Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298725.50 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Trochę górek. Broumov

Piątek, 25 lutego 2022 · dodano: 25.02.2022 | Komentarze 0

Wczoraj miałem drugą i trzecią zmianę. Czasem tak to u mnie wygląda. Pracę skończyłem późno w nocy. Z tego powodu mogłem dziś mieć wolne na regenerację. Wstałem nawet wcześnie, bo po siódmej. Jakoś szybko udało mi się wyspać. A więc jazda na rower! Trasę miałem w głowie ułożoną już wcześniej, a teraz nie pozostało nic innego, tylko ją zrealizować.

Wyjechałem jednak ciut przed dziesiątą. Rano zmitrężyłem nieco czasu, bo jakoś nie mogłem się zmobilizować. Oglądałem w telewizji też najnowsze informacje o Ukrainie. Co tam się dzieje, to w głowie się nie mieści. Chyba trzeba wynająć jakiegoś płatnego mordercę i odstrzelić tego bandytę Putina.

Po ostatnich ociepleniach, dziś było wyraźnie zimniej. Wiedząc o tym ochłodzeniu, ubrałem się solidnie. Po raz pierwszy w tym roku w trasę wybrałem się bez plecaczka, bo prognozy mówiły o stabilnej pogodzie bez deszczu (a w plecaku dźwigam z reguły właśnie coś przeciwdeszczowego). Ubranie dobrałem odpowiednio, bo raczej nie cierpiałem z chłodu. Na początku dnia temperatura dochodziła do dwóch stopni, potem nieco się jednak ociepliło (tak do 6-7 stopni), by pod koniec dnia znowu zejść w okolice zera.

Po raz pierwszy w tym roku pojechałem do Czech. Trasa była znacznie trudniejsza niż wszystkie dotychczasowe w tym sezonie. Było sporo podjazdów, a te jak wiadomo potrafią dać w kość. Na początku jechało mi się całkiem przyjemnie. Słońce świeciło, ruch był mały, kilometry umykały szybko. Na zjazdach zakładałem swoją standardową ochronę na głowę: czapkę polarową i naciągnięty na nią komin, tak że miałem zabezpieczone uszy i resztę twarzy (z wyłączeniem oczu, nosa i ust, rzecz jasna), na podjazdach komin opuszczałem. Patent ten doskonale się sprawdzał. Jakoś jednak nie mogę dojść do pełni zdrowia. Już czwarty tydzień czuję lekki stan podziębienia. Kaszlę, czuję w gardle jakieś obce twory, a w płucahc nieprzyjemny ciężar. Nie mam gorączki i to decyduje, że zasadniczo czuję się dobrze. No ale do pełni zdrowia coś tam brakuje.

Pierwszą polską część trasy pokonałem dość ruchliwą drogą wojewódzką Wałbrzych-Kłodzko, ale wcześniej zrobiłem odbicie ku Świdnicy, żeby zaliczyć jakiś przyzwoity dystans. Najkrótszą trasą do Czech mam jakieś 20 kilometrów, ale dziś po tych pląsach na granicy licznik pokazał dokładnie 70. Tuż za granicą przystanąłem w knajpie U Bartosa w Otovicach. Spożyłem w niej obiad w postaci knedlików, gulaszu i zasmażanej kapusty, co zgodnie z czeską tradycją podlałem Primatorem. W Czechach też szaleje inflacja, bo za opisane frykasy zapłaciłem więcej niż zwykle, bo 200 koron.

Po czeskiej stronie dopadł mnie przeciwny wiatr. Był mocny i gęsty. Czuło się dosłownie, że oblepia i hamuje z dużą mocą. Brnąłem ciężko i z niechęcią. Jak to zwykle bywa w takich przypadkach, parę razy miałem zamiar rzucić rower do rowu i do domu dotrzeć czymś mechanicznym. No ale jakoś kręciłem. Z pewną odrazą myślałem o czekających mnie jeszcze dwóch konkretnych podjazdach. Nawet w głowie kluła mi się myśl, by skrócić swoją trasę i odpuścić sobie ten drugi podjazd. Ale o dziwo, podjazdy wyszły mi dobrze, nawet ten ostatni i najtrudniejszy na odcinku Olszyniec-Wałbrzych.

W domu zameldowałem się po siedemnastej. Było jeszcze zupełnie jasno. To jakoś wlało otuchę w moje serce, bo dnie coraz dłuższe i można coraz dłużej plątać się na rowerze.

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Pogorzała-Burkatów-Lubachów-Jez. Bystrzyckie (tama)-Głuszyca-Świerki-Nowa Ruda-Tłumaczów-Otovice-Broumov-Hyncice-Ruprechtice-Mezimesti-Mieroszów-Unisław Śl.-Rybnica Leśna-Głuszyca-Olszyniec-Wałbrzych.





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!