Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298796.40 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 228.60km
  • Czas 09:03
  • VAVG 25.26km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pierwsza dwusteka w sezonie

Niedziela, 5 maja 2013 · dodano: 05.05.2013 | Komentarze 3

Majówka upłynęła pod znakiem złej pogody. Było zimno i lało. Wczoraj się lekko przejaśniło, ale dopiero dziś mogłem jechać na rower.

Ze względu na ambitne plany wstałem wcześnie, szybko też się wyszykowałem i ok. 7:30 pomknąłem już w trasę. Po obejrzeniu wszystkich prognoz, prześledzeniu ich na Internecie, w tym na moim ulubionym meteo.pl, dałbym sobie głowę ogolić, że dziś będzie piękna aura. Może niezbyt upalna, ale z ogromną ilością słońca. I cóż się dzieje rano? Chmury, chmury, chmury. Słońce głęboko za nimi schowane nie dawało znaku życia. Masz ci los! A miało być tak pięknie. Cóż było robić? Jechać i nic nie gadać.

Po dojechaniu do ok. 30 kilometra postanowiłem spenetrować jedną „dziewiczą dróżkę”, która dotąd skutecznie opierała się moim podbojom. Sam nie wiem jak to się stało. O ile pamiętam dawniej była nieprzejezdna dla mnie, bo nie posiadała asfaltu. Chodzi mi o odcinek może sześciokilometrowy między Ratajnem a krajową Ósemką, wiodący przez Ligotę Wielką i Przystronie. Teraz asfalcik położono gładziutki i milutki. Nie jest co prawda zbyt szeroki, ale rower się zmieści.

Dziś wszystko pracowało na niezłą średnią. Trasa była raczej płaska, wiatr nie przeszkadzał (obserwowałem smętnie wiszące na masztach flagi państwowe, co oznaczało tak miła dla każdego rowerzysty flautę), a i forma coraz lepsza.

Mój rower wywiózł mnie, podobnie jak tydzień temu przy okazji wędrówki na Górę Św. Anny, na Opolszczyznę. No ale z tamtej trasy powtórzyła się tylko jedna miejscowość, a mianowicie Grodków. Tydzień temu jadłem tam obiad, a dziś wstąpiłem do kawiarni. W domu jakoś nie wypiłem kawy, a gdy zobaczyłem zachęcające szyldy, nie oparłem się pokusie. Wypiłem ogromna filiżankę, a do swego środka wrzuciłem też dwa eklerki. Chyba były lekko starawe, bo przez pół drogi mój brzuch wydawał dziwne odgłosy. No ale jakoś to w końcu zmogłem.

Wziąłem też aparat. W domu pozostał jednak statyw. Zatem jako ten ostatni służył mi bidon lub korzystałem z jakichś korzystnych udogodnień (słupek, parapet witryny sklepowej itp.). Oprócz ulubionych tabliczek pstryknąłem też parę fotek w centrach mijanych miasteczek. Efekt pod spodem.

Jeszcze przed Grodkowem dopadł mnie mały deszczyk. Był czymś nieprawdopodobnym nie ze względu na oglądane wczoraj przeze mnie prognozy, lecz ze względu że spadł z chmur zupełnie niedeszczowych. No ale raczej szkody mi nie zrobił. Potem jeszcze dwa razy pokropiło, a koło godziny pierwszej wreszcie wyszło słońce i zrobiło się ciepło. Zrzuciłem natychmiast bluzę z długim rękawem, którą miałem pod spodem i napawałem się nieszkodliwym wiatrem i słońcem. Było miło i błogo. Jechało mi się lekko i bez wysiłku.
Celem jazdy były dwie większe miejscowości między Brzegiem a Opolem, a mianowicie Niemodlin i Lewin Brzeski. Cele udało się zaliczyć, a przy okazji kilka następnych dziś na trasie „dziewiczych tras” i nowych miejscowości. Za miejscowością Gracze spotkałem ciekawą sytuację. Na trasie, którą sobie zaplanowałem zobaczyłem znak zakazu ruchu za 950 m. Mimo to pojechałem w tę stronę. Po przejechaniu może rzeczywiście kilometra, dalszy przejazd zagrodziła siatka. Była szczelna i raczej nie można było się przez nią przecisnąć. Na siatce ujrzałem tabliczkę, że droga stanowi własność kopalni jakiegoś kamienia (granitu chyba) i ze względu na osuwiska nie można się nią poruszać. Ja jednak wyszukałem ślady tubylców, którzy pieszo i na rowerze wytyczyli obejście siatki. Po dwustu metrach znowu stanąłem na asfalcie i pojechałem dalej. To dziwna to sprawa, żeby droga publiczna byłą własnością jakiejś kopalni. Skoro ja uszkodzili, to warto naprawić. Ale u nas z tym jest różnie…

Dystans, czas i inne parametry odmierzał mi nowy licznik Sigma BC.8.12. Działał bez zarzutu, ale jakoś nie mogę przyzwyczaić się do tych kulfonów, które wyświetla. Niby maja być oryginale w kształcie cyferki, a mnie się nie podobają. Zwłaszcza „dwójka” jest koszmarna. No ale co zrobić? Cyferki na liczniku Kellys podobały mi się, ale nie wytrzymał próby wilgoci. Jak licznik mnie zawiedzie, to wędruje na śmietnik historii…
W okolicach piętnastej zjadłem obiad w knajpce w miejscowości Kolnica. Zamówiłem sobie rzecz jasna kotlet świniowy. Był ogromny i spałaszowałem go z wielkim apetytem. On to chyba w końcu zneutralizował działanie tych eklerków…

A więc dzisiejsza trasa wyglądała tak: Świdnica-Wiry-Jaźwina-ratajno-Ligota Wielka-Łagiewniki-Strzelin-Grodków-Głebocko-Gracze-Rogi-Niemodlin-Magnuszowice-Lewin Brzeski-Jankowice Wielkie-Wierzbnik-Kolnica-Kucharzowice-Wiązów-Borek Strzeliński-Borów-Jordanów Śl.Świątniki-Sobótka-Marcinowice-Wilków-Pszenno-Świdnica.
Oczywiście pierwsza dwusetka w sezonie i 17 wynik w mojej tabeli wszechczasów.
Parę zdjęć na stronie:

http://www.bikeforum.pl/threads/11604-Wypociny-RODDOSA?p=300979#post300979





Komentarze
Bod10
| 11:14 poniedziałek, 6 maja 2013 | linkuj To dopiero początek sezonu więc będzie i trójka !
RODDOS
| 11:09 poniedziałek, 6 maja 2013 | linkuj Kiedyś bywała i trójka z przodu. Pozdrawiam!
Bod10
| 21:28 niedziela, 5 maja 2013 | linkuj Coraz większe dystanse wraz z poprawiającą się pogodą. Dwójka wcale nie jest taka zła, na pewno się przyzwyczaisz.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!