Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 299563.30 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 190.70km
  • Czas 08:06
  • VAVG 23.54km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

przejazdy 2011

Sobota, 1 października 2011 · dodano: 14.01.2012 | Komentarze 0

No właśnie, nadszedł październik. A z nim ciąg dalszy zadziwiająco dobrej pogody. Korzystając z tej pięknej aury wczoraj postanowiłem symbolicznie zakończyć sezon. Zakończyć, ale przecież nie przestać jeździć, póki nie sypną śniegi. Zakończyć w sensie jakiejś dalekiej i trudnej wycieczki. Bo pewnie ostatni raz w tym roku prawie dobrnąłem do dwustu kilometrów. Naprawdę chciałem się zmęczyć i cel wypadu nasunął się jednoznacznie: Karkonosze. Wziąłem kolarzówkę, a więc z definicji nie mogłem zapuścić się gdzieś na szlaki Parku Narodowego. Przebieg trasy był zatem szosowy. Trasa miała taki oto przebieg: Świdnica-Bystrzyca Górna-Dziećmorowice-Wałbrzych(Glinik-Gaj)-Boguszów-Gorce(Kuźnice Św.-Stary Lesieniec)-Czarny Bór-Grzędy-Krzeszów-Kamienna Góra-Przełęcz Kowarska-Kowary-Kostrzyca-Karpacz-Przełęcz pod Czołem-Sosnówka-Staniszów-Jelenia Góra-Wojanów-Janowice Wielkie-Miedzianka-Marciszów-Domanów-Bolków-Kłaczyna-Dobromierz-Świebodzice (Ciernie)-Komorów-Witoszów Dolny-Świdnica. Dystans 190,7 km przy średniej 23,5 km/h. Średnia jest wyznacznikiem trudności trasy, która wczoraj miała rzeczywiście wiele podjazdów. W tym kilka dość konkretnych. Wyjechałem z domu dość późno, bo po dziesiątej. Wydawało mi się, ze trasa nie powinna mieć więcej jak 160-170 km. Trochę się przeliczyłem, bo po raz pierwszy ze Świdnicy jechałem w tamtym kierunku (wcześniej jeździłem z mojej poprzedniej miejscowości, czyli Wałbrzycha), poza tym co do zasady nie wybierałem głównej drogi, lecz lawirowałem bocznymi, a ponadto trochę źle pojechałem w Kowarach, bo jest tam remont drogi w centrum miasteczka i trochę mnie to zmyliło. Wszystko to złożyło się, że do Świdnicy dojechałem po dziewiętnastej. Najpierw końcowe 20 km jechałem w szarówce, potem już w zupełnym mroku. No ale były przynajmniej latarnie w Witoszowie i samej Świdnicy… Kiepsko się mi jechało w tych ciemnościach, bo raz że nie mam żadnego oświetlenia, a dwa męczy mi się wzrok w takich warunkach. I nie wiem czy jechać w przyciemnianych korekcyjnych rowerowych okularach, bo wtedy jako krótkowidz widzę bardziej ostro, czy je zdjąć, by łapać bez zaciemnienia ostatnie promienie światła…
Jazda była przyjemna, kilka godzin na rowerze spędziłem leniwie myśląc o tym i owym, podziwiając widoki (piękna Śnieżka), zżymając się na widoki (monstrualny i kolosalny nowy hotel w Karpaczu), robiąc czasem przerwę na zjedzenie czegoś pożywnego. Rowerzyści tłumnie wylegli na szlaki, pewnie tak jak ja cieszyli się chyba ostatnim weekendem tak cudownej pogody. Jechałem w krótkim ubraniu, wziąłem co prawda antywiatrową pelerynkę, ale się nie przydała, bo nawet po zapadnięciu zmroku, było ciepło…





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!