Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298796.40 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 87.90km
  • Czas 04:15
  • VAVG 20.68km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zła pogoda, kiepska forma

Niedziela, 19 lutego 2012 · dodano: 19.02.2012 | Komentarze 0

Sezon został reaktywowany.
Po półtoramiesięcznej przerwie dziś udało mi się pojechać w plener. W ubiegłym tygodniu panowała sroga zima i raczej marne miałem nadzieje na przewietrzenie organizmu. No ale się udało. Na dziś zapowiadano deszcz i prognozy się sprawdziły. Przez jakieś 80% czsu jazdy padał niemiły zimny deszcz. Miał chyba temperaturę niewiele wyższą niż zero stopni Celsjusza. Wody chyba spadło na mnie ze 100 litrów, bo momentami lało intensywnie. Ubrałem się w miarę wodoodpornie, ale przy takim uporczywym opadzie woda przeniknie przez wszystko. Na stopy założyłem foliowe torebki, ale zdały się niewiele. Stopy przemokły najszybciej, a nie jest to nic przyjemnego, bo przez nie (jak i przez głowę) ciepło uchodzi najrychlej. Głowę miałem zabezpieczoną czapką polarową, która dobrze zdała egzamin, bo wiązała wodę i miałem wrażenie suchości. Tylko co jakiś czas musiałem ją wykręcać... Po drodze wiele śladów ataku zimy z zeszłego tygodnia. Strasznie dużo napdało u mnie śniegu, zwłaszcza w poniedziałek i wtorek. Drogi były zasadniczo przejezdne, w niektórych tylko miejscach śnieg trochę tarasował przejazd. Za to poza drogami pełno jeszcze pozostało tego białego paskudztwa. Na szosach widziałem też mnóstwo piachu- pozostałość przegranej walki służb komunalnych z zimą. Teraz tworzył wraz z wodą barzdo niebezpieczne połączenie. Rower szosowy (taki jakim jechałem) nie lubi takiego połaczenia. Naprawdę trzeba uważać, zwłaszcza na łukach i zakrętach, by nie pociągnęło tylnego koła. Lepiej na takiej nawierzchni nie skręcać gwałtownie i nie hamować bez potrzeby. Mnie się jakoś udało, bo zwalniałem, kiedy widziałem takie coś na drodze. Na trasie nie spotkałem ani jednego rowerzysty, no nie liczac własnego odbicia na mokrym asfalcie.
Na początku stycznia udało mi się dwa razy wyskoczyć. Jednak tamte przejazdy, choć odbyte w 2012r. bardziej pasują do ubiegłego sezonu. Dziś była chyba taka prawdziwa imauguracja. Okazało się, ze jestem kompletnie roztrenowany. Do 40 km jechało mi się normalnie, tzn. średnia prędkość była charakterystyczna dla moich umiejętności, czyli ok. 24-26 km/h. Potem nagle stało się coś dziwnego. Siły zaczeły opuszczać mnie w postępie geometrycznym. Mięśnie (zwłaszcza ud) domagały się zaprzestania wysiłku. Paliły i rwały. Musiałem stawać na chwilkę, by dać im wytchnienie. Średnia zaczęła spadać na łeb na szyję. Otuchy nie dodawał ciąle lejący deszcz i wiatr, który naraz zaczął wiać z wielką siłą. Jeszcze nigdy początek sezonu nie był dla mnie tak trudny. Czyżby wiek starczy? A może nadwaga, moja zmora, sczczególnie po zimie.
Jednak teraz, kiedy siedzę przy komputerze, po gorącym prysznicu, którego ciełpłą wodę chłonąłem całym ciałem, ciezsę się z wycieczki, mimo dość kiepskiej pogody i mizrenej formy...
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Wiry-Sady-Sobótka-Nasławice-Jordanów Śl.-Białobrzezie-Łagiewniki-Jaźwina-Tuszyn-Mościsko-Lutomia Dolna (i Górna też)-Opoczka-Świdnica. Dystans 87,9 km w czasie 4:15 h.





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!