Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298796.40 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Drugi początek sezonu. Wałbrzych-Legnica

Niedziela, 12 lutego 2023 · dodano: 12.02.2023 | Komentarze 0

Wreszcie na rowerze!

Po kilku tygodniach zimowej aury, w końcu pojawiła się szansa na jazdę. W połowie stycznia spadło u mnie tyle śniegu, że przez pięć poprzednich lat tyle by się nie uzbierało. Potem przyszły mrozy. Wałbrzych to specyficzne miasto. Zima tu jest ostrzejsza i trawa dłużej niż w oddalonej o 20 kilometrów Świdnicy. Wystarczy trochę zjechać w dół, by znaleźć się w innym świecie. Nawet myślałem, by wziąć rower do samochodu i przetransportować go w okolice Świdnicy i stamtąd ruszyć w siodle. No ale mróz trzymał nawet tam. W ubiegłych sezonach kilka razy na lodzie zaliczyłem glebę i obiłem się solidnie. Kolarzówka nie nadaje się do takiej zdradliwej nawierzchni.

No ale dziś otworzyło się okienko. W Wałbrzychu co prawda zalega cała masa śniegu – przy drogach są pryzmy tego białego paskudztwa zmieszanego z ziemią. Wszystkie okoliczne wzgórki biją w oczy bielą. Główne ulice wszakże są w miarę przejezdne.

Z domu wyjechałem wpół do dziesiątej. Było zimno, a w powietrzu unosiła się mgła. Pierwsze metry wlały we mnie radość. A więc jadę! Ubrałem się solidnie, grzbiet osłaniało parę warstw ciuchów. Warto było założyć te wszystkie ciuchy y, bo temperatura nie przekraczała pięciu stopni. Po wałbrzyskich interwałach, dotarłem do przegibka ku Pogorzale. Teraz siedem kilometrów w dół. Najpierw lasem, potem wioskami. Śniegu ubywało z każdym przejechanym metrem, wreszcie w Witoszowie Górnym całkiem zanikł. No ale zaczęło padać. Przy takim ziąbie przemoczenie jest czymś fatalnym. Mżyło i przechodziło ku trochę większym opadom. Na szczęście były to tylko strachy. Po dwudziestu minutach deszcz się skończył.

Na trzydziestym kilometrze złapałem gumę z przodu. Dziwne, z reguły dowiadujemy się o tej kiepskiej sytuacji, gdy koło zaczyna nieco płynąć. Ja po prostu w pewnym momencie spojrzałem na oponę. Była nieco rozpłaszczona, ale jeszcze jechało mi się dobrze, bez bujania. Zwykle taki dopust działa na mnie irytująco. Tym razem jednak byłem całkiem spokojny. Rzeczowo zabrałem się do roboty. Oczywiście mam ze sobą zapasową dętkę. Tym razem jednak postanowiłem zakleić dziurę. Na wąskiej szosowej dętce nigdy tego nie robiłem, gdy nie musiałem. Raz musiałem, a było to w zeszłym sezonie. Poszło mi kiepsko. Ledwo dojechałem do domu, co chwila przystając i dopompowując kiszkę. No ale nauka wtedy zdobyta nie poszła na marne. Zupełnie do tego celu nie nadają się łatki samoprzylepne. Zdatne są tylko takie, które się wulkanizują. No i takie miałem. Wyśledziłem dziurę w dętce. Była spora. Zbadałem też oponę na jej wysokości. Też miała otworek. Dziesięć minut i było po robocie. Łatka przyjęła się elegancko, a na wszelki wypadek podkleiłem też oponę od środka (łatką samoprzylepną, żeby też się do czegoś przydała). No i na tym połataniu dotarłem do celu.

Jazdę zaplanowałem w kierunku północnym, by uciekać od śniegu. Wiedziałem, że będzie pod wiatr, ale trudno. Wiatr był faktycznie odczuwalny, ale nie jakiś dramatycznie mocny. Zmierzałem mocnymi zakusami do Legnicy, by z niej wrócić pociągami. Zaplanowałem też trzy dziewicze miejscowości. Do dwóch pierwszych dotarłem (Strachowice, Psary) do trzeciej już nie (Taczalin). Byłem w „pociągowym niedoczasie”. Zadowolony jestem z zaliczenia Psar, bo to „ślepa” wiocha. Trasa była raczej płaska ale między Jaworem a Legnicą zaliczyłem parę podjazdów. Zwłaszcza jeden w okolicach Gniewomierza był całkiem krzepki. No ale ja jestem bez formy i czuję to. Watro już więcej jeździć i zrzucić nieco sadła.

Na legnickim dworcu głównym stawiłem się na kwadrans przed odjazdem pociągu. W planach miałem nawet zjedzenie tam czegoś na ciepło, bo czynna jest tu mała knajpka. Lokal owszem działał, ale ja już nie miałem czasu. Dwoma szynobusami dotarłem do Wałbrzycha. Na dworcu przywitały mnie zwały uprzykrzonego śniegu. Chyba z powrotem przeprowadzę się do Świdnicy…

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Pogorzała-Milikowice-Świebodzice (guma)-Olszany-Strzegom-Roztoka-Zębowice-Jawor-Snowidza-Mikołajowice-Strachowice-Legnickie Pole-Psary-Legnickie Pole-Koskowice-Legnica

Mając sporo wolnego czasu machnąłem sporą relację z ubiegłorocznej wyprawy po Finlandii I Szwecji. Może ktoś doczyta do końca...

https://www.podrozerowerowe.info/index.php?topic=2...





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!