Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298725.50 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Jak krew z nosa. Łagiewniki

Niedziela, 16 kwietnia 2023 · dodano: 16.04.2023 | Komentarze 0

Poprzednia jazda jednak mnie dobiła. Wybuchła we mnie choroba, która mnie sparaliżowała. Gdybym wierzył w kowida, pewnie bym przyjął, że dopadł mnie jego najgorszy wariant. Trzy dni miałem wyjęte z życiorysu. Jeszcze wczoraj wyjście do sklepu było czymś bolesnym. No ale przynajmniej nie myślałem o rowerze, bo pogoda u mnie też była fatalna. W czwartek i piątek padało tak, że chyba nie pamiętają tego najstarsi mieszkańcy Krainy Deszczowców. Wczoraj się przejaśniło, ale ja dogorywałem.

Wcale nie myślałem, że dziś uda mi się pojeździć. No ale cuda się zdarzają. Wstałem wcześnie, a w ciele poczułem jakby większą moc. Gorączka też ustąpiła. Po krótkiej burzy w głowie postanowiłem jechać. Nos miałem zapchany, ale tylko tyle zostało z choroby.

Przed dziewiątą już kręciłem. Było zimno, temperatura wynosiła nie więcej niż pięć stopni. No ale było jasno i słonecznie. Pierwsze podjazdy w Wałbrzychu zrobiłem spokojnie. Nie chciałem się wysilać, bo po co przedwcześnie skończyć. Organizm trochę się buntował, ale jakoś szło do przodu. Po kilkunastu kilometrach dotarłem do obszarów raczej płaskich. Temperatura się podniosła. No i wiatr nie przeszkadzał. A więc systematycznie i planowo nabijałem kilometry. Dzień falował. Robiło się to cieplej, to chłodniej. Ja jednak nie ściągałem swojej grubej odzieży. Z ciekawością patrzyłem na objawy spóźnionej wiosny: mocną zieleń masy roślinnej, kwiaty w dominującym białym i żółty kolorze. Zakatarzonym nosem chłonąłem świeże zapachy, uszy nadstawiałem ku ptasim śpiewom.

W wiejskim sklepie kupiłem słodkie bułki i nimi napchałem brzuszysko Już mnie nie ssał głód i mogłem śmiało kierować się ku domowi. Końcówka, czyli podjazd do Wałbrzycha od Lubachowa, poszła mi nadspodziewanie sprawnie.

Teraz w głowie mam przyjemną świadomość, że jednak zdecydowałem się na jazdę. W ciele nie wyczuwam choroby, oprócz tego zabitego nosa. Głód, który nie teraz przepełnia, jest najlepszym dowodem na to, że chyba jestem zdrowy.

Czuję jednak, że bieżący sezon jakoś mi ucieka. Wszystko idzie słabo jak krew z nosa.

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Jedlina Zdrój-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Bojanice-Lutomia Dolna-Mościsko-Tuszyn-Jaźwina-Łagiewniki-Oleszna-Słupice-Jaźwina-Boleścin-Makowice-Opoczka-Burkatów-Lubachów-Dziećmorowice-Wałbrzych





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!