Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298796.40 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 132.70km
  • Czas 05:18
  • VAVG 25.04km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

przejazdy 2011

Wtorek, 12 lipca 2011 · dodano: 14.01.2012 | Komentarze 0

Znowu w kraju. Po walce w Karpatach rumuńskich i ukraińskich czas powrócić było na lokalne trasy. A więc rano do pracy znaną trasą ze Świdnicy przez Pogorzałę do Wałbrzycha. Potem jazda do Czech, a konkretnie do Teplic nad Metuji przez Kamienną Górę, Krzeszów i Mieroszów. Powrót też przez Mieroszów, a później przez Rynnicę Leśną, Głuszycę i Zagórze Śl. Dystans 132,7 km ze średnią 25 km/h.
Jeszcze w Wałbrzychu prawie zderzyłbym się z roztargnioną dziewczyną, która nie patrząc na nic gnała prosto przed siebie pod moje koła. Jakoś zalawirowałem i udało mi się uniknąć kolizji. Kiedyś zderzyłem się z pieszym. Konsekwencje były dość przykre dla mnie i dla niego. Obtarcia, rozbity łokieć, tudzież inne rany. Konsekwencje poniósł też rower, bo zdarła się owijka kierownicy. No ale dziś miałem szczęście. Przynajmniej pod tym względem. Nie miałe natomiast go gdzieś na 45 km trasy. Guma z tyłu. A ja nie wziąłem zapasowej dętki, bo pakowałem się rano i nie mogłem jej znaleźć. Zabrałem natomiast, co mi się raczej nie zdarza, łatki. Przydały się. Dość szybko zakleiłem pokaźnych rozmiarów dziurę i w drogę. Ujechałem może ze dwa kilometry, hm, znowu kapeć. Zdejmuję oponę, patrzę, i okazuje się że łatkę umieściłem koło dziurki. Czasem tak się zdarza, że mała dziurka po mocnym napompowaniu tak szybko nie przepuszcza. Zwłaszcza gdy się jedzie, bo jak się stanie, to powietrze wylatuje dość szybko. A więc znowu klejenie. Jak tak sobie gmerałem przy gumkach, podjechał do mnie starszy jegomość na wypasionym bike’u i spytał czy w czymś pomóc. Miłe to było. Powiedziałem że właściwie już kończę, ale wdaliśmy się w pogawędkę. Okazało się, że to całkiem niezły zawodnik. Pogaworzyliśmy nieco o osiągach, rowerach i podobnych sprawach i ruszyliśmy dalej w drogę, każdy w swoją stronę. Dalsza jazda upływała mi w ciepłych promieniach słońca i przy sprzyjającym wiaterku. Sielanka. W Czechach spotkać można całe hordy rowerzystów. Tak też było i dziś. Machaliśmy sobie na przywitanie. Sielanka skończyła się tuż za granicą, już w Polsce. Znowu kapeć. Naklejam kolejną łatkę, tym razem na już wcześniej przyklejoną, a taka kombinacja jest czasem nieskuteczna. Tak było i tym razem, jednak okazało się to nieco później. Tymczasem jak kleiłem podjeżdża do mnie sakwiarz. Pyta czy nie pomóc. Kolejny miły gest rowerzysty. Rozmawiamy sobie. Okazuje się, że szuka campingu lub miejsca na dzikie rozbicie namiotu. Samotnie pokonuje trasę dookoła Polski, zaczął w Przemyślu, w zeszły poniedziałek. Jaki ten świat jest mały. Ja przecież dzień wcześniej też zakończyłem w Przemyślu swą jazdę z Bukaresztu… Jadę dalej. Za Głuszycą łatka przestaje trzymać, powietrze powoli uchodzi. Nawe nie ściągałem opony. Po prostu co jakiś czas musiałem dopompować. Sielanka całkowicie kończy się jakieś trzy kilometry od domu. Dopompowywanie nic nie daje. A więc na piechotkę do domu. Byłem w nim po 21.





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!