Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298796.40 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Zdechlak do boju! Janovicky

Czwartek, 29 sierpnia 2019 · dodano: 29.08.2019 | Komentarze 0

Dziś wyruszyłem w trasę na swoim Starym Zdechlaku. Od czasu bałkańskiej wyprawy czekał cierpliwie na swoją szansę. Oczekiwanie to było dosyć długie, bo ponad dwumiesięczne. W międzyczasie przydarzyła mi się pouczająca historia z nim związana. W skrócie można ja opisać jako „brak umiejętności ratuje życie”. W paru zdaniach ja opiszę, bo jest dość ciekawa.

Po powrocie z Bałkanów rower generalnie nie nadawał się do jazdy. Klocki hamulcowe z tyłu starły się do metalu. Przy hamowaniu wydawały nieprzyjemny dźwięk zgrzytania. Jakoś jednak musiałem dorwać do końca wyprawy. Używałem przedniego hamulca, ale czasem też zapominałem się i hamowałem tylnym. Po powrocie samodzielnie zabrałem się za wymianę klocków. Jest to czynność dość prosta, ale za Boga nie potrafiłem ich dobrze ustawić. Coś tam ciągle ocierało i w końcu postanowiłem oddać Zdechlaka w ręce fachowca, czyli mojego kolegi z Wałbrzycha, który serwisuje moje rowery. Pomyślałem, że Zdechlakowi przyda się też solidny przegląd. I co się stało? Gdy wlokłem rower do samochodu, by go zawieźć do Wałbrzycha, eksplodowało tylne koło. Tylne koło co jakiś czas blokowało się i to chyba spowodowało, że gromadziły się ładunki elektryczne. W końcu nadwyrężona obręcz nie wytrzymała i rozerwała się jakby rażona granatem. Huk był straszny, słychać go było chyba w promieniu pół kilometra. Warto przy tym zaznaczyć, że oponie nic się nie stało, a rozprysła się tylko obręcz. Wyglądało to co najmniej dziwnie. Odspojony metal sterczał na boki, a guma była cała. Mam dość dobrze rozwiniętą wyobraźnię. Od razu pomyślałem, co by się stało gdybym jednak dobrze zamocował te klocki i wybrał się na przejażdżkę. Gdyby to się stało na zjeździe, pewnie wylądowałbym w kostnicy. Tak więc pewna indolencja techniczna uratowała mi życie. Rower oddałem do kolegi. Wymienił mi tylne koło i obie opony oraz zrobił rzetelny przegląd. Z takim rumakiem mogłem w końcu wybrać się w plener.

Czas na to nadszedł dzisiaj. Postanowiłem wybrać się na podjazd w czeskich Janovickach. Przecina tam się Góry Kamienne i po zaliczeniu Przełęczy pod Czarnochem, wraca się do Polski. Podjazd jest tam godny swojej nazwy, a na zjeździe do Głuszycy Górnej są kamienie i trasa ta raczej nie nadaje się dla kolarzówki. Zatem Zdechlak dostał swoją szansę.

Po zmianie roweru z lekkiej szosówki na masywnego Zdechlaka, poczułem różnicę. Rano do pracy jechało mi się ciężko. Stalowy rower ciągnął w dół, a tymczasem były podjazdy. W efekcie zanotowałem bardzo słaby czas dojazdu do pracy, o pięć minut gorszy od ostatnich moich rezultatów.

Z pracy urwałem się o czternastej. Zapowiadano burze, a ja miąłem nadzieję, że się na nie nie nadzieję… Tym razem jednak się nie udało. Za Starymi Bogaczowicami złapał mnie potworny deszcz. Uciekłem co prawda pod wiatę, ale już byłem mokry. Najgorszy szkwał przeczekałem, a gdy się nieco uspokoił, ruszyłem dalej. Na podjazdach do Kamiennej Góry męczyłem się jak koń ciągnący bryczkę na Morskie Oko. Ciągle organizm buntował się przeciw innemu rowerowi. W końcu jednak jakoś się przemogłem i zaczęło mi się jechać lżej. Opady ustały, ale cały czas nad głową miałem fioletowe niebo. Jednak już do końca jazdy aura mnie oszczędziła.

Podjazd w Janovickach ma może ze dwa kilometry, ale jest się tam na czym zmęczyć. Licznik pokazywał prędkość 7-9 km/h. Na górce są czeskie knajpy i nawet maiłem zamiar w nich się zatrzymać na małe piwko, ale w końcu dręczony niepewnością pogody poturlałem się do Polski.

Nadchodzi wrzesień, czyli moja pora zaliczania moich kultowych tras. Zwykle przemierzam je raz w sezonie, by poczuć te dawne chwile, kiedy je odkrywałem. Jedną z nich jest właśnie przejazd przez Janovicky i Przełęcz pod Czarnochem. Inne już planuję. Część z nich chciałbym pokonać na Starym Zdechlaku.

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Stare Bogaczowice-Jaczków-Kamienna Góra-Krzeszów-Kochanów-Mieroszów-Mezimesti-Hyncice-Broumov (Olivetin)-Janovicky-Przełęcz pod Czarnochem-Głuszyca Górna-Olszyniec-Jugowice-Zagórze Śl.-Bystrzyca Dolna-Świdnica





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!