Info
Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 299444.60 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2025, Styczeń2 - 0
- 2024, Grudzień4 - 0
- 2024, Listopad5 - 0
- 2024, Październik10 - 0
- 2024, Wrzesień10 - 0
- 2024, Sierpień11 - 0
- 2024, Lipiec16 - 0
- 2024, Czerwiec12 - 0
- 2024, Maj14 - 0
- 2024, Kwiecień13 - 0
- 2024, Marzec11 - 0
- 2024, Luty6 - 0
- 2024, Styczeń2 - 0
- 2023, Grudzień5 - 0
- 2023, Listopad4 - 0
- 2023, Październik10 - 2
- 2023, Wrzesień15 - 11
- 2023, Sierpień13 - 4
- 2023, Lipiec15 - 0
- 2023, Czerwiec15 - 0
- 2023, Maj16 - 0
- 2023, Kwiecień10 - 0
- 2023, Marzec18 - 0
- 2023, Luty3 - 2
- 2023, Styczeń3 - 0
- 2022, Grudzień2 - 0
- 2022, Listopad4 - 0
- 2022, Październik10 - 0
- 2022, Wrzesień11 - 0
- 2022, Sierpień18 - 3
- 2022, Lipiec14 - 2
- 2022, Czerwiec14 - 5
- 2022, Maj14 - 2
- 2022, Kwiecień14 - 16
- 2022, Marzec10 - 8
- 2022, Luty6 - 0
- 2022, Styczeń4 - 0
- 2021, Grudzień3 - 0
- 2021, Listopad9 - 0
- 2021, Październik12 - 0
- 2021, Wrzesień13 - 0
- 2021, Sierpień13 - 0
- 2021, Lipiec16 - 0
- 2021, Czerwiec13 - 0
- 2021, Maj16 - 0
- 2021, Kwiecień7 - 0
- 2021, Marzec4 - 0
- 2021, Luty2 - 0
- 2021, Styczeń1 - 0
- 2020, Grudzień3 - 0
- 2020, Listopad7 - 5
- 2020, Październik11 - 0
- 2020, Wrzesień14 - 0
- 2020, Sierpień12 - 0
- 2020, Lipiec16 - 0
- 2020, Czerwiec13 - 2
- 2020, Maj16 - 9
- 2020, Kwiecień16 - 10
- 2020, Marzec12 - 3
- 2020, Luty5 - 2
- 2020, Styczeń4 - 0
- 2019, Grudzień5 - 5
- 2019, Listopad8 - 5
- 2019, Październik13 - 2
- 2019, Wrzesień14 - 4
- 2019, Sierpień15 - 1
- 2019, Lipiec13 - 0
- 2019, Czerwiec20 - 5
- 2019, Maj14 - 0
- 2019, Kwiecień15 - 0
- 2019, Marzec11 - 0
- 2019, Luty6 - 0
- 2019, Styczeń2 - 0
- 2018, Grudzień4 - 5
- 2018, Listopad7 - 2
- 2018, Październik11 - 2
- 2018, Wrzesień13 - 0
- 2018, Sierpień16 - 5
- 2018, Lipiec18 - 0
- 2018, Czerwiec14 - 4
- 2018, Maj16 - 0
- 2018, Kwiecień14 - 0
- 2018, Marzec6 - 2
- 2018, Luty3 - 2
- 2018, Styczeń4 - 0
- 2017, Grudzień3 - 0
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Wrzesień9 - 10
- 2017, Sierpień18 - 0
- 2017, Lipiec16 - 0
- 2017, Czerwiec14 - 2
- 2017, Maj13 - 3
- 2017, Kwiecień9 - 2
- 2017, Marzec10 - 2
- 2017, Luty4 - 0
- 2017, Styczeń4 - 0
- 2016, Grudzień5 - 0
- 2016, Listopad4 - 0
- 2016, Październik14 - 0
- 2016, Wrzesień13 - 0
- 2016, Sierpień18 - 1
- 2016, Lipiec18 - 2
- 2016, Czerwiec13 - 6
- 2016, Maj18 - 5
- 2016, Kwiecień12 - 2
- 2016, Marzec7 - 0
- 2016, Luty5 - 0
- 2016, Styczeń2 - 0
- 2015, Grudzień6 - 0
- 2015, Listopad5 - 0
- 2015, Październik12 - 0
- 2015, Wrzesień13 - 0
- 2015, Sierpień19 - 0
- 2015, Lipiec15 - 0
- 2015, Czerwiec16 - 2
- 2015, Maj14 - 0
- 2015, Kwiecień17 - 2
- 2015, Marzec9 - 4
- 2015, Luty5 - 0
- 2015, Styczeń5 - 6
- 2014, Grudzień5 - 0
- 2014, Listopad5 - 0
- 2014, Październik13 - 0
- 2014, Wrzesień9 - 0
- 2014, Sierpień18 - 0
- 2014, Lipiec12 - 0
- 2014, Czerwiec12 - 0
- 2014, Maj16 - 0
- 2014, Kwiecień16 - 2
- 2014, Marzec8 - 0
- 2014, Luty5 - 3
- 2014, Styczeń6 - 4
- 2013, Grudzień4 - 0
- 2013, Listopad4 - 3
- 2013, Październik11 - 0
- 2013, Wrzesień11 - 2
- 2013, Sierpień11 - 6
- 2013, Lipiec14 - 10
- 2013, Czerwiec20 - 0
- 2013, Maj13 - 7
- 2013, Kwiecień12 - 2
- 2013, Marzec4 - 3
- 2013, Luty3 - 6
- 2012, Grudzień2 - 2
- 2012, Listopad4 - 2
- 2012, Październik10 - 7
- 2012, Wrzesień12 - 9
- 2012, Sierpień8 - 3
- 2012, Lipiec14 - 0
- 2012, Czerwiec19 - 0
- 2012, Maj14 - 0
- 2012, Kwiecień10 - 4
- 2012, Marzec10 - 0
- 2012, Luty2 - 0
- 2012, Styczeń2 - 5
- 2011, Grudzień3 - 0
- 2011, Listopad4 - 0
- 2011, Październik10 - 0
- 2011, Wrzesień12 - 0
- 2011, Sierpień6 - 0
- 2011, Lipiec12 - 0
- 2011, Czerwiec14 - 0
- 2011, Maj14 - 0
- 2011, Kwiecień11 - 0
- 2011, Marzec6 - 0
- 2011, Styczeń1 - 0
- 2010, Listopad1 - 0
- 2010, Październik3 - 0
- 2010, Wrzesień5 - 0
- 2010, Sierpień5 - 0
- 2010, Lipiec9 - 0
- 2010, Czerwiec11 - 0
- 2010, Maj11 - 0
- 2010, Kwiecień9 - 0
- 2010, Marzec10 - 0
- 2010, Luty2 - 0
- 2009, Listopad11 - 0
- 2009, Październik4 - 0
- 2009, Wrzesień7 - 0
- 2009, Sierpień10 - 0
- 2009, Lipiec7 - 0
- 2009, Czerwiec14 - 0
- 2009, Maj12 - 15
- 2009, Kwiecień13 - 13
- 2009, Marzec5 - 4
- 2009, Luty2 - 6
- 2009, Styczeń2 - 0
- 2008, Grudzień1 - 3
- 2008, Listopad12 - 7
- 2008, Październik5 - 8
- 2008, Wrzesień14 - 6
- 2008, Sierpień15 - 15
- 2008, Lipiec15 - 11
- 2008, Czerwiec17 - 24
- 2008, Maj18 - 34
- 2008, Kwiecień12 - 19
- 2008, Marzec10 - 19
- 2008, Luty5 - 6
- 2007, Grudzień1 - 4
- 2007, Październik8 - 0
- 2007, Wrzesień9 - 0
- 2007, Sierpień12 - 0
- 2007, Lipiec18 - 2
- 2007, Czerwiec11 - 0
- 2007, Maj15 - 0
- 2007, Kwiecień13 - 0
- 2007, Marzec8 - 0
- 2006, Wrzesień8 - 0
- 2006, Sierpień14 - 0
- 2006, Lipiec16 - 0
- 2006, Czerwiec13 - 0
- 2006, Maj15 - 2
- 2006, Kwiecień17 - 0
- 2006, Marzec4 - 0
- 2005, Wrzesień8 - 0
- 2005, Sierpień13 - 0
- 2005, Lipiec13 - 0
- 2005, Czerwiec13 - 0
- 2005, Maj13 - 0
- 2005, Kwiecień13 - 2
- 2005, Marzec7 - 0
- 2004, Wrzesień9 - 0
- 2004, Sierpień13 - 0
- 2004, Lipiec12 - 0
- 2004, Czerwiec11 - 0
- 2004, Maj14 - 0
- 2004, Kwiecień15 - 0
- 2004, Marzec5 - 0
- 2003, Październik1 - 0
- 2003, Wrzesień7 - 0
- 2003, Sierpień10 - 0
- 2003, Lipiec13 - 0
- 2003, Czerwiec12 - 0
- 2003, Maj14 - 0
- 2003, Kwiecień12 - 0
- 2003, Marzec2 - 0
- 2002, Październik1 - 0
- 2002, Wrzesień11 - 0
- 2002, Sierpień13 - 0
- 2002, Lipiec12 - 0
- 2002, Czerwiec10 - 0
- 2002, Maj13 - 0
- 2002, Kwiecień2 - 2
Maj, 2012
Dystans całkowity: | 1951.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 80:42 |
Średnia prędkość: | 24.18 km/h |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 139.39 km i 5h 45m |
Więcej statystyk |
- DST 118.20km
- Czas 04:56
- VAVG 23.96km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Góry Sowie forever
Środa, 30 maja 2012 · dodano: 30.05.2012 | Komentarze 0
Rano było chłodnawo. Wydaje mi się, że jednak było więcej niż pięć stopni. Do pracy jechałem dość zaspany, bo wstałem o godzinie piątej po dość krótkim śnie. Jednak chłodny poranny wiatr szybko doprowadził mnie do stanu używalności. Rano troszeczkę było pod wiatr i dlatego do rekordu, jeśli chodzi o czas dojazdu do pracy, było bardzo daleko. Tak ze trzy i pół minuty. No ale nie zawsze pobija się rekordy. Tak czy owak do pracy się nie spóźniłem…
Po pracy była kolejna jazda w Góry Sowie. Na Przełęcz Walimską, tym razem od drugiej strony, czyli od Pieszyc. Podjazd wcale nie jest bułką z masłem, trzeba walczyć z trasą wijącą się pod górę przez dystans ponad 10 kilometrów. Jest i kostka i miejscami całkiem spore nachylenia. Forma idzie w górę, bo udało mi się wjechać na przełęcz na dużej tarczy (54 zęby). Przed rozpoczęciem podjazdu nawet o tym nie myślałem, bo wydawało mi się to mało realne. Jednak w trakcie jazdy, kiedy mijały kilometry, a mnie się jechało całkiem nieźle na twardym przełożeniu, postanowiłem dociągnąć do końca nie folgując sobie zmianą na bardziej miękkie. Owszem były momenty, że trzeba było nieco zacisnąć zęby, ale się udało. Na przełęczy była mała satysfakcja… Niedługo czekają mnie znacznie większe góry i cieszy mnie ta zwyżka formy.
Pogoda była przyzwoita. Chmurzyło się, ale deszcz nie groził. Czasem nawet wychodziło słońce, które grzało niezgorzej. Wiatr był co prawda dość krzepki, ale nawet gdy musiałem z nim lekko walczyć, nie odczuwałem jakiegoś strasznego dyskomfortu. Spotkałem sporo rowerzystów, ale głownie już na płaskim w okolicach Świdnicy.
Po przyjeździe do Świdnicy w miłej knajpce na rynku spożyłem chłodne i perliste piwko. Było bardzo smaczne…
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Olszyniec-Jugowice-Bystrzyca Górna-Bojanice-Lutomia Dolna-Mościsko-Tuszyn-Dzierżoniów-Pieszyce-Przełęcz Walimska-Walim-Jugowice (po raz drugi)-Jez. Bystrzyckie (tama)-Bystrzyca Górna (po raz drugi)-Bystrzyca Dolna-Świdnica. Dystans 118,2 km przy średniej 23,9 km/h.
- DST 182.10km
- Czas 07:28
- VAVG 24.39km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Z Głogowa...
Niedziela, 27 maja 2012 · dodano: 29.05.2012 | Komentarze 0
Powrót z Głogowa nastąpił w niedzielę. Aby się nie powtarzać i zaliczyć kolejne dziewicze odcinki, wybrałem zupełnie inny przebieg trasy. Może kiedyś już o tym pisałem, wybaczcie skleroza. Trzeba jednak przestrzec miłośników rowerów szosowych przed nawierzchnią wiosek w okolicach Legnicy i Jawora. Panuje tam taki obyczaj, że w środku miejscowości pozostawiono kostkę. Jest to kostka pamiętająca pewnie Wilhelma I. Jej stan jest fatalny. Zastanawiałem się w jakim celu ją pozostawiono, skoro wszystkie drogi pomiędzy miejscowościami wylane są pięknym asfalcikiem. Znalazłem dwa ewentualne tłumaczenia: albo zrobiono tak w celach ochrony zabytku (przyjęto, że kostka z XIX wieku jest w jakiś sposób zabytkowa), albo w ten sposób temperuje się zapędy co bardziej narwanych kierowców przed przekroczeniem prędkości. Rzeczywiście samochody tam zwalniały do 30 km/h. Wytrzęsło mnie tam jak diabli. Jeśli ktoś chciałby w Polsce wymyślić jakąś namiastkę wyścigu Paryż-Roubaix, to tam znajdzie idealne pole do popisu. Powrotna jazda odbyła się już komfortowo: bez bólu głowy i przy neutralnym wietrze.
Trasa: Głogów-Kurowice-Przesieczna-Radwanice-Sieroszowice-Polkowice-Sobin-Brunów-Chojnów-Goliszów-Gierałtowiec-Wilczyce-Warmątowice Sienkiewiczowskie-Małuszów-Jawor-Targoszyn-Strzegom-Stanowice-Nowy Jaworów-Milikowice-Witoszów Dolny-Świdnica.
- DST 145.80km
- Czas 06:19
- VAVG 23.08km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Na Głogów!
Sobota, 26 maja 2012 · dodano: 29.05.2012 | Komentarze 0
W sobotę wybrałem się już w zupełnie dziewiczą dla siebie podróż, do Głogowa. Dziewiczą właściwie od Ścinawy. Z grubsza licząc dziewiczych tras przebyłem ok. 50 km. W dniu tym zmagałem się z lekką dolegliwością, bólem głowy. Wyjechałem z domu dość późno. Niestety miałem jazdę pod wiatr, czasami mocny. Dwa razy nawet przystanąłem na dłuższy odpoczynek, bo prze ten ból naprawdę kiepsko się czułem. Raz nawet położyłem się na poboczu i z lubością przez pół godziny wchłaniałem boskie słoneczne promienie. Tak naładowany energią kosmiczną oraz pokrzepiony solidnym obiadem w Ścinawie (był kotlet świniowy), mogłem walczyć z tym wiatrem.
Późnym popołudniem wiatr ucichł. Przed samym Głogowem spotkała mnie przyjemna niespodzianka. Było parę podjeździków, a były one tym bardziej miłe, że urozmaiciły monotonię płaskiej trasy. Z początku miałem wracać pociągiem, jednak stanęło na tym, że przenocowałem w tym grodzie nad Odrą. Kupiłem sobie coś na kolację i grzecznie przed 22 usnąłem już w łóżeczku…
Trasa: Świdnica-Śmiałowice-Imbramowice-Osiek-Ujazd Górny-Tyniec Legnicki-Prochowice-Ścinawa-Rudna-Grębocice-Szczyglice-Głogów.
- DST 135.00km
- Czas 05:42
- VAVG 23.68km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Worek Okrzeszyna
Piątek, 25 maja 2012 · dodano: 29.05.2012 | Komentarze 0
W piątek po odbytej porannej jeździe do pracy, wyruszyłem do ciekawego miejsca. Mówię tu o geograficznym tworze o nazwie worek Okrzeszyna. Nazwę tę gdzieś słyszałem, ale raczej nie wiem czy figuruje w oficjalnym nazewnictwie. Jest to, że tak powiem, polski półwysep wcinający się w Czechy. Jego nasada znajduje się w okolicach miejscowości Chełmsko Śląskie, a kończy się on właśnie w Okrzeszynie. Jest to miejsce gdzie diabeł mówi dobranoc. Jeśli cenicie komfort jazdy rowerem szosowym, to się tam nie wybierajcie. Drogi w stanie gorzej niż opłakanym. Nawet ktoś na resorowanym rowerze rzuciłby pewnie niejedną wiązkę, a cóż powiedzieć miałem ja, użytkownik kolarzówki właśnie… Jeśli lubicie natomiast klimaty pogranicza (dzikość opuszczonych domostw, przyrodę rozwijającą się bez żadnych ograniczeń czy zadziwiającą świeżość powietrza), koniecznie powinniście tam się kiedyś przejechać. Ja staram się przynajmniej raz w roku zaliczyć tę trasę, bo lubię taka atmosferę. Tylko z uwagą obserwuję ogumienie, czy czasem nie złapałem gumy na tych dziurach. W piątek obyło się bez takich przykrych niespodzianek. Pogoda dopisała. Zatem wycieczkę należało uznać za udaną. Po stronie czeskiej na uwagę zasługuje podjazd od Chvalca w kierunku Adrsapchu, przez serpentyny. Nie jest długi, lecz dość ostry. W pewnym momencie widać w dole cztery zakosy drogi położone coraz niżej. A całość przebiega przez ładny las. Też tam warto zrobić rundę, jeśli kogoś przyniesie w te strony.
Trasa: Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Stare Bogaczowice-Kamienna Góra-Krzeszów-Chełmsko Śl.-Okrzeszyn-Petrikovice-Chvalec-Adrspach-Mieroszów-Unisław Śl.-Głuszyca-Zagórze Śl.-Świdnica.
- DST 106.50km
- Czas 04:40
- VAVG 22.82km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Góry Sowie forever
Poniedziałek, 21 maja 2012 · dodano: 21.05.2012 | Komentarze 0
Pogoda póki co dopisuje. Dziś było bezchmurnie i ciepło. Ciągłym mankamentem rowerowych zmagań pozostaje jednak wiatr. Jest on zwiastunem zmiany pogody. Dziś wiało niemiłosiernie. Na jutro zapowiadane są burze i załamanie pogody. No ale może nie będzie mniej niż pięć stopni…
To będzie jutro. Dziś wszakże też był dzień i to jak się rzekło wcale niezgorszy.
Rano wybrałem się do pracy. Tym razem nie śniły mi się złowróżbne koszmary. A więc i jazda była spokojna. Nawet wstało mi się o piątej bez grymaszenia i szukania jeszcze pięciu minutek snu. Wyjechałem wcześnie. W pracy byłem prawie pierwszy. Prawie, bo jeden kolega chyba też dość wcześnie wstaje. A że nie jedzie rowerem, tylko samochodem, ma przede mną pewną przewagę. Moja jazda do pracy to najpierw ok. 3 kilometrów przez miasto (Świdnicę), potem ok. 8 km lekkiego podjazdu, następnie ze 3 kilometry ostrzejszego podjazdu, później ok. 4 kilometry łagodnego zjazdu i płaskiego, wreszcie ok. 4 kilometrów przez Wałbrzych w górę i w dół, a na koniec ostatni kilometr dosyć ostrej ścianki. Podjazd po kostce z nachyleniem powyżej 12 procent. Dziś dystans ten pokonałem dość żwawo, jednak do rekordu zabrakło ok. 3 minut. Tak czy owak, w pracy byłem mocno przed siódmą.
Po ostatniej długiej i płaskiej trasie, dziś pojechałem w góry. Było sporo podjazdów. W połączeniu z dość mocnym przeciwnym wiatrem, całość była raczej trudna. Ale jakoś specjalnie się nie zmęczyłem. Po raz kolejny ugruntowałem się w przekonaniu, że najpiękniejszym podjazdem w mojej okolicy jest wjazd na Przełęcz Jugowską od strony Pieszyc. I nawet wcale nie chodzi o dobry asfalt, lecz o wyjątkowe walory tej drogi. Samochodów było chyba ze trzy na 13 kilometrach podjazdu, poza tym jazda przez zielony las daje wytchnienie dla skołatanych nerwów. Prawdziwy kontakt z naturą. W trakcie podjazdu minąłem fanatyków zjeżdżania na deskorolkach, którzy wjeżdżali na przełęcz samochodem, a potem na swoich pojazdach mknęli w dół. Asfalt dobry, tylko jak czymś takim zahamować? O ile podjazd był czymś miłym, mimo wysiłku podjazdu przecież, o tyle zjazd w stronę Jugowa ciągle wywołuje we mnie fontannę brzydkich słów z powodu koszmarnej jakości nawierzchni. No ale jakoś zjechałem. Potem była kolejna przełęcz, Przełęcz Sokola. Zdobyta wszakże nie w sposób klasyczny, bo atak na nią przypuściłem od środka podjazdu, czyli od Sokolca. No ale zaliczyłem trzy kilometry najtrudniejszego odcinka. Naprawdę trzeba trochę depnąć na pedały. Potem był już właściwie tylko zjazd i łatwe płaskie odcinki do Świdnicy.
W domu zameldowałem się po godzinie 19. Forma zwyżkuje. Ale nie może być inaczej, bo przecież za dwa tygodnie rozpoczyna się ostra jazda na Bałkanach…
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Dziećmorowice-Lubachów (po raz pierwszy)-Bojanice-Pieszyce-Przełęcz Jugowska-Sokolec-Przełęcz Sokola-Walim-Jugowice-Zagórze Śl.-Jez. Bystrzyckie (tama)-Lubachów (po raz drugi)-Bystrzyca Dolna-Świdnica.
- DST 212.50km
- Czas 08:02
- VAVG 26.45km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
trzy województwa
Sobota, 19 maja 2012 · dodano: 20.05.2012 | Komentarze 0
Miał być wyjazd na sobotę i niedzielę, z noclegiem, jednak ze względu na wyraźne protesty domowników, został on ograniczony tylko do dnia wczorajszego. Trasę przeanalizowałem wcześniej i potem już nie pozostało nic innego jak jej realizacja. Wyjechałem koło godziny dziewiątej. Było nawet ciepło, jednak pod spód założyłem sobie coś z długim rękawem. Słoneczko świeciło ładnie, jednak czasem pojawiał się chłodny wiatr. Po dwunastej zrobiło się już całkiem ciepło, zdjąłem więc bluzę i jechałem już zupełnie „na letnio”.
Kolejny raz w tym roku wybrałem się do Wielkopolski, a konkretnie do Ostrowa Wielkopolskiego. Trasą tą chciałem niejako powetować sobie nieudany ostatni etap „wiosennego kujawiaka”, o którym pisałem w osobnym temacie. Z grubsza chodziło o to, że z powodu choroby jakiś miesiąc temu musiałem zrezygnować z jazdy i zejść z trasy. Miałem wtedy do pokonania odcinek Ostrzeszów-Świdnica. Zatem teraz postanowiłem zaliczyć podobną trasę. Jej przebieg wyglądał tak :Świdnica-Wiry-Sobótka-Jordanów Śl.-Białobrzezie-Strzelin-Oława-Namysłów-Dziadowa Kłoda-Syców-Międzybórz-Odolanów-Ostrów Wlkp. Dystans 212,5 km przebyłem w czasie 8:02 h, co daje średnią 26,4 km/h.
Jechałem zarówno ruchliwymi drogami jak i pięknymi śródleśnymi odcinkami bocznymi. Kłopotliwy był fragment między Strzelinem a Oławą, bo droga jest remontowana i na długich odcinkach udostępniony jest tylko jeden pas ruchu. Jazda odbywa się systemem wahadłowym. Długo się czeka na zielone światło, a jak to się już pojawi to samochody ładują się na grandę, a rowerzystę traktują jak uprzykrzoną muchę.
Miałem też dość niebezpieczny incydent. Na pustej drodze z daleka zobaczyłem, że przede mną osobówka wyprzedza samochód ciężarowy. Była prosta, a manewr ten odbywał się w sporej odległości ode mnie. Obserwowałem wszystko spokojnie, jednak zwiększyłem czujność. Samochody zrównały się i tak jadą! Osobowy jakoś nie przyspiesza, a zachowując bezpieczną odległość od ciężarówki, wali prosto na mnie. Cóż było robić?! Ja hyc na pobocze, a właściwie prawie do rowu. Za kierownicą osobówki siedziała jakaś starucha w kapeluszu. Pogroziłem jej ręką, ale chyba nawet tego nie widziała, skoncentrowana na manewrze wyprzedzania. Nie wiem, czy mnie w ogóle zauważyła. Kto takim bladziom daje prawo jazdy? Mnie się udało, ale może komuś z nas już szczęście nie dopisze…
W Ostrowie spotkała mnie też kolejna niespodzianka. Plan miałem taki, żeby dotrzeć pociągiem do Wrocławia, a tam czekała moja żona. Na dworcu byłem ok. godz. 19 i okazało się, że pociągu do Wrocławia już w tym dniu nie ma. No fakt, mogłem to sprawdzić, ale jakoś przez myśl mi nie przeszło, że pociągu nie będzie.
Jazdę zakończyłem zatem w Przygodzicach (pierwszej miejscowości za Ostrowem w stronę Wrocławia),na stacji Shell. Tu przyjechała po mnie ma połowica…
- DST 131.80km
- Czas 05:42
- VAVG 23.12km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Przełęcz Srebrna
Czwartek, 17 maja 2012 · dodano: 17.05.2012 | Komentarze 0
Wydawało mi się, że najgorsze majowe chłody mamy już za sobą. Byłem w błędzie. Dziś chyba nastąpiło ich apogeum. W temperaturze pięciu stopni można jeździć, jednak jeśli weźmie się pod uwagę, że to już piąty miesiąc ( i w dodatku- nie bójmy się tego powiedzieć-jego druga połowa), to wszystko to wydaje się małym koszmarem. Na szczęście prognozy są optymistyczne. Powoli ma wrócić temperatura na odpowiednim (czytaj: majowym) poziomie, a weekend ma być już całkiem miły. Mając nadzieję na spełnienie się tych prognoz, czekam na koniec tygodnia.
Kiedyś coś tam pisałem o czapce. Dziś wcale nie miałem żadnych skrupułów, by ją założyć. Oj, przydała się! Poza tym miałem na sobie cały zimowy rynsztunek, może poza rękawiczkami z długimi palcami. Mimo takiego zabezpieczenia, chłód dał się odczuć. Jego efektem jest mały katarek…
Rano była jazda do pracy. O zimnie, które jej towarzyszyło nie będę już pisał. Po pracy postanowiłem zdobyć ostatnią już w tym sezonie niezaliczoną przełęcz w Górach Sowich, a mianowicie Przełęcz Srebrną. Znajduje się ona już na obrzeżu Gór Sowich, nie jest wysoka, lecz podjazd, choć krótki, jest dość wymagający. Zwłaszcza od strony Budzowa. Ja wjeżdżałem od strony Nowej Rudy. Od tej strony jest znacznie łatwiej.
Jednak całą przyjemność ostrego zjazdu znikła, bo na początku był odcinek asfaltu z ledwo zalepionymi dziurami, po czynności tej niechlujnie wykonanej przez drogowców zostały grube warstwy ni to żwiru, ni piasku, w każdym razie czegoś, na czym łatwo można się poślizgnąć. Na środkowym odcinku zjazdu, w samej Srebrnej Górze, jest kostka, sakramencki pomysł włodarzy tej miejscowości, którzy taką nawierzchnię wyłożyli stosunkowo niedawno, w miejsce kostki całkowicie wybite i zdewastowanej. Nie lepiej to było wylać asfalt?! Na tym zjeździe wyraźnie spadł mój humor (bo wkurzałem się, że ciągle muszę naciskać na klamki) oraz moja średnia prędkość (z powodu wyłuszczonego w poprzednim nawiasie). Ostatnie 40 kilometrów jechałem pod lekki wiaterek. Może mocno nie hamował, ale wyziębiał skutecznie.
Dziś nie czułem aż tak wielkiej świeżości w czasie jazdy. Może powodem było to, że było sporo górek? Mam nadzieję, że w kotle bałkańskim (czyli m. in. W Albanii, do której się wybieram już na dniach), będę bardziej dziarski. Zresztą jazda w tym sezonie jakoś odbywa się z większym niż zazwyczaj mozołem. Pewnie wiek daje o sobie znać, choć tak prawdę mówiąc nie czuję żadnych związanych z nim przykrości.
W trakcie dzisiejszej jazdy przekroczyłem 1000 km w tym miesiącu oraz 4000 km w sezonie. Nie jest źle, ale jednak pamiętam, ż kiedyś było lepiej. I wcale nie chodzi o kilometry, tylko o rześkość ich pochłaniania.
Trasa: Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Mieroszów-Broumov-Tłumaczów-Nowa Ruda-Wolibórz-Nowa Wieś Kłodzka-Przełęcz Srebrna-Srebrna Góra-Budzów-Bielawa-Pieszyce-Opoczka-Świdnica.
- DST 134.30km
- Czas 05:37
- VAVG 23.91km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
nic specjalnego
Wtorek, 15 maja 2012 · dodano: 15.05.2012 | Komentarze 0
Maj nie rozpieszcza. Obecną aurę można nazwać wczesno marcową. Temperatura oscylowała dziś w granicach dziesięciu stopni, a wrażenie przenikliwego chłodu pogłębiał lodowaty wiatr. Rano jechałem do pracy i z niepokojem obserwowałem gęste chmury. Po pracy, czyli w okolicach godziny piętnastej, spadły może ze trzy krople, lecz potem zaczęło się wypogadzać. Wypogadzać w tym sensie, że wychodziło słońce, jednakże ziąb i wiatr nie ustępował. Na szczęście deszczu nie było. Deszcz w taki zimny dzień byłby gwoździem do trumny. No ale tym razem się udało.
Wczoraj czyściłem rower i byłem przekonany, że dziś mnie zleje, bym znowu musiał pucować swego pupila. Taka to już jest przekora losu. Jednak nic takiego się nie stało. No i dobrze.
W nocy śnił mi się dziwny sen. Wjeżdżałem na rowerze do ciemnego i nieznanego mi tunelu. Z góry kapało, drogi wcale nie było widać. Rano trochę się zaniepokoiłem, bo jak śni się tunel, to nie ma w tym nic dobrego. Wiecie, ja tam nie za bardzo wierzę w takie dyrdymały, ale mały niepokój pozostał. Bo we wszystkich interpretacjach snów tunel oznacza przejście na drugą stronę. Czyli śmierć. Mnie się jednak udało w jednym kawałku dojechać do domu. Może jeszcze trochę pożyję. I pojeżdżę na rowerze.
No ale nie ma co uderzać w cmentarne tony. Trzeba się cieszyć chwilą. Zatem cieszyłem się jazdą, bo czułem dziś jakąś wielką świeżość. Owszem, pod wiatr i pod górkę trzeba było się nieco podmęczyć, ale nie było to coś przykrego. Do domu przyjechałem zupełnie nie zmęczony i praktycznie gotowy do dalszej jazdy. W końcu trzeba będzie się zamachnąć na dłuższy dystans.
Moja dzisiejsza trasa wiodła bokami. Mijałem senne wioski z życiem skoncentrowanym wokół sklepów. Obszczekiwały mnie pieski, drogę przebiegały koty patrząc na mnie swoimi wielkimi pięknymi żółtymi oczkami. Rowerzystów było niewielu. Pewnie dlatego, że moja trasa była jak już wspomniałem bardzo boczna. Nawet przemierzyłem dziewiczy odcinek między Godzieszówkiem, Żelazowem a Kostrzą. Nowy zdrowy asfalt. Postanowiłem z mapą w ręku tropić te dziewicze odcinki i sukcesywnie je zaliczać. Celem jest przejechanie wszystkimi drogami i dróżkami Dolnego Śląska. Jeszcze trochę przede mną.
Dziś przejechałem 134,3 km, czyli dokładnie tyle samo co poprzednim razem. Zupełny zbieg okoliczności. Czas jazdy 5:37 h, czyli średnia była bliska 24 km/h.
Trasa: Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Struga-Stare Bogaczowice-Sady Dolne-Roztoka-Godzieszówek-Kostrza-Rogoźnica-Targoszyn-Luboradz-Drogomiłowice-Ujazd Górny-Kostomłoty-Bogdanów-Imbramowice-Siedlimowice-Śmiałowice-Pszenno-Jagodnik-Świdnica.
- DST 134.30km
- Czas 05:44
- VAVG 23.42km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
W niedzielę po pracy
Niedziela, 13 maja 2012 · dodano: 13.05.2012 | Komentarze 0
Weekend zapowiadał się wcale nie rowerowo. Wczoraj rano jak zobaczyłem, co się dzieje na zewnątrz, to nawet mój PSYCHPATYCZNY pęd do jazdy pękł jak banka mydlana. Po południu trochę się przejaśniło, ale ja już nie miałem ochoty na jazdę. Ciągle pamiętam swoją niedawną chorobę, która skosiła mnie na tydzień jak kosa Pani Kostuchy. Nie chciałbym tego przechodzić ponownie. Zresztą miałem inne zajęcia.
Dziś z kolei byłem w pracy. Nawet ja, taki leń i obibok, czasem muszę popracować w dzień wolny od pracy. Dzisiejszą moją harówkę nazwijmy dla niepoznaki „Akcja skaczący kot”. Cokolwiek miałoby to znaczyć. Akcja się udała, ale zajęła trochę czasu. W domu byłem przed czternastą i szybko podjąłem decyzję o wskoczeniu na rower.
Ludzie! Taka pogoda jak dziś powinna być w maju zakazana w Polsce. Temperatura osiem stopni, wiatr hulający we wszystkie strony. Koszmar. Ubrałem się w zimowe spodnie, założyłem długie rękawiczki, dwie bluzy i swój niezniszczalny pomarańczowy antywiatrowy ( i antydeszczowy) trykocik. Nawet przez chwilę myślałem o założeniu polarowej czapki. No ale w końcu zrezygnowałem, bo trochę głupio by to wyglądało. Później jednak stwierdziłem, że czapka byłaby jednak całkiem pożyteczna.
W trasę wyruszyłem tuż po 14. Od razu zaatakował mnie wiatr, który wysyłał nieprzyjemne podmuchy kąsające jak małe niegrzeczne pieski. Naprawdę to przeszkadzało i kazało mocniej napierać na pedały, by pokonać ten żywioł. Trasa z pozoru wydawała się łatwa, nie było wielkich gór, jednakże sporo było krótkich podjazdów. One to w połączeniu z tym wiatrem skutecznie zabierały siły.
W okolicach Ziębic i Ząbkowic Śl. zaliczyłem nawet parę odcinków dziewiczych tras. Chwilkę dumałem nad tym dlaczego przez 10 lat moich rowerowych eskapad nigdy wcześniej tamtędy nie przejeżdżałem. Chodzi tu o miejscowości Wójcin, Czerńczyce, Sieroszów. Okolica piękna, podjeździki niczego sobie, asfalt nowiutki (przynajmniej na trasie do Ząbkowic). Trzeba będzie częściej tam się wybierać.
W okolicach Dzierżoniowa napotkałem całe kawalkady rowerzystów-turystów, którzy pomykali sobie niespiesznie w dal. Dźwigali sawky i plecaczki i tak jak ja zmagali się z wiatrem. Wymienialiśmy rowerowe pozdrowienia. Niektórzy patrzyli na mnie ze zdziwieniem. Może jacyś obcy? Może nie przywykli do pozdrowień ze strony „szoszonów”? No nie wiem. W każdym razie wszyscy grzecznie odpowiadali. I tak trzymać.
Moja trasa raczej omijała duże aglomeracje. Jechałem sobie przez wioski wdychając rustykalne zapachy: skoszonej trawy, kwitnącego rzepaku (zapach ten jest dla mnie jednakże dość obmierzły), obornika… Nawet ten ostatni jakoś nie raził moich nozdrzy. Jak się jeździ w plenerze, trzeba się przyzwyczaić.
W domu byłem po dwudziestej. Zanim dotarłem do domu, w pobliskiej knajpce spożyłem złociste piwko. Oburzeni? Dajcie spokój, to tylko uzupełnienie płynów. Zresztą do domu przemknąłem już chodnikiem….
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Wiry-Jaźwina-Roztocznik-Byszów-Niemcza-Żelowice-Targowica-Henryków-Ziębice-Krzelków-Ząbkowice Śl.-Olbrachice Wielkie (tu bezskutecznie szukałem drogi do Bielawy, okazało się, że mimo zaznaczenia na mapie prowadziła tam dróżka polna, a więc zawróciłem do drogi głównej)-Kluczowa-Dzierżoniów-Pieszyce-Opoczka-Świdnica.
- DST 115.70km
- Czas 04:44
- VAVG 24.44km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
nic specjalnego
Czwartek, 10 maja 2012 · dodano: 10.05.2012 | Komentarze 0
Trasa:
Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Mieroszów-Teplice nad Metuji-Mezimesti-Unisław Śl.-Głuszyca-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Lubachów-Bystrzyca Dolna-Świdnica.
Ścigało mnie chyba przekleństwo z miasta Danzig, bo na tyłku dostałem bolesnego wrzoda. Nic, nic. Takie luźne skojarzenia.