Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298725.50 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

W duchocie. Wołów

Niedziela, 2 sierpnia 2020 · dodano: 02.08.2020 | Komentarze 0

Rano poszedłem na świdnicką giełdę staroci. Wreszcie została reaktywowana, po półrocznym okresie niebytu wywołanym wirusem. Ludzi było mnóstwo. Ja polepszyłem sobie humor kupując trzy piękne monety.

Do jazdy byłem przygotowany, zatem po powrocie z giełdy, szybko opuściłem domowe pielesze. Po dziewiątej już dziarsko sobie kręciłem. Ranek był dość rześki, ale na nieboskłonie zbijały się czerwonawe chmury. Na popołudnie zapowiadano u mnie deszcze i burze. Cóż zrobić, trzeba było się do tego jakoś przygotować, zatem w tylnej kieszonce wiozłem przeciwdeszczową kurtkę.

Moja trasa wiodła do Wołowa. Sporo kilometrów było przede mną, ale profil drogi był raczej płaski. Drobne sfałdowania brałem rozpędem. Z upływem czasu robiło się coraz parniej. Wreszcie koło południa nastała straszna duchota. Wypiłem pepsi i napój ten chyba źle na mnie wpłynął. Poczułem palenie w trzewiach. Bardzo nieprzyjemne uczucie. Niby jechałem do przodu, ale czułem się kiepsko. Wiedziałem, że po jakiś czasie to pieczenie ustąpi. Tak się stało. Po 30 kilometrach znowu czułem się normalnie. Za Brzegiem Dolnym wbiłem się w jakąś niby rowerową ścieżkę. Najpierw doprowadziła mnie do jakiejś posesji, potem do linii kolejowej. W jednym i drugim przypadku musiałem zawracać (przy posesji) lub przenosić rower (przez tory). Mocno kląłem na konstruktorów takich dróg, którzy rowerzystów mają za nic.

Koło Wołowa dotarłem do jedynej dziewiczej miejscowości na mojej trasie, Uskorza Wielkiego. Tutaj też prysnął na mnie mały deszczyk. Był tak mizerny, że nie opłacało mi się wyciągać kurteczki.

Do domu dotarłem w dobrej formie, po siedemnastej, zapowiadany deszcz mnie nie dopadł. W czasie jazdy nic nie jadłem, piłem tylko nacukrzone płyny. Przed Świdnicą zaczęło mnie ssać w żołądku. Do domu miałem już blisko, a więc jakoś dotarłem do niego. Szybko przygotowany obiad (schabowy!) polepszył moje samopoczucie.

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Żarów-Gościsław-Jarosław-Ujazd Górny-Michałów-Ciechów-Środa Śl.-Klęka-Brzeg Dolny-Żerkówek-Wołów-Uskorz Wielki-Wołów-Domaszków-Lubiąż-Malczyce-Chełm-Budziszów Wielki-Lusina-Bartoszówek-Strzegom-Morawa-Międzyrzecze-Stanowice-Stary Jaworów-Milikowice-Komorów-Witoszów Dolny-Świdnica.





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!