Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 299444.60 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 140.10km
  • Czas 06:08
  • VAVG 22.84km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

jazda z GIGANTEM

Niedziela, 21 października 2012 · dodano: 21.10.2012 | Komentarze 0

Po wczorajszym grzybobraniu, które stało się jakimś weekendowym rytuałem, dziś nie miałem wyjścia, tylko musiałem gdzieś pojechać. Grzybów wczoraj nie nazbierałem zbyt wiele, może z pół wiaderka, no ale wystarczyło, by upichcić z nich całkiem niezły sosik. Był on podstawą porannego śniadania, oprócz jajecznicy. Tak posilony na ciele mogłem wyruszyć w plener. Pogoda była więcej niż dobra. Jak na koniec października. Ubrałem się zatem lżej niż podczas ostatnich jazd. Założyłem co prawda długie spodnie i bluzę z długim rękawem, ale za nakrycie głowy służyła mi piękna żółta chusta z białymi wzorami (zamiast czapki koloru buraczkowego), no i dłonie chroniłem krótkimi rękawiczkami. Strój taki okazał się wystarczający. Ani się za bardzo nie przegrzałem, ani nie zmarzłem zbyt mocno…

Celem jazdy była Przełęcz Srebrna, na którą zamierzałem wspiąć się od trudniejszej strony (tj. od Budzowa) oraz dziewicza miejscowość położona na końcu świata, a mianowicie Rudawa, która styka się z czeskim Sonovem. Przełęcz Srebrna jest najniższą przełęczą w łańcuchu Gór Sowich. Nie mniej jednak od strony Budzowa i Srebrnej Góry trzy kilometry wspinaczki prezentują się okazale. Jakoś nie lubię tego podjazdu. Może nawet nie chodzi o to, że jest stromo i ciężko. Właściwie sam nie wiem, o co chodzi. Są i podjazdy dłuższe i trudniejsze. Ale dla mnie jakoś ten jest wybitnie niesympatyczny. Może gdy go zaliczałem po raz pierwszy (z 10 lat temu), miałem zły dzień. Nie wiem. No ale Duch Sportu, który niekiedy przejmuje kontrolę nad moimi poczynaniami, przynajmniej raz w roku każe mi jechać na Srebrną od tej znienawidzonej strony. Tak było właśnie dzisiaj, Duch Sportu wymusił na mnie taki przebieg trasy.

Udało mi się dziś solidnie wyspać. Wstałem po dziewiątej. W dzień powszedni muszę opuszczać ciepłe łóżeczko cztery godziny wcześniej. Zatem zanim wyruszyłem, minęła godzina dziesiąta. Początkowe kilometry były pod oślepiające słońce. Skąd się bierze taka jego moc o tej porze roku? Nie widziałem za dużo, ale co gorsza zdawałem sobie sprawę, że ja też nie jestem za bardzo widoczny dla wyprzedzających mnie samochodów. Jakoś miałem w pamięci swój wypadek sprzed półtora tygodnia i nie miałem ochoty na kolejne spotkanie z samochodem. No ale jakoś się udało…

Jadąc na swoim Zdechlaku podziwiałem intensywne kolory jesieni. Dziwne, bo chociaż nie padało, mijałem wiele odcinków z mocno zroszonym asfaltem. Nawet po południu, gdy wydawać by się mogło, że słońce powinno osuszyć drogi, zjawisko to nadal było widoczne, szczególnie na odcinkach zacienionych lasem.

Przed Bielawą spotkałem znowu cyklistę na rowerze poziomym, tego samego co w piątek. W samej Bielawie dołączył do mnie inny rowerzysta. W wieku na oko lat sześćdziesięciu, co potem potwierdziło się, bo dalej już jechaliśmy razem. Nie mogę go inaczej określić jak GIGANT. Jechał na początku w takim tempie, że trudno było mi za nim nadążyć. Na podjazdach ja traciłem oddech, a on bez widocznego zmęczenia konwersował sobie ze mną. Opowiada o swoich rowerowych wyczynach. Okazało się, że w tym roku z czasem 46 godzin zaliczył ultra maraton Bałtyk-Bieszczady (dystans 1008 km). Jechał w spodenkach z logo tego maratonu. Był chyba najlepszym kolarzem, z którym do tej pory dane mi było kiedykolwiek wspólnie jechać. Na podjeździe na Srebrną odjechał ode mnie z gracją i bez wysiłku. Potem już stosował się do mojego tempa, ale czuło się, że wiele mi brakuje do jego żelaznej kondycji. Od Bielawy jechaliśmy już wspólnie. Aż do jego miejsca zamieszkania, czyli do Głuszycy.

Ciągle pobolewają mnie te żebra. No ale co zrobić? Trzeba zacisnąć zęby i jechać. Ból doskwiera zwłaszcza na wybojach. Był on szczególnie dojmujący na najgorszej drodze wojewódzkiej w naszym kraju. Mam na myśli odcinek Unisław Śl.-Głuszyca. Stan drogi jest katastrofalny, ale po Euro chyba już nie ma na nic pieniędzy. No ale PŁEMIEŁ ma dobry humor…

Dzisiejsza trasa: Świdnica-Opoczka-Pieszyce-Bielawa-Ostroszowice-Rudnica-Budzów-Srebrna Góra-Przełęcz Srebrna-Nowa Ruda-Tłumaczów-Rudawa-Sonov-Broumov-Ruprechtice-Mezimesti-Mieroszów-Unisław Śl.-Głuszyca-Olszyniec-Lubachów-Bystrzyca Dolna-Świdnica.





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!