Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 299444.60 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2008

Dystans całkowity:1521.60 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:63:58
Średnia prędkość:23.79 km/h
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:108.69 km i 4h 34m
Więcej statystyk
  • DST 66.70km
  • Czas 02:40
  • VAVG 25.01km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

dziś była skromna wycieczka

Wtorek, 30 września 2008 · dodano: 01.10.2008 | Komentarze 0

dziś była skromna wycieczka Wałbrzych-Świdnica-Wałbrzych ( ale z dość mocnym kluczeniem dziurami i wiochami).Było zimno, ale na szczęście bez mokrych niespodzianek. Na trasie spotkałem dwóch młodych amatorów rowerowych szaleństw. Zgodnie z zasadami wymieniliśmy się rowerowymi pozdrowieniami...Jak to było na "Seksmisji"? "Ciemność, widzę ciemność!"Niestety przychodzi ona coraz szybciej...




  • DST 185.70km
  • Czas 07:38
  • VAVG 24.33km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trzeba korzystać z dobrej

Niedziela, 28 września 2008 · dodano: 28.09.2008 | Komentarze 1

Trzeba korzystać z dobrej pogody, bo pewnie niedługo przyjdą zawieruchy.Mając tę dewizę na uwadze wybrałem się na górską wycieczkę, której przebieg był następujący: Wałbrzych-Czarny Bór-Marciszów-Miedzianka-Jelenia Góra-Karpacz-Kowary-Przełęcz Kowarska-Przełęcz Okraj 1046 mnpm ( po raz piaty w tym roku)-Trutnov-Chvalec-Adrspach-Mezimesti-Mieroszów-Wałbrzych. Jak wspomniałem pogoda niezła, ale przydała się polarowa czapeczka-weteranka, długie spodnie, dwie bluzy oraz długie rękawiczki.Lepiej się ciut więcej spocić niż zgrzytać zębami z zimna.Po drodze sporo rowerzystów-Polaków i Czechów. Szczególnie na Okraju.Już jesień, co można stwierdzić oglądając biedne drzewa, które zapadają na ciężkie jesienne choroby: czerwonkę i żółtaczkę...
Czas powoli roztrenować organizm przed zimową hibernacją.




  • DST 71.10km
  • Czas 02:53
  • VAVG 24.66km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Moja dzisiejsza jazda odbyła

Czwartek, 25 września 2008 · dodano: 25.09.2008 | Komentarze 0

Moja dzisiejsza jazda odbyła się mimo przeciwności aury.Do popołudnia pogoda była jak w ostatnich dniach listopada.Potem się nieco poprawiło...W ciągu dnia w pracy kilka razy zmieniałem zdanie co do tego, czy warto dziś pogalopować. Ostatecznie się zdecydowałem...
Trasa skromna: Wałbrzych-Mieroszów-Teplice nad Metuji-Jetrichov-Mezimesti-Mieroszów-Rybnica Leśna-Wałbrzych( po Wałbrzychu mała rundka).W sumie jestem zadowolony i z nadzieją czekam na obiecywaną przez synoptyków poprawę pogody.




  • DST 71.00km
  • Czas 02:50
  • VAVG 25.06km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dziś pierwsza prawdziwie,

Wtorek, 23 września 2008 · dodano: 23.09.2008 | Komentarze 0

Dziś pierwsza prawdziwie, bo kalendarzowo- jesienna jazda. Zapowiadali ciągłe opady, a zakończyło się ledwie mżawką. Trasa biedna, ale co zrobić skoro dzień nie chce dłużej z nami pobyć: Wałbrzych-Czarny Bór-Krzeszów-Kamienna Góra-Marciszów-Jaczków-Stare Bogaczowice-Szczawno Zdrój-Wałbrzych.Wróciłem już po ćmoku, bo trochę później wyjechałem. Przydało się przednie światełko...




  • DST 154.00km
  • Czas 06:21
  • VAVG 24.25km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wczoraj siąpiło. Dziś rano

Niedziela, 21 września 2008 · dodano: 21.09.2008 | Komentarze 0

Wczoraj siąpiło. Dziś rano wstaję, pada.Do chrzanu z taką pogodą.Po pewnym czasie dopadł mnie wszakże przemożny atak cyklozy.Nie bacząc na zawieruchę wskoczyłem na swój rower. Ubrałem się jak niemiecki żołnierz pod Stalingradem.Narzuciłem na siebie wiele ciepłych i nieprzemakalnych ( teoretycznie ) rzeczy. Dla mnie najgorszą sprawą jest, gdy przemokną mi stopy. Wtedy to już padaczka. Mam jednak swój sposób, który nieco może ograniczyć dostęp wilgoci do moich stóp. Mianowicie zakładam najpierw pierwszą parę skarpetek, potem na nie worki foliowe ( takie na śmieci), a na to wszystko drugą parę skarpetek. Czasem pomaga...
Na początku jazdy lało dość mocno, potem deszcz się opamiętał i było nawet sucho. W trasie czasem mżyło, dwa razy złapał mnie mocniejszy deszcz, ale w sumie nie było tak tragicznie. Nawet raz na niebie pokazał się błękit. Ale tylko na krótką chwilę, bo szybko zawstydzony swym rozzuchwaleniem naciągnął na siebie z powrotem ołowiane chmurzyska. W czasie jazdy słuchałem sobie Maanamu i m.in. "Krakowskiego spleenu". Czekałem na wiatr, co rozgoni ciężkie skłębione zasłony. Z mizernym skutkiem...
Na trasie spotkałem tylko jednego bikera ( koło Świdnicy), pomachaliśmy sobie przyjaźnie...
Mimo nieprzychylności aury, jechałem z jakimś dziwnym optymizmem. Cieszyłem się jazdą i napawałem się nią.Może dlatego,że pewnie niegługo spadnie śnieg, co dla mnie oznacza koniec sezonu...
W trakcie dzisiejszej wycieczki na moim liczniku sezonowym pojawiła się liczba "13 000", której nigdy wcześniej na liczniku tym nie dane było mi ujrzeć. A więc rekordzik...Chociaż właściwie rekordzik padł wcześniej,bo do tej pory mój max w sezonie to niespełna 12 500 km, ale mam jakiś sentyment do pełnych liczb...
Moja dzisiejsza trasa: Wałbrzych-Pieszyce-Dzierżoniów-Niemcza-Strzelin-Łagiewniki-Jaźwina-Wiry-Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Szczawno Zdrój-Wałbrzych.
Parę zdjęć na stronie http://www.bikeforum.pl/showthread.php?p=87896#post87896




  • DST 73.30km
  • Czas 02:45
  • VAVG 26.65km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzisiejsza jazda była całkiem

Czwartek, 18 września 2008 · dodano: 18.09.2008 | Komentarze 0

Dzisiejsza jazda była całkiem przyjemna.Było co prawda dość chłodno, ale za to pogodnie, nawet niekiedy z góry mrugało słoneczko.Ubrałem się rzecz jasna zimowo: długie spodnie, oddychająca koszulka, ciepła bluza, buraczkowa czapka oraz długie rękawiczki.Duży komfort...Na drodze sporo rowerzystów, także mocno opatulonych. W przyszłym tygodniu zapowiadają ocieplenie.Daj Panie Boże...
Trasa skromna:z Wałbrzycha do czeskiego Broumova ( z paroma dewiacjami). Aby przekroczyć marne 70 km zrobiłem dodatkową pętlę po Wałbrzychu. Nie strajkowałem...
Wyszła całkiem przyzwoita średnia ( jak na mnie,mojego zdechlaka i wcale niełatwą trasę), bo ponad 26,5 km/h.




  • DST 75.90km
  • Czas 03:09
  • VAVG 24.10km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zimno,zimno i zimno. Poza tym

Wtorek, 16 września 2008 · dodano: 16.09.2008 | Komentarze 0

Zimno,zimno i zimno. Poza tym "deszcz,jesienny deszcz smutne pieśni gra, mokną na nim rowerzyści, ramy kryje rdza"...
Ubrałem się solidnie, ale i tak czułem się jak w końcówce listopada. Ponuro, szaro i depresyjnie. Dobrze że jest nasze rowerowanie, bo inaczej to chyba bym się obwiesił na najbliższej gałęzi.
Trasa: Wałbrzych-Lubachów-Jugowice-Walim-Przełęcz Walimska-Pieszyce-Bystrzyca Grn-Modliszów-Wałbrzych.
W trakcie jazdy słuchałem sobie Pink Floydów, aby uczcić w ten sposób po swojemu zmarłego wczoraj współzałożyciela zespołu- Richarda Wrighta. Starałem się przypomnieć sobie miłe chwile w moim życiu, kiedy towarzyszyła mi ich muzyka. Było tego trochę...
Dzisiejszy wyjazd był jubileuszowy, bo setny w sezonie...




  • DST 194.70km
  • Czas 08:49
  • VAVG 22.08km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap II Powrót z Pradziada

Niedziela, 14 września 2008 · dodano: 14.09.2008 | Komentarze 1

Etap II Powrót z Pradziada ( 14.09.2008 r., niedziela).
Spałem sobie smacznie do godz. 7:30, potem toaleta, śniadanko i na rower. Miałem nadzieję, że rano wiatr przepędzi te nieznośne mgły i wreszcie zobaczę wieżę z bliska. Niestety mgła była nieustępliwa. Zatem nie wjeżdżałem z powrotem na szczyt, tylko popędziłem w dół. Po drodze musiałem stanąć dwa razy, aby rozgrzać przemarznięte do szpiku kości dłonie. Przez cały dzień słońce wyszło może ze dwa razy. Nad głową kłębiły mi się ciężkie chmury. Bogu tylko dziękować, że nie spadł deszcz, bo przy tej zimnicy, byłby on dla mnie gwoździem do trumny. Przydała się moja byle jaka pomarańczowa kurteczka, która bardzo dobrze osłania od wiatru. Naprawdę wolałem podjazdy od zjazdów, bo na nich nieco się rozgrzewałem. A podjazdów nie brakowało. Aby nie było nudno wybrałem zupełnie inną trasę powrotną. Nie miałem już jedzenia i czeskich pieniędzy, a więc z każdym kilometrem opadałem z sił. Przez pierwsze 90 km jazdy nie było odcinka płaskiego- podjazdy i zjazdy i tak w kółko. W ostatniej miejscowości po czeskiej stronie- Starym Meste ( jakiś 70 kilometr trasy) okazało się, że można płacić złotówkami. To mi chyba uratowało życie. Nażarłem się jak bąk, nakupiłem batonów i już mogłem znowu przedzierać się przez góry. Warto wspomnieć o ciekawym odcinku, który udało mi się przejechać. Z Beli po Pradedem na przełęcz Cervenohorske sedlo. Odcinek ok. 8 km podjazdu po nowym szeroki asfalcie bez ani jednego samochodu. Po prostu drogi tej jeszcze nie oddano do użytku i wszędzie straszyły zakazy wjazdu. Postanowiłem zaryzykować, bo gdybym natrafił na jakieś wertepy to rowerem można przecież dać radę. Dzięki temu cała droga ( z asfaltem tak gładkim jak bilardowy stół) była moja. Czasem wsłuchiwałem się w odgłosy za plecami, bo z czeską policją żartów nie ma. No ale się udało.
Trasa: Pradziad-Kalova Studanka –kamień wysokościowy 1004 mnpm-Vidly-Przełęcz Videlsky Kriz 930 mnpm-Bela pod Pradedem- Cervonohorske sedlo 1013 mnpm-Loucna nad Desnou-Premyslovske sedlo 766 mnpm-Branna-Stare Mesto-Przełęcz Płoszczyna 817 mnpm-Stronie Śl.-Lądek Zdrój-Kłodzko-Ścinawka Średnia-Tłumaczów-Broumov-Mieroszów-Wałbrzych.

Parę zdjęć na stronie http://www.bikeforum.pl/showthread.php?p=86440#post86440




  • DST 158.70km
  • Czas 07:37
  • VAVG 20.84km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pradziadzie! Ile trzeba cię cenić,

Sobota, 13 września 2008 · dodano: 14.09.2008 | Komentarze 1

Pradziadzie! Ile trzeba cię cenić, ten tylko się dowie, kto cię zdobył.
Wielka to jest góra i niełatwo daje się zwyciężyć. Ale jak mawia mój pewien znajomy z PKP – po kolei…
Etap I Atak na Pradziada ( 13.09.2008 r., sobota).
Wstałem sobie dość wcześnie, ale jakoś zanim wygramoliłem się z pościeli było koło ósmej. Na rower wskoczyłem przed dziewiątą i wyruszyłem w trasę. Już na pierwszych metrach jazdy dotarło do mnie, że za lekko się ubrałem. Miałem na sobie rowerową bluzę, krótkie spodenki, krótkie rękawiczki, a w plecaku kurtkę, która teoretycznie ma chronić od deszczu, jednak znacznie lepiej chroni od wiatru. W domu zostawiłem i piękne długie spodnie, i dobre długie rękawiczki, w których można śmigać po mrozie. Nawet miałem zamiar wrócić się do domu i coś wziąć jeszcze do plecaka, ale strasznie nie lubię zawracać i dlatego pojechałem dalej. Trochę się przez to wycierpiałem. Początkowe kilometry mijały miarowo. Od czasu do czasu wyglądało słońce i było nawet przyjemnie. Pierwszy odcinek trasy – ok. 80 km – dość płaski i pozbawiony większych trudności. Po wjechaniu do Czech ( granicę przekroczyłem na przejściu Paczków – Bily Potok), oczom moim ukazały się Jeseniki. Ciekawe są to górki, a leżą na południowy wschód od Kotliny Kłodzkiej. Ze wzgórza, na którym stałem po wjechaniu do krainy Wojaka Szwejka, można było zobaczyć cel mojej wyprawy – majestatycznego Pradziada. Było do niego bagatela- jeszcze z 70 km, ale jego potężny masyw był już widoczny. Szczególnie okazała jest gigantyczna wieża, która stoi na jego wierzchołku. Ma ponad 100 m wysokości i robi kosmiczne wrażenie. Jak się potem okazało dane mi było ją widzieć w pełnej krasie tylko z daleka… Po czeskiej stronie zaczęły się hopki. Gdy dojechałem do miejscowości Jesenik, można rzec, że zaczął się podjazd. Nie jest to klasyczny podjazd, tj. cały czas do góry. W miasteczku Bela pod Pradziadem droga zaczyna wolno się wznosić. Gdy kończy się miejscowość, zaczyna się ostry podjazd na Przełęcz Videlsky Kriz 930 mnpm. Nachylenia rzędu 10 % i piękne serpentyny na doskonałym asfalcie. Potem tracimy całą wysokość, bowiem zjeżdżamy do miejscowości Vidly, no a tam rzecz jasna kolejna wspinaczka, która winduje nas na poziom 1004 mnpm, o czym mówi kamień wysokościowy stojący w tym miejscu od 1912 r. Co dalej? Traci się sporo wysokości, bo kolejny zjazd- do Karlovej Sudanki. Od tej miejscowości już tylko osiem kilometrów na szczyt- piękny asfalt wiedzie na samą górę. Z poziomu 700-800 m wskakujemy na wierzchołek Pradziada, który liczy sobie 1492 mnpm. Podjazd o średnim nachyleniu bliskim 10 %. Kto zna się na procentach ( bezalkoholowych), ten wie, że nielicha to orka. Pierwsze 6 km to serpentyna wśród lasu, czasem wyłaniają się widoki. Ostatni odcinek podjazdu wiedzie otwartą przestrzenią i widoki pewnie są fenomenalne. Niestety ja jechałem w gęstej mgle. Na szczycie- mleko. Czasem gdy powiał mocniejszy wiatr, na sekundę ukazywała się wieża, która przypomina statek kosmiczny. Niestety nie mogłem dostrzec całej jej krasy… W wieży mieści się też hotel. Chciałem tam przenocować, ale nie było miejsc. Zjechałem więc ok. 1,5- 2 km i w następnym hotelu ( Sporthotel Kurzovni na wysokości 1335 mnpm ) znalazłem lokum. Ostatni odcinek podjazdu i potem szczególnie zjazd ze szczytu – to był heroiczny wysiłek, bo przeraźliwe zimno dawało się strasznie we znaki. Po zjedzeniu kolacji i wypiciu czeskiego browara, usnąłem jak dziecko.
Trasa: Wałbrzych-Pieszyce-Bielawa-Ząbkowice Śl.-Kamieniec Ząbkowicki-Paczków-Javornik-Jesenik-Bela pod Pradedem- Przełęcz Videlsky Kriz 930 mnpm-Vidly-kamień wysokościowy 1004 mnpm-Karlova Studanka- Pradziad ( szczyt 1492 mnpm, hotel 1335 mnpm).

Parę zdjęć na stronie http://www.bikeforum.pl/showthread.php?p=86440#post86440




  • DST 85.00km
  • Czas 03:29
  • VAVG 24.40km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wycieczka nostalgiczna, bo widać

Czwartek, 11 września 2008 · dodano: 11.09.2008 | Komentarze 1

Wycieczka nostalgiczna, bo widać już kolory jesieni. Pierwsze jej uległy brzozy i przywdziały żółtawe wdzianka. Reszta drzew jeszcze obficie używa zielonego pudru, ale wkrótce i te zabiegi staną się nadaremne.Tak czy owak zwycięży Pani Jesień.
Po tak smętnym wstępie przystąpmy do konkretów.
Jazda na trasie :Wałbrzych-Mieroszów-Chełmsko Śl.-Okrzeszyn-Petrikovice-Chvalec-Adrspach-Teplice nad Metuji-Mezimesti-Mieroszów-Wałbrzych.
Na uwagę zasługują piękne serpentynki od Chvalca w kierunku Adrspachu.Podjazd kąśliwy, aczkolwiek niezbyt długi...
Jechało się super.Rower pracował miarowo. Po drodze przesłuchałem sobie parę płytek Floydów- "The Dark Side of the Moon", "Division Bell" i niektóre kawałki z "The Wall". Muzyczne trele zakończyłem z przytupem, a mianowicie zapodałem sobie "Nirvanę".