Info
Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 299444.60 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2025, Styczeń2 - 0
- 2024, Grudzień4 - 0
- 2024, Listopad5 - 0
- 2024, Październik10 - 0
- 2024, Wrzesień10 - 0
- 2024, Sierpień11 - 0
- 2024, Lipiec16 - 0
- 2024, Czerwiec12 - 0
- 2024, Maj14 - 0
- 2024, Kwiecień13 - 0
- 2024, Marzec11 - 0
- 2024, Luty6 - 0
- 2024, Styczeń2 - 0
- 2023, Grudzień5 - 0
- 2023, Listopad4 - 0
- 2023, Październik10 - 2
- 2023, Wrzesień15 - 11
- 2023, Sierpień13 - 4
- 2023, Lipiec15 - 0
- 2023, Czerwiec15 - 0
- 2023, Maj16 - 0
- 2023, Kwiecień10 - 0
- 2023, Marzec18 - 0
- 2023, Luty3 - 2
- 2023, Styczeń3 - 0
- 2022, Grudzień2 - 0
- 2022, Listopad4 - 0
- 2022, Październik10 - 0
- 2022, Wrzesień11 - 0
- 2022, Sierpień18 - 3
- 2022, Lipiec14 - 2
- 2022, Czerwiec14 - 5
- 2022, Maj14 - 2
- 2022, Kwiecień14 - 16
- 2022, Marzec10 - 8
- 2022, Luty6 - 0
- 2022, Styczeń4 - 0
- 2021, Grudzień3 - 0
- 2021, Listopad9 - 0
- 2021, Październik12 - 0
- 2021, Wrzesień13 - 0
- 2021, Sierpień13 - 0
- 2021, Lipiec16 - 0
- 2021, Czerwiec13 - 0
- 2021, Maj16 - 0
- 2021, Kwiecień7 - 0
- 2021, Marzec4 - 0
- 2021, Luty2 - 0
- 2021, Styczeń1 - 0
- 2020, Grudzień3 - 0
- 2020, Listopad7 - 5
- 2020, Październik11 - 0
- 2020, Wrzesień14 - 0
- 2020, Sierpień12 - 0
- 2020, Lipiec16 - 0
- 2020, Czerwiec13 - 2
- 2020, Maj16 - 9
- 2020, Kwiecień16 - 10
- 2020, Marzec12 - 3
- 2020, Luty5 - 2
- 2020, Styczeń4 - 0
- 2019, Grudzień5 - 5
- 2019, Listopad8 - 5
- 2019, Październik13 - 2
- 2019, Wrzesień14 - 4
- 2019, Sierpień15 - 1
- 2019, Lipiec13 - 0
- 2019, Czerwiec20 - 5
- 2019, Maj14 - 0
- 2019, Kwiecień15 - 0
- 2019, Marzec11 - 0
- 2019, Luty6 - 0
- 2019, Styczeń2 - 0
- 2018, Grudzień4 - 5
- 2018, Listopad7 - 2
- 2018, Październik11 - 2
- 2018, Wrzesień13 - 0
- 2018, Sierpień16 - 5
- 2018, Lipiec18 - 0
- 2018, Czerwiec14 - 4
- 2018, Maj16 - 0
- 2018, Kwiecień14 - 0
- 2018, Marzec6 - 2
- 2018, Luty3 - 2
- 2018, Styczeń4 - 0
- 2017, Grudzień3 - 0
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Wrzesień9 - 10
- 2017, Sierpień18 - 0
- 2017, Lipiec16 - 0
- 2017, Czerwiec14 - 2
- 2017, Maj13 - 3
- 2017, Kwiecień9 - 2
- 2017, Marzec10 - 2
- 2017, Luty4 - 0
- 2017, Styczeń4 - 0
- 2016, Grudzień5 - 0
- 2016, Listopad4 - 0
- 2016, Październik14 - 0
- 2016, Wrzesień13 - 0
- 2016, Sierpień18 - 1
- 2016, Lipiec18 - 2
- 2016, Czerwiec13 - 6
- 2016, Maj18 - 5
- 2016, Kwiecień12 - 2
- 2016, Marzec7 - 0
- 2016, Luty5 - 0
- 2016, Styczeń2 - 0
- 2015, Grudzień6 - 0
- 2015, Listopad5 - 0
- 2015, Październik12 - 0
- 2015, Wrzesień13 - 0
- 2015, Sierpień19 - 0
- 2015, Lipiec15 - 0
- 2015, Czerwiec16 - 2
- 2015, Maj14 - 0
- 2015, Kwiecień17 - 2
- 2015, Marzec9 - 4
- 2015, Luty5 - 0
- 2015, Styczeń5 - 6
- 2014, Grudzień5 - 0
- 2014, Listopad5 - 0
- 2014, Październik13 - 0
- 2014, Wrzesień9 - 0
- 2014, Sierpień18 - 0
- 2014, Lipiec12 - 0
- 2014, Czerwiec12 - 0
- 2014, Maj16 - 0
- 2014, Kwiecień16 - 2
- 2014, Marzec8 - 0
- 2014, Luty5 - 3
- 2014, Styczeń6 - 4
- 2013, Grudzień4 - 0
- 2013, Listopad4 - 3
- 2013, Październik11 - 0
- 2013, Wrzesień11 - 2
- 2013, Sierpień11 - 6
- 2013, Lipiec14 - 10
- 2013, Czerwiec20 - 0
- 2013, Maj13 - 7
- 2013, Kwiecień12 - 2
- 2013, Marzec4 - 3
- 2013, Luty3 - 6
- 2012, Grudzień2 - 2
- 2012, Listopad4 - 2
- 2012, Październik10 - 7
- 2012, Wrzesień12 - 9
- 2012, Sierpień8 - 3
- 2012, Lipiec14 - 0
- 2012, Czerwiec19 - 0
- 2012, Maj14 - 0
- 2012, Kwiecień10 - 4
- 2012, Marzec10 - 0
- 2012, Luty2 - 0
- 2012, Styczeń2 - 5
- 2011, Grudzień3 - 0
- 2011, Listopad4 - 0
- 2011, Październik10 - 0
- 2011, Wrzesień12 - 0
- 2011, Sierpień6 - 0
- 2011, Lipiec12 - 0
- 2011, Czerwiec14 - 0
- 2011, Maj14 - 0
- 2011, Kwiecień11 - 0
- 2011, Marzec6 - 0
- 2011, Styczeń1 - 0
- 2010, Listopad1 - 0
- 2010, Październik3 - 0
- 2010, Wrzesień5 - 0
- 2010, Sierpień5 - 0
- 2010, Lipiec9 - 0
- 2010, Czerwiec11 - 0
- 2010, Maj11 - 0
- 2010, Kwiecień9 - 0
- 2010, Marzec10 - 0
- 2010, Luty2 - 0
- 2009, Listopad11 - 0
- 2009, Październik4 - 0
- 2009, Wrzesień7 - 0
- 2009, Sierpień10 - 0
- 2009, Lipiec7 - 0
- 2009, Czerwiec14 - 0
- 2009, Maj12 - 15
- 2009, Kwiecień13 - 13
- 2009, Marzec5 - 4
- 2009, Luty2 - 6
- 2009, Styczeń2 - 0
- 2008, Grudzień1 - 3
- 2008, Listopad12 - 7
- 2008, Październik5 - 8
- 2008, Wrzesień14 - 6
- 2008, Sierpień15 - 15
- 2008, Lipiec15 - 11
- 2008, Czerwiec17 - 24
- 2008, Maj18 - 34
- 2008, Kwiecień12 - 19
- 2008, Marzec10 - 19
- 2008, Luty5 - 6
- 2007, Grudzień1 - 4
- 2007, Październik8 - 0
- 2007, Wrzesień9 - 0
- 2007, Sierpień12 - 0
- 2007, Lipiec18 - 2
- 2007, Czerwiec11 - 0
- 2007, Maj15 - 0
- 2007, Kwiecień13 - 0
- 2007, Marzec8 - 0
- 2006, Wrzesień8 - 0
- 2006, Sierpień14 - 0
- 2006, Lipiec16 - 0
- 2006, Czerwiec13 - 0
- 2006, Maj15 - 2
- 2006, Kwiecień17 - 0
- 2006, Marzec4 - 0
- 2005, Wrzesień8 - 0
- 2005, Sierpień13 - 0
- 2005, Lipiec13 - 0
- 2005, Czerwiec13 - 0
- 2005, Maj13 - 0
- 2005, Kwiecień13 - 2
- 2005, Marzec7 - 0
- 2004, Wrzesień9 - 0
- 2004, Sierpień13 - 0
- 2004, Lipiec12 - 0
- 2004, Czerwiec11 - 0
- 2004, Maj14 - 0
- 2004, Kwiecień15 - 0
- 2004, Marzec5 - 0
- 2003, Październik1 - 0
- 2003, Wrzesień7 - 0
- 2003, Sierpień10 - 0
- 2003, Lipiec13 - 0
- 2003, Czerwiec12 - 0
- 2003, Maj14 - 0
- 2003, Kwiecień12 - 0
- 2003, Marzec2 - 0
- 2002, Październik1 - 0
- 2002, Wrzesień11 - 0
- 2002, Sierpień13 - 0
- 2002, Lipiec12 - 0
- 2002, Czerwiec10 - 0
- 2002, Maj13 - 0
- 2002, Kwiecień2 - 2
Kwiecień, 2013
Dystans całkowity: | 1695.70 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 74:54 |
Średnia prędkość: | 22.64 km/h |
Liczba aktywności: | 12 |
Średnio na aktywność: | 141.31 km i 6h 14m |
Więcej statystyk |
- DST 134.90km
- Czas 06:23
- VAVG 21.13km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Góra Św. Anny cz.3
Niedziela, 28 kwietnia 2013 · dodano: 28.04.2013 | Komentarze 0
Trasa Prudnik-Świdnica z wmordewindem.
Opis niebawem.
- DST 164.90km
- Czas 07:19
- VAVG 22.54km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Góra Św. Anny cz.2
Sobota, 27 kwietnia 2013 · dodano: 28.04.2013 | Komentarze 0
Trasa Góra Św. Anny-Gliwice-Prudnik.
Opis niebawem.
- DST 180.40km
- Czas 07:45
- VAVG 23.28km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Góra Św. Anny cz.1
Piątek, 26 kwietnia 2013 · dodano: 28.04.2013 | Komentarze 0
Trasa Świdnica-Góra Św. Anny. Opis niebawem.
Opis i zdjęcia na stronie:
http://www.bikeforum.pl/threads/35722-Góra-Św.-Anny-kwiecień-2013?p=300746#post300746
- DST 123.40km
- Czas 05:20
- VAVG 23.14km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Góry Sowie forever
Wtorek, 23 kwietnia 2013 · dodano: 23.04.2013 | Komentarze 0
Dziś drugi raz w tym sezonie rano wyruszyłem do pracy. Poprzednim razem jechałem w jedenastostopniowym mrozie. Takich ekstremów tego ranka nie było. Owszem powietrze było niezbyt ciepłe, ale jechało się nawet przyjemnie. Wyjechałem z domu 5:45, by w pracy zameldować się o 6:51. Jechałem zatem godzinę i sześć minut. W porównaniu do pierwszej jazdy to o sześć minut szybciej, ale w porównaniu do standardów poprzedniego sezonu gorzej o sześć minut, o rekordzie nie wspomnę, bo zabrakło aż dziewięć minut. Jakoś ten brak rekordu mnie nie zmartwił, cóż forma powoli się buduje.
Po pracy postanowiłem kolejny raz przeciąć Góry Sowie. Tym razem wybór padł na Przełęcz Woliborską, która leży na wysokości 711 mnpm. Aby do niej się zbliżyć od zaplanowanej strony, musiałem też przejechać kawałek przez Czechy.
Jechało mi się całkiem przyjemnie. Sporo podjazdów na trasie pokonywałem dość rześko. Nawet podmuchy wiatru jakoś mi nie wadziły. Mijałem rowerzystów, którzy w znacznej liczbie przemierzali polskie i czeskie drogi.
W domu chciałem być o 20. Udało mi się do niego dotrzeć pół godziny wcześniej.
Teraz czas na weekendowy atak na Górę Św. Anny…
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Mieroszów-Mezimesti-Hyncice-Broumov-Otovice-Tłumaczów-Nowa Ruda-Wolibórz-Przełęcz Woliborska-Jodłownik-Bielawa-Pieszyce-Bojanice-Opoczka-Świdnica.
- DST 125.10km
- Czas 05:26
- VAVG 23.02km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Góry Sowie forever
Niedziela, 21 kwietnia 2013 · dodano: 21.04.2013 | Komentarze 0
Po raz pierwszy w tym roku postanowiłem przejechać kawałek przez górki. Lekka zwyżka formy do tego uprawniała. Najbliższe w sensie geograficznym, a i mentalnym są mi Góry Sowie. Zatem ku nim się skierowałem. Konkretnym moim celem była Przełęcz Jugowska, najwyższa w tych górach, bowiem jej wysokość to 805 mnpm. Aby ją zdobyć należy uporać się z 13- kilometrowym podjazdem od Pieszyc. Wiele razy tu pisałem o urokach tego podjazdu. Chyba nie warto się powtarzać. Jedno tylko można wspomnieć, nawet w Góry Sowie powoli wchodzi wiosna. Droga już zupełnie przejezdna, ale w zapadliskach widać jeszcze śnieg, a płytkie przydrożne rowy zalane były rwącą wodą. O ile jakość nawierzchni od strony Pieszyc jest przyzwoita, niedawno spory odcinek był całkowicie wyremontowany, o tyle zjazd w dół w kierunku Jugowa lub Sokolca jest już nie asfaltowy, ale szutrowo- ziemny. Szosówką należy zjeżdżać nad wyraz ostrożnie. Oj, warto wziąć się za jakąś renowację.
Nie zwiodło mnie słońce, które po dwóch dniach nicnierobienia, wreszcie pokazało się nad moją okolicą. Dziś też się zbytnio nie wysilało. Niby świeciło, a ciepła było z tego niewiele. Znowu musiałem ubierać długą bluzę i takie też spodnie. Przydały się, bo jazda na krótko byłaby dość ekstremalna.
Nie chciałem dziś zbytnio przeszarżować, bo przecież forsowałem górki, zatem dystans nie był zbyt duży – jak na dzień wolny od pracy. No ale jazda w górach poszła mi dość dobrze. Także zadowolony i niezbyt zmęczony około 16:30 zamknąłem już swoją pętlę i dotarłem do domu. Nawet miejscami silny wiatr jakoś mi nie przeszkadzał. Owszem, jechało się wolniej, ale w głowie nie powstawały zbrodnicze myśli, by rower rzucić w krzaki i zaniechać dalszej jazdy.
Do domu wracałem przez Czechy. U nich ruch wyraźnie mniejszy. Już blisko Świdnicy, mimo że jechałem drogami bocznymi, samochody jeździły jak wściekłe. Ludzie pewnie chcieli przy dniu wolnym nieco pooddychać świeżym powietrzem. Nie każdy przecież może wybrać się rowerem.
Na odnotowanie zasługuje wyremontowanie kawałka drogi wojewódzkiej między Rybnicą Leśną a Grzmiącą. Tam gdzie kiedyś straszyły ogromne wyrwy, teraz jest ładniutki asfalcik. Szkoda że do Głuszycy już go nie wystarczyło…
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Opoczka-Pieszyce-Przełęcz Jugowska-Sokolec-Ludwikowice Kłodzkie-Nowa Ruda-Tłumaczów-Otovice-Broumov-Hyncice-Starostin-Golińsk-Mieroszów-Unisław Śl-Głuszyca-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Lubachów-Bystrzyca Dolna-Świdnica.
- DST 173.70km
- Czas 07:27
- VAVG 23.32km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Żar wiosny
Czwartek, 18 kwietnia 2013 · dodano: 18.04.2013 | Komentarze 1
Po niedawnej zimie nie ma już śladu. Dzisiejszy dzień można zaliczyć już nawet nie do wiosny, lecz do lata. Było wręcz upalnie i słonecznie, czego wyraźne ślady noszę na rękach w postaci opalenizny. Dziś także skorzystałem z zaległego urlopu i dzięki temu mogłem wybrać się w dłuższą trasę. Wyjechałem przed dziesiątą. Na wszelki wypadek wziąłem cienką spodnią koszulkę z długim rękawem. Ale po 10 kilometrach już ją zdjąłem, bo skwar był niemiłosierny. Niestety nie było to miłe beztroskie ciepełko, lecz nienaturalny żar, który zalewał ziemię chorobliwym wulkanicznym oddechem. Przy tym niemiłosiernie wiało. Taki wiatr przynosi zmianę pogody. Zresztą od jutra zapowiadane jest ochłodzenie i przelotne opady. Taki to mamy już kraj, jak nie zima do kwietnia, to hulające fronty atmosferyczne. Wiatr wiał potępieńczo. Jednak dziś był dla mnie dość sprawiedliwy. Połowę trasy mi pomagał, połowę szkodził. Jednak nawet gdy dął mi w twarz i chciał urwać głowę, jakoś dobrze mi się z nim walczyło. Forma ewidentnie rośnie. Nie czuję jeszcze w sobie jakiejś mocy, ale też nie przeraża mnie perspektywa jazdy 50 kilometrów pod wiatr.
Utrapieniem dziś był dla mnie za to wzmożony ruch samochodowy. Wiadomo w dzień powszedni więcej tego żelastwa szwenda się po drodze. Nawet nie wybierałem mocno obciążonych dróg, ale jednak pojazdy towarzyszyły mi bez przerwy. Były to osobówki, ale też wielkie samochody ciężarowe oraz mnóstwo ciągników z podwieszonymi różnymi urządzeniami do prac polowych. Wiadomo, trzeba teraz odrabiać zaległości w polu, bo jeszcze niedawno wszystko okrywał śnieg…
Jest niby wiosna. Ciepło, słonecznie. Ale jakoś gdy patrzyłem na łyse jeszcze drzewa, jakoś robiło mi się nieswojo. Zieleń owszem jest na łąkach i w przydrożnych rowach, gdzie obficie wyskoczyła trawa, ale biedne drzewa chyba jeszcze nie powróciły do życia, starszą gołymi gałęziami. Za to wiosna przejawiła się w dużej obfitości żab na drogach. Oddają się miłosnym uniesieniom i giną w ogromnych ilościach roztrzaskane kołami samochodów. Jechałem taka aleją martwych żab. Mijałem truchła slalomem, patrzyłem też na żywe okazy wiedząc o tym, że już za chwilę będzie z nich mokra plama.
Kilka razy przebijałem się przez odcinki kostki. Jak ja tego nie lubię. Żeby to jeszcze była równa… Z reguły jest stara i strasznie wychechłana. Raz nawet pokonując odcinek niezmiernie wyboisty, postanowiłem, że będę sobie wyobrażał, że oto poddaję się zabiegowi jakiegoś miłego wibracyjnego masażu. Po paru sekundach wytężonej pracy wyobraźni, jednak musiałem się poddać. Te wibracje nie miały nic wspólnego z czymś miłym.
Podczas jazdy wypiłem trzy litry soków i jedno Karmi. Za Złotoryją raz stanąłem na dłużej. Jest tam taki parking wśród drzew oraz przydrożna knajpka. Zjadłem w niej szaszłyk i uraczyłem się gorącą kawą, która mnie pokrzepiła i nieco podniosła ciśnienie (ale w tym dobrym znaczeniu). Pod koniec jazdy już te wspominane słodkie soki zaczęły mi wyłazić bokiem. Mimo do połowy pełnego bidonu, stanąłem pod sklepem i łapczywie wypiłem z miejsca pół literka wody gazowanej. Było to już w pobliżu Świdnicy. Tak ta woda mnie ożywiła, że ostatni odcinek do domu pokonałem bez trudu.
Prawdę mówiąc mimo przejechania sporego dystansu oraz walki z wiatrem jakoś nie czuję się specjalnie zmęczony.
Zatem dzisiejsza trasa tak wyglądała: Świdnica-Wiśniowa-Nowice-Pastuchów-Jaroszów-Konary-Księżyce-Luboradz-Jawor-Męcinka-Sichów-Złotoryja-Świerzawa-Wojcieszów-Kaczorów-Marciszów-Bolków-Kłaczyna-Tomkowice-Strzegom-Stanowice-Nowy Jaworów-Witków-Komorów-Witoszów Dolny-Świdnica.
- DST 132.80km
- Czas 05:44
- VAVG 23.16km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Pierwsze górki
Wtorek, 16 kwietnia 2013 · dodano: 16.04.2013 | Komentarze 0
Nadszedł wreszcie czas, by ruszyć w kierunku południowym, czyli ku górom. Z jednej strony śniegu już coraz mniej, a z drugiej forma nieco lepsza daje szanse wjechania na jakieś wzniesienia. Tak więc dziś korzystając też wolnego w pracy, wybrałem się na obrzeże i pogranicze gór Sowich, Stołowych i Wałbrzyskich. Pogoda miała być wiosenna, a więc i ja ubrałem się wiosennie: Zamiast czapki wziąłem swoją ulubioną chusteczkę na głowę, korpus chroniła jedna tylko bluza, ale za to z długim rękawem, a dolną część ciała – krótkie spodenki. Ta pogoda jakoś nie rozpieszczała, bo jednak zmarzłem. Na początku było słońce i jego promienie mile grzały, lecz później zachmurzyło się szpetnie. Wyglądało to jak chmury burzowe, wiał wiatr i spadło może z pięć kropli deszczu.
Już początek mojej jazdy przypomniał mi o niedawnych jeszcze anomaliach pogodowych. Oto w połowie kwietnia zobaczyłem lód na Jeziorze Bystrzyckim. Nie była to jakaś zwarta i gruba tafla, raczej widać było że topnieje. No ale zajmował sporą powierzchnię jeziora, zwłaszcza przy tamie. Jak kto zawita w te strony polecam obejrzeć sobie tę monumentalną budowlę, tzn. właśnie tamę. Zbudowana jest z prostopadłościennych bloków skalnych, jej wysokość robi wrażenie. Dziś przez jeden upust intensywnie spuszczano wodę. Woda ta zasila rzekę Bystrzycę, która przepływa m. in. przez Świdnicę. Jechałem wzdłuż niej i z pewnym niepokojem obserwowałem jej podniesiony poziom i wzburzony nurt. A w górach zalega jeszcze wiele śniegu, dziś go trochę widziałem po drodze. No ale oczywiście szosy były zupełnie przejezdne, generalnie suche, tylko czasami zmoczone sączącymi się z gór strużkami. Na poboczach pozostało sporo piasku, który jest niebezpiecznym podłożem dla roweru szosowego. Piasek spłuczą deszcze, ale póki co niech nie pada… Z zadowoleniem przyjąłem fakt, że wylano piękny nowy asfalt na sfatygowaną kostkę, którą jeszcze w zeszłym roku straszyła wioska Jugowice. Kostka była nierówna, z wyrwami i uskokami oraz dziurami gotowymi pochłonąć cienką oponę kolarzówki. Tylko niewiadomo dlaczego zostawiono może 200 metrów tej okropnej nawierzchni. Na pamiątkę?
Początek był trudny. Pod wiatr i raczej pod górę. Na 30 kilometrze średnia wynosiła poniżej 20 km/h. Ale jechało mi się dość dobrze. Organizm zrozumiał, że zimowy letarg się skończył i trzeba brać się za robotę. Podjazdy mijały szybko, jakoś błagalnym wzrokiem nie wypatrywałem ich końca. Tak się zastanawiałem w trakcie jazdy. Na początku sezonu człowiek odmierza kilometry do domu modląc się, by ubywały jak najszybciej, potem w miarę coraz lepszej kondycji też odmierza ten dystans, ale martwiąc się, że już tak mało zostało do przejechania. Ja chyba jestem gdzieś na cienkiej linii granicznej pomiędzy tymi dwoma stanami. W każdym razie wydaje mi się, że będzie już tylko lepiej.
Miałem jedną dłuższą chwilę odpoczynku. Stanąłem na granicy polsko-czeskiej Radków-Bozanov. Granica biegnie górą, w dole widać wioski i osady, a w oddali czeskie skalne formy odpowiadające naszym Górom Stołowym. Niestety te formacje powoli pochłaniają kopalnie surowców skalnych. Dziś byłem nawet świadkiem dokonywania odstrzału kolejnych warstw…
Do granicy z jednej i drugiej strony dociągnięty jest ładny asfalcie. Granicę można przekraczać tylko pieszo lub rowerem. Pojazdom silnikowym znaki mówią twardo „nie!”. Pamięta, parę ładnych lat temu, jeszcze przed Unią, przy drodze po polskiej stronie zaraz za granicą rosły czereśnie. Jestem bardzo łasy na te owoce. Zatem ile razy tamtędy przejeżdżałem, zawsze stawałem, by sobie podjeść. Potem drzewa wycięto. Teraz znowu sadzi się małe. Hm, tylko nie wiem czy to czereśnie, bo nie jestem dendrologiem…
Ostatnie 15 kilometrów, po minięciu Wałbrzycha, to była bajka. W dół i z wiatrem. Średnia podskoczyła.
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Bystrzyca Dolna-Bystrzyca Górna-Lubachów-Jedlina Zdrój-Głuszyca-Nowa Ruda-Ścinawka Średnia-Radków-Bozanov-Broumov-Mezimesti-Mieroszów-Wałbrzych-Pogorzała-Witoszów Dolny-Świdnica.
- DST 127.50km
- Czas 05:37
- VAVG 22.70km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Hop do Rawicza cz.2
Niedziela, 14 kwietnia 2013 · dodano: 14.04.2013 | Komentarze 0
Weekend znowu spędziłem na rowerowym wyjeździe. Korzystam z okazji…
Wczoraj wyjechałem po dziewiątej, a celem było miasto już w woj. wielkopolskim – Rawicz. Pogodę zapowiadano dość chimeryczną, zatem do plecaka wrzuciłem coś przeciwdeszczowego. I chociaż deszczyk złapał mnie chyba z pięć razy, to nie był na tyle groźny, by zmobilizować mnie do wyciągnięcia tej kapoty. Jak już wcześniej pisałem, mój plecak rowerowy, a ściślej jego zamek, popsuł się. Mam gdzieś w domu inny plecak, który czasem też służy mi do celów rowerowych. Niestety za żadne skarby nie mogłem go odnaleźć. Cóż było robić. Wziąłem ten rozwalony, a dziurę złapałem agrafką. Nie wyglądało to zbyt elegancko, ale w praktyce spełniło swoją rolę. Przy okazji wspomnę o okularach, które też poprzednio odniosły kontuzję. Otóż skleiłem je, ale na tyle kiepsko, że to widać. Wkleiłem po prostu jedno szkiełko na kropelkę do oprawki, bo inaczej się nie dało. Teraz na dole szkiełka jest mała smużka, a na górze oprawki szczelina o szerokości 1,5 mm. Jeździć w tym się da, ale nie ma to za wiele wspólnego z szeroko rozumianymi wartościami estetycznymi. Zatem sprawiłem sobie nowe okularki. W środku są plastikowe szkła korekcyjne, a na zewnątrz wymienne wkładki. Mam ich chyba z sześć. Są w różnych kolorach, w tym lustrzanki. Wziąłem je wczoraj do pierwszej jazdy. I co? Czułem się średnio. Jednak w starych lepiej mi się jeździło. Może kwestia przyzwyczajenia. Nie wiem, zobaczymy…
Pierwszym celem mojej wczorajszej jazdy była przeprawa przez Odrę Głoska-Brzeg Dolny. Jechało mi się dobrze, trochę pomagał wiatr. Szybko pokonałem te blisko 70 km i stanąłem nad Odrą. A niech to diabli. Na szlabanie zobaczyłem napis „prom nieczynny”. W tych okolicach na Odrze nie ma zbyt wiele możliwości przeprawienia się na drugą stronę. Przez chwilę myślałem nawet, by wrócić do domu. Droga do Rawicza w każdym razie wydłużyła mi się niezmiernie. Po momencie wahania, pomyślałem, że jednak nie dam za wygarną. Tą samą trasą wróciłem do Środy Śl. i dalej ruszyłem w kierunku mostu na Odrze przed Lubiążem. Czterdzieści kilometrów pod wiatr. No ale jakoś się udało. Potem już wiatr był w miarę nieszkodliwy, a nawet nieco pomagał. W Wołowie stanąłem na popas. Zjadłem kotlet świniowy z frytkami, zapijając sokiem pomarańczowym. Zresztą sok ten jest moim głównym płynem w bidonie. Za Wołowem nieco pomyliłem drogę, którą chciałem jechać. Zamiast obrać kierunek na Żmigród, to wyruszyłem drogą na Rawicz. Niby przecież jechałem do tego miasta, ale miałem zamiar zaliczyć nieco „dziewiczych tras”. Efektem tego zamieszania był skręt w prawo za miejscowością Bożeń. Na mapie była zaznaczona droga łącząca tę miejscowość z moją planowaną trasą. Niestety okazało się, że jest to droga polna. Trochę ubita, ale jednak jeszcze mokra i błotnista. Nawet już miałem się wycofać, ale jakoś się przebiłem. Kosztem umorusania roweru. Kląłem na czym świat stoi. Dzięki temu przemknąłem przez 11 nowych miejscowości w powiecie wołowskim i górowskim. W Rawiczu zameldowałem się po godzinie osiemnastej. Nocleg miałem zarezerwowany w hotelu OSIR, na ul. Spokojnej. Zdążyłem w hotelowej restauracji zjeść kolację. Miałem zamiar jeszcze obejrzeć sobie wieczorny film „Inni”, leciał na drugim programie. Kiedyś go oglądałem i wywarł na mnie spore wrażenie. Tym razem jednak zmęczenie było spore. Sen przyszedł niepostrzeżenie. Już chyba podświadomie wyłączyłem telewizor. Mój hotelik okazał się całkiem sympatyczny.
Rano zjadłem śniadanko i przed dziesiątą wyruszyłem w trasę. Tym razem już chciałem do domu dojechać w miarę prostą drogą, nie nadrabiając kilometrów. Tym bardziej, że prognozy zapowiadały wiatr z południa, czyli w twarz.
Znowu dotarłem do Wołowa, ale już inną drogą, tą pogardzoną poprzedniego dnia. Znowu Odrę sforsowałem w Lubiążu. W tej miejscowości warto polecić opactwo cysterskie. Pochodzi z XIII wieku, a w swych kryptach chowa groby Piastów śląskich. Kiedyś tym się interesowałem dość mocno. Dziś już zapał piastowski we mnie osłabł. No ale fotkę można było sobie zrobić.
W trakcie jazdy wreszcie doznałem ciepłych promieni słońca. Nawet na chwilę walnąłem się przy drodze. Patrzyłem na błękitne niebo, owady, które pracowicie dreptały w trawie, ptaki radośnie wołające na wietrze. A więc zaklinanie pomogło! Śniegu już nie ma wcale. Zamiast bieli coraz silnej wszędzie przebija zieleń. Oby tak dalej!
Zmorą powrotnej jazdy była stara kostka leżąca ciągle w miejscowościach w okolicach Legnicy, Jawora i Środy Śl. Ciężko się jedzie szosówką. Znowu musiałem szpetnie kląć.
Wycieczkę swoją zakończyłem ok. siedemnastej. Trochę podmęczony.
Trasa: Rawicz-Wąsosz-Wińsko-Baszyn-Bożeń-Wołów-Lubiąż-Mazurowice-Ruja-Tyniec Legnicki-Postolice-Budziszów Wielki-Lusina-Bartoszówek-Strzegom-Stanowice-Stary Jaworów-Świdnica.
Parę fotek na stronie:
http://www.bikeforum.pl/threads/11604-Wypociny-RODDOSA?p=300138#post300138
- DST 178.20km
- Czas 07:32
- VAVG 23.65km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Hop do Rawicza cz.1
Sobota, 13 kwietnia 2013 · dodano: 14.04.2013 | Komentarze 0
Trasa: Świdnica-Wierzbna-Żarów-Gościsław-Jarosław-Ciechów-Środa Śl.-Klęka-Głoska-(nieczynny prom na Odrze!!!)-Klęka-Środa Śl.-Malczyce-Lubiąż-Wołów-Bożeń-Wróblewo-Pełczyn-Głębowice-Lubiel-Ługi-Unisławice-Pobiel-Wodniki-Rawicz.
Opis przy następnym wpisie.
- DST 107.60km
- Czas 04:55
- VAVG 21.88km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Dziewicze trasy
Środa, 10 kwietnia 2013 · dodano: 10.04.2013 | Komentarze 0
Czasem pracuję poza swoim nominalnym miejscem, czyli Wałbrzychem. Tzw. teren. Tak właśnie było dziś. Praca czekała na mnie w miejscowości Radzików. Jest to mała wioska położona przy drodze krajowej nr 8. Droga ta łączy Wrocław z Kudową i dochodzi do czeskiej granicy. Jest bardzo ruchliwa i niebezpieczna. Ciężarówki poruszają się na niej całymi stadami, a na tej jednopasmowej drodze w wielu miejscach nie ma pobocza ani rozsądnego miejsca do ucieczki w razie zagrożenia. Nic dziwnego zatem, że raczej ją omijam szerokim łukiem. Nigdy nie jechałem nią w sposób kompleksowy, zdarzało mi się natomiast setki razy ją przecinać i sporo razy jechać nią krótkimi odcinkami. Biorąc to wszystko pod uwagę nie ma co się dziwić, że do dziś Radzików, który oddalony jest ode mnie tylko o 33 km, był dla mnie miejscowością rowerowo „dziewiczą”. A że zdarzyła się okazja połączyć pracę z rowerem, nie wahałem się rano wystartować do Radzikowa. Umówiłem się z moim kolegą- współpracownikiem, że samochodem dowiezie mi cywilne ubranie, które wcześniej mu przekazałem. Tak też się stało.
Rano pogoda była nieciekawa. W nocy padał intensywny deszcz i drogi były mocno zmoczone. W połowie drogi do Radzikowa przyplątała się też gęsta mgła. Widoczność spadła może do 30-40 merów. Jechałem uważnie i zapaliłem nawet tylne światełko. Na szczęście tylko mżyło, a nie padało. Ubrałem się ciepło i chyba pierwszy raz w tym sezonie w pewnym momencie podczas jazdy stwierdziłem, że z chęcią zrzuciłbym przynajmniej jedną bluzę. No ale nie zrzuciłem, bo chyba musiałbym ją posłać w krzaki, szkoda mi było.
Na miejsce dojechałem punktualnie o wyznaczonej porze. Potem jak to w pracy, trochę wysiłku intelektualnego. Rower stał oparty o ścianę, brudny jak nieboskie stworzenie. Miałem go wczoraj czyścić, na szczęście przeanalizowałem prognozę, która zapowiadała opady i sobie odpuściłem. I bardzo dobrze! Dziś rano po przejechaniu może kilometra mój rower był jeszcze bardziej brudny niż wczoraj. Oblepił go piasek i błoto. Teraz czeka w zaciszu strychu na jutrzejsze intensywne pucowanie.
W ciągu dnia pogoda ustabilizowała się. Było nawet miłe słońce. Ale kiedy wyruszałem w drogę powrotną, niebo zasnuły już chmury. Może raz w czasie mojej powrotnej jazdy coś na mnie kapnęło, ale wcale nie byłbym zdziwiony, gdyby to była jakaś kropla zawieszona na drzewie, a nie deszcz. Na swojej mapie wypatrzyłem kolejny dziewiczy odcinek, no i rzecz jasna przejechałem go z uwagą obserwując okolice. Było tego może z 10 kilometrów, „dziewiczymi” miejscowościami były: Janowiczki, Czerwieniec i Kowalskie w powiecie strzelińskim. Rower trochę podeschnął, a napęd zgrzytał niemiłosiernie. Tak, tak, jutro trzeba pucować…
Raz nawet mocno zastanawiałem się nad swoją drogą, bo jakoś nie mogłem się wczytać w mapę. Moje wątpliwości rozwiał gość na rowerze, tubylec. Jego pojazd trzeszczał nieco bardziej od mojego, a gdy stanął okazało się, ze jest zalany w trupa. Piszę o tym tylko dlatego, że zdziwił mnie kontrast pomiędzy jego stanem ewidentnego zamroczenia, a jasnością udzielonych przez niego wskazówek, co do drogi. Podziękowałem mu grzecznie, a potem stwierdziłem, że maił rację co do joty.
Na dzisiejszej Tarsie miałem mały przedsmak górek. Przejeżdżałem przez Wzgórza Niemczańskie. Podjazdy są krótkie, ale dość sztywne. Było ich może z 5-6. Forma leciutko zwyżkuje…
Na kolejne dni zapowiadane są deszcze. Temperatura ma iść stopniowo do góry. W przyszłym tygodniu będzie ponoć 20 stopni. Ano, zobaczymy.
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Wiry-Jaźwina-Łagiewniki-Radzików-Łagiewniki-Sienice-Prusy-Janowiczki-Czerwieniec-Kowalskie-Żelowice-Ciepłowody-Podlesie-Niemcza-Gilów-Dzierżoniów-Pieszyce-Bojanice-Opoczka-Świdnica. Przed Dzierżoniowem z zadumą spoglądałem na zaśnieżone szczyty Gór Sowich.