Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298796.40 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 147.70km
  • Czas 06:08
  • VAVG 24.08km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Góry Kaczawskie

Wtorek, 21 maja 2013 · dodano: 21.05.2013 | Komentarze 0

Poranna jazda do pracy przyniosła mi dodatkowe orzeźwienie w postaci intensywnego, ale krótkotrwałego deszczu. Było jednak przyjemnie, bo ciepło. Deszczyk złapał mnie na podjeździe, a zatem tym bardziej nie był niemile widziany. W pracy zjawiłem się po 1:02 h jazdy. Jakoś nie mogę urwać tych dwóch-trzech minut. Cóż, znowu wiaterek był przeciwny.
Po pracy postanowiłem pojechać w Góry Kaczawskie. Nie są jakieś imponujące i dostojne, ale naprawdę jest gdzie poszusować. Po ujechaniu może z czterech kilometrów, zorientowałem się, że w pracy zostawiłem etui z dokumentami i pieniędzmi. Przez sekundę rozważałem opcję powrotu, ale jak sobie pomyślałem, że znowu mam wbić się w gąszcz samochodów, ochota mi odeszła. Po czterech kilometrach byłem co prawda jeszcze w tym gąszczu, ale już na dobrym kierunku wylotowym z miasta. Brak pieniędzy, to brak możliwości kupienia napojów i jadła. Pomyślałem, że jakoś dam radę. W bidonie było może jeszcze z 1/3 płynu. Upału nie było, ale za to słońce ładnie spoglądało z góry. Wiał też wiaterek. W takich warunkach, pomyślałem, nie muszę dużo pić. A skoro w pracy przed czternastą zjadłem sześć krokietów, to przecież i głodu nie powinienem zaznać…

Wcześniej przeanalizowałem mapę. Postanowiłem zaliczyć dwa „dziewicze” odcinki. Jeden między Sadami Górnymi a Domanowem (przez Nagórnik), drugi między Lipą a Paszowicami (przez Siedmicę). Pierwszy miał długość 8 km, a drugi 14. Z mojej mapy wynikało, że na pierwszym odcinku z jakością drogi może być różnie. Nawet pytałem się kolegów z pracy o stan jezdni, ale nikt tamtędy nie jeździł i nikt nic nie wiedział. Po skręcie w Sadach na właściwą trajektorię okazało się, ż jest piękny nowy asfalt. Droga nie była za szeroka, ale jechało się wybornie. Zaczęły się Góry Kaczawskie i pierwsze podjazdy. Niestety sielanka nie trwała długo. Asfalt gwałtownie się skończył, a ja stałem na rozstaju dróg bez żadnego oznaczenia kierunków. Wybrałem drogę o ciut lepszym stanie. Była gruntowo-kamienista. Po jakimś czasie dojechałem do kolejnego rozjazdu. Tu spytałem o drogę jakiejś miejscowej dziewczynki. Pokazała mi mój kierunek. Jakoś doczłapałem do Nagórnika. To mała wioska na końcu świata. Jak ktoś by chciał uciec od cywilizacji, tu ma szanse na osiągnięcie celu. No ale w Nagórniku znowu pojawił się asfalt. Moja szosówka po przejechaniu ok. 3 kilometrów wertepami zaczęła już protestować. No ale obiecałem jej, że do końca już będzie tylko asfalcik. Udobruchała się i przestała marudzić…

W Domanowie obrałem kierunek na Pastewnik i Płoninę. To dwie wioski w stylu mniej więcej takim samym jak Nagórnik. Mile zaskoczył mnie nowy asfalt na początkowym odcinku tej drogi. W zeszłym roku widziałem tu dziury, w których mogłyby zniknąć ruskie czołgi. Moja szosówka była zachwycona. Droga przez wieś Pastewnik prowadzi ostro do góry. Cztery kilometry podjazdu, w końcówce nawet sztywniaczka.

Kolejny „dziewiczy” odcinek był zgoła odmienny od pierwszego. Asfalt znakomity, piękna interwałowa trasa przez las. Czegóż więcej chcieć? Ja byłem zachwycony. Szkoda że wcześniej tu się nie wybrałem…

Od Jawora trasa była już bez podjazdów. Opuściłem Góry Kaczawskie. Bidon wypróżniłem dość szybko. Doskwierało mi pragnienie. Co jakiś czas patrzyłem na rzeczki i strumienie niosące tyle zimnej wody. Ale jakoś wtedy widziałem też oczami wyobraźni w tych wodach larwy komarów i zanieczyszczenia. W Jaworze wstąpiłem do sklepu i poprosiłem o napełnienie bidonu kranówką. Młody gość za ladą spełnił moją prośbę. Kranówka smakowała wspaniale.

Może dwadzieścia kilometrów przed domem poczułem głód. Zagłuszałem go popijając spore łyki wody. Oszukany żołądek przez chwilę nią się zajmował. I tak w niezłej formie niewiele po dwudziestej dotarłem do Świdnicy.

Dzisiejsza trasa: Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Szczawno Zdrój-Stare Bogaczowice-Sady Górne-Nagórnik-Domanów-Pastewnik-Płonina-Kaczorów-Wojcieszów-Stara Kraśnica-Dobków-Lipa-Siedmica-Paszowice-Jawor-Luboradz-Księżyce-Konary-Udanin-Gościsław-Żarów-Świdnica.





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!