na dwie sekcje podjazdowe o łącznej długości 5,7 km. Trzeba tam się wytężyć, by je pokonać. Poza tym śmiało można te okolice nazwać końcem świata. Za Broumovem niestety złapałem gumę z tyłu. Mam oczywiście zapasową dętkę, którą dość sprawnie umieściłem na właściwym miejscu. Po przejechaniu paru metrów okazało się, że tylne koło mocno bije. Najpierw pomyślałem, że może z czasem jakoś się ułoży. Jazdę miałem tak wyliczoną, że każde opóźnienie groziło przyjazdem pod koniec jasności. Raczej nie lubię jeździć po ciemku, dlatego przez jakiś kilometr jechałem z podskakującym tyłkiem. No ale opona nie chciała się wyprostować. W końcu stanąłem i musiałem wszystko zrobić jeszcze raz. Od razu zauważyłem, że opona niedokładnie wskoczyła w swoje miejsce i stad był ten cały ambaras. Lekko się przy tym natrudziłem, bo guma nie miała ochoty się dostosować do mojej woli. Poza tym stanąłem na przystanku, przy którym była jakaś posesja, a na niej dwa burki urządziły sobie koncert, bo chyba im się nie spodobałem. Szczekały jak ogłupiałe, a we mnie narastała złość na te bydlęta i na uciekający czas. Żeby jeszcze szczekały po polsku... Dalsza jazda była już bez przerw, bo chciałem jednak zmieścić się do 19. No cóż, udało się...
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-(Gaj)-Mieroszów-Mezimesti-Hyncice-Broumov-Otovice-Tłumaczów-Włodowice-Sokolica-Świerki-Głuszyca-Olszyniec-Jez. Bystrzyckie (tama)-Lubachów-Burkatów-Świdnica.




Szybka setka. Środa Śl.

Niedziela, 17 września 2017 · dodano: 17.09.2017 | Komentarze 0

Na popołudnie zapowiadano u mnie spore opady, postanowiłem zatem przejechać się w miarę do południa. Nie wierząc jednak synoptykom, bo ostatnio robią kardynalne błędy, wziąłem z sobą plecaczek, a w nim dobrą przeciwdeszczową kapotkę. Na szczęście się nie przydała. Było słonecznie, bezwietrznie, ale dość chłodno. Ten ostatni element nie wpłynął na komfort jazdy, bo ubrałem się zaiste odpowiednio. Wstyd powiedzieć, ale pojechałem umorusanym po ostatniej jeździe rowerem. Napęd po ostatniej jeździe w mżawce w Karkonoszach był nieco zapiaszczony, ale wczoraj strasznie nie chciało mi się czyścić roweru. Myślałem, że dziś też mnie zleje i daremny byłby mój wysiłek. Zresztą napęd dożynam i niedługo noszę się z  jego wymianą, dlatego nie było mi żal. Po ostatnich górach, dziś wybrałem trasę płaską, do Środy Śl. Ostatnio pisałem o męczącej mnie monotonii znanych tras, ale tym razem, choć drogę znałem na pamięć i z zamkniętymi oczami, jechało mi się przyjemnie. Może to niezła pogoda i lepsza forma sprawiła? Jechało mi się nadzwyczaj dynamicznie. Efektem najlepsza w tym roku średnia, bliska 28 km/h/. Wpłynęło na nią na pewno kilka elementów: płaska trasa i znikomy wiatr. No ale czułem też się bardzo dobrze. Po ostatnim osłabieniu chyba nie ma już śladu. W czasie jazdy słuchałem ulubionej muzyki i cieszyłem się pustymi niedzielnymi drogami.
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Wiśniowa-Żarów-Kruków-Gościsław-Jarosław-Cesarzowice-Ciechów-Środa Śl.-Kryniczno-Pełcznica-Piotrowice-Paździorno-Mietków-Maniów-Domanice-Klecin-Wilków-Pszenno-Jagodnik-Świdnica.




Góry, moje góry. Przełęcz Okraj

Piątek, 15 września 2017 · dodano: 15.09.2017 | Komentarze 0

Okazało się, że choroba gdzieś się we mnie zagnieździła. Pisałem o tym wcześniej i myślałem, że udało mi się od niej wymigać. Nic z tego. Zaczaiła się i dziś odezwała się. Początek jazdy był kiepski, czułem się słaby jak nigdy. Pierwszy podjazd na trasie, do Modliszowa, tak mnie zmęczył, że poważnie myślałem o skróceniu trasy, która według moich planów miała wieść w Karkonosze. Dodatkowo zniechęcił mnie deszcz, który zaczął kropić. Według wszelkich prognoz miało być zimno, ale sucho. Założyłem na siebie przeciwdeszczową kapotę i poczłapałem dalej. W Mieroszowie pojechałem jednak zgodnie z planem, a przez myśl mi przeszło, by jednak sobie opuścić. Kolejne kilometry to ciągłe zjazdy i podjazdy. Cóż było robić? Zacisnąłem zęby i powoli jechałem do przodu. W czeskim Trutnovie rozpocząłem podjazd na Przełęcz Okraj. Kilkanaście kilometrów podjazdu pokonałem na dwa razy. Pierwszy w miarę lekki odcinek zakończyłem w Hornym Marsovie w knajpie. Zjadłem obiad i chyba ta porcja kalorii podziałała na mnie ożywczo. Rytmicznie wjechałem na Okraj. Poczułem się lepiej i z ochotą mknąłem do góry. Znowu parę razy nieco mnie zrosiło. Karkonosze parowały. Chmury o różnych odcieniach kłębiły się na niebie, a czasem nawet przebijał błękit. Do domu dotarłem trochę przemoczony, ale zadowolony, że mimo początkowych trudności udało mi się zaliczyć ładną trasę. A więc dobrze wykorzystany dzień urlopu...
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Modliszów-Wałbrzych-Mieroszów-Łączna-Przełęcz Strażnicze Naroże-Chełmsko Śl.-Lubawka-Zacler-Babi-Trutnov-Mlade Buky-Horni Marsov-Przełęcz Okraj-Rozdroże Kowarskie-Przełęcz Kowarska-Ogorzelec-Kamienna Góra-Ptaszków-Marciszów-Sędzisław-Jaczków-Stare Bogaczowice-Dobromierz-Siodłkowice-Olszany-Stanowice-Stary Jaworów-Milikowice-Komorów-Witoszów Dolny-Świdnica.




Udręka znanych tras. Jawor

Wtorek, 12 września 2017 · dodano: 12.09.2017 | Komentarze 0

Dziś po raz pierwszy tego lata rano jechałem do pracy w czapce. No i raczej się nie spociłem. Poranny chłód zwiastuje szybki atak zimy. Mam nadzieję, że się mylę... Z pracy zwolniłem się o 14. W planach miałem odwiedziny mojego kolegi, który serwisuje mi rower. Jego warsztat mieści się na wałbrzyskim Podzamczu, a z pracy mam tam niespełna dwa kilometry. Zmienił mi łańcuch, bo jeżdżę na dwóch łańcuchach na przemian. To wydłuża żywotność całego napędu. Ciągnę już wykorzystując tę zasadę ponad 30 000 km. No ale wszystko ma swój kres. Fachowiec stwierdził, że to już ostatnie podrygi mego napędu. No ale jeszcze dokonaliśmy wymiany. Będę cisnął do pierwszych widocznych oznak zużycia: przeskakiwania łańcucha na najtwardszych przełożeniach. Może do końca sezonu napęd da radę...
Na dzisiejszej trasie po pracy, do Jawora, którą znam jak swój zły charakter, doznałem dziwnego uczucia zmęczenia znanymi do zwymiotowania zakrętami, wybojami, przejazdami kolejowymi, wzniesieniami i opadaniami trasy. Ból był dosłownie fizyczny. Zapragnąłem przejechać się dziewiczą trasą i czuć całym ciałem jej nowość i odkrywczość. To jest dla mnie sól rowerowej przygody. Może się uda jeszcze w tym sezonie zobaczyć coś nowego?
Dzisiejsza trasa (nad wyraz nudna): Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Struga-Stare Bogaczowice-Sady Górne-Wolbromek-Roztoka-Zębowice-Jawor-Grzegorzów-Mściwojów-Targoszyn-Goczałków-Strzegom-Stanowice-Stary Jaworów-Milikowice-Komorów-Witoszów Dolny-Świdnica.




Cień Ducha Sportu. Świdnica-Olesno

Sobota, 9 września 2017 · dodano: 10.09.2017 | Komentarze 0

Po dwóch ostatnich jazdach, w których przemarzłem i przemokłem, czułem, że w ciele czai się choroba, która jak złośliwe stworzonko zastanawia się, czy mnie ukąsić, czy też dać spokój. We wcześniejszych planach miałem jazdę w Karkonosze, bo na sobotę zapowiadano ładną pogodę. Jednak ze względu na obawę, że to stworzonko mnie ugryzie, w przeddzień wymyśliłem sobie trasę znacznie łatwiejszą. Po dokładniejszej analizie prognoz, postanowiłem jechać na wschód. Kusiło mnie, aby puścić się z wiatrem, czyli centralnie na północ, ale jednak Duch Sportu trochę mnie skarcił za planowanie takiej łatwizny. Jak ostatnio nieczęsto się dzieje, progności spisali się na medal. Było słonecznie i dla mnie wiał ostry boczny wiatr. Droga niekiedy (jak to droga) lawirowała. Jakiekolwiek odbicie ku południowi wymagało napinania mięśni w walce z wichrem, a skręt ku północy wywoływał euforię lekkiej i bardzo szybkiej jazdy. Generalnie waliło wszakże z boku, a czasem podmuch był tak silny, że spychało mnie ku środkowi drogi. Gdybym tak musiał jechać cały czas pod wiatr, wycieczka w Karkonosze wydawałaby się dziecinną fraszką. Choroba nie wykiełkowała, choć czułem lekkie osłabienie. W trakcie jazdy doszedłem do siebie. Koło południa nawet zdjąłem ciepła bluzę, bo słoneczko ładnie grzało.
Wybrałem się na Opolszczyznę znaną sobie trasą, która dopiero w końcówce wdarła się na obszary, przez które nie przetoczyło się moje koło. Zaliczyłem sześć dziewiczych miejscowości w powiatach opolskim, kluczborskim i oleskim, w tym takie, w których zamieszkuje mniejszość niemiecka, o czym dobitnie informowały dwujęzyczne tabliczki z nazwami wsi. Do mety w Oleśnie dotarłem mając w żołądku zjedzone w domu śniadanie oraz spałaszowanego w drodze jednego pączka. Stanąłem nawet przy trzech knajpach, by zjeść jakiś obiad, ale w jednej obsługa jakoś się nie kwapiła do pracy, a w dwóch kolejnych były zamknięte imprezy. Z Olesna planowałem wrócić pociągiem. W mieście tym byłem znacznie przed czasem, czyli odjazdem mojego składu. Prawie zdążyłem na pociąg wcześniejszy… Mając sporo czasu przez chwilę nawet analizowałem wariant, czy aby nie zrobić jeszcze jakieś małe kółeczko po okolicy. No ale dla mnie plan jest świętą rzeczą i nie lubię zmieniać wcześniej wymyślonych przedsięwzięć. Byłem przy tym solidnie głodny. Gdy zobaczyłem knajpę z kebabami, pewnie uśmiech zagościł mi na twarzy. Zamówiłem mega tortillę. Faktycznie była ogromna. Zjadłem ją w trzech etapach: najpierw kawałek w knajpie, potem w okolicach dworca kolejowego, siedząc na ławeczce w parku i delektując się ciepłotą słonecznych promieni, a wreszcie końcówkę już w pociągu. W domu byłem przed północą…
Sobotnia trasa: Świdnica-Wiry-Jaźwina-Łagiewniki-Strzelin-Biedrzychów-Gnojna-Grodków-Żelazna-Magnuszowice-Lewin Brzeski-Skorogoszcz-Popielów (Poppelau)-Chróścice-Kup-Łubniany-Jełowa-Bierdzany-Chudoba-Olesno.




Przeklęta trasa. Kamienna Góra

Czwartek, 7 września 2017 · dodano: 07.09.2017 | Komentarze 0

Poprzednia jazda w ostrym wietrze nieco nadwątliła moje zdrowie. Czułem, że bierze mnie przeziębienie. Rano wstałem i po stwierdzeniu, że nie jest najgorzej, wyruszyłem rowerem do pracy. Było dość ciepło, ale niestety wiał potępieńczy przeciwny wiatr. W niezłej formie dotarłem jednak do Wałbrzycha. W gardle co prawda czułem sporą kluchę, ale nie miałem gorączki. Niekiedy taka jazda na przełamanie powoduje, że zalążki choroby można wygonić przez wysiłek. Nieraz tak mi się udawało. Na cały dzień wszelkie prognozy zapowiadały pogodę wietrzną, ale bezdeszczową. Po pracy postanowiłem zrobić rundę do Kamiennej Góry. Miasto to jest według mojej opinii przeklęte na wieki. Ile razy tam się wybieram, to prawie zawsze dopada mnie deszcz. No ale jak wspomniałem dzisiejsze prognozy były pomyślne w tym względzie. Z pracy wyjechałem godzinę wcześniej, bo chciałem do domu zajechać w miarę szybko. Mój kolega z pracy, nota bene z Kamiennej Góry, rzekł mi na odchodnym: "zobaczysz, zleje ci dupę". Śmiałem się z niego, bo wierzyłem "w mędrca szkiełko i oko". No i cóż? Za Kamienną Górą, na zjeździe do Jaczkowa, złapała mnie ulewa. Przekleństwo znów dało znać o sobie. Lało na mnie dość intensywnie przez kilkanaście kilometrów, do Dobromierza. Tam się ładnie przejaśniło, ale wszystko miałem kompletnie przemoczone. Klucha w gardle powiększyła się wyraźnie. Teraz się wygrzewam i zastanawiam się, czy jutro będę zdolny do jakiegokolwiek użytku.
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Szczawno Zdrój-Lubomin-Jabłów-Czarny Bór-Kochanów-Krzeszów-Kamienna Góra-Jaczków-Stare Bogaczowice-Dobromierz-Świebodzice-(Ciernie)-Milikowice-Komorów-Witoszów Dolny-Świdnica.




Jesień. Teplice nad Metuji

Wtorek, 5 września 2017 · dodano: 05.09.2017 | Komentarze 0

Dzień następuje coraz później. Nie jest to odkrywcza myśl biorąc pod uwagę kosmologię, ale dla mnie miała ona dziś doniosłe znaczenie. Sezon chyli się ku schyłkowi. Wyjeżdżając do pracy około 6:15 było już jasno, ale za parę dni będzie szarówka. Nie lubię jeździć po nocy, ale pewnie nie będę miał innego wyboru. Światełko dobre mam, zatem nie ma co pękać.
Poranna jazda hamowana była przez krzepki wiatr. No ale dojechałem w całkiem dobrym czasie. Po pracy wybrałem się na swoją ulubioną trasę do Czech. Z Wałbrzycha znowu wyjeżdżałem przez Gaj, moją dawną trasę, którą wiele razy pokonywałem mieszkając w Wałbrzychu. Podjazd jest niezgorszy, ale pokonywało mi się go dziś całkiem sprawnie. Po zakończonej jeździe z pewną satysfakcją odczytałem średnią prędkość w okolicach 25,5 km/h. Forma dobra, ale cóż z tego, niedługo nastąpi jesienno-zimowy marazm.
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-(Gaj)-Mieroszów-Mezimesti-Bohdasin-Teplice nad Metuji-Zdonov-Mieroszów-Unisław Śl.-Rybnica Leśna-Głuszyca-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Bystrzyca Górna-Bojanice-Opoczka-Świdnica.




Ostatnia szarża Zdechlaka. Przełęcz Srebrna

Niedziela, 3 września 2017 · dodano: 03.09.2017 | Komentarze 0

Ostatnia szarża, ale w tym roku, rzecz jasna. Teraz Zdechlak po przejechaniu ponad 1500 kilometrów w 2017r. pójdzie na odpoczynek do kolejnego sezonu. Należy mu się to, bowiem jest już pełnoletni.
Dzisiejszy wyjazd rozpoczął się przed ósmą. W niedzielę to dość wczesna godzina, ale kierowała mną analiza prognoz pogody, które w mojej okolicy na popołudnie zwiastowały opady deszczu. Jakoś deszcz nie jest moim żywiołem, zwłaszcza na rowerze, zatem chciałem go uniknąć. Celem jazy była Przełęcz Srebrna, już raz w tym roku zaliczona. Dziś jednak postanowiłem zdobyć ją od trudniejszej strony, a mianowicie od Srebrnej Góry. Dwa kilometry przez samą tę miejscowość mogą być sporą niespodzianką dla nizinnych kolarzy i przez to dać w kość. Aby nie męczyć się na kolarzówce, która nie ma szerokiego zakresu przełożeń, postawiłem dziś na swój stary rower wyprawowy, czyli jako się rzekło na Starego Zdechlaka. Od rana pogoda była kiepska. Ubrałem się już jesiennie: długa bluza, a w plecaku na wszelki wypadek czekała kurtka przeciwdeszczowa. Raczej się nie przegrzałem, nawet na podjazdach. Na Przełęcz Srebrną wjechałem całkiem sprawnie. Szersze opony Zdechlaka dobrze trzymały się kostki w Srebrnej Górze. Przy fortach twierdzy srebrnogórskiej kręciło się sporo ludzi. Może i ja kiedyś ja zwiedzę. Dziś zadowoliłem się przejazdem obok. Po raz trzydziesty czwarty, jak szybko sprawdziłem w swych statystykach.
Kurtka się nie przydała. Do domu dojechałem przy pogarszającej się pogodzie, ale jeszcze bez deszczu. Za to męczył mnie na ostatnich 60 km zły wiatr.
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Bystrzyca Dolna-Burkatów-Bojanice-Pieszyce-Bielawa-Ostroszowice-Rudnica-Jemna-Budzów-Srebrna Góra-Wolibórz-Nowa Ruda-Tłumaczów-Otovice-Broumov-Hyncice-Mezimesti-Mieroszów-Unisław Śl.-Rybnica Leśna-Głuszyca-Jedlina Zdrój-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Lubachów-Bystrzyca Górna-Witoszów Dolny-Świdnica.