Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298725.50 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Cień Ducha Sportu. Świdnica-Olesno

Sobota, 9 września 2017 · dodano: 10.09.2017 | Komentarze 0

Po dwóch ostatnich jazdach, w których przemarzłem i przemokłem, czułem, że w ciele czai się choroba, która jak złośliwe stworzonko zastanawia się, czy mnie ukąsić, czy też dać spokój. We wcześniejszych planach miałem jazdę w Karkonosze, bo na sobotę zapowiadano ładną pogodę. Jednak ze względu na obawę, że to stworzonko mnie ugryzie, w przeddzień wymyśliłem sobie trasę znacznie łatwiejszą. Po dokładniejszej analizie prognoz, postanowiłem jechać na wschód. Kusiło mnie, aby puścić się z wiatrem, czyli centralnie na północ, ale jednak Duch Sportu trochę mnie skarcił za planowanie takiej łatwizny. Jak ostatnio nieczęsto się dzieje, progności spisali się na medal. Było słonecznie i dla mnie wiał ostry boczny wiatr. Droga niekiedy (jak to droga) lawirowała. Jakiekolwiek odbicie ku południowi wymagało napinania mięśni w walce z wichrem, a skręt ku północy wywoływał euforię lekkiej i bardzo szybkiej jazdy. Generalnie waliło wszakże z boku, a czasem podmuch był tak silny, że spychało mnie ku środkowi drogi. Gdybym tak musiał jechać cały czas pod wiatr, wycieczka w Karkonosze wydawałaby się dziecinną fraszką. Choroba nie wykiełkowała, choć czułem lekkie osłabienie. W trakcie jazdy doszedłem do siebie. Koło południa nawet zdjąłem ciepła bluzę, bo słoneczko ładnie grzało.
Wybrałem się na Opolszczyznę znaną sobie trasą, która dopiero w końcówce wdarła się na obszary, przez które nie przetoczyło się moje koło. Zaliczyłem sześć dziewiczych miejscowości w powiatach opolskim, kluczborskim i oleskim, w tym takie, w których zamieszkuje mniejszość niemiecka, o czym dobitnie informowały dwujęzyczne tabliczki z nazwami wsi. Do mety w Oleśnie dotarłem mając w żołądku zjedzone w domu śniadanie oraz spałaszowanego w drodze jednego pączka. Stanąłem nawet przy trzech knajpach, by zjeść jakiś obiad, ale w jednej obsługa jakoś się nie kwapiła do pracy, a w dwóch kolejnych były zamknięte imprezy. Z Olesna planowałem wrócić pociągiem. W mieście tym byłem znacznie przed czasem, czyli odjazdem mojego składu. Prawie zdążyłem na pociąg wcześniejszy… Mając sporo czasu przez chwilę nawet analizowałem wariant, czy aby nie zrobić jeszcze jakieś małe kółeczko po okolicy. No ale dla mnie plan jest świętą rzeczą i nie lubię zmieniać wcześniej wymyślonych przedsięwzięć. Byłem przy tym solidnie głodny. Gdy zobaczyłem knajpę z kebabami, pewnie uśmiech zagościł mi na twarzy. Zamówiłem mega tortillę. Faktycznie była ogromna. Zjadłem ją w trzech etapach: najpierw kawałek w knajpie, potem w okolicach dworca kolejowego, siedząc na ławeczce w parku i delektując się ciepłotą słonecznych promieni, a wreszcie końcówkę już w pociągu. W domu byłem przed północą…
Sobotnia trasa: Świdnica-Wiry-Jaźwina-Łagiewniki-Strzelin-Biedrzychów-Gnojna-Grodków-Żelazna-Magnuszowice-Lewin Brzeski-Skorogoszcz-Popielów (Poppelau)-Chróścice-Kup-Łubniany-Jełowa-Bierdzany-Chudoba-Olesno.





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!