Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 299444.60 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2009

Dystans całkowity:1074.90 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:107.49 km
Więcej statystyk
  • DST 83.80km
  • Aktywność Jazda na rowerze

uzupełnienie po 3 latach...

Niedziela, 30 sierpnia 2009 · dodano: 02.01.2012 | Komentarze 0

Wrocław-Strzelin-Wrocław.




  • DST 95.20km
  • Aktywność Jazda na rowerze

uzupełnienie po 3 latach...

Piątek, 28 sierpnia 2009 · dodano: 02.01.2012 | Komentarze 0

Wałbrzych-Tąpadła-Wrocław.




  • DST 94.30km
  • Aktywność Jazda na rowerze

uzupełnienie po 3 latach...

Wtorek, 25 sierpnia 2009 · dodano: 02.01.2012 | Komentarze 0

Wałbrzych-Tapadła-Wrocław.




  • DST 81.10km
  • Aktywność Jazda na rowerze

uzupełnienie po 3 latach...

Środa, 19 sierpnia 2009 · dodano: 02.01.2012 | Komentarze 0

Wałbrzych-Przełecz Jugowska-Wałbrzych.




  • DST 81.40km
  • Aktywność Jazda na rowerze

uzupełnienie po 3 latach...

Wtorek, 18 sierpnia 2009 · dodano: 02.01.2012 | Komentarze 0

Wałbrzych-Police Nad Metuji-Wałbrzych.




  • DST 128.20km
  • Aktywność Jazda na rowerze

uzupełnienie po 3 latach... Chorwacja

Środa, 12 sierpnia 2009 · dodano: 02.01.2012 | Komentarze 0

Wycieczka nr 5 – 12.08.2009
Starigrad-Obrovac-Zelengrad-Kistanje-Knin-Strmica-Bośnia i Hercegowina- 128,2 km.
Ostatni wyjazd postanowiłem odbyć w głąb Chorwacji oraz jak się uda – wjechać do Bośni i Hercegowiny. Po ok. 15 km jazdy straciłem z oczu morze i zagłębiłem się w ląd. Od Obrovaca zaczął się dość długi i żmudny podjazd. Jakoś nie byłem w formie i trochę się męczyłem. Skwar był straszliwy. Pomny doświadczeń z pierwszej wycieczki nakupiłem sporo napojów, które dźwigałem sobie w plecaczku. Paręnaście kilometrów od tłocznego wybrzeża ruch samochodowy był już minimalny. A i ceny znacznie niższe. W Kistanje zrobiłem sobie krótka regeneracyjną przerwę. Kryzys minął i mogłem dalej jechać bez zbytniego zmęczenia. Dojechałem do Kninu, potem znalazłem znaki na granicę. Do granicy prowadził lekki podjazd. Na niej samej skrupulatna kontrola paszportowa przeprowadzona przez dwie młode funkcjonariuszki. Kontroli osobistej nie było. Na samej granicy popstrykałem parę zdjęć. Jak się okazało nie wolno było ich tam robić, ale mnie chyba nikt nie widział… W Bośni zaczął się cięższy podjazd. Mnie jakoś przyjemnie się wjeżdżało. Zgodnie z umową w Bośni miałem zakończyć swoje wojaże. Żona przyjechała po mnie samochodem. Spotkaliśmy się na podjeździe. Zjechałem jeszcze w dół do granicy i rower przyczepiłem na bagażnik…

Podsumowanie:
- łączna liczba przejechanych kilometrów- 639,1,
- średnia prędkość- jakoś mnie specjalnie nie interesowała, od 19 do 25 km/h, zależnie od trasy oraz stanu ogumienia…,
- wrażenia- niezatarte…




  • DST 121.80km
  • Aktywność Jazda na rowerze

uzupełnienie po 3 latach... Chorwacja

Poniedziałek, 10 sierpnia 2009 · dodano: 02.01.2012 | Komentarze 0

Wycieczka nr 4 – 10.08.2009
Starigrad-Karlobag-Senj-Sibinj- 121,8 km.
Przez pierwsze 50 km jazda znaną już trasą wzdłuż wybrzeża, potem zaczęły się górki, bo odbiłem nieco na wschód. Nie były jakieś straszne, ale przez ok. 30 km cały czas były zjazdy i podjazdy, przy czym generalnie droga pięła się w górę. Do Senj, które leży już nad morzem, prowadzi piękny i długi zjazd. Można poczuć jego przyjemność. W Sibinj była już plaża i chrzest roweru w Morzu Adriatyckim. Swoim zwyczajem zamoczyłem koło rowerka w morskich falach. Może będzie kiedyś okazja powrócić nad brzegi tego ciepłego akwenu.




  • DST 123.70km
  • Aktywność Jazda na rowerze

uzupełnienie po 3 latach... Chorwacja

Sobota, 8 sierpnia 2009 · dodano: 02.01.2012 | Komentarze 0

Starigrad-Pag-Zadar- 123,7 km.
Wyjazd na wyspę Pag i do jej głównego miasta ( też o tej nazwie) był bardzo ciekawy. Trochę spowszedniały mi już widoki Adriatyku, zatem zwracałem uwagę na inne elementy. Obserwowałem zachowanie kierowców. Chyba można było zobaczyć rejestracje ze wszystkich krajów Europy. Dużo było polskich, były też liczne węgierskie, czeskie, austriackie i włoskie. Na chorwackich drogach nie ma dziur, czasem można przejechać asfaltem dziwnie zrytym na dość długich odcinkach- chyba w ten sposób przygotowuje się nawierzchnię do wylania nowego asfaltu. Tak czy owak jazda po takich żłobkach nie należy do przyjemności. Zaobserwowałem też że niestety mało rowerzystów przemierza chorwackie drogi. W trakcie każdej wycieczki widziałem może po dwie- trzy osoby depczące w pedały. A szkoda, bo warto tam pojeździć…Wyspę Pag ze stałym lądem łączy most o długości 340 m, który pięknie jest rozpięty nad morzem. Podczas wjazdu na wyspę po prawej stronie widać w dole kanał morski, a dalej postrzępione górskie szczyty. Najwyższe wzniesienie ma ponad 1700 m , a więc jest na czym zawiesić oko. Miasteczko Pag malowniczo komponuje się na nadmorskich wzgórkach, jest tu zwykle sporo turystów. Koniec rowerowej wycieczki nastąpił w Zadarze. Rower powędrował na bagażnik samochodu, a my poszliśmy obejrzeć miasto.




  • DST 134.00km
  • Aktywność Jazda na rowerze

uzupełnienie po 3 latach... Chorwacja

Czwartek, 6 sierpnia 2009 · dodano: 02.01.2012 | Komentarze 0

Wycieczka nr 2 – 06.08.2009
Starigrad- Karlobag-Ostrajska vrata 928 mnpm-Karlobag-Starigrad- 134,0 km.
To było coś! Najpierw 50 km malowniczej trasy dosłownie przy samym Adriatyku. Nieraz droga stykała się z morzem. W górze i w dole błękit. Piękne widoki, bo po prawej stronie cały czas piętrzyły się górki. Przebieg trasy bynajmniej nie był monotonny. Droga kręciła się cały czas w lewo i w prawo, a także w górę i dół. W Karlobagu skręciłem w prawo w kierunku miejscowości Gospic. Od razu zaczął się podjazd, hm tym razem asfaltowy. Nachylenie było dość umiarkowane ( ok. 7-8 %, miejscami nieco mniej ), serpentyny pięknie wiły się, słońce prażyło, pot lał się obficie. Szybko nabierałem wysokości, a w dole widziałem morze i wyspę Pag. Po przejechaniu ok. 17 km w czasie 1:10 h znalazłem się na przełęczy Ostrajska vrata. Jak wynikało z mapy w linii prostej do morza było ok. 5 km. Na górze strasznie wiało. Widoczki były za to bardzo piękne. Warto było się wdrapywać. W drodze powrotnej ( na zjeździe) co jakiś czas zatrzymywałem się, by zrobić zdjęcie. Zjazd był dość niebezpieczny, bo rzeczywiście wietrzysko pomiatało mną całkiem mocno. Bałem się by nie stracić równowagi lub by nie rzuciło mnie na jakiś samochód. Później w przewodniku przeczytałem, że często wieją tam od strony wyspy Pag silne wiatry o nazwie bora. Z Karlobagu tą samą droga dotarłem do Starigradu.




  • DST 131.40km
  • Aktywność Jazda na rowerze

uzupełnienie po 3 latach... Chorwacja

Wtorek, 4 sierpnia 2009 · dodano: 02.01.2012 | Komentarze 0

Chorwacja znaczy słońce…
Znaczy też piękne morze i wysokie góry, które się w nim przeglądają.
Miałem okazję zaznać i słońca, i morza, i gór.
Wyjazd nie był typową rowerową wycieczką. Rower był niejako przy okazji, bo była plaża, zwiedzanie i … rodzina. Mieszkałem w okolicach Zadaru ( dokładnie w Starigradzie), a w sumie zrobiłem pięć wycieczek rowerowych.
Wycieczka nr 1 – 04.08.2009
Starigrad-Maly Alan 1044 mnpm-Svaty Rok-Gracac-Starigrad- 131,4 km.
Początek wyjazdu nie zapowiadał przygód, które nastąpiły później. Pierwsze kilometry były wzdłuż Adriatyku. Patrzyłem z podziwem na błękitne morze. Droga prowadziła w bezpośredniej bliskości wzdłuż jego brzegu. Po drugiej stronie były wysokie wapienne góry. Pogoda była nad wyraz słoneczna. Zresztą na ten temat nie ma co więcej pisać, bo każdej wycieczce towarzyszył żar i tropik lejący się z nieba. Później wjechałem w głąb lądu. Planowałem nieco inną trasę, jednak gdy zobaczyłem znak na lewo z oznaczeniem Svaty Rok i przeanalizowałem mapę, z której jasno wynikało, że jest możliwość wjazdu na wysokość ponad tysiąca metrów, nie wahałem się zbyt długo. Podjazd był raczej niezbyt trudny- na moje oko nachylenie nie przekraczało 7 %. Droga wiła się coraz wyżej ładnymi serpentynkami. Czasem można było zobaczyć opuszczone domostwa, czasem tablice z trupią czaszką ostrzegające przed nierozminowanym terenem. Zasoby litrowego bidonu szybko się wyczerpały, a po drodze nie było żadnej miejscowości, żeby można było je uzupełnić. Po ok. 8 km podjazdu przeciąłem autostradę. Był kawałek ostrzejszego wzniesienia i niewinna tabliczka „kraj asfalta”. Rzeczywiście po chwili asfalt się skończył i zaczęła się nawierzchnia z ostrych kamieni. Jechałem na rowerze szosowym i trochę się zawahałem, czy aby nie zawrócić. Pomyślałem jednak że może za chwilę asfalcik się pojawi, a zresztą korciło mnie aby wjechać na szczyt. Niestety ciągle był szuter. Widoczki za to stały się odjazdowe. Zaczęło mocno doskwierać mi pragnienie. Prawie wykręciłem pusty już bidon. Teren był zupełnie opuszczony i suchy. Gdyby była chociaż mała kałuża… Po drodze spotkałem stojące ciężarówki, na których były ule z pszczołami. Pewnie je ktoś tam wywiózł, by zbierały czysty nektar z górskich roślinek. Przy jednym takim samochodzie zobaczyłem w trzech czwartych pełną pięciolitrową butlę z wodą. Pragnienie było silniejsze od przyzwoitości. Na miejscu wypiłem chyba ze dwa litry, litr wlałem do bidonu, a resztę zostawiłem dla właściciela. Oj, nieładnie! Dzięki temu chyba jednak nie odwodniłem się do szczętu. Szutrowy podjazd miał ok. 10 km długości. Wreszcie szczyt- Maly Alan 1044 mnpm. Chyba po raz pierwszy zdobyty rowerem szosowym. Zjazdu nie przywitałem z uśmiechem. Były straszne kamienie, a wąskie oponki mojego roweru tego nie lubią. Ale dzięki temu był to pierwszy przypadek, że na zjeździe miałem mniejszą prędkość niż na podjeździe. Wcześniej – jeszcze przed szczytem-ze zdziwieniem stwierdziłem, że mój telefon komórkowy się rozładował. A więc sam na pustkowiu bez możliwość kontaktu w razie jakiejś brzydkiej historii. To się nazywa adrenalinka… Zjazdu było osiem kilometrów. Pamiętam, że używałem mocno niecenzuralnych słów. Wreszcie w miejscowości Svaty Rok - asfalt! Ujechałem może z pięć kilometrów czarną gładką nawierzchnią, a tu guma z tyłu. Rowerem szosowym jednak nie należy jeździć po szutrach! Ale przezorny zawsze ubezpieczony. Miałem zapasową dętkę. Wymieniłem ją elegancko, w sklepiku zrobiłem odpowiednie zakupy i w drogę. Do Starigradu miałem ok. 70 km. Ujechałem może z pięć kilometrów- guma z tyłu. Ręce mi opadły. Siadłem chwilę na poboczu i zebrałem myśli. Nie miałem niestety łatek… Chwyciłem jednak za pompkę i dopompowałem kółeczko. Cud! Trzyma się. Zatem szybko w trasę. Jechałem tak co jakiś czas dopompowując powietrze. Po drodze był kolejny podjazd na coś ponad 700 mnpm. Nawet specjalnie go nie pamiętam – tak samo jak całej trasy. Około 8 km przed metą- kompletny flak i pompowanie na nic. Cóż, przeszedłem się. Dociągnąłem do swojego pensjonatu koło siedemnastej. W międzyczasie moja żona pojechała mnie szukać, bo nie reagowałem na jej telefony. I cóż za ciekawy przypadek! Znała moją planowaną trasę, którą jak pamiętacie zmieniłem nie informując o tym nikogo, lecz kierowana jakimś dziwnym impulsem też wjechała swoim autkiem po tym cholernym szutrze na Malego Alana. Nie muszę chyba pisać, że nieźle mi się dostało. Otrzymałem też zakaz używania roweru do końca naszego pobytu w Chorwacji. Jakoś jednak żonę przebłagałem z tym zastrzeżeniem, że w czasie jazdy mam się często meldować i oczywiście zero szutru. Tak później zastanawiałem się nad dziwnymi przypadkami oraz przeplataniem się pecha i szczęścia w naszym życiu. Przecież mógłbym nie znaleźć tej wody ( a wtedy chyba bym odparował na tym słońcu), mógłbym też nie przebić koła, ale przecież ok. 60 km przejechałem na potencjalnie przebitej dętce. Następne jazdy były już raczej normalne.