Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298725.50 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 181.90km
  • Czas 06:51
  • VAVG 26.55km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Grodków

Sobota, 30 czerwca 2012 · dodano: 30.06.2012 | Komentarze 0

Dość późno wyjechałem z domu, bo było mocno po dziesiątej. Chciałem zrobić jakiś przyzwoity dystans, a jednocześnie obiecałem wcześniej znaleźć się w domu. Warunki raczej nie do pogodzenia. Wcześniej miałem nieco inne plany. Miała być mocno okrężna jazda do Oleśnicy i powrót samochodem, lecz wyjazd został odwołany. Zatem szybko wymyśliłem coś innego. Tym razem już był wyłącznie krajobraz nizinny. Co prawda górki majaczyły w oddali, lecz moja trasa przez tamtędy nie wiodła. Było co prawda parę wzniesień, lecz nie można nazwać ich podjazdami. Mknąłem zatem dość żwawo. Nawet wiatr jakoś nie chciał przeszkadzać.

Na początku było znośnie. Dwa razy złapał mnie nawet deszcz. Był niewielki, ciepły i przyjemny. Z upływem czasu i kilometrów pogoda stawała się coraz bardziej parna. Lubię jeździć w cieple i słońcu. Miałem go niedawno dużo na Bałkanach. Jednak tamtejsze warunki są bardziej dla ludzi. Jest słonecznie, upalnie i ciepło, jednak można do tego przywyknąć. U nas jak już jest ciepło, to jest potwornie duszno. Powietrze jest gęste i parzy w płuca. Pot ścieka obficie po całym ciele. Ma się ogromną potrzebę schłodzenia organizmu, poprzez picie zimnych napojów. Pijesz, wypacasz, a przed wypoceniem czujesz jak płyny bulgocą ci w brzuchu. W takiej gorączce nic się nie chce. Jechać jednak trzeba. Nie chce się też jeść. Ja jednak w połowie trasy zmusiłem się do przełknięcia normalnego obiadu. Był całkiem spory i nawet niezły (choć w tej parnej atmosferze wciskałem go na siłę) kotlet świniowy. Potem przez dwie godziny czułem jak obiad podchodzi mi do gardła i najchętniej wyskoczyłby z powrotem na wolność. No ale jakoś go w końcu strawiłem.

Na trasie mimo tej duchoty spotkałem sporo rowerzystów. Spoceni i zziajani dziarsko przemierzali swoje trasy. W jednym sklepie, gdzie kupowałem zmrożoną ice tee, sprzedawca patrzył na mnie z politowaniem i coś tam powiedział o jakichś znanych mu rowerzystach, którzy wysilając się w taką pogodę, padli na zawał serca. Jakoś się tym za bardzo nie przejąłem.

Kończy się czerwiec, kończy się pierwsze półrocze. Teraz już sezon z górki. Ale jeszcze będą piękne licowe wycieczki (w tym jeden kilkudniowy wypad, który już dokładnie zaplanowałem), sierpniowe wypady, wrześniowe przywitanie jesieni. Jak pogoda dopisze, jak w zeszłym roku, można będzie jeździć do grudnia. I tak niech się stanie.

Dzisiejsza trasa: Świdnica-Wiry-Dzierzoniów-Niemcza-Strzelin-Grodków-Ziębice-Henryków-Ciepłowody-Piława Górna-Bielawa-Pieszyce-Opoczka-Świdnica.
Czerwiec był dla mnie rowerowo dobrym miesiącem. Przejechałem w nim ponad 2500 km. Dawno to mi się nie udało. Do rekordu zabrakło ok. 90 km.





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!