Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298725.50 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 115.50km
  • Czas 04:36
  • VAVG 25.11km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

filozofia

Wtorek, 21 sierpnia 2012 · dodano: 21.08.2012 | Komentarze 1

Wiele razy pisałem już o pogodzie. Ona jest ważnym elementem planowania rowerowych jazd. Bo kto chce jeździć w deszczu i zawierusze? Nasza pogoda nie rozpieszcza rowerzystów. Ciągłe jej zmiany, agresywne upały, gwałtowne burze, nagłe ochłodzenia, mocne wiatry, to wszystko może rzeczywiście zniechęcić i obrzydzić jazdę. No ale cóż zrobić? Nikogo nie muszę tu przekonywać, że jeździć na rowerze trzeba…

Dziś właśnie miałem taki slalom między upałem i deszczem. W nocy kilka razy budziła mnie burza. Lało intensywnie, błyskało i ogólnie było do bani. Wkurzałem się, bo miałem zaplanowaną poranną jazdę do pracy, a taka pogoda mogła ją zniweczyć. A strasznie nie lubię zmieniać planów… Śniły mi się jakieś koszmary. Sceny ze szkoły podstawowej, jakieś dawno przebrzmiałe historie. Na dobre wstałem o godzinie piątej i pierwszą rzeczą, którą zrobiłem, było sprawdzenie aury. Nad Świdnicą wisiały ciężkie chmury, jednak nie padało. Przed szóstą normalnie powinno być już całkiem jasno, jednak ze względu na to pioruńskie zachmurzenie, panował półmrok. I w takich warunkach wyjechałem. W Wałbrzychu zwykle jest gorsza pogoda niż w Świdnicy. Tak też było i dzisiaj. Gdy dojeżdżałem do tego miasta nad głową wisiał mi płynny ołów. No ale tylko tak straszyło. Nie spadła z tego ani jedna kropla deszczu. W pracy byłem przed siódmą. Nie pobiłem rekordu, ale czas był niezły. Impulsem do żwawej jazdy była ogromna niechęć przed zmoknięciem… Jednak trzeba przyznać, że było całkiem ciepło.

Praca jak praca. Jakoś minęło tych osiem godzin. Z zainteresowaniem patrzyłem na niebo. Na początku trochę kropiło, potem jednak się ładnie wypogodziło. Słońce dodawało otuchy. W pracy koledzy pytali się czy nie boję się ulewy i burzy. Cóż, boję się… A raczej nie znoszę moknąć. Im bliżej piętnastej, tym pogoda się pogarszała. Rano mi się udało, ale na początku popołudniowej jazdy już nie miałem szczęścia. Zlało mnie dwa razy. Deszcz jednak nie był jakiś gwałtowny, a co ważniejsze nadal było ciepło. W oddali słyszałem groźne pomruki burzy i widziałem niebo w kolorze czarnym. Ja jednak jechałem w inną stronę. Po jakimś czasie pogoda zaczęła się poprawiać. Wyszło nawet słońce, które towarzyszyło mi podczas ostatniej godziny jazdy.

Nie wiem czy kogoś zainteresował ten opis. Zamiast wrażeń z jazdy była relacja ze stanu aury panującej nad południową częścią Dolnego Śląska.

No właśnie. Jakie wrażenia z jazdy? Ciągle czerpię z niej przyjemność. I to jest głównym motorem mojej rowerowej aktywności. Przyjemność wynika z poczucia wolności i pokonywania własnych cielesnych słabości. Kiedy przyjemność z jazdy się wyczerpie, pewnie i ja zaniecham uprawniania tego sportu. Ale co wtedy zostanie? Rodzina, towarzyskie spotkania, telewizja, książki, muzyka. To wszystko też jest ważne. Ale bez rowerowych eskapad pewnie w moim życiu byłaby wielka wyrwa. Zatem cieszę się z tej otrzymywanej przyjemności, bo cóż jest warte życie bez chwili wolności i szaleństwa..?

No tak. Jakoś ta pogoda wpłynęła na mój nastrój. Nie myślcie jednak, że staremu RODDOSOWI coś się stało w głowę. Nie było żadnego upadku na tę część ciała. Po prostu czasem jakoś tak bywa, że trzeba się trochę zastanowić nad sensem otaczających nas zjawisk. Ja się zastanowiłem i jestem diabelsko rad, że zdrowie i mentalność pozwala mi na rowerowe wycieczki. Dzięki nim jestem trochę bardziej szczęśliwy.

Trasa : Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Mieroszów-Starostin-Hejtmankovice-Broumov-Otovice-Tłumaczów-Nowa Ruda-Ludwikowice Kł.-Sokolec-Przełęcz Sokola-Walim-Jugowice-Lubachów-Bystrzyca Dolna-Świdnica. Trasa bardzo podobna jak w zeszłym tygodniu, lecz od Nowej Rudy zamiast nudnie jechać na Głuszycę, przeciąłem Góry Sowie i zaliczyłem całkiem nielichy podjazd na Przełęcz Sokolą.

Po dzisiejszej jeździe mogę ubiegać się o legitymację klubu dziesięciotysięczników, bowiem taki właśnie łączny dystans przekroczyłem już w tym sezonie…





Komentarze
niradhara
| 17:02 czwartek, 23 sierpnia 2012 | linkuj Gratuluję wstąpienia do klubu i życzę wielu jeszcze szczęśliwych chwil na rowerze.
Serdecznie pozdrawiam :-)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!