Info
Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298725.50 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Listopad4 - 0
- 2024, Październik10 - 0
- 2024, Wrzesień10 - 0
- 2024, Sierpień11 - 0
- 2024, Lipiec16 - 0
- 2024, Czerwiec12 - 0
- 2024, Maj14 - 0
- 2024, Kwiecień13 - 0
- 2024, Marzec11 - 0
- 2024, Luty6 - 0
- 2024, Styczeń2 - 0
- 2023, Grudzień5 - 0
- 2023, Listopad4 - 0
- 2023, Październik10 - 2
- 2023, Wrzesień15 - 11
- 2023, Sierpień13 - 4
- 2023, Lipiec15 - 0
- 2023, Czerwiec15 - 0
- 2023, Maj16 - 0
- 2023, Kwiecień10 - 0
- 2023, Marzec18 - 0
- 2023, Luty3 - 2
- 2023, Styczeń3 - 0
- 2022, Grudzień2 - 0
- 2022, Listopad4 - 0
- 2022, Październik10 - 0
- 2022, Wrzesień11 - 0
- 2022, Sierpień18 - 3
- 2022, Lipiec14 - 2
- 2022, Czerwiec14 - 5
- 2022, Maj14 - 2
- 2022, Kwiecień14 - 16
- 2022, Marzec10 - 8
- 2022, Luty6 - 0
- 2022, Styczeń4 - 0
- 2021, Grudzień3 - 0
- 2021, Listopad9 - 0
- 2021, Październik12 - 0
- 2021, Wrzesień13 - 0
- 2021, Sierpień13 - 0
- 2021, Lipiec16 - 0
- 2021, Czerwiec13 - 0
- 2021, Maj16 - 0
- 2021, Kwiecień7 - 0
- 2021, Marzec4 - 0
- 2021, Luty2 - 0
- 2021, Styczeń1 - 0
- 2020, Grudzień3 - 0
- 2020, Listopad7 - 5
- 2020, Październik11 - 0
- 2020, Wrzesień14 - 0
- 2020, Sierpień12 - 0
- 2020, Lipiec16 - 0
- 2020, Czerwiec13 - 2
- 2020, Maj16 - 9
- 2020, Kwiecień16 - 10
- 2020, Marzec12 - 3
- 2020, Luty5 - 2
- 2020, Styczeń4 - 0
- 2019, Grudzień5 - 5
- 2019, Listopad8 - 5
- 2019, Październik13 - 2
- 2019, Wrzesień14 - 4
- 2019, Sierpień15 - 1
- 2019, Lipiec13 - 0
- 2019, Czerwiec20 - 5
- 2019, Maj14 - 0
- 2019, Kwiecień15 - 0
- 2019, Marzec11 - 0
- 2019, Luty6 - 0
- 2019, Styczeń2 - 0
- 2018, Grudzień4 - 5
- 2018, Listopad7 - 2
- 2018, Październik11 - 2
- 2018, Wrzesień13 - 0
- 2018, Sierpień16 - 5
- 2018, Lipiec18 - 0
- 2018, Czerwiec14 - 4
- 2018, Maj16 - 0
- 2018, Kwiecień14 - 0
- 2018, Marzec6 - 2
- 2018, Luty3 - 2
- 2018, Styczeń4 - 0
- 2017, Grudzień3 - 0
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Wrzesień9 - 10
- 2017, Sierpień18 - 0
- 2017, Lipiec16 - 0
- 2017, Czerwiec14 - 2
- 2017, Maj13 - 3
- 2017, Kwiecień9 - 2
- 2017, Marzec10 - 2
- 2017, Luty4 - 0
- 2017, Styczeń4 - 0
- 2016, Grudzień5 - 0
- 2016, Listopad4 - 0
- 2016, Październik14 - 0
- 2016, Wrzesień13 - 0
- 2016, Sierpień18 - 1
- 2016, Lipiec18 - 2
- 2016, Czerwiec13 - 6
- 2016, Maj18 - 5
- 2016, Kwiecień12 - 2
- 2016, Marzec7 - 0
- 2016, Luty5 - 0
- 2016, Styczeń2 - 0
- 2015, Grudzień6 - 0
- 2015, Listopad5 - 0
- 2015, Październik12 - 0
- 2015, Wrzesień13 - 0
- 2015, Sierpień19 - 0
- 2015, Lipiec15 - 0
- 2015, Czerwiec16 - 2
- 2015, Maj14 - 0
- 2015, Kwiecień17 - 2
- 2015, Marzec9 - 4
- 2015, Luty5 - 0
- 2015, Styczeń5 - 6
- 2014, Grudzień5 - 0
- 2014, Listopad5 - 0
- 2014, Październik13 - 0
- 2014, Wrzesień9 - 0
- 2014, Sierpień18 - 0
- 2014, Lipiec12 - 0
- 2014, Czerwiec12 - 0
- 2014, Maj16 - 0
- 2014, Kwiecień16 - 2
- 2014, Marzec8 - 0
- 2014, Luty5 - 3
- 2014, Styczeń6 - 4
- 2013, Grudzień4 - 0
- 2013, Listopad4 - 3
- 2013, Październik11 - 0
- 2013, Wrzesień11 - 2
- 2013, Sierpień11 - 6
- 2013, Lipiec14 - 10
- 2013, Czerwiec20 - 0
- 2013, Maj13 - 7
- 2013, Kwiecień12 - 2
- 2013, Marzec4 - 3
- 2013, Luty3 - 6
- 2012, Grudzień2 - 2
- 2012, Listopad4 - 2
- 2012, Październik10 - 7
- 2012, Wrzesień12 - 9
- 2012, Sierpień8 - 3
- 2012, Lipiec14 - 0
- 2012, Czerwiec19 - 0
- 2012, Maj14 - 0
- 2012, Kwiecień10 - 4
- 2012, Marzec10 - 0
- 2012, Luty2 - 0
- 2012, Styczeń2 - 5
- 2011, Grudzień3 - 0
- 2011, Listopad4 - 0
- 2011, Październik10 - 0
- 2011, Wrzesień12 - 0
- 2011, Sierpień6 - 0
- 2011, Lipiec12 - 0
- 2011, Czerwiec14 - 0
- 2011, Maj14 - 0
- 2011, Kwiecień11 - 0
- 2011, Marzec6 - 0
- 2011, Styczeń1 - 0
- 2010, Listopad1 - 0
- 2010, Październik3 - 0
- 2010, Wrzesień5 - 0
- 2010, Sierpień5 - 0
- 2010, Lipiec9 - 0
- 2010, Czerwiec11 - 0
- 2010, Maj11 - 0
- 2010, Kwiecień9 - 0
- 2010, Marzec10 - 0
- 2010, Luty2 - 0
- 2009, Listopad11 - 0
- 2009, Październik4 - 0
- 2009, Wrzesień7 - 0
- 2009, Sierpień10 - 0
- 2009, Lipiec7 - 0
- 2009, Czerwiec14 - 0
- 2009, Maj12 - 15
- 2009, Kwiecień13 - 13
- 2009, Marzec5 - 4
- 2009, Luty2 - 6
- 2009, Styczeń2 - 0
- 2008, Grudzień1 - 3
- 2008, Listopad12 - 7
- 2008, Październik5 - 8
- 2008, Wrzesień14 - 6
- 2008, Sierpień15 - 15
- 2008, Lipiec15 - 11
- 2008, Czerwiec17 - 24
- 2008, Maj18 - 34
- 2008, Kwiecień12 - 19
- 2008, Marzec10 - 19
- 2008, Luty5 - 6
- 2007, Grudzień1 - 4
- 2007, Październik8 - 0
- 2007, Wrzesień9 - 0
- 2007, Sierpień12 - 0
- 2007, Lipiec18 - 2
- 2007, Czerwiec11 - 0
- 2007, Maj15 - 0
- 2007, Kwiecień13 - 0
- 2007, Marzec8 - 0
- 2006, Wrzesień8 - 0
- 2006, Sierpień14 - 0
- 2006, Lipiec16 - 0
- 2006, Czerwiec13 - 0
- 2006, Maj15 - 2
- 2006, Kwiecień17 - 0
- 2006, Marzec4 - 0
- 2005, Wrzesień8 - 0
- 2005, Sierpień13 - 0
- 2005, Lipiec13 - 0
- 2005, Czerwiec13 - 0
- 2005, Maj13 - 0
- 2005, Kwiecień13 - 2
- 2005, Marzec7 - 0
- 2004, Wrzesień9 - 0
- 2004, Sierpień13 - 0
- 2004, Lipiec12 - 0
- 2004, Czerwiec11 - 0
- 2004, Maj14 - 0
- 2004, Kwiecień15 - 0
- 2004, Marzec5 - 0
- 2003, Październik1 - 0
- 2003, Wrzesień7 - 0
- 2003, Sierpień10 - 0
- 2003, Lipiec13 - 0
- 2003, Czerwiec12 - 0
- 2003, Maj14 - 0
- 2003, Kwiecień12 - 0
- 2003, Marzec2 - 0
- 2002, Październik1 - 0
- 2002, Wrzesień11 - 0
- 2002, Sierpień13 - 0
- 2002, Lipiec12 - 0
- 2002, Czerwiec10 - 0
- 2002, Maj13 - 0
- 2002, Kwiecień2 - 2
- DST 211.10km
- Czas 08:54
- VAVG 23.72km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Ekskurs w Łódzkie 2/2. Oława-Zduńska Wola
Sobota, 16 kwietnia 2016 · dodano: 17.04.2016 | Komentarze 0
W końcu udało mi się w tym roku po raz
pierwszy wyruszyć w dwudniową trasę. Wcześniej raz przeszkodziły humory aury,
raz nadmierne imprezowanie w przeddzień wyjazdu. Na początku tygodnia kupiłem
bilet kolejowy na spodziewanej mojej trasie powrotnej ze Zduńskiej Woli. Zatem
klamka zapadła. Z uwagą śledziłem pogodę. Najpierw prognozowano na piątek i
sobotę ciepłe i słoneczne dni. Im bliżej wyjazdu, tym wyglądało to bardziej
kiepsko. Nie chciałem tracić dnia urlopu, zatem postanowiłem, ze początek
mojego wyjazdu nastąpi w piątek po pracy. Rano w piątek objuczony małym
plecaczkiem, w którym zmieściłem wszystkie potrzebne dla mnie rzeczy,
wyruszyłem do pracy. Z przyjemnością zauważyłem, że o godzinie mojego wyjazdu
jest już prawie widno, ale mimo to wziąłem przednie oświetlenie w postaci
lampki czołowej. Do pracy przybyłem przed czasem, ale do jakichś rekordów z
zeszłego roku (dojazd mocno poniżej godziny) brakują jeszcze całe lata świetlne.
Powoli widać jednak wzrost formy. Z pracy zwolniłem się godzinę wcześniej,
czyli o czternastej. Wszystkie moje strony z prognozami pogody wieściły
popołudniowe opady deszczu. Celem mojej jazdy była Oława, położona około 100 km
od Wałbrzycha. Chciałem przy okazji zaliczyć dwie „dziewicze” miejscowości, co
wiązało się z lekkim nadłożeniem drogi. Gdy wyjeżdżałem, owszem chmurzyło się,
ale było ciepło i sucho. Dobroć natury skończyła się, gdy na moim liczniku
pokazał się dystans 60 km. Najpierw nieśmiałe krople spadały z chmur, jakby
chcąc przekonać się, czy wolno im więcej. Potem rozzuchwalone zaczęły grubnąć,
by w końcu w zupełnym szale walić na umęczony wilgocią świat. Po jakimś czasie
byłem kompletnie przemoczony. No ale do celu było coraz bliżej. Gdy tak moczyło
mnie deszczysko zastanawiałem się czy jednak nie odpuścić sobie tych „dziewiczych”
miejscowości. Pierwszą z nich była mikroskopijna wieś Chwatnica. Wiedzie do
niej ślepa droga, przecinająca autostradę A4 pięknym wiaduktem. Na street view
jakoś nie mogłem dopatrzyć się czy droga jest asfaltowa czy szutrowa. Miałem w
pamięci swój zeszłoroczny szpurt do osady Kurowskie Chałupy, położonej w
podobny sposób. Wtedy puściłem się w namokniętą gruntową drogę, czego efektem
było kompletne umorusanie siebie oraz co gorsza zabłocenie całego roweru.
Postanowiłem zatem, że jeśli będzie asfalt to jadę, jeśli błocko, to sobie
odpuszczam. Gdy dojechałem do drogowskazu „Chwastnica 2 km”, droga okazała się
jak najbardziej asfaltowa. Zatem jazda. Na chwilkę deszcz zrzedł, a mnie
głupiemu wydawało się, że może zupełnie się wyłączy. Po zaliczeniu Chwastnicy
(dwa domki na krzyż plus zadziwiająco duży plac zabaw dla dzieci), znowu
powróciłem na wojewódzką drogę Środa Śl.-Oława. Była dość mocno eksploatowana
przez ciężarówki, które pchały się na autostradę. Jechało się niezbyt
przyjemnie, bo gdy mijał mnie taki spalinowy potwór, to miałem wrażenie, że
funduje mi dodatkowy prysznic. Drugą „dziewiczą” miejscowością na mojej trasie
były Zabardowice. Zapamiętam je dobrze, bo w samej miejscowości oraz może
kilometr za nią ciągnie się sakramencki wybity bruk. Na złość deszcz jeszcze
bardziej mnie zaatakował. Podskakiwałem na wybojach nic prawie nie widząc, bo
woda zalewała mi okulary. Tak to Zabardowice broniły swego „dziewictwa”. No ale
nieskutecznie. Nagrodą dla mnie było zobaczenie w niedługim czasie tablicy
„Oława”. Wjeżdżałem do niej od strony zachodniej i okazało się, że miasto nawet
posiada swoją powierzchnię. Zawsze do tej pory śmigałem przez Oławę oby do
mostu na Odrze i szło mi to całkiem szybko. Tym razem też musiałem sforsować tę
rzekę, bo nocleg miałem na drugim brzegu, już na samym końcu miasta. Miejscem
mego lokum były pokoje gościnne „Neptun”. Wcześniej telefonicznie
zarezerwowałem sobie tam nocleg. Przybytek okazał się schludny i sympatyczny. Sprężyłem
się i po zameldowaniu się pensjonacie, w przemoczonych do suchej nitki
ciuchach, tym razem pieszo, ponownie przeszedłem most na Odrze, by zaopatrzyć
się w sklepie w spożywcze produkty – na kolację i śniadanie następnego dnia. W
pokoju z lubością zdjąłem ciężki przyodziewek. Wszystko porozwieszałem po
meblach, by wyschło. Najgorzej było z butami, wiedziałem bowiem z
doświadczenia, że przez jedną noc raczej nie uda się z nich wyplenić wilgoci. Bez
przekonania odkręciłem grzejniki – w pokoju i łazience. I oto stał się cud!
Grzejniki zaczęły emitować ciepło. W kwietniu raczej wszyscy odłączają
ogrzewanie, zwłaszcza w takich miejscach noclegowych. Ubranie, buty i plecak
poupychałem zatem na grzejnikach. Gorący prysznic i herbata zrobiły swoje. Sen
przyszedł nie wiedzieć kiedy.
Rano pierwszą rzeczą, którą zrobiłem,
było sprawdzenie stanu nieba. Były na nim granatowe chmury, ale prześwitywało
też błękitne sklepienie. Nie padało. Wszystko mi pięknie wyschło, tylko było,
jakby tu rzec, mocno zanieczyszczone. Bez marudzenia i przeciągania struny
wyszykowałem się do jazdy. Zjadłem śniadanie, spakowałem do plecaka swój bagaż.
Rower pokryty był piaskiem. Na czyszczenie ani nie miałem czasu, ani środków do
tego. Skutkiem tego było żałosne rzężenie napędu, które towarzyszyło mi przez
cały dzień. Pierwsze kilometry szły mi jakoś opornie. Zastanawiałem się nawet,
czy to nie jakieś choróbko podstępnie zaczyna wyniszczać mi organizm. Przecież
poprzedniego dnia przemokłem dokumentnie i zmarzłem też przy tym nielicho. Trasa
była płaska, wiatr nie przeszkadzał, deszczu też nie było. A ja się jednak
męczyłem. Po minięciu Namysłowa, dostałem niespodziewanie werwy. Kręciłem z
większą lekkością. Niebo było podzielone na dwie części. Północna, którą miałem
przed sobą, była błękitna, z tyłu, na południu, kłębiły się ponure chmurzyska.
Uciekałem zatem niepogodzie. Wielkich szans nie miałem, w okolicach Wieruszowa,
dopadły mnie opady. Były jednak mało intensywne i wielkiej krzywdy mi nie
zrobiły. Trasa moja wiodła aż przez cztery województwa: dolnośląskie, opolskie,
wielkopolskie i łódzkie. Jechałem bocznymi drogami, których stan w większości
nie jest idealny (eufemizm). Raz jechałem drogą, która kiedyś była ruchliwą
krajówką Wrocław-Warszawa. Teraz jest bez kategorii, ale ma za to przydatne dla
rowerzystów pasy awaryjne. Do Warty też parę kilometrów mknąłem krajówką, ale
ruch był minimalny. W miarę przybywania kilometrów uświadomiłem sobie, że moja
pierwotnie założona trasa jest w rzeczywistości dłuższa niż wynikałoby to z
moich obliczeń. Znalazłem się w lekkim niedoczasie. Pociąg w Zduńskiej Woli nie
poczeka. Przeanalizowałem trasę i udało mi się znaleźć wariant alternatywny,
krótszy, ale umożliwiający zaliczenie trzech nowych gmin. Zrezygnowałem też z normalnego
knajpiarskiego obiadu na rzecz suchego prowiantu. Na około 160 kilometrze znowu
dopadł mnie jakiś kryzys. Kiedyś tego nie miałem, no ale lata lecą. Na
ostatnich kilometrach znowu dostałem szwungu. Jechało mi się bez wysiłku, nawet
łańcuch przestał zgrzytać. Gdy stanąłem na dworcu w Zduńskiej Woli, do odjazdu
pociągu zostało 20 minut. Na liczniku pokazała się liczba 199,2 km. A więc
puściłem się na małą rundkę, by dokręcić do tych dwóch paczek.
W pociągu było miło i ciepło. Po
trzech godzinach jazdy dotarłem do Wrocławia. Na przesiadkę nie miałem za dużo
czasu, a więc nie kupiłem biletu w kasie, tylko od razu wtarabaniłem się do
szynobusu. Szkoda że nie można kupować jednego biletu na Intercity i koleje
lokalne… Konduktorka nawet nie wzięła ode mnie opłaty za wystawienie biletu.
Nie wyglądałem chyba zbyt dobrze, cały umorusany jak nieboskie stworzenie. W
Jaworzynie Śl. czekała mnie kolejna przesiadka. Półtorej godziny czekania lekko
mnie zniesmaczyło. Do domu miałem 11 kilometrów. Jak ja nie lubię jeździć po
ciemku! Jednak perspektywa tkwienia na dworcu aż prawie do północy podziałała
na mnie mobilizująco. Założyłem lampkę czołową, z tyłu włączyłem mrugające
światełko i w drogę. Jechało się nawet dobrze. Samochody mijały mnie sporym
łukiem. Nawierzchnia ukazywała się w kręgu wątłego światła. Kierowcy grzecznie
na mój widok wyłączali długie światła. Sielanka. W domu byłem nieco po
jedenastej… Wyjazd zaliczam do udanych, choć, gdy w piątek tłukłem się na bruku
w strumieniach deszczu miałem na tę sprawę nieco inny pogląd. Cóż, punkt
widzenia zależy od punktu siedzenia: czy to jest mokre rowerowe siodełko, czy
ciepły fotelik…
Trasa:
OŁAWA-Stary Górnik-Janików-Biskupice
Oławskie-(woj. opolskie)- Brzozowiec-Mikowice-Przeczów-Niwki-Smarchowice
Śl.-Namysłów-Objazda-Kowalowice-Głuszyna-(woj. wielkopolskie)- Drożki-Nowa Wieś
Książęca-Żurawiniec-Łęka Mroczeńska-Mroczeń-Joanka-Słupia pod Kępnem-Jankowy-Donaborów-Świba-(woj.
łódzkie)- Kuźnica
Skakawska-Wieruszów-Polesie-Osowa-Niwiska-Galewice-Dąbrówka-Ostrówek-Gąszcze-Ostrówek-Przybyłów-Leliwa-Górka
Klonowska-Klonowa-Sowizdrzały-Godynice-Zadębieniec-Szczesie-Zwierzyniec-Chajew-Kolonia-Chajew-Bukowiec-Kliczków
Mały-Kliczków-Kolonia-Kliczków Wielki-Rowy-Tworkowizna-Charłupia
Wielka-Rakowice-Smardzew-Kościerzyn-Baszków-Bartochów-Małków-Duszniki-Warta-Włyń-Rossoszyca-Borek
Lipiński-Boczki Stare-Babiniec-Zamłynie-Annopole Stare-Wiktorów-Annopole
Nowe-Izabelów-Czechy-ZDUŃSKA WOLA
(wliczono
Jaworzyna Śl.-Nowy Jaworów-Stary Jaworów-Świdnica, 11 km).