Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298796.40 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Na długu tlenowym. Mościsko

Piątek, 17 kwietnia 2020 · dodano: 17.04.2020 | Komentarze 0

Wkraczamy w erę maseczkową. O ile nakaz noszenia zasłony na twarz w gąszczu ludzkim można jeszcze zrozumieć, o tyle takie polecenie dla rowerzysty, który samotnie przecina drogę, wydaje się nie na miejscu. No ale co zrobić? Pan minister miota się w zmiennych poleceniach i wypuszcza na ludność swoje psy gończe, aby karały mandatami każdą niesubordynację. Zatem trzeba jeździć na długu tlenowym. Może przynajmniej później – jak się będzie można do syta nacieszyć powietrzem – rozkwitnie forma?

Wczoraj uszyłem sobie maseczkę z kawałka bawełnianej chustki. Mocowanie zrobiłem z gumek recepturek. Rano tak wyposażony dziarsko ruszyłem na trasę. Maska na płaskim zdała egzamin, jechało mi się dobrze, bez odczuwalnych problemów. Moja droga do pracy do jednak na trzech czwartych podjazd, a suma podjazdów to 240 m na dystansie 13,6 km. Gdy minąłem Świdnicę i zaczęły się wzniesienia, maska od razu zrobiła się mokra i zaczęła przylegać do twarzy, a wręcz się do niej lepić. Jak karp wyciągnięty ze stawu łapałem powietrze. Nie dało się jechać. W końcu musiałem ją podnieść i odsłonić usta. Paradoksy czasem dotykają ludzi. Gdy już w pracy odczytałem czas dojazdu, okazało się, że pobiłem o ponad minutę rekord sezonu.

W pracy przydzielono mi kilka rodzajów maseczek. Testowałem je z myślą o rowerowym użyciu. Już wczoraj przekonałem się, że takie testy na sucho (tj. przy braku wysiłku) są psu na budę. Dopiero w jeździe wychodzą problemy. Nawet na allegro zamówiłem sobie buff, bo na rowerowym forum polecano to rozwiązanie. Wszystkie maski jakoś mnie nie przekonywały. W jednej nawet wyrwałem filtr, by zwiększyć przepływ powietrza. W końcu przypomniałem sobie, że z domu wziąłem jeszcze kominiarkę. Ma ona perforacje w okolicach przylegających no ust, nosa i uszu. I to był strzał dziesiątkę. Gdy już jechałem po pracy z kominiarką na twarzy, oddychałem w miarę swobodnie. Jeśli mam się pokusić o liczby, to według mnie jazda w niej w stosunku do jazdy z otwartą twarzą ograniczyła moją wentylację może o 30%. Da się wytrzymać. Zastanawiałem się tylko czy te perforacje nie mogą być przyczyną ewentualnych uwag organów ścigania. No ale w końcu twarz (tj. usta i nos) miałem zasłonięte, więc raczej na poważnie się tego nie obawiałem. Nie założyłem góry od kominiarki, tylko opuściłem ją z tyłu na kark.

Na trasie zobaczyłem pięć patroli policyjnych: trzy radiowozy i dwóch motocyklistów. Nie byłem przez nich zaczepiany. Od poniedziałku już można będzie jeździć bez ryzyka ukarania mandatem. No ale w tych maskach… Raczej górskie trasy odpadają, bo się wypluje płuca. Zresztą u mnie całkiem płaskich odcinków nie ma, zatem trochę trzeba będzie się napocić.

Pogoda sprzyjała. Było niezbyt ciepło, ale z małym wiatrem. Jechało się przyjemnie. Spotkałem kilku kolarzy i biegaczy. Niektórzy byli bez masek. Do domu dojechałem w dobrej formie. Przekroczona setka wynikła z bardzo rzetelnie zaplanowanej marszruty. Nie musiałem w okolicy nic dokręcać…


Dzisiejsza trasa:

Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Olszyniec-Jugowice-Bojanice-Lutomia Dolna-Mościsko-Jędrzejowice-Wiry-Biała-Zebrzydów-Marcinowice-Stefanowice-Niegoszów-Świdnica.





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!