Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298725.50 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Rowerowa nekrofilia. Broumov

Wtorek, 19 lipca 2022 · dodano: 19.07.2022 | Komentarze 2

Nekrofilia to pociąg do tego, co nieżywe. Choć tak naprawdę raczej nie wykazuję takich skłonności, dziś jakoś zbliżyłem się do niej.

Mój rower właściwie od początku sezonu czeka na zmianę napędu. Z moim kolegą, który mi go serwisuje, umówiliśmy się tak, że jak tylko poczuję coś w nim złego, od razu oddaję pojazd w jego ręce. Już w zeszłym roku zakupiłem tarcze, łańcuch i kasetę. Wszystko to czeka u mego kolegi. No ale stary napęd jakoś nie chciał się poddać, a więc jeździłem na nim. W międzyczasie inne rzeczy w mym rowerze zaczęły szwankować. Najpierw tylny hamulec się obluzował. Było to nieco dziwne, bo od niedawna go posiadam. Za skarby nie dał się dokręcić. No ale jakoś można było jeździć. Kolejna sprawa, to stery. Od jakiegoś czasu skręca mi się niezbyt dobrze, z trudem przełamuję opór kierownicy. Wreszcie przerzutki. Opornie dawały się nastawiać…

Wszystkie te mankamenty postanowiłem usunąć przy okazji montażu nowego napędu. No ale stary – jak się rzekło – spisywał się wyśmienicie. Do dzisiaj. Jadąc rano do pracy poczułem, że jego żywot dobiegł końca. Łańcuch zaczął latać na zębatkach jak pijana baletnica z trzeciorzędnego teatru. Zauważyłem, że nieco lepiej jechało mi się, gdy łańcuch ustawiałem na niskich zębatkach, a jazdę regulowałem przednimi tarczami. Wtedy łańcuch jako tako się trzymał. Tak też jechałem całą dzisiejszą trasę.

Gdybyż to był koniec moich problemów! Do tego przyplątała się kłopotliwa sytuacja z kapciem w tylnej oponie. Pierwsze kuku miałem tuż po wyjeździe z pracy. Wyjeżdżałem z Wałbrzycha ścieżkami przy strefie ekonomicznej. Na jednym krawężniku, który musiałem pokonać, podskoczyłem i lądując usłyszałem psyk powietrza taki, jaki wydają naczynia z gazem, które się nagle rozszczelnią. Głośne psss! Najpierw pomyślałem, że to mój bidon. Czasem tak jest, kiedy w bidonie wiezie się soki, które potrafią błyskawicznie sfermentować i wydzielić dużo gazu. Tym razem nie był to bidon. Moja tylna opona została pozbawiona powietrza w ułamku sekundy. Dobrze że akcja działa się na lekkim podjeździe i szybko stanąłem. Przyjrzałem się jej. Bok miała rozdarty. Podskakując na krawężniku bokiem dobiłem do ostrych kamieni, które tam były. One rozdarły oponę. No dobra. Zabrałem się za wymianę dętki. Szło mi opornie, bo opona jakoś skleiła się z obręczą i za Boga nie mogłem jej zdjąć. Wreszcie się udało. Wymieniłem gumę i małą pompką coś tam dopompowałem. Opona była nawet twarda. Przez ułamek sekundy przez głowę przeleciała mi myśl, by także oponę podkleić od wewnątrz. Ale jakoś mi się nie chciało. Pojechałem dalej, a w razie kolejnej kiszki planowałem zawinąć do domu, do którego miałem z dziesięć kilometrów. Nic się jednak nie działo, a więc pojechałem zgodnie z planem do Czech.

Rano było chłodno, ale po południu zrobił się ukrop. Lubię ciepełko, ale bez przesady. Termometr wskazywał 37 stopni. Raczej dużo. Z lubością przyjmowałem zacienione odcinki, ale nie było ich za dużo. Parę razy przystawałem przy sklepach i kupowałem boskie zimne napoje. Jakoś się jechało. W Czechach dotarłem do Broumova. Z pewnym zażenowaniem stwierdziłem, ze w mieści nadal remontują odcinek może 500-metrowy. Babrzą się z tym od maja. Szanują swoją pracę.

Na zjeździe od Rybnicy Leśnej, gdy wjechałem na gorszy asfalt, z tyłu poczułem, że miota mi rowerem. No nie, znowu guma! Drugiej dętki już nie miałem. Klnąc siarczyście zabrałem się za klejenie. Było już późno. Do domu miałem jeszcze kilkanaście kilometrów. Od razu w głowie skreśliłem pierwotny plan jazdy dłuższym półkolem. Już tylko marzyłem, by jak najszybciej dotrzeć do Wałbrzycha. Mam łatki samoprzylepne i takie użyłem w pierwszej kolejności. Nadają się do dupy. Pierwsza z nich trzymała tylko, gdy dętka była napompowana. Gdy nieco spuściłem powietrze, by ją wepchnąć w oponę, zwiotczała i zaczęła przepuszczać. Ten psyk doprowadził mnie do pasji. Stałem na poboczu i majtlowałem przy kole. W pewnym momencie przystanęła przy mnie pani w samochodzie z kłodzką rejestracją. Samochód miał tylni bagażnik, a na nim rower. Pani spytała, czy mnie nie podwieźć. Jakoś mnie to wzruszyło. Są jeszcze na tym świecie uczynni ludzie. Pani podziękowałem i postanowiłem walczyć dalej z tymi zwłokami rowerowymi. Łatkę oderwałem i nałożyłem drugą, także samoprzylepną. Od razu syczało spod niej jak spod przykrywki czajnika. No to ciul. Zostanę tu na noc. Rzuciły się na mnie komary i inne wstrętne owady. Byłem bliski wykonania telefonu po safety car. No ale do tego nie doszło.

Postanowiłem bowiem spróbować ostatniej szansy. Miałem ze sobą normalne łatki z wewnętrzną powierzchnią podlegającą wulkanizacji. Ładnie wyczyściłem miejsce przy dziurze i zgodnie z zasadami nałożyłem łatkę po posmarowaniu jej klejem i odczekaniu trzech minut. Cud! Zadziałało. Spod dziury nic nie sykało. Dobiłem powietrze na maksa i wskoczyłem na rower. Jakoś się jechało. Co prawda musiałem przystanąć ze trzy razy, by dopompować, ale dotarłem do domu. Dzień był już na krawędzi nocy, ale się udało.

Rowerowe zwłoki wrzuciłem do samochodu. Jutro daję je swojemu koledze do serwisu. Ma je reaktywować. Koniec nekrofilii. Szosówkę odbiorę pewnie pod koniec tygodnia. Otwiera się zatem szansa dla Starego Zdechlaka na pierwszą jazdę w tym sezonie.

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Unisław Śl.-Mieroszów-Mezimesti-Hejtmankovice-Broumov-Hyncice-Ruprechtice-Mezimesti-Viznov-Nowe Siodło-Mieroszów-Unisław Śl.-Rybnica Leśna-Głuszyca-Olszyniec-Wałbrzych





Komentarze
RODDOS
| 12:59 środa, 20 lipca 2022 | linkuj Fakt. Pani the Best.
eliza
| 10:02 środa, 20 lipca 2022 | linkuj Brawo Ty. Ale większe brawa dla tej Pani:))
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!