Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298725.50 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 128.00km
  • Czas 05:19
  • VAVG 24.08km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

przejazdy 2011

Wtorek, 24 maja 2011 · dodano: 13.01.2012 | Komentarze 0

Dziś jazda była dość dramatyczna i nieobliczalna. Dramatyczna, bo były bliskie spotkania (no może nie III stopnia) z samochodami, nieobliczalna, bo dokładnie nie wiem ile przejechałem. Samochody atakowały ze wszystkich stron, wymuszały pierwszeństwo i pchały się do przodu na krzywy ryj. Kultura naszych kierowców jest żenująca. Zniszczą, zmiażdżą i stratują wszystko ciut lżejsze i mniejsze od siebie. Kto wydaje prawo jazdy? Muszę rzecz nazwać po imieniu (towarzystwo różańcowe czuwa?), takie zachowanie pań i panów przy kółku, to kurestwo… Oby wepchać się i zyskać dwie sekundy, a rowerzysta ciągle musi hamować i ustępować by… przeżyć. No cóż, mam nadzieję, że gdzie indziej jest znacznie lepiej.
Jazda była nieobliczalna, bo spotkał mnie splot złych wydarzeń. Od jakiegoś czasu mój licznik raczej luźno był osadzony na trzpieniu. Może coś się wyrobiło, może była tego inna przyczyna? Nie wiem. W każdym razie podczas jazdy jeszcze w Wałbrzychu na jakimś wyboju wyskoczył z oprawki i pac prosto na drogę. Popatrzyłem tylko ze smutkiem, bo wiedziałem co się stanie. I tak się właśnie stało. Licznik leży sobie na asfalcie, a po nim centralnie przejeżdża samochód- najpierw jednym kołem, potem drugim… Pamiętacie film „Obcy- decydujące starcie”?. Tam była taka scena jak wóz bojowy przejeżdża po Obcym, którego cielsko rozpryskuje się na wszystkie strony. Tak było z tym moim nieszczęsnym licznikiem. Szlag go trafił na miejscu. Podniosłem go z asfaltu, ale były z niego zupełne zwłoki. Strzaskana szybka patrzyła na mnie wyrzutem. Bardzo nie lubię jeździć bez licznika… Nie wiadomo czy szybko czy wolno się przemierza kilometry, nie wiadomo ile ich jest. Dyskomfort. Przez chwilę nawet rozważałem wersję podjechania do sklepu rowerowego i kupna nowego licznika, ale w końce zrezygnowałem. Ze względu na stratę czasu i brak środków finansowych. Tak więc pojechałem dalej. Pogoda była za to bajeczna. Ciepełko, wiaterek co prawda dość mocny, ale stabilny (raz pomagał, raz przeszkadzał, bilans jego podmuchów wyszedł na zero). Poza tym czułem wielką moc. Nie chcę się chwalić, bo przecież jako pan w średnim wieku wiele na rowerze już nie zdziałam, ale dziś wyprzedzałem wszystkich bez względu na płeć i wiek. Nawet nie podejmowali walki.

Dzisiejsza trasa, dla mnie znana w stopniu takim, że mógłbym ja pokonywać z zamkniętymi oczami, wyglądała tak: Świdnica- Pogorzała- Wałbrzych (rano)- Olszyniec- Głuszyca- Grzmiąca- Unisław Śl. – Golińsk- Hejtmankovice- Broumov- Olivetin- Mezimesti – Golińsk- Wałbrzych- Dziećmorowice- Lubachów- Bystrzyca Dolna – Świdnica. Dystans nie mniejszy niż 128 km ze średnią niewiadomo jaką
9dla celów statystycznych przyjmijmy 24 km/h).





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!