Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298725.50 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 108.80km
  • Czas 04:39
  • VAVG 23.40km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Góry Sowie forever

Niedziela, 16 września 2012 · dodano: 16.09.2012 | Komentarze 0

Wczoraj znowu trochę pracowałem, co w soboty rzadko mi się zdarza. A więc dziś był czas na rower. Nawet dobrze się złożyło, bo wczoraj było chyba chłodniej i trochę popadało. Dziś upału też nie było, ale pogoda była jednak zupełnie niezła. Ubrałem się grubo, a potem żałowałem, bo długie spodnie i długie rękawice były sporą przesadą. Wystarczyłaby tylko bluza z długim rękawem…

Miałem dziś także pewną misję, a więc nie mogłem za bardzo myśleć o dalekiej jeździe. Moja znajoma z Wałbrzycha prosiła mnie, bym sprawdził jej rower, a także rower jej córki. Od jakiegoś czasu to jej obiecywałem, ale w końcu dziś mogłem te obietnice zrealizować.

Wyjechałem ze Świdnicy punktualnie o godzinie dziesiątej, miasto żegnało mnie biciem dzwonów miejscowej katedry. Nie miałem zbyt dużo możliwości wyboru odnośnie trasy. Chciałem zrobić jakiś trzycyfrowy dystans i jednocześnie nieco pokręcić w górkach. Zatem cel wycieczki wydał mi się oczywisty: pojechałem w Góry Sowie. Z wyborem przełęczy też nie miałem za dużo problemu; padło na Jugowską. Miły to podjazd, dość długi, ale za to wśród pięknego lasu. Podczas pokonywania tych 13 kilometrów z Pieszyc na przełęcz miałem okazję obejrzeć sporo samochodów stojących na drodze. To pewnie grzybiarze po ostatnich opadach deszczu zwietrzyli swoją szansę na obite zbiory. Nieco im zazdrościłem, bo też lubię poszwendać się po lesie w poszukiwaniu prawdziwków i kozaków, jednak przecież nie zostawiłbym roweru, bo pewnie nie byłoby do czego wracać. Jednak ziarno zakiełkowało w mojej głowie. Pewnie w jakiś weekend trzeba będzie wybrać się na grzybki… No ale tak, by mieć też czas na rower…

Z koleżanką umówiłem się na godzinę czternastą. Byłem lekko przed czasem. Jak mawiają, punktualność jest grzecznością królów. Wyznaję tę zasadę i nie lubię się spóźniać, choć niekiedy przecież się zdarza. Przejrzałem te rowery, poprawiłem siodełka, klocki, ustawiłem też błotniki, bo strasznie obcierały o koła. Potem wybraliśmy się na małą przejażdżkę po wałbrzyskim osiedlu Podzamczu. Jazda zajęła z półtorej godziny, podczas której ujechaliśmy może z 10 kilometrów. Ale było fajnie. Pogoda stała się na moment letnia. Słońce świeciło wesoło…

Do Świdnicy wracałem przez Pogorzałę, a więc trasa którą zwykle przebywałem rano z domu do pracy, tylko że w drugą stronę. Tym razem był zjazd, którym uwinąłem się błyskawicznie. Na świdnickim rynku miałem chwilkę, by przepłukać usta złocistym piwkiem. Miłe nawilżenie organizmu…

Dzisiejsza trasa: Świdnica-Wiry-Kiełczyn-Dzierżoniów-Pieszyce-Przełęcz Jugowska-Sokolec-Przełęcz Sokola-Jugowice-Wałbrzych-Pogorzała-Świdnica.





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!