Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298796.40 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 132.90km
  • Czas 05:22
  • VAVG 24.76km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

babie lato

Niedziela, 30 września 2012 · dodano: 30.09.2012 | Komentarze 0

Wczoraj jak w poprzedni weekend wybrałem się na grzyby. Znalazłem trzy prawdziwki, jednego kozaka oraz może z piętnaście kani. Te ostatnie już prawie zostały pożarte. Pogoda była niezła, raz tylko spadł drobny deszczyk.

Zatem dzisiaj była pora na rower. Ostatni dzień września był przyjemny i ciepły. Ubrałem się co prawda dość obficie, ale śmiało mogłem jechać w czymś lżejszym. No ale ja wolę lekko się przegrzać niż zmarznąć. Brnąłem przez tereny rolnicze. Na polach oglądałem wielkie łany wysokiej niezebranej jeszcze kukurydzy (może tak stać nawet do grudnia), ogromne pryzmy buraków cukrowych czekające na przewóz do cukrowni i zadziwiająco zielone łany poplonów. Kiedyś dowiedziałem się, że w moich okolicach poplonem jest gorczyca. Nie zbiera się jej, tylko pozwala jej wzejść, a potem zaoruje. To ponoć daje dużo substancji odżywczych dla gleby. Dla mnie dziś substancjami odżywczymi były: jajecznica na boczku (łapczywie pochłonięta przed jazdą), jeden baton „Pawełek”, torebka draży kokosowych i półtora litra płynów (woda z sokiem malinowym oraz pomarańczowy Tymbark).

Wczoraj analizowałem nieco mapę Dolnego Śląska, po raz tysięczny. Wyszło mi znowu, że jest jeszcze sporo dziewiczych tras, które warto byłoby przejechać. Dużo jest ich w zachodniej części rejonu, bo tam mam najdalej. Ale też (o zgrozo!), spora ich ilość jest w promieniu 50-60 km od Świdnicy. Dziś padło na pogranicze powiatów wrocławskiego i strzelińskiego, a celem jazdy była gminna wieś Domaniów. Jako zupełnie dziewicze odcinki mogę podać: trasę od Borka Strzelińskiego do Piskorzówka (przez wspomniany Domaniów) oraz ze Szczepankowic do Rękowa (przez Rolantowice). Było tego może z 15 kilometrów. Ale dało mi to wielką frajdę. Podczas jazdy zbierałem babie lato. Wydawało mi się, że głównie czynię to nosem, ale potem gdy pod odpowiednim kątem spojrzałem na rower, zobaczyłem, że cała kierownica jest przyozdobiona zwiewną pajęczyną. Właściwie nie lubię pająków, wywołują we mnie obrzydzenie. Przedstawicieli tego gatunku z reguły traktuję butem. Ale babie lato ma dla mnie jakiś urok. Nie kojarzy mi się z włochatymi pająkami, lecz ma w sobie jakąś poetykę. Występuje w ciepłe jesienne dni, jak dzisiaj. Może kojarzy mi się z przyjemną jazdą na rowerze wśród przychylnych warunków atmosferycznych i dlatego je lubię.

Korzystając z pięknej pogody w plener wyruszyła cała masa rowerzystów. Byli obojga płci, w różnym wieku i na przeróżnym sprzęcie. No ale w twarzach wszystkich, nawet jeśli mieli nieprzezroczyste okulary, widziałem radość jazdy.

Prawdę mówiąc po wczorajszym grzybobraniu miałem zakwasy. Przyjąłem to ze zdziwieniem, bo po rowerze raczej mi to się nie zdarza. Wstyd powiedzieć, łóżka zwlokłem się koło dziesiątej. Wyjechałem godzinę później. Z powrotem byłem w Świdnicy po siedemnastej. Ostatnie kilometry – w kierunku zachodnim- były pod oślepiające słońce. W Świdnicy znowu zakotwiczyłem w Cafe „Mocca”. Było piwko i mięsne pierożki. W pierwszej chwili nawet pomyślałem o kotlecie świniowym, ale właściwie nie byłem aż tak strasznie głodny. Jazdę swoją odbyłem na szosówce, która po tygodniowej przerwie aż rwała się do jazdy. Zdechlaka już zapakowałem do samochodu. Jedzie jutro do Wałbrzycha, bym mógł dosiadać go w przyszłym tygodniu po pracy.
W trakcie dzisiejszej jazdy udało mi się nawet lekko pobłądzić, zaliczyć odcinek polny (myślałem że dojadę nim do głównej drogi, no ale musiałem zawrócić) oraz odcinek sakramenckiej kostki (stokroć gorszy od polnej drogi) między Racławicami Małymi a Radłowicami. Cóż, dzięki temu zaliczyłem kolejne dziewicze odcinki (nie brane wcześniej pod uwagę) oraz zrobiłem ciut więcej kilometrów. Same korzyści, nie licząc tylko słabszej średniej. Ale średnia jakoś mnie nie rajcuje… Z pewną konsternacją po raz drugi stanąłem pod tablicą „Piskorzówek”.

A więc przebieg dzisiejszej jazdy był następujący: Świdnica-Wiry-Przełęcz Tąpadła-Będkowice-Jordanów Śl.-Borów-Borek Strzeliński-Domaniów-Piskorzówek-Piskorzów-Nowy Śleszów-Stary Śleszów-Racławice Małe-Radłowice-Piskorzówek-Danielowice-Gostkowice-Nowojowice-Węgry-Szczepankowice-Rolantowice-Ręków-Nasławice-Sobótka-Zebrzydów-Kątki-Pszenno-Świdnica.
Dystans 132,9 km ze średnią (która mnie nie rajcuje) 24,8 km/h.





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!