Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298796.40 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Klasyczna dwudniówka. Dzień 2/2. Pępowo-Bierutów

Niedziela, 17 marca 2024 · dodano: 17.03.2024 | Komentarze 0

Najlepiej zdobywa się nieco lepszą formę, gdy się jeździ częściej. Mając na uwadze tę rowerową mądrość, postanowiłem wybrać się na wypad z noclegiem. Taki mały przedsmak prawdziwej wyprawy. Po raz kolejny – jak już wspomniałem – wybrałem się do wielkopolskiego Pępowa.
Pierwszy dzień był nawet ciepły. Żałowałem że nie wziąłem lżejszego ubioru, a w grubych rękawiczkach dłonie pociły mi się szpetnie. Wiatr nie przeszkadzał, niebo było do czasu pogodne. Jechało mi się żwawo i sympatycznie. Za Prusicami złapał mnie deszcz, ale nie był dotkliwy. Wielkopolskę przywitałem w miejscowości o ciekawej nazwie: Białykał. Jest w tym pewna symbolika, bo rolnicza Wielkopolska kojarzy mi się z zapachami chlewni i obornika. I tym razem nie było inaczej. Na swoją kwaterę dotarłem około siedemnastej. Byłem strasznie głody, poszedłem więc na spóźniony obiad. Serowa pizza weszła prawie cała. Wracając do mego domku już nie uniknąłem zlania. Dorwała mnie sroga ulewa. Na szczęście w pokoju miałem ciepło i mogłem rozwiesić swoje ciuchy do wyschnięcia.

Zwyczajem rowerowego turysty, rano sprawdziłem pogodę. Było pochmurnie i bardzo zimno, ale na opady się nie zanosiło. Celem mojej jazdy było miasto Bierutów, skąd już do domu zamierzałem wrócić pociągami. Już po paru kilometrach zmarzłem i na grzbiet założyłem dodatkową bluzę. Już nie marudziłem na ciepłe odzienie. Początek był z wiatrem, ale niebawem dobra passa się odwróciła ode mnie. Wiało jak na sabacie czarownic. Niestety z reguły w twarz. Namachałem się jak przy waleniu cepem. Mięśnie jednak jakoś dawały radę. Może coś ze mnie jeszcze będzie. W Wielkopolsce jest też przesadny rozrost ścieżek rowerowych. Ja w ogóle nie lubię nimi jeździć, ale czasem jednak ulegam obawie, że doczepi się policja. Tutaj w każdej prawie wiosce zbudowany taki tworek: zabrudzony, zapiaszczony, pociągnięty chodnikiem, z nakazami ustąpienia pierwszeństwa pojazdom wyjeżdżającym z boku. Zgroza! W większości kładłem lagę na te ścieżki. Dolny Śląsk znów oglądałem we wsi Goszcz, w której zbudowano monumentalną fabrykę mebli BODZIO. Przejeżdżałem koło niej, faktycznie robi wrażenie. Gdy miałem do celu może z 15 kilometrów, pomyliłem drogę. Wyrzuciło mnie na szutry i polne drogi. Częściowo jechałem, częściowo prowadziłem rower w kopnym piachu. Z niepokojem patrzyłem na zegarek, bo do odjazdu mego pociągu było coraz bliżej, a następny był za ponad dwie godziny. Przebijałem się przez kilka kilometrów, a gdy dotarłem do asfaltu, dziękowałem Bogu. Zostało mi niecałe pół godziny i około 12 kilometrów do dworca. Ruszyłem z kopyta, na szczęście tym razem wiatr mi pomagał. Na peronie byłem 5 minut przed odjazdem pociągu. To już kolejny raz taki pociągowy dramat. Jak ja tego nie lubię!
Pociągi były punktualne, a ja we Wrocławiu miałem nawet czas na zjedzenie obiadu.

Trasy kolejno:
https://pl.mapy.cz/s/podevohake
https://pl.mapy.cz/s/hugebefalu

Mapy cz. nie chciały puścić mnie przez owe szutry (między Poniatowicami a Jemielną), a więc zostało jak w planach.





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!