Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298796.40 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 132.80km
  • Czas 05:44
  • VAVG 23.16km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pierwsze górki

Wtorek, 16 kwietnia 2013 · dodano: 16.04.2013 | Komentarze 0

Nadszedł wreszcie czas, by ruszyć w kierunku południowym, czyli ku górom. Z jednej strony śniegu już coraz mniej, a z drugiej forma nieco lepsza daje szanse wjechania na jakieś wzniesienia. Tak więc dziś korzystając też wolnego w pracy, wybrałem się na obrzeże i pogranicze gór Sowich, Stołowych i Wałbrzyskich. Pogoda miała być wiosenna, a więc i ja ubrałem się wiosennie: Zamiast czapki wziąłem swoją ulubioną chusteczkę na głowę, korpus chroniła jedna tylko bluza, ale za to z długim rękawem, a dolną część ciała – krótkie spodenki. Ta pogoda jakoś nie rozpieszczała, bo jednak zmarzłem. Na początku było słońce i jego promienie mile grzały, lecz później zachmurzyło się szpetnie. Wyglądało to jak chmury burzowe, wiał wiatr i spadło może z pięć kropli deszczu.

Już początek mojej jazdy przypomniał mi o niedawnych jeszcze anomaliach pogodowych. Oto w połowie kwietnia zobaczyłem lód na Jeziorze Bystrzyckim. Nie była to jakaś zwarta i gruba tafla, raczej widać było że topnieje. No ale zajmował sporą powierzchnię jeziora, zwłaszcza przy tamie. Jak kto zawita w te strony polecam obejrzeć sobie tę monumentalną budowlę, tzn. właśnie tamę. Zbudowana jest z prostopadłościennych bloków skalnych, jej wysokość robi wrażenie. Dziś przez jeden upust intensywnie spuszczano wodę. Woda ta zasila rzekę Bystrzycę, która przepływa m. in. przez Świdnicę. Jechałem wzdłuż niej i z pewnym niepokojem obserwowałem jej podniesiony poziom i wzburzony nurt. A w górach zalega jeszcze wiele śniegu, dziś go trochę widziałem po drodze. No ale oczywiście szosy były zupełnie przejezdne, generalnie suche, tylko czasami zmoczone sączącymi się z gór strużkami. Na poboczach pozostało sporo piasku, który jest niebezpiecznym podłożem dla roweru szosowego. Piasek spłuczą deszcze, ale póki co niech nie pada… Z zadowoleniem przyjąłem fakt, że wylano piękny nowy asfalt na sfatygowaną kostkę, którą jeszcze w zeszłym roku straszyła wioska Jugowice. Kostka była nierówna, z wyrwami i uskokami oraz dziurami gotowymi pochłonąć cienką oponę kolarzówki. Tylko niewiadomo dlaczego zostawiono może 200 metrów tej okropnej nawierzchni. Na pamiątkę?

Początek był trudny. Pod wiatr i raczej pod górę. Na 30 kilometrze średnia wynosiła poniżej 20 km/h. Ale jechało mi się dość dobrze. Organizm zrozumiał, że zimowy letarg się skończył i trzeba brać się za robotę. Podjazdy mijały szybko, jakoś błagalnym wzrokiem nie wypatrywałem ich końca. Tak się zastanawiałem w trakcie jazdy. Na początku sezonu człowiek odmierza kilometry do domu modląc się, by ubywały jak najszybciej, potem w miarę coraz lepszej kondycji też odmierza ten dystans, ale martwiąc się, że już tak mało zostało do przejechania. Ja chyba jestem gdzieś na cienkiej linii granicznej pomiędzy tymi dwoma stanami. W każdym razie wydaje mi się, że będzie już tylko lepiej.

Miałem jedną dłuższą chwilę odpoczynku. Stanąłem na granicy polsko-czeskiej Radków-Bozanov. Granica biegnie górą, w dole widać wioski i osady, a w oddali czeskie skalne formy odpowiadające naszym Górom Stołowym. Niestety te formacje powoli pochłaniają kopalnie surowców skalnych. Dziś byłem nawet świadkiem dokonywania odstrzału kolejnych warstw…
Do granicy z jednej i drugiej strony dociągnięty jest ładny asfalcie. Granicę można przekraczać tylko pieszo lub rowerem. Pojazdom silnikowym znaki mówią twardo „nie!”. Pamięta, parę ładnych lat temu, jeszcze przed Unią, przy drodze po polskiej stronie zaraz za granicą rosły czereśnie. Jestem bardzo łasy na te owoce. Zatem ile razy tamtędy przejeżdżałem, zawsze stawałem, by sobie podjeść. Potem drzewa wycięto. Teraz znowu sadzi się małe. Hm, tylko nie wiem czy to czereśnie, bo nie jestem dendrologiem…
Ostatnie 15 kilometrów, po minięciu Wałbrzycha, to była bajka. W dół i z wiatrem. Średnia podskoczyła.

Dzisiejsza trasa: Świdnica-Bystrzyca Dolna-Bystrzyca Górna-Lubachów-Jedlina Zdrój-Głuszyca-Nowa Ruda-Ścinawka Średnia-Radków-Bozanov-Broumov-Mezimesti-Mieroszów-Wałbrzych-Pogorzała-Witoszów Dolny-Świdnica.





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!