Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 312983.80 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.66 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Po przerwie. Udanin

Niedziela, 7 grudnia 2025 · dodano: 07.12.2025 | Komentarze 0

Po dwóch tygodniach znowu na rowerze. Atak zimy zniweczył plany jazdy na przełomie listopada i grudnia. Choć tak na dobrą sprawę tydzień temu mogłem się bujnąć, ale mi się nie chciało.
Od paru dni u mnie odwilż. Deszcz z poprzednich dni skutecznie spłukał resztki śniegu. Drogi zatem były czarne, ale mokre. Temperatura na lekki plusie. Ubrałem się odpowiednio, a więc raczej nie przemarzłem.
Pierwszy odcinek zawiódł mnie na giełdę staroci w Świdnicy. Mój gruby portfel pozostał jednak nienaruszony, bowiem moi znajomi handlarze z numizmatami dziś się nie pojawili. Pooglądałem inne stoiska, ale zakupów nie poczyniłem. Niby gotówka została, ale poczułem pewien niedosyt.
Pierwsza cześć jazdy była z wiatrem. Dosiadłem dziś Starego Zdechlaka z takim oto planem, by dociągnąć jego przebieg do trzech tysięcy kilometrów. Stalowy rumak nieco mi ciążył. Poczułem to zwłaszcza, gdy po zatoczeniu koła zacząłem brnąć pod wiatr. Ostatni podjazd z Lubachowa zrobiłem już na sporym zmęczeniu. Płuca wytrzymywały, ale niestety łapały mnie skurcze. To efekt dwutygodniowego rozbratu z rowerem. No ale jakoś doczłapałem. Na liczniku na najstromszym odcinku wyskakiwała prędkość 7-9 km/h. Kiepsko.
Do domu dotarłem za dnia i łapczywie spożyłem odgrzany obiad. Zmęczenie dało mi jednak odczuć, że jeszcze żyję…
Dzisiejsza trasa
https://mapy.com/s/bamobosopa




Wydłużona trasa. Wałbrzych-Bardo

Sobota, 22 listopada 2025 · dodano: 22.11.2025 | Komentarze 0

Zapowiadano mróz i ten wystąpił. Większość trasy pokonałem w jego towarzystwie. Rano kilka minut poświęciłem na ubieranie się. Czułem się jak średniowieczny rycerz, który wkłada na siebie kolejne warstwy. Dzięki temu nie przemarzłem. Zresztą pogoda była całkiem dobra. Nie licząc tego mrozu, było sucho i słonecznie. Wiatr też nie doskwierał.
Dotarłem do dziewiczej osady w powiecie ząbkowickim, był to Jasłówek, do którego prowadziła półtorakilometrowa droga po piasku i kamieniach. Powoli jakoś tam dotarłem. Zmrożona droga w tym przypadku pomagała.
Planowałem dojechać do Kamieńca Ząbkowickiego, ale byłem w nim godzinę przed odjazdem mego pociągu, a więc pojechałem stację dalej, do Barda. Ledwo zdążyłem, bo ostatni kilometr musiałem prowadzić rower po całkiem miałkiej nawierzchni. Szosa była rozryta, bo drogowcom zachciało się remontu. No ale na dworcu byłem pięć minut przed czasem.
Odczucia mam przyjemne, bo udało mi się przejechać dość trudną trasę w warunkach przedzimowych.

Dzisiejsza trasa
https://mapy.com/s/ledupazeve




Nie wierzę synoptykom. Kostomłoty

Sobota, 15 listopada 2025 · dodano: 15.11.2025 | Komentarze 0

Czyszcząc rower po ostatniej jeździe ze smutkiem stwierdziłem, że w tylnym kole pękła mi szprycha. Kiedyś takie rzeczy prawie się nie zdarzały. Ostatnio jednak coraz częściej. Materiały chińskie, bez żadnej jakości. No ale jakoś przy pomocy mojego kolegi-serwismena awarię tę udało się usunąć.
Mogłem zatem dziś wyruszyć w trasę. Mglisty ranek jakoś nie zachęcał do jazdy, ale już miałem ją postanowioną. Prognozy były nawet dobre. Pochmurnie, ale bez deszczu. Nieudolność synoptyków wyszła na jaw już po paru kilometrach. Oto w samym Wałbrzychu pojawiła się najpierw mżawka, a potem regularny deszcz. Przy niskiej listopadowej temperaturze taki opad nie był niczym przyjemnym. Po paru minutach przemoczyła się moja odzież i buty. Ale jakoś trzeba było brnąć dalej. Jak już wyjadę z domu, to raczej staram się jechać zgodnie z planem, nawet jeśli pogoda nie sprzyja.
Po trzydziestu kilometrach opady ustały. Nad światem kłębiły się ponure chmury, ale nie wyciskały z siebie wilgoci. Jechałem w miarę sprawnie, dystans umykał w miarowym tempie. Nic jednak nie jest dane na zawsze. Na ostatnich 30 kilometrach znowu dopadły mnie opady. Poza tym otuliła mnie lepka mgła, która dawała szansę na patrzenie może na 50 metrów w przód. Do tylnej lampki, którą odpaliłem na początku jazdy dodałem też przednią. Ostatni podjazd z Lubachowa do Wałbrzycha pokonywałem już prawie bez widoczności i zlewany deszczem. Do domu dotarłem o 15:30, kiedy już nadszedł ciemny wieczór. Z lubością zrzuciłem mokre ciuchy i długo zlewałem się ciepła wodą pod prysznicem. Może nie zachoruję… I rower znowu do czyszczenia….

Dzisiejsza trasa
https://mapy.com/s/feravokoso




Ostatnia dwudniówka. Dzień 2. Namysłów-Grabowno Wielkie

Niedziela, 9 listopada 2025 · dodano: 09.11.2025 | Komentarze 0

Dziś męczyłem się strasznie. Nogi odmawiały posłuszeństwa. Nie był to mój dzień. Pogoda kiepska, mgły i zimno. Dobrze, że poza rozpyloną w powietrzu wilgocią, nie padało. Zaliczyłem za to kilkanaście dziewiczych miejscowości w powiecie oleśnickim.
Trasy (wczorajsza i dzisiejsza):
https://mapy.com/s/mucucucove
https://mapy.com/s/kevozolule




Ostatnia dwudniówka. Dzień 1. Wałbrzych-Namysłów

Sobota, 8 listopada 2025 · dodano: 08.11.2025 | Komentarze 0

Pogoda dopisała. Trasa przyjemna, ale miejscami ze złym wiatrem. Forma słaba, bo ciągle dręczy mnie choroba. 




Babie lato. Jordanów Śl.

Piątek, 31 października 2025 · dodano: 31.10.2025 | Komentarze 0

No więc jakoś przeżyłem wczorajsze zimne przemakanie. Rano co prawda wstałem z kaszlem i dużą niechęcią do jazdy, ale jakoś się przemogłem. Z każdym kilometrem było tylko lepiej. Pogoda była wyśmienita, ciepło i słonecznie i bez szalejącego wiatru. Zupełne przeciwieństwo tego, co było wczoraj. Październik kończył swój żywot przychylny dla ludzi. I rowerzystów. W powietrzu unosiło się babie lato, a owady też nie próżnowały. Latały biedronki i chrząszcze. Dzień wolny od pracy uczciłem godnie. Nawet psim swędem zrobiłem tysiąc kilometrów w tym miesiącu.

Dzisiejsza trasa:
https://mapy.com/s/nerusolefu




Trudny powrót po kursie. Wałbrzych-Środa Śl.

Czwartek, 30 października 2025 · dodano: 30.10.2025 | Komentarze 0

Z kursu przyjechałem z chorobą. Czymś w rodzaju covidu. Kaszel rozrywający płuca i łamanie w kościach nie dawały szansy na jazdę. Zresztą pogoda była marna, a więc nie było czego żałować.
Dziś postanowiłem wybrać się rano do pracy. Może ostatni raz w sezonie. Kaszel nie ustępował, ale chciałem się przełamać. O 6:30 było jeszcze szarawo, a więc odpaliłem światła. Wybrałem najkrótszą trasę z przejazdem przez ciągle remontowaną ul. Ogrodową. Pożałowałem tego, bo rower paskudnie uwalałem rudą gliną.
Prognozy były wzajemnie sprzeczne. Zależy na jaką stronę się weszło. Tak czy owak wiedziałem, że deszcz mnie nie ominie. Poza tym wiał potępieńczy wiatr. Z pracy zwolniłem się szybko, bo o 11:30. Chciałem zrobić w sumie jakąś setkę. Po 20 kilometrach jazdy faktycznie nakryła mnie ściana wody. Nie chciałem się zatrzymywać, bo harmonogram jazdy był napięty. Po kilku minutach byłem cały mokry i trząsłem się z zimna. Z pewnością pomoże mi to na mój „covid”… No ale jechałem. Po półgodzinie wyszło słońce i nieco mnie obsuszyło. Na początku wiatr był boczny, a czasem przeciwny. Podmuchy były tak silne, że mało brakowało, by mnie obaliły. W okolicach Jawora złapała mnie druga fala deszczu. Choć po kilkunastu minutach opady ustały, to już do końca jechałem w mokrym ubraniu i takiż butach. No ale skręciłem na wschód i leciałem już z wiatrem.
Postanowiłem nie jechać w kółeczko, tylko odbić gdzieś dalej i wrócić pociągiem. Wybór padł na Środę Śląską. Na dworcu, który jest już daleko za miastem, byłem około 16. Do odjazdu mojego pociągu brakowało kilkanaście minut. Na peronie był ziąb i wygwizdów. W pewnym momencie przez megafon ogłoszono, że pociąg został odwołany. No niezłe jaja. Następny miał być za 40 minut. Wśród pasażerów podniosły się szepty, że trakcja została zerwana. Ten piekielny wiatr mógł to zrobić. Pomyślałem, że chyba utknę tu do rana. Pociąg jednak podjechał. I to niby ten, o którym wcześniej powiedziano, że był odwołany. Dobra nasza, jedziemy do Wrocławia. Od konduktora się dowiedziałem, że wiatr obalił drzewo, które zerwało trakcję. No ale chyba to naprawiono, skoro pociąg stawił się, co prawda z półtoragodzinnym opóźnieniem, ale zawsze.
Na dworcu we Wrocławiu panował chaos. Pewnie wichura narobiła szkód także gdzie indziej. Zjadłem smaczny swojski obiad, a gdy pętałem się wśród podekscytowanych pasażerów, ogłoszono, że jakiś opóźniony pociąg w kierunku Wałbrzycha stoi na peronie. Do swego planowego miałem jeszcze z godzinkę, a więc pobiegłem do tego bonusowego. Gdy tylko wskoczyłem na pokład, pociąg ruszył. Już nie zważałem na to, że ścisk panował wielki. Cieszyłem się, że w końcu jadę do domu.
Pod ciepłym prysznicem dotarła do mnie myśl, że ta sama woda może być wrogiem i zbawcą. Musi tylko różnić się temperaturą Tak o 30 parę stopni. Jutro ma wolne. W planach też wyjazd. Tylko czy nie sponiewiera mnie nawrót choroby?

Trasy:
- do pracy https://mapy.com/s/kazaretuho
- po pracy https://mapy.com/s/gacatumama




Na kursie 9. Białobrzegi-Dąbrówka-Białobrzegi

Środa, 22 października 2025 · dodano: 22.10.2025 | Komentarze 0

Ostatnia jazda na kursie. Pogoda dopisała. Chłodno, ale sucho i słonecznie. Jutro egzamin i powrót do domu. 




Na kursie 8. Białobrzegi-Dobre-Białobrzegi

Niedziela, 19 października 2025 · dodano: 19.10.2025 | Komentarze 0

Ciągle na kursie. Niedziela dała dobrą pogodę. Skorzystałem z tego i zrobiłem przyjemną trasę 




Na kursie 7. Białobrzegi-Lasków-Białobrzegi

Piątek, 17 października 2025 · dodano: 17.10.2025 | Komentarze 0

Na kursie jeżdżę właściwie ciągle po podobnych trasach. Nic tu specjalnie nie można wymyślić, bo od północy zaporę stanowi Bug, a od południowego zachodu aglomeracja warszawska. Dziś zlało mnie dość solidnie...