Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 312983.80 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.66 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Trudny powrót po kursie. Wałbrzych-Środa Śl.

Czwartek, 30 października 2025 · dodano: 30.10.2025 | Komentarze 0

Z kursu przyjechałem z chorobą. Czymś w rodzaju covidu. Kaszel rozrywający płuca i łamanie w kościach nie dawały szansy na jazdę. Zresztą pogoda była marna, a więc nie było czego żałować.
Dziś postanowiłem wybrać się rano do pracy. Może ostatni raz w sezonie. Kaszel nie ustępował, ale chciałem się przełamać. O 6:30 było jeszcze szarawo, a więc odpaliłem światła. Wybrałem najkrótszą trasę z przejazdem przez ciągle remontowaną ul. Ogrodową. Pożałowałem tego, bo rower paskudnie uwalałem rudą gliną.
Prognozy były wzajemnie sprzeczne. Zależy na jaką stronę się weszło. Tak czy owak wiedziałem, że deszcz mnie nie ominie. Poza tym wiał potępieńczy wiatr. Z pracy zwolniłem się szybko, bo o 11:30. Chciałem zrobić w sumie jakąś setkę. Po 20 kilometrach jazdy faktycznie nakryła mnie ściana wody. Nie chciałem się zatrzymywać, bo harmonogram jazdy był napięty. Po kilku minutach byłem cały mokry i trząsłem się z zimna. Z pewnością pomoże mi to na mój „covid”… No ale jechałem. Po półgodzinie wyszło słońce i nieco mnie obsuszyło. Na początku wiatr był boczny, a czasem przeciwny. Podmuchy były tak silne, że mało brakowało, by mnie obaliły. W okolicach Jawora złapała mnie druga fala deszczu. Choć po kilkunastu minutach opady ustały, to już do końca jechałem w mokrym ubraniu i takiż butach. No ale skręciłem na wschód i leciałem już z wiatrem.
Postanowiłem nie jechać w kółeczko, tylko odbić gdzieś dalej i wrócić pociągiem. Wybór padł na Środę Śląską. Na dworcu, który jest już daleko za miastem, byłem około 16. Do odjazdu mojego pociągu brakowało kilkanaście minut. Na peronie był ziąb i wygwizdów. W pewnym momencie przez megafon ogłoszono, że pociąg został odwołany. No niezłe jaja. Następny miał być za 40 minut. Wśród pasażerów podniosły się szepty, że trakcja została zerwana. Ten piekielny wiatr mógł to zrobić. Pomyślałem, że chyba utknę tu do rana. Pociąg jednak podjechał. I to niby ten, o którym wcześniej powiedziano, że był odwołany. Dobra nasza, jedziemy do Wrocławia. Od konduktora się dowiedziałem, że wiatr obalił drzewo, które zerwało trakcję. No ale chyba to naprawiono, skoro pociąg stawił się, co prawda z półtoragodzinnym opóźnieniem, ale zawsze.
Na dworcu we Wrocławiu panował chaos. Pewnie wichura narobiła szkód także gdzie indziej. Zjadłem smaczny swojski obiad, a gdy pętałem się wśród podekscytowanych pasażerów, ogłoszono, że jakiś opóźniony pociąg w kierunku Wałbrzycha stoi na peronie. Do swego planowego miałem jeszcze z godzinkę, a więc pobiegłem do tego bonusowego. Gdy tylko wskoczyłem na pokład, pociąg ruszył. Już nie zważałem na to, że ścisk panował wielki. Cieszyłem się, że w końcu jadę do domu.
Pod ciepłym prysznicem dotarła do mnie myśl, że ta sama woda może być wrogiem i zbawcą. Musi tylko różnić się temperaturą Tak o 30 parę stopni. Jutro ma wolne. W planach też wyjazd. Tylko czy nie sponiewiera mnie nawrót choroby?

Trasy:
- do pracy https://mapy.com/s/kazaretuho
- po pracy https://mapy.com/s/gacatumama





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!