Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298725.50 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Skrócona jazda. Broumov

Niedziela, 27 marca 2022 · dodano: 27.03.2022 | Komentarze 0

Najpierw prawie 50 kilometrów jechałem na zaciśniętych szczękach tylnego hamulca. Dziwiłem się, co mi tak ciężko idzie, nawet już wykluła się mi teoria, że ciągnę pod wiatr. No ale wiatru nie było. Gdy stanąłem, by zbadać swój rower, od razu zobaczyłem na tylnych widełkach czarny proszek. Jak się okazało, było to zmielone tworzywo szczęk. Każdy nacisk na manetki powodował, że szczęki dochodziły do obręczy, ale już się nie odbijały. Po zakręceniu tylnym kołem, robiło ono może jedną ósmą obrotu...Pomajtlowałem trochę przy lince i sprężynie odbojnika, ale efektem tego było wyłamanie się linki z manetki. Nie miałem przy sobie żadnych narzędzi, by rozebrać manetkę. Zresztą nie mam ku temu wielkich zdolności. Od tego czasu jechałem zatem bez tylnego hamulca. Najpierw od razu chciałem zawrócić do domu, ale później postanowiłem zrobić pętlę do Czech, tak jak pierwotnie zamierzałem, tylko znacznie mniejszą.

Dzień był nad wyraz piękny. Jak już kręciłem bez zbędnego obciążenia, poczułem od razu różnicę. W razie potrzeby hamowałem przednim. To jednak jest dość ryzykowne, bo nie można tego robić zbyt dynamicznie. Także raczej kiepska byłaby szansa gwałtownego zatrzymania się. Dlatego na zjazdach nie rozpędzałem się zbytnio. Z początku byłem jakby trochę wyczulony, potem jakoś poszło. Skróciłem trasę o jakieś 30-40 kilometrów, aby uniknąć jazdy na Honske sedlo. Tam zjazd jest bardzo ostry i można byłoby podciągnąć nawet pod 80 km/h. Prawdę mówiąc w głowie przed wyjazdem kiełkowała mi myśl, czy aby nie uda się pobić rekordu prędkości. Ale, nie, może innym razem. Na sprawnym rowerze. Z trasy zadzwoniłem do mojego kolegi-serwisanta i umówiłem się na jutro. Nie lubię w niedzielę zawracać ludziom gitary, ale to była wszakże pilna sprawa.

Jako się rzekło, dzień był milutki. Słońce, błękit i te sprawy. Wczoraj u mnie wieczorem i w nocy padało, a więc drogi rano były jeszcze mokre. Słońce wszakże szybko rozprawiło się z wilgocią. Ubrałem się już lżej. Co prawda nie miałem na sobie kostiumu z łusek (bo skąd go niby wziąć?), ale ciuchy dobrałem całkiem dobrze. Na głowę wsadziłem sobie jeszcze czapkę, ale była ona znacznie cieńsza niż dotychczas przeze mnie używana. Po raz pierwszy w roku - krótkie rękawiczki i letnie skarpetki. W czeskim Mezimesti przystanałem w knajpie Zahradka i tam spożyłem obiad: knedliki z gulaszem wołowym i Primator. W woreczku miałem korony czeskie: banknot 100-koronowy i moniaki, które wczoraj gdzieś tam wyszukałem w swoich zakamarkach. Pieniądze starczyły na zapłatę rachunku i nawet pokaźny napiwek...

Do domu dotarłem około siedemnastej. Podziwiałem dzień, który wcale nie zamierzał się kończyć. Rower wepchnąłem do samochodu, by jutro rano mieć już mniej roboty.

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Pogorzała-Burkatów-Jez. Bystrzyckie (tama)-Jugowice-Głuszyca-Rybnica Leśna-Mieroszów-Mezimesti-Broumov-Hyncice-Mezimesti-Mieroszów-Kochanów-Grzędy-Czarny Bór-Boguszów-Gorce-Wałbrzych.





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!