Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298796.40 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dalsze testowanie Zdechlaka. Wałbrzych-Lewin Brzeski

Sobota, 4 marca 2023 · dodano: 04.03.2023 | Komentarze 0

Prognozowany atak zimy nie nastąpił. Bardziej wieszczono go na niedzielę, ale i na dzisiaj zapowiadano śnieg. Ten na szczęście nie spadł. Rano nawet pokazywało się słońce. To mnie zmobilizowało do wyjazdu. Nawet zbytnio nie marudziłem w domu i już koło ósmej byłem na siodełku. Do jazdy wziąłem znowu Zdechlaka, by go lepiej okiełznać przed wyprawą. Wczoraj z godzinę męczyłem się nad wymianą siodełek pomiędzy kolarzówką a moim rowerem wyprawowym. Czynności te niestety zakończyły się fiaskiem. Śruby były tak zapieczone, że moim małym imbusem mogłem sobie co najwyżej pogmerać w nosie. Nie mam lepszych narzędzi, a więc tę czynność przeniosłem na początek przyszłego tygodnia. Już zorganizowałem sobie odpowiednie klucze i siłę roboczą. Dzisiejsza jazda po raz kolejny udowodniła mi, że taka wymiana jest niezbędna. Nie da się jechać na wyprawę mając w perspektywie bolącą dupę. Dziwne, bo w zeszłym roku na wyprawie (w Finlandii i Szwecji) siodełko nie przeszkadzało mi aż tak bardzo. Coś tam czułem, ale dawałem radę jechać bez istotnego bólu.

Ubrałem się starannie i grubo. Trzy bluzy, portki spodnie i wierzchnie, dwie pary skarpet, polar na głowę i szyję. I nie była to wcale przesada. Ranek był mroźny, widok zamrożonych samochodów był tu znamienny. Jechałem uważnie, by nie wpaść na jakieś zalodzenia. Zdechlak ma grubsze opony od kolarzówki, a więc lepiej trzyma się drogi na śliskiej nawierzchni. Po kilkunastu kilometrach opuściłem zimową strefę i wjechałem na niziny. Temperatura była niby wyższa (około 2-3 stopni na plusie), ale wzmógł się przenikliwy wiatr. Marzłem i czułem, że chłód przebija się do mojego ciała przez te obfite ubiory.

Po czterdziestu kilku kilometrach przystanąłem na drugie śniadanie, bo to zjedzone w domu było raczej liche. W sklepie kupiłem dużą bułkę i pęto kiełbasy. Strawa mocno mnie pokrzepiła. Zrobiło się jeszcze zimniej. Na grzbiet zarzuciłem zatem kurtkę, którą do tej pory wiozłem w plecaku. Z nią już na ciele dobrnąłem do końca jazdy.

Dzisiejsza trasa była łatwiejsza niż ta poprzednia. Jej celem było miasteczko Lewin Brzeski w województwie opolskim, a powrót umyśliłem sobie pociągami. Generalnie jechałem z wiatrem, czasem podmuchy były silne. Gdy na kilku odcinkach jechałem mając go jako przeciwnika, prędkość spadała do 15-18 km/h, a podmuchy chciały mi zerwać okulary z twarzy. Okulary nie spadły, ale dziwne to było uczucie, gdy przemieszczały mi się po gębie. Trzy razy z sinych chmur wiszących mi nad głową spadł deszcz. Na szczęście opady były krótkotrwałe. Deszcz w takim ziąbie były czymś koszmarnym.

Do Lewina dojechałem trochę inaczej niż zwykle. W tych subtelnych różnicach w trasie znajduję dużo satysfakcji. Tym razem ominąłem Grodków od północy. Na dworcu stawiłem się pół godziny przed odjazdem mego pociągu. Kolej spisała się dziś dobrze. Nie było opóźnień i innych problemów. Czas przesiadki we Wrocławiu wykorzystałem na spożycie obiadu. Był kotlet świniowy, który pochłonąłem nad wyraz łapczywie. Nawet mój drugi pociąg do Wałbrzycha nie był przeludniony. Zwykle na tej trasie są dantejskie sceny i czasem z rowerem trudno wepchnąć się do wagonu…

W domu byłem po osiemnastej. Ciepła kąpiel była czymś boskim. Chyba zaraz pójdę spać, bo jeść mi się nawet nie chce…

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Pogorzała-Burkatów-Lutomia Dolna-Mościsko-Jaźwina-Łagiewniki-Karczyn-Strzelin-Wawrzyszów-Gnojna-Lubcz-Wojsław-Kolnica-Wierzbnik-Czeska Wieś-Lewin Brzeski





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!