Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298725.50 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2014

Dystans całkowity:1096.20 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:46:40
Średnia prędkość:23.49 km/h
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:137.02 km i 5h 50m
Więcej statystyk

Dwie stówki

Niedziela, 30 marca 2014 · dodano: 31.03.2014 | Komentarze 0

Przebieg niedzielnej trasy zaplanowałem bardzo szczegółowo. Chciałem połączyć przejechanie ponad 200 kilometrów i zaliczenie paru nowych gmin. Wymyśliłem więc sobie, że ze swojej Świdnicy dotrę do Kluczborka, a stamtąd wrócę wieczorem do domu pociągiem. Sprawdziłem połączenia, były dogodne. W Kluczborku na dworcu powinienem znaleźć się nie później niż o 18:50. Najprostsza droga do Kluczborka dałaby mi około 150 km, nie zaliczyłbym więc zakładanego dystansu oraz nie przejechał przez nowe gminy. Postanowiłem zatem polawirować po Opolszczyźnie.
Z domu wyjechałem krótko po siódmej. Biorąc pod uwagę, że był to pierwszy dzień z „nowym” czasem, dla mnie biologicznie była godzina szósta. Cóż, nie pierwszyzna. Przecież wcześniej nawet wyjeżdżam rano do pracy. No ale w niedzielę żeby zrywać się bladym świtem? Nie miałem innego wyjścia. Bardzo nie lubię być niedoczasie i gonić na złamanie karku na uciekający w mojej wyobraźni pociąg. Już wolę poczekać na dworcu.
Poranek był chłodny. Dlatego cieszyłem się z zimowego odzienia, które dawało ciepło.Miałem i czapkę, i długie rękawice. Nad polami snuły się mgły. Był nawet odcinek tak gęstego oparu, że zastanawiałem się nad włączeniem tylnego światełka, by być lepiej widoczny. Początkowa część trasy była lekko pagórkowata. Nawet cieszyłem się, że mogę trochę się ponapinać, bowiem wiedziałem że na Opolszczyźnie będzie już płaściutko. Około dziesiątej zrobiło się już przyjemnie i wiosennie. Miałem plecak, a w nim chustkę na głowę i letnie rękawiczki. Szybko dokonałem wymiany i zimowe akcesoria powędrowały d oplecaka. Do województwa opolskiego wjechałem od strony Grodkowa. Drogi zrobiły się bardziej płaskie, zarówno jeśli chodzi o wymiar makro (zniknęły podjazdy) jak imikro (asfalt stał się odczuwalnie gładszy). Opolszczyzna wita także plagą jemioły. Ten przykry pasożyt dosłownie zżera całe szpalery drzew. Wiosnę można było wyczuć odurzającym zapachem kwitnących drzew owocowych i wypatrzeć na drodze, na której poniewierały się rozjechane żabie truchła. Płazy w przypływie nieprzezwyciężonej chęci na amory, robiły „to” na milutkim (bo cieplutkim) asfalcie. Niestety kierowcy nie mieli w sobie za grosz romantyzmu, bo któż by się przejmował żabimi harcami.
Aby nie cieszyć się tak do końca z „nieznośnej lekkości jazdy”, wzmógł się przeciwny dla mnie wiatr, generalnie ze wschodu. Nie był to huragan, lecz jednak czuło się opór ściany powietrza. Na „dziewicze” trasy wjechałem na jakimś 120 kilometrze, za Lewinem Brzeskim. Do pierwszej nowej gminy, Murowa, dotarłem, gdy na liczniku wyskoczyło 150 km. Uczciłem to małą wyżerką. W okolicznym lasku, na łonie natury skonsumowałem pęto kiełbasy i półtorej bułki, produkty zakupione w wiejskim sklepiku w stolicy gminy. Moja trasy przecinała lasy, w których jeździ mi się przyjemnie i miło. Lubię zapach żywicy. Parę razy też jechałem krajówkami. Jak na niedzielę ruch był spory. Rowerzystów też było całkiem wielu. Swój sezon rozpoczęli także motocykliści, którzy mijali mnie z potępieńczym wyciem silników swoich maszyn. Po Murowie przyszły kolejne nowe gminy: Łubniany, Turawa i Lasowice Wielkie. Jakoś nawet nie drażniły mnie już dwujęzyczne tablice z nazwami miejscowości. Bo tak naprawdę oryginalne nazwy niemieckie są rzadkie, głównie stanowią dość nieudolną transkrypcję nazw polskich (np. Lasowice Wielkie = Gross Lassowitz).
W Kluczborku zameldowałem się przed osiemnastą. Na stacji paliw kupiłem dwa hot dogi i coś do picia do pociągu.
Potem był już tylko szum kolejowych torów: najpierw jazda do Wrocławia, a stąd następnym pociągiem do Świdnicy. Na rowerze spędziłem nieco ponad 9 godzin (netto), a w pociągach blisko cztery. W domu byłem o jedenastej wieczorem.Jakoś nie czułem wielkiego zmęczenia, dobry znak przed może jakimiś dłuższymi itrasami.
Niedzielna trasa wyglądała następująco: Świdnica-Wiry-Jaźwina-Byszów-Gilów-Piława Górna-Przerzeczyn Zdrój-Ciepłowody-Henryków-Sarby-Grodków-Lewin Brzeski-Popielów-Ładza-Murów-Brynica-Łubniany-Jełowa-Turawa-Kadłub Turawski-Bierdzany-LasowiceWielkie-Chocianowice-Kluczbork.
Parę zdjęć na stronce
https://picasaweb.google.com/102288579913784363005...
Głównie tablice




Korzyści z dobrze zorganizowanej pracy

Piątek, 28 marca 2014 · dodano: 28.03.2014 | Komentarze 0

Tak udało mi się dziś zorganizować sobie pracę, że mogłem przed trzynastą już mknąć na rowerze. Poranna aura nie zachęcała do wyjścia na zewnątrz. Padał dość nieprzyjemny deszcz, było mglisto, zimno i ponuro. Jednak zapowiadano polepszenie pogody w drugiej części dnia. Na to właśnie liczyłem. Sytuacja poprawiła się o tyle, że przestało padać. Ciągle wisiał jednak ciężki wilgotny opar. Ubrałem się zatem odpowiednio, a do kieszonki schowałem przezornie swą pelerynkę. Na szczęście pelerynka okazała się bezrobotna, bo do końca mojej jazdy, mimo nisko wiszących chmur, nie spadła ani jedna kropelka. Cieszyłem się w dwójnasób: po pierwsze sam nie zmokłem, a po drugie nie zmókł mój rower i następna jazda może się dokonać bez żmudnego czyszczenia napędu, koniecznego po jeździe w wilgoci.
Postanowiłem zatoczyć małe kółeczko do Strzelina. Trasa raczej płaska, a zatem dla jej urozmaicenia sforsowałem Przełęcz Tąpadła pod Ślężą. Trudno tu mówić, że droga wiodła przez góry, bo całego podjazdu jest tam może ze cztery kilometry, wliczając w to wstępne harce przed wsią Tąpadła. Po raz kolejny z lubością zjechałem do Sulistrowiczek. Ta przyjemność wynika z porównania stanu asfaltu na zjeździe – obecnego i sprzed może dwóch lat. Tera zgładź pupy noworodka, wcześniej sakramenckie dziury…
Na trasie zawitałem do „dziewiczej” miejscowości. Była nią wieś Stogi w gminie Borów. Moja 1405 zaliczona miejscowość na Dolnym Śląsku…
Do domu przyjechałem w dość dobrej kondycji krótko pogodzinie siedemnastej.
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Wiry-Przełęcz Tąpadła-Będkowice-Świątniki-Jordanów Śl.-Tyniec nad Ślęzą-Piotrków Borowski-Strzelin-Łagiewniki-Oleszna-Słupice-Jaźwina-Krzczonów-Boleścin-Świdnica.




nic specjalnego

Środa, 26 marca 2014 · dodano: 26.03.2014 | Komentarze 0

Poranna jazda do pracy odbyła się w dawno nienotowantym chłodzie. Nawet w Świdnicy był mróz. Po drodze widać było oszronione trawy i samochody. W Wałbrzychu było jeszcze zimniej. Zmarzłem, bo choć na głowie miałem czapkę, to jednak na grzbiecie tylko bluzę i cienką koszulkę pod spodem. Czas przejazdu do pracy od 5 minut lepszy od poprzedniego, a więc jest jakaś poprawa formy. Choroba na szcęście już przegoniona.
Po pracy też nie miałem specjalnego upału. Dość konkretnie wiało. Wiatr był zimny, ale niezbyt silny, bo nie przeszkadzał. Trasa oprócz okolic Wałbrzycha, raczej płaska. Streszczałem się, bo nie lubię jeździć po ciemnku. Udało się. W domu byłem o 18:15, czyli jeszcze przy dziennym świetle...
Trasa: Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Szczawno Zdrój-Stare Bogaczowice-Sady Dolne-Kłaczyna-Roztoka-Jawor-Msciwojów-Goczałków-Strzegom-Stanowice-Pasieczna-Stary Jaworów-Świdnica.




Góry Sowie forever

Sobota, 22 marca 2014 · dodano: 22.03.2014 | Komentarze 0

Po tygodniowej przerwie spowodowanej grypą, dziś znowuna rowerze. Niestety choroba nie całkiem sobie poszła, ale nie chciałem marnować ładnego dnia.Na jutro zapowiadają ochłodzenie i nawet przeloty śnieg. Zatem dziś dałem sobie na poty w Górach Sowich i Wałbrzyskich. Najciekawszy odcinek, to wjazd na Przełęcz Jugowską 805 mnpm. Po tej kuracji choroba jakoś się wygasiła.
Trasa: Świdnica-Bojanice-Pieszyce-Kamionki-Przełęcz Jugowska-Sokolec-Nowa Ruda-Tłumaczów-(Czechy)-Broumov-Hyncice-Mezimesti-(Polska)-Golińsk-Mieroszów-Unisław Śl.-Rybnica Leśna-Głuszyca-Olszyniec-Jez. Bystrzyckie (tama)-Lubachów-Bystrzyca Dolna-Świdnica.




od wschodu do zachodu słońca

Piątek, 14 marca 2014 · dodano: 14.03.2014 | Komentarze 0

Wcześniej niż w latach poprzednich zainaugurowałem sezon rowerowych dojazdów do pracy. Pracuję w Wałbrzychu, do miejsca swej pracy mam 22,3 km. Szychta zaczyna się o siódmej. Z domu wyruszyłem o 5:50. Dobrze wyliczyłem czas jazdy, bo w pracy zameldowałem się o 6:57. W Świdnicy było nawet ciepło, w Wałbrzychu natomiast trzymał przymrozek.Mocno zmarzły mi nogi.
Po pracy jazda miała być niezbyt spieszna. Chciałem zatoczyć nico obszerniejsze koło i wrócić do domu przed zmierzchem. Jednak w trakcie jazdy wyłoniła się perspektywa zaliczenia łącznie symbolicznej setki. Wtedy ciut mocniej nacisnąłem na pedały i zmodyfikowałem ułożoną w głowie trasę. Do Świdnicy zmierzałem po krzywej zbliżonej do spirali, jak lądujący samolot… Nawet w samym mieście zrobiłem mały korkociąg. Setka zaliczona, a do domu dotarłem, gdy dzień zmieniał się w noc.
Na rowerze byłem zatem od wschodu do zachodu słońca. Z 8- godzinną przerwą na pracę…
Trasa:Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Dziećmorowice-Lubachów-Bojanice-Pieszyce-Dzierżoniów-Włóki-Kiełczyn-Wiry-Marcinowice-Klecin-Panków-Wierzbna-Zawiszów-Świdnica.




Rekord prędkości? Nie tym razem...

Sobota, 8 marca 2014 · dodano: 08.03.2014 | Komentarze 0

Forma powolutku rośnie. Warto zatem nieco urozmaicić trasy. Dodać więcej wzniesień. Tak też właśnie zaplanowałem dzisiejszą swą jazdę. Ostatnio kręciłem się po Górach Kaczawskich, przyszła pora popróbowania się z bliższymi mi podjazdami. W ciągu tygodnia była dość marna pogoda. Ochłodziło się, wiało i czasem kropił zimny deszcz. Dziś jednak aura lekko się poprawiła. Temperatura nie podniosła się znacząco, lecz przynajmniej było sucho, a czasem nawet pokazywał się błękit. Powietrze było jednak najczęściej nasycone jakąś mgiełką.
Trasę dzisiejszą pokonywałem już wcześniej kilkadziesiąt razy. Wiodła do czeskiego miasta Police nad Metuji. W pogoni za „dziewiczymi” miejscowościami tam właśnie postanowiłem coś upolować. Padło na małą wioskę Hony położoną w ślepym zaułku przy głównej trasie Police nad Metuji-Broumov. Drugim powodem mej jazdy tą trasą byłą chęć spróbowania pobicia mojego rekordu prędkości. W zeszłym roku miałem na zjeździe z przełęczy Honske sedlo 75,16 km/h, co jest moim maksymalnym wynikiem.Jechałem wtedy na starym swym rowerze wyprawowym. Dziś wziąłem kolarzówkę, zatem jakaś nadzieja była. Honske sedlo liczy zaledwie 591 mnpm. Bardzo się zdziwiłem, że udało mi się zrobić tam taką prędkość. Nie jestem jakimś mistrzem speeda,ale to ponad 75 km/h jakoś samo wskoczyło, nawet się nie czuło. Byłem we wszystkich polskich górach, byłem w Alpach, Pirenejach, na Bałkanach i w marokańskim Atlasie. Wszędzie tam miewałem ponad 70, ale rekord ustanowiłem na tej niepozornej przełęczy. Jest tam piękny nowy asfalt i odcinek może półkilometrowej prostej ze spadkiem (nachyleniem) około 12%. I to wtedy wystarczyło. No jeszcze miałem wiatr w plecy… Dziś wiatr przeszkadzał i wykręciłem tylko nieco ponad 68 km/h…
Cieszy dość przyzwoita średnia, spodziewałem się 1-1,5 km/h mniejszej.
Przebieg trasy:Świdnica-Modliszów-Wałbrzych-Mieroszów-Zdonov-Teplice nad Metuji-Ceska Metuje-Police nad Metuji-Hony-Honske sedlo-Broumov-Hyncice-Ruprechtice-Mezimesti-Mieroszów-Unisław Śl.-Rybnica Leśna-Głuszyca-Olszyniec-Zagórze Śl.-Jez. Bystrzyckie (tama)-Lubachów-BystrzycaGórna-Burkatów-Witoszów Dolny-Świdnica.




Żary marcowe cz.2

Niedziela, 2 marca 2014 · dodano: 04.03.2014 | Komentarze 0

Opis
http://www.podrozerowerowe.info/index.php?topic=11...
Parę zdjęć
https://picasaweb.google.com/102288579913784363005/MarcoweZary0102032014#




Żary marcowe cz.1

Sobota, 1 marca 2014 · dodano: 04.03.2014 | Komentarze 0

Opis na stronie
http://www.podrozerowerowe.info/index.php?topic=11...
Parę zdjęć
https://picasaweb.google.com/102288579913784363005/MarcoweZary0102032014#