Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298796.40 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 125.50km
  • Czas 05:06
  • VAVG 24.61km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Życzliwość i kłopotliwe proste rzeczy

Wtorek, 14 maja 2013 · dodano: 14.05.2013 | Komentarze 1

Wczoraj z wieczora wziąłem się za czyszczenie roweru. Dawno tak się nie naharowałem przy tej czynności. Piasek był dosłownie wszędzie. Wyglansowałem jednak każdą powierzchnię, najwięcej uwagi poświęcając napędowi. Wiadomo, przyjemność jazdy kończy się, gdy zaczyna zgrzytać łańcuch. Potem wziąłem się za wymianę tych klocków z tyłu. Czynność banalna przerodziła się w niezłą batalię. Mam klocki mocowane wkręcanymi w nie śrubami imbusowymi. Jeden z nich był tak mocno przykręcony, że nie chciał wcale drgnąć. W dodatku był zrobiony z jakiegoś słabego aluminium. Po paru obrotach kluczem wewnętrzne wielokątne teoretycznie gniazdo zrobiło się okrągłe. No i koniec. Niczym głupiej śruby nie można było złapać. Próbowałem różnymi kluczami, kombinerkami, śrubokrętem. Czarna mogiła. Wreszcie postanowiłem przeciąć śrubę. Zacząłem to robić, ale był fatalny dostęp. Więcej rżnąłem inne elementy niż tę diabelską śrubkę. Może po trzech kwadransach spróbowałem nowym kluczem imbusowym. Wsadziłem go jakoś pod kątem. Gdy zacząłem kręcić i poczułem opór uśmiechnąłem się z lekka. Jeden szybki ruch i śrubkę trzymałem w ręku, a wytarty klocek spadł na podłoże. Efektem mojej walki z klockiem są obtarcia ręki i spory brązowy bąbel podsiąknięty płynem surowiczym – to kombinerki zamiast imbus złapały kawałek skóry. Czynności skończyłem po dwudziestej pierwszej.

Rano czekała mnie jazda do pracy. Wyjeżdżam o 5:45. Dziś było bardzo zimno. W dodatku na mojej trasie znowu był przeciwny wiatr, ale tym razem mocniej odczuwalny. Pierwsze może 10 kilometrów jadę terenem otwartym, no i tu musiałem się nieco namachać. Potem podjazd w lesie był osłonięty od podmuchów. W pracy zameldowałem się jako pierwszy. Zamontowane z takim trudem nowe klocki funkcjonowały niezawodnie. Miałem je okazję wypróbować na krótkim zjeździe do ul. Orkana.

O piętnastej wyruszyłem w swoją trasę. Z błogością przyjmowałem brak opadów. Było jednak zimno i chmurzyło się nieładnie. No ale o opadach nie mogło być mowy. Postanowiłem znowu pojechać do Czech, podobną trasą do niedzielnej, ale jednak z pewnymi wariacjami. Na podjeździe w wałbrzyskiej dzielnicy Gaj poczułem, że coś się dzieje z tylnym kołem. Stanąłem, pomacałem oponę. No tak, powietrze uchodzi… Miałem rzecz jasna zapasową dętkę, ale widząc, że nie mam zupełnego flaka, postanowiłem dopompować koło. No i dobra nasza. Jadąc dalej czułem, że powietrze się w kole utrzymuje… W trakcie jazdy jeszcze dwa razy dopompowywałem.

Szybko zrobiłem swoją czeską trasę i znowu wyskoczyłem w Polsce. W Mieroszowie na fragmencie wyłożonym kostką gdzieś pewnie dobiłem dętką do rawki i powietrze uleciało z prędkością światła. Cóż było robić? Brać się za zmianę dętki. W swoim życiu robiłem to kilkadziesiąt razy. Z reguły idzie mi to szybko i bezproblemowo. Tym razem jednak dopadło mnie jakieś fatum. Opona była tak sztywna, że za skarby świata nie chciała wskoczyć na swoje miejsce. Pozostawał odcinek może 15-centymetrowy, dziwnie wygięty, którego żadną siłą nie można było osadzić w rawce. Namordowałem się może z pół godziny. Wreszcie klnąc i z wydobywając ze swoich rąk jakaś dodatkową moc, wepchnąłem gumę opony na jej miejsce. Gdy brałem się za pompowanie, pojechał do mnie na rowerze starszy pan. Miał lat sześćdziesiąt ze sporym okładem. Powiedział, że dwa razy przejeżdżał koło mnie i widział jak się1) morduję i czy w związku z tym mógłby jakoś pomóc. Grzecznie odparłem, że właściwie już swój problem rozwiązałem. Ale on widząc, że biorę się do pompowania małą ręczną pompką, którą może wsadzę do koła ze cztery atmosfery, zaproponował mi, że z domu przywiezie dużą deptaną pompkę, by nabić koło mocniej. No i faktycznie po jakiejś minutce przywiózł starą pompę. Już nawet chciał zabrać się za pompowanie, ale prawie wyszarpałem mu pompkę z rąk, by samemu pomachać. Ładnie to by wyglądało, gdyby ten starszy dżentelmen pompował mi koło! Historia ta jest dowodem na to, że jest jeszcze w naszym społeczeństwie jakaś bezinteresowna życzliwość, cecha, którą chyba warto cenić ponad inne.

Te wszystkie przygody spowodowały, że w domu byłem po dwudziestej. No ale dzień długi, można kręcić do późna. Na uwagę zasługuje wielka liczba rowerzystów, którą widziałem dziś na trasie. Chyba wszyscy odbijają sobie zimny i deszczowy weekend. Ja natomiast planuję wymianę tylnej opony w swoim kole. Zbadałem ją dość gruntownie. Nie jest jeszcze całkiem wyjechana, ma kilka przetarć i ze dwa małe pęknięcia, ale jak nie chce się łapać gum, trzeba mieć mocne opony. No ale to już jutro.

Dzisiejsza trasa: Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Mieroszów-Zdonov-Teplice nad Metuji-Broumov-Hejtmankovice-Mezimesti-Mieroszów-Rybnica Leśna-Głuszyca-Olszyniec-Jez. Bystrzyckie (tama)-Lubachów-Bystrzyca Dolna-Świdnica.





Komentarze
maciekc86
| 10:35 środa, 15 maja 2013 | linkuj Lubisz krążyć po czeskich asfaltach :) Ja ostatnio kręcę po równinach, fajnie umykają kilometry, dobrze widzieć średnią około 30km/h, ale jednak brak gór. Góry to jednak dla mnie kwintesencja kolarstwa :) Na jutro planuję wizytę na czeskich asfaltach :) Pozdrawiam
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!