Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 299444.60 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2014

Dystans całkowity:696.40 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:29:49
Średnia prędkość:23.36 km/h
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:139.28 km i 5h 57m
Więcej statystyk

"owady podniosły skrzydła do lotu"

Niedziela, 23 lutego 2014 · dodano: 23.02.2014 | Komentarze 2

Żeby w lutym latały owady to już lekka przesada! Gdybym dostrzegł jednego, pewnie uznałbym to za jakiś zwid. No ale było ich całkiem sporo. Raz nawet gdy stanąłem na poboczu,zobaczyłem pszczołę przechadzającą się po moim bidonie. Nawet jej nie wypłoszyłem gdy zlizywała jakąś słodką kroplę. Niech sobie podje…
Punktem, do którego zmierzałem była Złotoryja. Z reguły robię tę trasę, gdy już czuję się nieco silniej, bo dystans spory. Choć miałem pewne wątpliwości, postanowiłem spróbować. Przy okazji miałem w planach zaliczyć parę dziewiczych wiosek. Udało się wtargnąć do czterech w powiecie złotoryjskim i trzech w jaworskim.
Zaliczony dystans stanowi niewątpliwie mój rekord w lutym, a i w całej zimie. Cieszę się, że dojechałem do domu w niezłej formie, a przecież trasa byłą dość trudna, bo przecinałem Góry Kaczawskie. Fajne podjazdy są w okolicach Lubiechowej (dziewicza miejscowość),Janochowa i Podgórek.
Trasa:Świdnica-Witoszów Dolny-Komorów-Milikowice-Świebodzice-Modlęcin-Siodłkowice-Dobromierz-Roztoka(po raz pierwszy)-Jawor-Łaźniki Kolonia Łaźniczki (tu mała uwaga, przez przysiółek ten przejeżdżałem wielokrotnie, ale dziś go dopiero wciągnąłem na sw ąlistę zaliczonych miejscowości, bo nie ma go w oficjalnych wykazach gminy Złotoryja, ale jest piękna tablica z nazwą, zatem w końcu Łaźniczki wskoczyły do mojej listy…)-Złotoryja-Kopacz (dziewicza miejscowość)-Złotoryja-Świerzawa-Lubiechowa (dziewicza miejscowość)-Janochów(dziewicza miejscowość)-Podgórki-Wojcieszów-Kaczorów-Nowe Rochowice (dziewicza wioska)-Bolków Zdrój (dziewiczy przysiółek)-Stare Rochowice (dziewicza wioska)-Bolków-Roztoka (po raz drugi)-Strzegom-Stanowice-Nowy Jaworów-Świdnica.




Przelot do Sieradza cz.2

Niedziela, 16 lutego 2014 · dodano: 18.02.2014 | Komentarze 0

Trasa:
NAMYSŁÓW-Kamienna-Strzelce-Szerzyna-Strzelce-Domaszowice-Dziedzice-Włochy-Polkowskie-WoskowiceGórne-(woj. wielkopolskie)-Dalanów-Proszów-Krzyżowniki-Sadogóra-WielkiBuczek-Aniołka-Parcele-Trzcinica-(woj. opolskie)-Janówka-Kostów-(woj.wielkopolskie)-Siemianice-Klasak-Opatów-Wielisławice-(woj. łódzkie)-KuźnicaSkakawska-Wieruszów-Polesie-Osowa-Niwiska-Galewice-Kaski-Dąbrówka-Ostrówek-Rybka-Augustynów-Piaski-Lututów-Dębina-Kluski-Wandalin-Bujnów-Złoczew-NowaWieś-Rembów-Zapole-Próba-Tumidaj-Dębołęka-Kłocko-Jeziory-SIERADZ.

W połowie zeszłego tygodnia wyłoniła się dla mnie perspektywa zaliczenia weekendowej dwudniowej trasy rowerowej. Warunkiem koniecznym był wolny czas, który udało mi się zorganizować. Okolicznością przychylną byłaby także dobra pogoda, a prognozy były optymistyczne. Nie pozostało mi nic innego jak obmyślenie trasy.

Z reguły swoje dwudniowe wypady organizuję tak, by w pierwszy dzień dotrzeć do jakiegoś punktu, a w drugi także rowerem wrócić do domu. Metoda dobra, lecz ograniczająca obszar peregrynacji. Postanowiłem zatem tym razem nieco inaczej przygotować trasę. Umyśliłem sobie wyruszyć cięgiem do przodu, a w niedzielę popołudniem i wieczorem wrócić do domu pociągiem. Po krótkim studiowaniu mapy, na cel jazdy wybrałem Sieradz. Odległość w sam raz na dwa dni jazdy przy mojej kiepskiej jeszcze dość formie, bo dystans który zamierzałem przebyć mieścił się w granicach 250-300 km. Jako miasto noclegowe kończące pierwszy etap wybrałem Namysłów. Zbadałem rozkład jazdy pociągów i kupiłem bilet dla siebie i roweru na trasie Sieradz-Wrocław. Pewnikiem było, że nadworcu w Sieradzu muszę stawić się nie później niż o godz. 16:55.

Wyjechałem w sobotę po godzinie dziewiątej.Już zdążyłem przyzwyczaić się do zimowego słońca i ładnej pogody. I tym razem krajobraz nie przypominał lutego, lecz raczej koniec marca. Drogi suche, na polach zieleń wschodzących ozimin, brak śladów śniegu. Dodatkowym korzystnym czynnikiem był sprzyjający wiatr, który lekko pchał mnie do przodu. Przez całe dwa dnie jazdy był raczej moim sprzymierzeńcem, co ostatnio rzadko się zdarzało. Do Namysłowa postanowiłem jechać nie najkrótszą trasą. Na mapie wcześniej wypatrzyłem niezdobytą gminę Domaszowice i ona to właśnie determinowała kierunek mej sobotniej jazdy. Przez to musiałem odbić mocno na wschód. Początkowe 90 kilometrów (nieco za Brzeg) przebrnąłem szybko nie podniecając się za bardzo dobrze znanymi mi obrazkami. Barierą w swobodnej jeździe w tych okolicach jest Odra. Na odcinku sporo ponad 100 kilometrów(między Wrocławiem i Opolem) są tylko dwa mosty drogowe – w Oławie i Brzegu. Chcąc zatem przedostać się na drugą stronę rzeki, trzeba zahaczyć o jedną z tych miejscowości. Przez to trasy nie są zbyt urozmaicone. W trakcie jazdy stwierdziłem, że jednak siodełko nie współpracuje odpowiednio z moim naturalnym siedziskiem na cztery litery. W rowerze wymieniłem niedawno między innymi sztycę podsiodełkową i widocznie ustawiono mi ją niezbyt dobrze w stosunku do mojej anatomii. Tak na marginesie, moja anatomia w tym przypadku domaga się, by dzióbek siodełka był leciutko skierowany w dół. Korzystając z postoju pod sklepem, szybko doprowadziłem dzióbek do odpowiedniego położenia. No teraz to można jechać!

Za Brzegiem szybko uciekłem z drogi krajowej i zagłębiłem się w okolice Stobrawskiego Parku Krajobrazowego. Przez 40 kilometrów jechałem bocznymi spokojnymi dróżkami, patrząc z zaciekawieniem na „dziewicze” miejscowości. W tych rejonach już jeździłem kilkakrotnie, ale tym razem jednak pociągnąłem ciut inaczej. Trasa była płaska, wiatr wiał w plecy.Nieznośna lekkość jazdy. No, to taki żarcik. Pożywiłem się dwoma batonikami wśród leśnych ostępów. W Domaszowicach byłem po piętnastej. Pozostał mi jeszcze krótki odcinek do Namysłowa, ale już drogą krajową. Nocleg miałem zarezerwowany w Willi Mario na peryferiach miasta. Okazało się, że miejsce to jest całkiem sympatyczne, a koszt noclegu wyniósł 50 zł. Namysłów znam dobrze. Na rowerze odwiedzałem go kilkakrotnie, w tym dwa razu tu nocowałem. Zatem po zameldowaniu się na miejscu nie chciało mi się nigdzie ruszać. Na obiadokolację zamówiłem sobie pizzę z dowozem, zrobiłem małe zakupy na śniadanie w pobliskim sklepie.Spokojnie mogłem zasiąść przez telewizorem, by obejrzeć jak Kamil Stoch zdobywa swój drugi złoty medal. Wieczorem przeanalizowałem jeszcze raz pogodę. Zapowiadano nocne opady deszczu, ale dzień miał być bez opadów. Rower zamelinowałem w swoim pokoju, bo lepiej mieć na oku swój pojazd, jeśli jest taka możliwość.

Rano zaraz jak wstałem wyjrzałem przez okno. Faktycznie było mokro, lecz niebo się przecierało. Śniadanie zjadłem szybko, by nie tracić czasu. Nie lubię spieszyć się na pociąg i być w niedoczasie. Gdy pakowałem się, uwagę moją zwróciło dziwne położenie mego sidełka. Było przekrzywione. Najpierw pomyślałem, że jest to wynikiem mojego wczorajszego gmerania przy przestawieniu jego położenia. Po sekundzie jednak do mnie dotarło, że przyczyna była inna. Pękł pierścień mocujący. Szpara przebiegała wzdłuż całej jego wysokości. Na szmelc. Była niedziela, a zatem wszystkie sklepy rowerowe pozamykane. Trochę zmroziła mnie myśl, że cały dzień będę siedział na bujającym się siodełku maksymalnie opuszczonym w dół. Ta ostatnia sprawa była dla mnie mniej uciążliwa, bo normalne położenie siodełka nie jest zbyt wysokie. Czasem warto być napoleońskiego wzrostu… W trasę wyruszyłem po zrobieniu sobie fotki z miejscem swego noclegu. To taka moja mała tradycja. Siodełko jednak doskwierało. Kręciło się w kółeczko, a jeśli chodzi o jego wysunięcie, było daleko od komfortu. No ale nie miałem wyjścia. Było znacznie chłodniej, założyłem nawet swój pomarańczowy kaftanik, który wożę na niepogodę. Co prawda nie padało, ale wilgoć pryskała spod kół, a i wiaterek też nie próżnował. Tym razem jednak podwiewało głównie z boku.

Pierwsza część trasy wiodła krajówką w stronę Kluczborka, tą samą, która odwrotną stronę jechałem poprzedniego dnia. Zaraz jednak skręciłem w boczne drogi nowym ku wioskom… Teren stał się lekko pagórkowaty, lecz podjazdy były skromniutkie. Najpierw wjechałem do Wielkopolski, by za chwilę ponownie wskoczyć na Opolszczyznę, a następnie znowu do Wielkopolski. Ostatecznie przed Wieruszowem wdarłem się na teren województwa łódzkiego. O tych wszystkich zmianach administracyjnych informowały niebieskie tablice umieszczone nawet na drogach lokalnych. Oczywiście przy każdej takiej tablicy było obowiązkowe zdjęcie. Za statyw służył mi wyjęty bidon z odkręconą końcówką…

Po krótkim czasie od rozpoczęcia jazdy poczułem ciężkość na żołądku. Zaczęła mi się odbijać zjedzona na śniadanie zawartość puszki. Była to jakaś nieświeża pewnie chabanina. Co gorzej, narastać począł ból głowy. Jazda przestała dawać frajdę. Przed Lututowem postanowiłemnieco zmodyfikować trasę, niestety zmiana poszła w kierunku jej skrócenia. Od wspomnianej miejscowości do samego Sieradza jechałem już drogą krajową. Mimo niedzieli ruch był spory, zwłaszcza przed samym celem mej podróży. W Sieradzu na Orlenie wypiłem kawę i bez apetytu przełknąłem hot doga. Myślałem że mi na ból głowy pomoże ta kawa, ale podziałała odwrotnie. Na dworcu w Sieradzu zameldowałem się na półtorej godziny przed swoim pociągiem. Polskie koleje okazały się punktualne. We Wrocławiu czekałem jeszcze ponad godzinkę na swój szynobus do Świdnicy. W domu byłem przez jedenastą.

Mimo przygód z siodełkiem i bolącym czerepem wyjazd uważam za udany. Zrobiłem razem 280,7 km, zaliczyłem cztery województwa, jeden nowy powiat (sieradzki), jedenaście nowych gmin i 64 „dziewicze” miejscowości. Warto wspomnieć, że nazwy niektórych wiosek były bardzo oryginalne (Złotówka, Włochy, Aniołka-Parcele, Rybka, Wandalin i słynny Tumidaj), część z nich uwieczniłem na zdjęciach.

W trakcie jazdy pociągiem już wymyśliłemkolejny cel…
Parę zdjęć na stronie:
https://picasaweb.google.com/102288579913784363005/PrzelotDoSieradza1516022014#




Przelot do Sieradza cz.1

Sobota, 15 lutego 2014 · dodano: 18.02.2014 | Komentarze 0

Trasa:
ŚWIDNICA-Jagodnik-Miłochów-Gogołów-Wirki-Wiry-Jędrzejowice-Jaźwina-Janczowice-Mniowice-Sieniawka-Ratajno-Łagiewniki-Białobrzezie-Karczyn-Brochocinek-Piotrowice-Mikoszów-Strzelin-Biedrzychów-Głęboka-Wyszonowice-StaryWiązów-Wiązów-Częstocice-Owczary-(woj.opolskie)-Skarbimierz-Osiedle-Skarbimierz-Brzeg-Pisarzowice-Kościerzyce-Złotówka-Czepielowice-Śmiechowice-Kurznie-Tarnowiec-Mąkoszyce-Borek-Grodziec-Gola-Świerczów-Dąbrowa-Starościn-Siemysłów-Domaszowice-Zalesie-Gręboszów-Kamienna-NAMYSŁÓW
Opis w cz.2




Do Czech

Sobota, 8 lutego 2014 · dodano: 08.02.2014 | Komentarze 1

Mówić dziś o przedwiośniu, to powiedzieć za mało. Dziś panowała wiosna. Słońce, błękit i te sprawy. Należy przy tym zauważyć, że nasza gwiazda oprócz emitowania światła, zaczęła wreszcie grzać. Upału wielkiego oczywiście nie było, lecz przyjemnie było wystawić twarz ku grzejącym promieniom. Nawet wiatr jakoś ucichł i nie przeszkadzał. Wszystkie te elementy nakazywały wybrać się na rower. Ja jednak miałem pewne wątpliwości, bo dość solidnie się przeziębiłem. Nie mając wszakże gorączki, postanowiłem jednak spróbować swych sił.
Wyruszyłem wpół do dziesiątej, a jako kierunek obrałem Wałbrzych i dalej Czechy. Jechałem do Wałbrzycha swoją drogą dojazdową do pracy. Dojazdową, ale na rowerze, bo samochodem jeżdżę inaczej. Do rozpoczęcia sezonu dojazdów rowerowych do pracy brakuje jeszcze miesiąc z okładem. No ale z przyjemnością wspinałem się ku Pogorzale. Droga dobra, ruch samochodowy niewielki. Można jechać… Z trzech odcinków podjazdowych, dwa były na początku trasy. Najpierw wspomniany podjazd do Wałbrzycha, potem kolejny, by Wałbrzych opuścić. Szybko się rozgrzałem, a choroba jakoś się nie dawała we znaki. Na drodze było nieco grzejącej się wilgoci, pozostałość nocnego przymrozku.
Siodełko, które trochę przeszkadzało mi podczas poprzedniej jazdy, tym razem nie doskwierało czterem literom. Nastąpiła pełna symbioza.
Na trasie zaliczyłem też „dziewiczą” miejscowość, a mianowicie Nowe Siodło koło Mieroszowa. Jej „dziewiczość” była wszakże pozorna. Pamiętam że kiedyś tam już zajechałem i było to w roku 2007. Niestety mój terminarz za tamten rok (gdzie wpisywałem szczegółowo trasy) gdzieś mi przepadł i potem jak systematyzowałem dane odnośnie moich przejazdów, rok 2007 nie został precyzyjnie skatalogowany.Zatem jeszcze raz wstępuję do tych „ślepych” wiosek i przysiółków, by móc je z czystym sumieniem zaliczyć na swoje konto. A przyświeca mi tu myśl przewodnia, by dotarzeć do wszystkich miejscowości woj. dolnośląskiego.
Jazda przez Czechy była przyjemna i szybka. Dwadzieścia kilometrów przeleciało jak z płatka. Od Nowej Rudy zaczął się ostatni około 13- kilometrowy podjazd. Nachylenia były jednakże umiarkowane, można było jechać 15-21 km/h.
Do domu dotarłem około piętnastej. Dzisiejsza trasa: Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-UnisławŚl.-Mieroszów-Nowe Siodło-Mieroszów-Golińsk-(Czechy)-Starostin-Mezimesti-Ruprechtice-Hyncice-Broumov-Otovice-(Polska)-Tłumaczów-NowaRuda-Głuszyca-Jedlina Zdrój-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Lubachów-Bystrzyca Dolna-Świdnica.




Szosówka do boju!

Niedziela, 2 lutego 2014 · dodano: 02.02.2014 | Komentarze 0

Po dwutygodniowej przerwie spowodowanej atakiem zimy, dziś udało mi się zaliczyć małą trasę.Dodatkowo podniecała mnie myśl, że wypróbuję swoją kolarzówkę po generalnym remoncie. Pochłonął on sporo forsy, ale warto było. Maszynka chodzi jak zegarek. Nieco inaczej zmienia się biegi, ale w moment można się przyzwyczaić.Natomiast tyłek nie mógł się przyzwyczaić do nowej pozycji. Na szosówce nie jeździłem od ponad trzech miesięcy, w tym czasie eksploatowałem swój stary rower wyprawowy. Cóż, efekt jest taki, że mnie pobolewa ta newralgiczna część ciała. Ale przejdzie. Tak zastanawiałem się w trakcie jazdy, czy siodełko nie jest zbyt wysoko… Jak dalej będą problemy, będę musiał przy nim pogmerać.
Na jazdę lepsza była wczorajsza sobota, ale nie mogłem się wyrwać. Na dziś zapowiadano małe opady deszczu i śniegu. Rano sprawdziłem pogodę na www.meteo.pl.Opady owszem, ale wieczorem. Zaufałem temu portalowi. Notabene pomyłki zdarzają się tam rzadko. Trochę z niesmakiem wyobrażałem sobie, że oto moja śliczna szosóweczka utytła się. Jednak drogi były przeważnie susze, a jazda na odcinkach, gdzie skropliła się wilgoć, nie powodowała zabrudzeń. Pierwszą cześć jazdy miałem z wiatrem, niestety środkowy najdłuższy odcinek znowu był naznaczony jazdą z jęzorem do pasa, bo wiało pokutniczo. Dopiero ostatnie 20 kilometrów dało ulgę.
Trasa:Świdnica-Pszenno-Panków-Pożarzysko-Imbramowice-Bogdanów-Osiek-Gościsław-Udanin-Konary-Gądków-Rąbienice-Gądków-Mierczyce-Luboradz-Jawor-Roztoka-Jugowa-Dobromierz-Świebodzice-Milikowice-Komorów-WitoszówDolny-Świdnica.
Na trasie dwiedziewicze miejscowości w powiecie jaworskim: Gądków i Rąbienice.