Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298725.50 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 108.70km
  • Czas 04:17
  • VAVG 25.38km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

nic specjalnego

Środa, 22 sierpnia 2012 · dodano: 22.08.2012 | Komentarze 0

Podczas wczorajszej jazdy miałem ciekawe zdarzenie. W pewnym momencie podczas deszczu odniosłem wrażenie, że spadła mi na twarz duża kropla wody. Trafiła poniżej lewego ramienia rowerowych okularów, tuż koło oka. Najpierw chciałem ją strząsnąć, bo mi przeszkadzał jej nietypowo duży ciężar. Kropla uparcie tkwiła na twarzy. Potem postanowiłem ją usunąć ręką. Gdy wykonywałem tę czynność, poczułem ukłucie i ostry ból w tej okolicy. Okazało się pewnie, że jakiś owad, może osa, uderzył w to miejsce, a zeźlony moimi manipulacjami po prostu mnie ukąsił. Pewnie w ogóle bym o tym nie pamiętał i tym bardziej nie pisał, gdyby nie dzisiejszy wizerunek mojej twarzy. Wyglądam tak jakbym stoczył pojedynek z którymś braci Kliczko. Twarz napuchnięta, ograniczona widoczność w lewym oku, to objawy tego owadziego ataku. W pracy żartowali nawet sobie ze mnie, pytając dlaczego bije mnie żona…

Ze względu na brak możliwości rowerowych jazd do końca tygodnia, wliczając w to weekend, postanowiłem po wczorajszej wycieczce także dziś gdzieś się wybrać. Napuchnięta okolica część twarzy w okolicy lewego oka nie mogła mi w tym przeszkodzić. Tak się nawet fortunnie złożyło, że pracę zakończyłem o godzinie piętnastej w Świdnicy. Wiedząc o tym wcześniej, rano nie jechałem rowerem do pracy, lecz zdecydowałem, że tuż po piętnastej wyruszam z domu. Wszystko udało się nad wyraz chwacko, toteż nie marnując cennego czasu wyruszyłem w drogę. Przed południem nad Wałbrzychem przetoczyła się koszmarna nawałnica. Patrząc na nią zacząłem powoli wątpić w możliwość wyjazdu. Jednak po godzinie-dwóch wszystko się uspokoiło i wyszło nawet słońce. Jednak jazda była dość nerwowa, bo co jakiś czas nad głową gromadziły się ponure burzowe chmury. Ale znowu mi się udało. Spadły z tego może na mnie ze dwie-trzy krople i to wszystko. Za to wiał potępieńczy wiatr. Zwłaszcza w drugiej części mojej trasy.

Dziś jakoś nie wpadłem w patetyczne nastroje tak jak wczoraj. Jazda pod wiatr wybiła z mojej opuchniętej głowy górnolotne frazesy. Szczerze mówiąc, miotałem nawet ostro mięsem, bo na odcinku, na którym można było jechać 30 km/h, ja człapałem jakieś 20-22.

Na trasie nie spotkałem zbyt wielu rowerzystów. Spotkałem za to całe mnóstwo potężnych ciężarówek, które gnały jakby się wściekły. Woziły jakiś kamień z kamieniołomów, a było to na odcinku Łagiewniki-Kondratowice-Strzelin. Stanowczo nie polecam tej drogi. Jeśli już, to w dni wolne od pracy. Było to dość niebezpieczne, jazda pośród tych kolosów nie dawał satysfakcji. Nie polecam też drogi Joradnów Śl.-Nasławice. Jest to krótki 4- kilometrowy odcinek. Ostatni raz jechałem tamtędy może ze trzy lata temu. Droga nie była luksusowa, ale przejezdna. Dziś stwierdziłem, że asfalt jakoś wyparował, a pozostał szuter i wielkie dziury. Jazda po czymś takim rowerem szosowym jest zadaniem mocno karkołomnym. No mnie się udało nie złamać karku, ale tylko jakimś cudem.

Dzisiejsza trasa: Świdnica-Jagodnik-Wiry-Jędrzejowice-Jaźwina-Łagiewniki-Kondratowice-Prusy-Strzelin-Zielenice-Piotrków Borowski-Jordanów Śl.-Nasławice-Sobótka-Biała-Marcinowice-Gruszów-Pszenno-Świdnica.





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!