Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298725.50 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2011

Dystans całkowity:1402.60 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:59:51
Średnia prędkość:23.44 km/h
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:127.51 km i 5h 26m
Więcej statystyk
  • DST 156.80km
  • Czas 06:33
  • VAVG 23.94km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

przejazdy 2011

Sobota, 2 kwietnia 2011 · dodano: 13.01.2012 | Komentarze 0

Dzisiejsza jazda rozpoczęła się po godzinie ósmej. Na początku trochę mżyło i taka brzydka pogoda utrzymywała się do czterdziestego kilometra. Potem deszcz przestał się wygłupiać i było dość ciepło i parno, ale ciężkie chmury groziły cały czas paluszkiem. Po setnym kilometrze wyszło słońce i było ono zapowiedzią wyraźnej poprawy pogody, w tym na jutro.
Pojechałem dziś do Złotoryi, lubię tę trasę, bo zwykle przemierzam ją na początku wiosny i po jej pokonaniu otwieram właściwy rowerowy sezon.
A zatem dzisiejsza trasa: Świdnica- Komorów- Świebodzice- Dobromierz- Roztoka (po raz pierwszy)- Jawor- Łaźniki- Złotoryja- Świerzawa-Wojcieszów- Kaczorów- Bolków-Roztoka (po raz drugi)- Strzegom- Świdnica, dystans 156,8 km w czasie nieco ponad 6,5 godziny.
Na tak długim odcinku można obserwować przeróżne rzeczy i snuć dziwne rozważania, zwłaszcza że jechałem sam. Na trasie spotkałem tylko jednego bikera, nie licząc osób jadących po zakupy do wiejskich sklepików…
Rozważania moje dotyczyły kwestii egzystencjalnych i szeroko rozumianej biologii. Na początku z pewnym przerażeniem obserwowałem połacie wypalonych łąk. Tyle się mówi, że wypalanie traw wcale nie sprzyja ich wegetacji, a ciągle piromani atakują. Pewnie robią to tylko w celu chwilowej emocji związanej z widokiem płomienia. Tak czy owak widok był mało krzepiący. Kolejne moje obserwacje skierowałem na widma śmierci straszące przy i na drogach. Na trasie widziałem kilkadziesiąt krzyży umieszczonych w smutnych miejscach czyjejś gwałtownej śmierci. Czasem droga była zupełnie prosta. Zastanawiałem się co też tu mogło się stać… Widziałem krzyże, a na nich zawieszone motocyklowe kaski. Uważajmy na drogach i szanujmy się nawzajem, a wtedy może takich symptomów śmierci będzie mniej. Wreszcie oglądałem na drogach mnóstwo żabich zwłok, rozjechanych przez samochody. Żaby w miłosnym amoku wyskakiwały na ciepły asfalt i tam oddawały się swym igraszkom. Niezbyt długo… Ich truchła gęsto ścieliły drogę. Cóż, tak to już pewnie będzie. Niewinne ofiary swoich instynktów i nadmiernego rozwoju motoryzacji… Jednakże słodki zapach świeżych trzewi nieco przyprawiał mnie o mdłości. Nie jestem sfiksowanym wegetarianinem, ale przygnębia mnie widok tak powszechnej i niepotrzebnej zwierzęcej śmierci. W Czechach (chyba na trasie Police nad Metuji- Broumov) widziałem napis przy drodze „Ridicy pozor zaby”, który kierowcom miał zwrócić uwagę na płazy wędrujące przez drogę. Tam też było mnóstwo żabich nieboszczyków. No bo jak kierowcy mają uważać na żaby..?
Lecz mimo tych niezbyt optymistycznych przemyśleń, dzisiejsza jazda dała mi wiele frajdy. I nawet nie narzekam na ból tylnej części ciała po niezbyt trafnie dobranej bieliźnie…