Info
Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298725.50 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Listopad4 - 0
- 2024, Październik10 - 0
- 2024, Wrzesień10 - 0
- 2024, Sierpień11 - 0
- 2024, Lipiec16 - 0
- 2024, Czerwiec12 - 0
- 2024, Maj14 - 0
- 2024, Kwiecień13 - 0
- 2024, Marzec11 - 0
- 2024, Luty6 - 0
- 2024, Styczeń2 - 0
- 2023, Grudzień5 - 0
- 2023, Listopad4 - 0
- 2023, Październik10 - 2
- 2023, Wrzesień15 - 11
- 2023, Sierpień13 - 4
- 2023, Lipiec15 - 0
- 2023, Czerwiec15 - 0
- 2023, Maj16 - 0
- 2023, Kwiecień10 - 0
- 2023, Marzec18 - 0
- 2023, Luty3 - 2
- 2023, Styczeń3 - 0
- 2022, Grudzień2 - 0
- 2022, Listopad4 - 0
- 2022, Październik10 - 0
- 2022, Wrzesień11 - 0
- 2022, Sierpień18 - 3
- 2022, Lipiec14 - 2
- 2022, Czerwiec14 - 5
- 2022, Maj14 - 2
- 2022, Kwiecień14 - 16
- 2022, Marzec10 - 8
- 2022, Luty6 - 0
- 2022, Styczeń4 - 0
- 2021, Grudzień3 - 0
- 2021, Listopad9 - 0
- 2021, Październik12 - 0
- 2021, Wrzesień13 - 0
- 2021, Sierpień13 - 0
- 2021, Lipiec16 - 0
- 2021, Czerwiec13 - 0
- 2021, Maj16 - 0
- 2021, Kwiecień7 - 0
- 2021, Marzec4 - 0
- 2021, Luty2 - 0
- 2021, Styczeń1 - 0
- 2020, Grudzień3 - 0
- 2020, Listopad7 - 5
- 2020, Październik11 - 0
- 2020, Wrzesień14 - 0
- 2020, Sierpień12 - 0
- 2020, Lipiec16 - 0
- 2020, Czerwiec13 - 2
- 2020, Maj16 - 9
- 2020, Kwiecień16 - 10
- 2020, Marzec12 - 3
- 2020, Luty5 - 2
- 2020, Styczeń4 - 0
- 2019, Grudzień5 - 5
- 2019, Listopad8 - 5
- 2019, Październik13 - 2
- 2019, Wrzesień14 - 4
- 2019, Sierpień15 - 1
- 2019, Lipiec13 - 0
- 2019, Czerwiec20 - 5
- 2019, Maj14 - 0
- 2019, Kwiecień15 - 0
- 2019, Marzec11 - 0
- 2019, Luty6 - 0
- 2019, Styczeń2 - 0
- 2018, Grudzień4 - 5
- 2018, Listopad7 - 2
- 2018, Październik11 - 2
- 2018, Wrzesień13 - 0
- 2018, Sierpień16 - 5
- 2018, Lipiec18 - 0
- 2018, Czerwiec14 - 4
- 2018, Maj16 - 0
- 2018, Kwiecień14 - 0
- 2018, Marzec6 - 2
- 2018, Luty3 - 2
- 2018, Styczeń4 - 0
- 2017, Grudzień3 - 0
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Wrzesień9 - 10
- 2017, Sierpień18 - 0
- 2017, Lipiec16 - 0
- 2017, Czerwiec14 - 2
- 2017, Maj13 - 3
- 2017, Kwiecień9 - 2
- 2017, Marzec10 - 2
- 2017, Luty4 - 0
- 2017, Styczeń4 - 0
- 2016, Grudzień5 - 0
- 2016, Listopad4 - 0
- 2016, Październik14 - 0
- 2016, Wrzesień13 - 0
- 2016, Sierpień18 - 1
- 2016, Lipiec18 - 2
- 2016, Czerwiec13 - 6
- 2016, Maj18 - 5
- 2016, Kwiecień12 - 2
- 2016, Marzec7 - 0
- 2016, Luty5 - 0
- 2016, Styczeń2 - 0
- 2015, Grudzień6 - 0
- 2015, Listopad5 - 0
- 2015, Październik12 - 0
- 2015, Wrzesień13 - 0
- 2015, Sierpień19 - 0
- 2015, Lipiec15 - 0
- 2015, Czerwiec16 - 2
- 2015, Maj14 - 0
- 2015, Kwiecień17 - 2
- 2015, Marzec9 - 4
- 2015, Luty5 - 0
- 2015, Styczeń5 - 6
- 2014, Grudzień5 - 0
- 2014, Listopad5 - 0
- 2014, Październik13 - 0
- 2014, Wrzesień9 - 0
- 2014, Sierpień18 - 0
- 2014, Lipiec12 - 0
- 2014, Czerwiec12 - 0
- 2014, Maj16 - 0
- 2014, Kwiecień16 - 2
- 2014, Marzec8 - 0
- 2014, Luty5 - 3
- 2014, Styczeń6 - 4
- 2013, Grudzień4 - 0
- 2013, Listopad4 - 3
- 2013, Październik11 - 0
- 2013, Wrzesień11 - 2
- 2013, Sierpień11 - 6
- 2013, Lipiec14 - 10
- 2013, Czerwiec20 - 0
- 2013, Maj13 - 7
- 2013, Kwiecień12 - 2
- 2013, Marzec4 - 3
- 2013, Luty3 - 6
- 2012, Grudzień2 - 2
- 2012, Listopad4 - 2
- 2012, Październik10 - 7
- 2012, Wrzesień12 - 9
- 2012, Sierpień8 - 3
- 2012, Lipiec14 - 0
- 2012, Czerwiec19 - 0
- 2012, Maj14 - 0
- 2012, Kwiecień10 - 4
- 2012, Marzec10 - 0
- 2012, Luty2 - 0
- 2012, Styczeń2 - 5
- 2011, Grudzień3 - 0
- 2011, Listopad4 - 0
- 2011, Październik10 - 0
- 2011, Wrzesień12 - 0
- 2011, Sierpień6 - 0
- 2011, Lipiec12 - 0
- 2011, Czerwiec14 - 0
- 2011, Maj14 - 0
- 2011, Kwiecień11 - 0
- 2011, Marzec6 - 0
- 2011, Styczeń1 - 0
- 2010, Listopad1 - 0
- 2010, Październik3 - 0
- 2010, Wrzesień5 - 0
- 2010, Sierpień5 - 0
- 2010, Lipiec9 - 0
- 2010, Czerwiec11 - 0
- 2010, Maj11 - 0
- 2010, Kwiecień9 - 0
- 2010, Marzec10 - 0
- 2010, Luty2 - 0
- 2009, Listopad11 - 0
- 2009, Październik4 - 0
- 2009, Wrzesień7 - 0
- 2009, Sierpień10 - 0
- 2009, Lipiec7 - 0
- 2009, Czerwiec14 - 0
- 2009, Maj12 - 15
- 2009, Kwiecień13 - 13
- 2009, Marzec5 - 4
- 2009, Luty2 - 6
- 2009, Styczeń2 - 0
- 2008, Grudzień1 - 3
- 2008, Listopad12 - 7
- 2008, Październik5 - 8
- 2008, Wrzesień14 - 6
- 2008, Sierpień15 - 15
- 2008, Lipiec15 - 11
- 2008, Czerwiec17 - 24
- 2008, Maj18 - 34
- 2008, Kwiecień12 - 19
- 2008, Marzec10 - 19
- 2008, Luty5 - 6
- 2007, Grudzień1 - 4
- 2007, Październik8 - 0
- 2007, Wrzesień9 - 0
- 2007, Sierpień12 - 0
- 2007, Lipiec18 - 2
- 2007, Czerwiec11 - 0
- 2007, Maj15 - 0
- 2007, Kwiecień13 - 0
- 2007, Marzec8 - 0
- 2006, Wrzesień8 - 0
- 2006, Sierpień14 - 0
- 2006, Lipiec16 - 0
- 2006, Czerwiec13 - 0
- 2006, Maj15 - 2
- 2006, Kwiecień17 - 0
- 2006, Marzec4 - 0
- 2005, Wrzesień8 - 0
- 2005, Sierpień13 - 0
- 2005, Lipiec13 - 0
- 2005, Czerwiec13 - 0
- 2005, Maj13 - 0
- 2005, Kwiecień13 - 2
- 2005, Marzec7 - 0
- 2004, Wrzesień9 - 0
- 2004, Sierpień13 - 0
- 2004, Lipiec12 - 0
- 2004, Czerwiec11 - 0
- 2004, Maj14 - 0
- 2004, Kwiecień15 - 0
- 2004, Marzec5 - 0
- 2003, Październik1 - 0
- 2003, Wrzesień7 - 0
- 2003, Sierpień10 - 0
- 2003, Lipiec13 - 0
- 2003, Czerwiec12 - 0
- 2003, Maj14 - 0
- 2003, Kwiecień12 - 0
- 2003, Marzec2 - 0
- 2002, Październik1 - 0
- 2002, Wrzesień11 - 0
- 2002, Sierpień13 - 0
- 2002, Lipiec12 - 0
- 2002, Czerwiec10 - 0
- 2002, Maj13 - 0
- 2002, Kwiecień2 - 2
Kwiecień, 2016
Dystans całkowity: | 1640.60 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 73:11 |
Średnia prędkość: | 22.42 km/h |
Liczba aktywności: | 12 |
Średnio na aktywność: | 136.72 km i 6h 05m |
Więcej statystyk |
- DST 110.40km
- Czas 05:52
- VAVG 18.82km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Koniec zimnego kwietnia. Sobótka
Piątek, 29 kwietnia 2016 · dodano: 29.04.2016 | Komentarze 0
Ostatnia jazda w kwietniu znowu w chłodzie. Rano nawet w mrozie. Tęsknię już za upałami... Poranne wstawanie może wykończyć... Spać, spać, spać...
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Dziećmorowice-Bystrzyca Górna-Lutomia Dolna-Mościsko-Kiełczyn-Wiry-Sady-Sobótka-Maniów-Domanice-Klecin-Pszenno-Jagodnik-Świdnica.
- DST 132.30km
- Czas 05:43
- VAVG 23.14km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Nowy napęd. Kamienna Góra
Czwartek, 28 kwietnia 2016 · dodano: 28.04.2016 | Komentarze 0
Miłe uczucie ogarnia człowieka, gdy rano może wyruszyć do pracy
na rowerze w zupełnych jasnościach. Dzisiejszy poranek był bezchmurny, zatem światło
było tym bardziej intensywne. Niestety ciągle jest bardzo zimno. Dziś nawet w
Świdnicy, która jest jednak zdecydowanie cieplejsza od położonego około 20 km
dalej Wałbrzycha, zobaczyć można było przymarznięte szyby samochodów. Ubrałem
się zimowo i wcale nie było to przesadą. Zwłaszcza chwaliłem sobie wzięcie
polarowej czapki. Ptaki w lasku za Pogorzałą nieśmiało ćwierkały, ale ich jądra
ciągle chyba są niedogrzane, bo ich trele były bardzo słabe…
W kolarzówce wymieniłem napęd. Znowu postanowiłem korzystać
z dwóch łańcuchów, które będę wymieniał co 2000 km. Sposób ten polecił mi mój
kolega serwisujący moje rowery. To były kolarz i ma sprawy techniczne w małym
paluszku. Na poprzednim takim systemie przejechałem dwa sezony i mocno ponad 30 000
km. Nowy napęd prawie sam jechał…
Po pracy ciągle chłód panował nad Dolnym Śląskiem. Nie
rozgrzały mnie nawet krzepkie podjazdy w okolicach Wałbrzycha i dodatkowo
założyłem na siebie antywiatrowe wdzianko. Czapkę cały czas błogosławiłem. Koło
osiemnastej zrobiło się ciut cieplej. Wyszło słońce, a ja wystawiłem ku niemu
swe wychłodzone kości. Było miło.
No dobra, kończę te dyrdymały, bo jutro też jadę rowerem do
pracy i muszę wstać tuż po piątej…
Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-(Glinik)-Mieroszów-Krzeszów-Kamienna
Góra-Jaczków-Stare Bogaczowice-Sady Dolne-Kłaczyna-Jugowa-Strzegom-Stanowice-Stary
Jaworów-Milikowice-Witoszów Dolny-Świdnica.
- DST 140.60km
- Czas 06:32
- VAVG 21.52km/h
- Sprzęt senior rrowerr el zdechlaco
- Aktywność Jazda na rowerze
Zdechlak do boju. Przełęcz Srebrna
Niedziela, 24 kwietnia 2016 · dodano: 24.04.2016 | Komentarze 2
W czwartek, gdy kończyłem swoją jazdę na kolarzówce, już w
Świdnicy, napęd zakończył swój żywot. Spodziewałem się tego, jeździłem na jego „zarżnięcie”.
Mocniejsze depnięcie na nierównej kostce w okolicach świdnickiego rynku
spowodowało, że łańcuch zgrzytnął i spadł. Najpierw myślałem, że zerwał się,
ale nie. Jakoś powoli dojechałem do domu, lecz było dla mnie jasne, że na
weekendowy wyjazd będę musiał odkurzyć swój rower wyprawowy, starego Zdechlaka.
Tak też się stało. Dziś przed dziesiątą Zdechlak wyruszył do boju. Za miesiąc
wybieram się na swoją wyprawę, na Kretę, zatem warto było sprawdzić stan roweru
wyprawowego. Znowu panował sakramencki ziąb. Nie wiem czy w końcu doczekam się
pięknej wiosny. Chyba już na Krecie. Patrzyłem na prognozy pogody na tej
wyspie. Słońce, słońce i słońce – przy 25-28 stopniach. Za miesiąc będzie
jeszcze cieplej. No ale dzisiaj niestety trzeba było marznąć. Miałem na sobie
prawie zimowy strój (za wyjątkiem długich rękawiczek i czapki), ale i tak
przemarzłem. W połowie drogi założyłem antydeszczowe i antywiatrowe wdzianko,
ale pomogło dość marnie.
Gdy uświadomiłem sobie, że dzisiejszą jazdę odbędę na
Zdechlaku, od razu wymyśliłem sobie trasę. Postanowiłem jechać na Przełęcz
Srebrną w Górach Sowich. Z tymi sowiogórskimi przełęczami jest podobnie jak z
kobietami: im niższa, tym bardziej wredna. Przełęcz Srebrna ma tylko 586 mnpm,
ale podjazd od strony Budzowa jest nad wyraz dający popalić. Trzy kilometry od początku
Srebrnej Góry na przełęcz, nawet z pewnym odcinkiem zjazdowym, wymagają
konkretnego napinania mięśni. Moja kolarzówka nie ma takich przełożeń, by
swobodnie wjechać na przełęcz, a Zdechlak ma szerszy zakres. Nieco pieprzu
dodaje fakt, że najsztywniejszy odcinek trzeba wdrapywać się po kostce. Dziś
dodatkowo na podjeździe był przeciwny wiatr. Kiedyś swobodnie wjeżdżałem na
górę na blacie, dziś niestety tylko na środkowej tarczy. Raz nawet musiałem
stanąć, bo pokazały mi się mroczki przed oczami. Kiedyś stan ten
zbagatelizowałem i wylądowałem w przydrożnym rowie po omdleniu. Brak tlenu. Dziś
po zatrzymaniu się parę razy odetchnąłem głębiej i mogłem dalej windować się do
góry. Na odwieczne pytanie rowerzystów: co silniejsze nogi czy płuca, ja dziś
odpowiedziałem sobie, że nogi…
Na dziewięćdziesiątym kilometrze w czeskim przygranicznym
Starostinie zjadłem obiad. W trakcie czekania na swój kotlet świniowy
obserwowałem niebo. Gdy przez chmury przebiło się słońce, było nawet miło, gdy
nasza gwiazda zniknęła, natychmiast robiło się zimno. Czeski odcinek wycieczki
oraz spory kawałek już po naszym kraju, musiałem walczyć z wiatrem. Prędkość
oscylowała między 16-18 km/h.
Końcówkę swej trasy postanowiłem, jak zwykle gdy jadę od tej
strony, przeprowadzić koło tamy na Jeziorze Bystrzyckim. Dziś niedziela. Setki
osób postanowiło tam się wybrać: albo do jakiejś knajpy przy jeziorze, albo po prostu
by podziwiać monumentalną tamę. Zrobił się z tego koszmarny korek na drodze. Samochody
kotłowały się jak śledzie w beczce. Ja mogłem jakoś przejechać, ale na dwóch
odcinkach i tak musiałem prowadzić rower między trąbiącymi autami. Zgroza.
Ostatnim akordem jazdy były gwałtowne opady śniegu z
deszczem, które złapały mnie tuż przed Świdnicą. Śnieg pod koniec kwietnia
owszem może się zdarzyć, ale dawno czegoś takiego nie było.
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Burktów-Bojanice-Pieszyce-Bielawa-Rudnica-Budzów-Srebrna
Góra-Przełęcz Srebrna-Wolibórz-Nowa
Ruda-Tłumaczów-Broumov-Hyncicie-Starostin-Mieroszów-Unisław Śl.- Rybnica
Leśna-Głuszyca-Jugowice-Zagórze Śl. – Jez. Bystrzyckie
(tama)-Lubachów-Burkatów-Witoszów Dolny-Świdnica.
- DST 117.80km
- Czas 05:01
- VAVG 23.48km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Jazda do Czech. Broumov
Czwartek, 21 kwietnia 2016 · dodano: 21.04.2016 | Komentarze 0
Poranny przymrozek znowu mnie nieco zniesmaczył. No ale dziś w lasku za Pogorzałą ptaszki ładnie śpiewały, zatem nie było powodów do wulgaryzmów. W pracy jednak chwilę musiałem nabierać nieco ciepła. Po pracy pojechałem do Czech. Było nieco górek. Średnia-jak dla mnie-wyszła całkiem niezła, ale jakoś męczyłem się koszmarnie. Formy nadal brak...
Trasa: Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych -(Gaj)-Mieroszów-Mezimesti-Hejtmankovice-Broumov-Hyncice-Ruprechtice-Mezimesti-Mieroszów-Rybnica Leśna-Głuszyca-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Lubachów-Bystrzyca Dolna-Świdnica.
- DST 125.80km
- Czas 05:37
- VAVG 22.40km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Wulgaryzmy na trasie. Niemcza
Wtorek, 19 kwietnia 2016 · dodano: 19.04.2016 | Komentarze 0
Pieprzony ziąb, pieprzony wiatr. Z moich ust na dzisiejszej trasie leciały ciut bardziej wulgarne wulgaryzmy. Gdzież ta wiosna!? Nawet ptaszkom z tego zimna chyba spuchły jaja, bo gdy rano jechałem do pracy przez lasek za Pogorzałą, to zamiast normalnie głośno dawać miłosne koncerty swoimi trelami, milczały osowiałe. Cóż, taką uwagą ornitologiczną zakończę ten wpis.
Może jeszcze dzisiejsza trasa: Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Dziećmorowice-Lubachów-Bojanice-Pieszyce-Dzierżoniów-Dobrocin-Niemcza-Byszów-Stoszów-Jaźwina-Wiry-Marcinowice-Gruszów-Wilków-Niegoszów-Świdnica.
- DST 211.10km
- Czas 08:54
- VAVG 23.72km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Ekskurs w Łódzkie 2/2. Oława-Zduńska Wola
Sobota, 16 kwietnia 2016 · dodano: 17.04.2016 | Komentarze 0
W końcu udało mi się w tym roku po raz
pierwszy wyruszyć w dwudniową trasę. Wcześniej raz przeszkodziły humory aury,
raz nadmierne imprezowanie w przeddzień wyjazdu. Na początku tygodnia kupiłem
bilet kolejowy na spodziewanej mojej trasie powrotnej ze Zduńskiej Woli. Zatem
klamka zapadła. Z uwagą śledziłem pogodę. Najpierw prognozowano na piątek i
sobotę ciepłe i słoneczne dni. Im bliżej wyjazdu, tym wyglądało to bardziej
kiepsko. Nie chciałem tracić dnia urlopu, zatem postanowiłem, ze początek
mojego wyjazdu nastąpi w piątek po pracy. Rano w piątek objuczony małym
plecaczkiem, w którym zmieściłem wszystkie potrzebne dla mnie rzeczy,
wyruszyłem do pracy. Z przyjemnością zauważyłem, że o godzinie mojego wyjazdu
jest już prawie widno, ale mimo to wziąłem przednie oświetlenie w postaci
lampki czołowej. Do pracy przybyłem przed czasem, ale do jakichś rekordów z
zeszłego roku (dojazd mocno poniżej godziny) brakują jeszcze całe lata świetlne.
Powoli widać jednak wzrost formy. Z pracy zwolniłem się godzinę wcześniej,
czyli o czternastej. Wszystkie moje strony z prognozami pogody wieściły
popołudniowe opady deszczu. Celem mojej jazdy była Oława, położona około 100 km
od Wałbrzycha. Chciałem przy okazji zaliczyć dwie „dziewicze” miejscowości, co
wiązało się z lekkim nadłożeniem drogi. Gdy wyjeżdżałem, owszem chmurzyło się,
ale było ciepło i sucho. Dobroć natury skończyła się, gdy na moim liczniku
pokazał się dystans 60 km. Najpierw nieśmiałe krople spadały z chmur, jakby
chcąc przekonać się, czy wolno im więcej. Potem rozzuchwalone zaczęły grubnąć,
by w końcu w zupełnym szale walić na umęczony wilgocią świat. Po jakimś czasie
byłem kompletnie przemoczony. No ale do celu było coraz bliżej. Gdy tak moczyło
mnie deszczysko zastanawiałem się czy jednak nie odpuścić sobie tych „dziewiczych”
miejscowości. Pierwszą z nich była mikroskopijna wieś Chwatnica. Wiedzie do
niej ślepa droga, przecinająca autostradę A4 pięknym wiaduktem. Na street view
jakoś nie mogłem dopatrzyć się czy droga jest asfaltowa czy szutrowa. Miałem w
pamięci swój zeszłoroczny szpurt do osady Kurowskie Chałupy, położonej w
podobny sposób. Wtedy puściłem się w namokniętą gruntową drogę, czego efektem
było kompletne umorusanie siebie oraz co gorsza zabłocenie całego roweru.
Postanowiłem zatem, że jeśli będzie asfalt to jadę, jeśli błocko, to sobie
odpuszczam. Gdy dojechałem do drogowskazu „Chwastnica 2 km”, droga okazała się
jak najbardziej asfaltowa. Zatem jazda. Na chwilkę deszcz zrzedł, a mnie
głupiemu wydawało się, że może zupełnie się wyłączy. Po zaliczeniu Chwastnicy
(dwa domki na krzyż plus zadziwiająco duży plac zabaw dla dzieci), znowu
powróciłem na wojewódzką drogę Środa Śl.-Oława. Była dość mocno eksploatowana
przez ciężarówki, które pchały się na autostradę. Jechało się niezbyt
przyjemnie, bo gdy mijał mnie taki spalinowy potwór, to miałem wrażenie, że
funduje mi dodatkowy prysznic. Drugą „dziewiczą” miejscowością na mojej trasie
były Zabardowice. Zapamiętam je dobrze, bo w samej miejscowości oraz może
kilometr za nią ciągnie się sakramencki wybity bruk. Na złość deszcz jeszcze
bardziej mnie zaatakował. Podskakiwałem na wybojach nic prawie nie widząc, bo
woda zalewała mi okulary. Tak to Zabardowice broniły swego „dziewictwa”. No ale
nieskutecznie. Nagrodą dla mnie było zobaczenie w niedługim czasie tablicy
„Oława”. Wjeżdżałem do niej od strony zachodniej i okazało się, że miasto nawet
posiada swoją powierzchnię. Zawsze do tej pory śmigałem przez Oławę oby do
mostu na Odrze i szło mi to całkiem szybko. Tym razem też musiałem sforsować tę
rzekę, bo nocleg miałem na drugim brzegu, już na samym końcu miasta. Miejscem
mego lokum były pokoje gościnne „Neptun”. Wcześniej telefonicznie
zarezerwowałem sobie tam nocleg. Przybytek okazał się schludny i sympatyczny. Sprężyłem
się i po zameldowaniu się pensjonacie, w przemoczonych do suchej nitki
ciuchach, tym razem pieszo, ponownie przeszedłem most na Odrze, by zaopatrzyć
się w sklepie w spożywcze produkty – na kolację i śniadanie następnego dnia. W
pokoju z lubością zdjąłem ciężki przyodziewek. Wszystko porozwieszałem po
meblach, by wyschło. Najgorzej było z butami, wiedziałem bowiem z
doświadczenia, że przez jedną noc raczej nie uda się z nich wyplenić wilgoci. Bez
przekonania odkręciłem grzejniki – w pokoju i łazience. I oto stał się cud!
Grzejniki zaczęły emitować ciepło. W kwietniu raczej wszyscy odłączają
ogrzewanie, zwłaszcza w takich miejscach noclegowych. Ubranie, buty i plecak
poupychałem zatem na grzejnikach. Gorący prysznic i herbata zrobiły swoje. Sen
przyszedł nie wiedzieć kiedy.
Rano pierwszą rzeczą, którą zrobiłem,
było sprawdzenie stanu nieba. Były na nim granatowe chmury, ale prześwitywało
też błękitne sklepienie. Nie padało. Wszystko mi pięknie wyschło, tylko było,
jakby tu rzec, mocno zanieczyszczone. Bez marudzenia i przeciągania struny
wyszykowałem się do jazdy. Zjadłem śniadanie, spakowałem do plecaka swój bagaż.
Rower pokryty był piaskiem. Na czyszczenie ani nie miałem czasu, ani środków do
tego. Skutkiem tego było żałosne rzężenie napędu, które towarzyszyło mi przez
cały dzień. Pierwsze kilometry szły mi jakoś opornie. Zastanawiałem się nawet,
czy to nie jakieś choróbko podstępnie zaczyna wyniszczać mi organizm. Przecież
poprzedniego dnia przemokłem dokumentnie i zmarzłem też przy tym nielicho. Trasa
była płaska, wiatr nie przeszkadzał, deszczu też nie było. A ja się jednak
męczyłem. Po minięciu Namysłowa, dostałem niespodziewanie werwy. Kręciłem z
większą lekkością. Niebo było podzielone na dwie części. Północna, którą miałem
przed sobą, była błękitna, z tyłu, na południu, kłębiły się ponure chmurzyska.
Uciekałem zatem niepogodzie. Wielkich szans nie miałem, w okolicach Wieruszowa,
dopadły mnie opady. Były jednak mało intensywne i wielkiej krzywdy mi nie
zrobiły. Trasa moja wiodła aż przez cztery województwa: dolnośląskie, opolskie,
wielkopolskie i łódzkie. Jechałem bocznymi drogami, których stan w większości
nie jest idealny (eufemizm). Raz jechałem drogą, która kiedyś była ruchliwą
krajówką Wrocław-Warszawa. Teraz jest bez kategorii, ale ma za to przydatne dla
rowerzystów pasy awaryjne. Do Warty też parę kilometrów mknąłem krajówką, ale
ruch był minimalny. W miarę przybywania kilometrów uświadomiłem sobie, że moja
pierwotnie założona trasa jest w rzeczywistości dłuższa niż wynikałoby to z
moich obliczeń. Znalazłem się w lekkim niedoczasie. Pociąg w Zduńskiej Woli nie
poczeka. Przeanalizowałem trasę i udało mi się znaleźć wariant alternatywny,
krótszy, ale umożliwiający zaliczenie trzech nowych gmin. Zrezygnowałem też z normalnego
knajpiarskiego obiadu na rzecz suchego prowiantu. Na około 160 kilometrze znowu
dopadł mnie jakiś kryzys. Kiedyś tego nie miałem, no ale lata lecą. Na
ostatnich kilometrach znowu dostałem szwungu. Jechało mi się bez wysiłku, nawet
łańcuch przestał zgrzytać. Gdy stanąłem na dworcu w Zduńskiej Woli, do odjazdu
pociągu zostało 20 minut. Na liczniku pokazała się liczba 199,2 km. A więc
puściłem się na małą rundkę, by dokręcić do tych dwóch paczek.
W pociągu było miło i ciepło. Po
trzech godzinach jazdy dotarłem do Wrocławia. Na przesiadkę nie miałem za dużo
czasu, a więc nie kupiłem biletu w kasie, tylko od razu wtarabaniłem się do
szynobusu. Szkoda że nie można kupować jednego biletu na Intercity i koleje
lokalne… Konduktorka nawet nie wzięła ode mnie opłaty za wystawienie biletu.
Nie wyglądałem chyba zbyt dobrze, cały umorusany jak nieboskie stworzenie. W
Jaworzynie Śl. czekała mnie kolejna przesiadka. Półtorej godziny czekania lekko
mnie zniesmaczyło. Do domu miałem 11 kilometrów. Jak ja nie lubię jeździć po
ciemku! Jednak perspektywa tkwienia na dworcu aż prawie do północy podziałała
na mnie mobilizująco. Założyłem lampkę czołową, z tyłu włączyłem mrugające
światełko i w drogę. Jechało się nawet dobrze. Samochody mijały mnie sporym
łukiem. Nawierzchnia ukazywała się w kręgu wątłego światła. Kierowcy grzecznie
na mój widok wyłączali długie światła. Sielanka. W domu byłem nieco po
jedenastej… Wyjazd zaliczam do udanych, choć, gdy w piątek tłukłem się na bruku
w strumieniach deszczu miałem na tę sprawę nieco inny pogląd. Cóż, punkt
widzenia zależy od punktu siedzenia: czy to jest mokre rowerowe siodełko, czy
ciepły fotelik…
Trasa:
OŁAWA-Stary Górnik-Janików-Biskupice
Oławskie-(woj. opolskie)- Brzozowiec-Mikowice-Przeczów-Niwki-Smarchowice
Śl.-Namysłów-Objazda-Kowalowice-Głuszyna-(woj. wielkopolskie)- Drożki-Nowa Wieś
Książęca-Żurawiniec-Łęka Mroczeńska-Mroczeń-Joanka-Słupia pod Kępnem-Jankowy-Donaborów-Świba-(woj.
łódzkie)- Kuźnica
Skakawska-Wieruszów-Polesie-Osowa-Niwiska-Galewice-Dąbrówka-Ostrówek-Gąszcze-Ostrówek-Przybyłów-Leliwa-Górka
Klonowska-Klonowa-Sowizdrzały-Godynice-Zadębieniec-Szczesie-Zwierzyniec-Chajew-Kolonia-Chajew-Bukowiec-Kliczków
Mały-Kliczków-Kolonia-Kliczków Wielki-Rowy-Tworkowizna-Charłupia
Wielka-Rakowice-Smardzew-Kościerzyn-Baszków-Bartochów-Małków-Duszniki-Warta-Włyń-Rossoszyca-Borek
Lipiński-Boczki Stare-Babiniec-Zamłynie-Annopole Stare-Wiktorów-Annopole
Nowe-Izabelów-Czechy-ZDUŃSKA WOLA
(wliczono
Jaworzyna Śl.-Nowy Jaworów-Stary Jaworów-Świdnica, 11 km).
- DST 132.10km
- Czas 05:33
- VAVG 23.80km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Ekskurs w Łódzkie 1/2. Świdnica-Wałbrzych-Oława
Piątek, 15 kwietnia 2016 · dodano: 17.04.2016 | Komentarze 0
Trasa:
ŚWIDNICA-Witoszów Dolny-Witoszów
Górny-Pogorzała-Wałbrzych-Dziećmorowice-Złoty Las-Lubachów-Bystrzyca
Górna-Bojanice-Lutomia Górna-Lutomia Dolna-Mościsko-Tuszyn-Jaźwina-
Janczowice-Mniowice-Ratajno-Łagiewniki-Białobrzezie-Pożarzyce-Jezierzyce
Wielkie-Dankowice-Jordanów Śl.-Popowice-Tyniec n. Ślęzą-Rochowice-Piotrków
Borowski-Borów-Brzezica-Brzoza-Węgry-Stary Śleszów-Nowy
Śleszów-Chwstnica-Piskorzów-Wierzbno-Sobocisko-Zabardowice-OŁAWA.
Opis w części 2/2.
- DST 112.00km
- Czas 05:06
- VAVG 21.96km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Moje Roubaix. Przełęcz Walimska
Wtorek, 12 kwietnia 2016 · dodano: 12.04.2016 | Komentarze 0
Poranny dojazd do pracy zajął mi 1:05 h. Rekord sezonu, ale do najlepszych wyników brakuje jeszcze z 7 minut. Rano nie było wiatru i jechało się całkiem dobrze. Mogło być nieco cieplej, ale przecież nie wszystko można mieć na raz. Po pracy było sporo górek. Podjazdy dziwnie mnie męczyły. Trzeba zrzuć z 5 kg i będzie lżej. Niedługo Kreta i ciągłe podjazdy, zatem trzeba mieć przyzwoitą formę...
Cechą charakterystyczną mojej dzisiejszej jazdy były odcinki brukowe. Zatem to Roubaix. Do pracy dwa bruki. Na podjeździe na Przełęcz Walimską kolejne dwa, no i na zjeździe jeden. Na kolarzówce pokonuje się je kiepsko. No ale się udało. Jakoś strasznie denerwowała mnie mżawka. Według prognoz miało być bez opadów, ale prognozy mijały się z prawdą. Delikatnie mówiąc.
Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-(Glinik)-Unisław Śl.-Rybnica Leśna-Głuszyca-Jugowice-Walim-Przełęcz Walimska-Pieszyce-Dzierżoniów-Kiełczyn-Wiry-Marcinowice-Gruszów-Pszenno-Jagodnik-Świdnica.
- DST 128.80km
- Czas 05:43
- VAVG 22.53km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Jazda zastępcza w deszczu. Strzelin
Niedziela, 10 kwietnia 2016 · dodano: 10.04.2016 | Komentarze 0
Deszcz, deszcz, deszcz. Po lecie z początku tygodnia ani
śladu. Wczoraj cały dzień intensywnie lało, o jeździe można było zapomnieć.
Dziś poranek też nie był lepszy. Ciężkie krople i mgła. W planach miałem jazdę
ku Kotlinie Kłodzkiej, ale gdy zamiast wcześnie rano, wyjechałem po jedenastej,
wiedziałem, że muszę zrobić jakąś trasę zastępczą. O jedenastej właśnie deszcz
zamienił się w mżawkę. Było też zimno, bo powietrze mocno wychłodziło się
opadami. Miałem dobrą okazję, by wypróbować swój nowy nabytek: kurtkę
przeciwdeszczową z Lidla. Ma wściekły seledynowy kolor i wygląda całkiem
solidnie. W trakcie mojej jazdy mżawka raz ustawała na chwilę, raz zmieniała
się w drobny lub średni deszcz. Jakaś wielka ulewa mnie jednak nie dosięgła.
Kurtka spisała się przyzwoicie, ale przed oberwaniem chmury jednak nie uchroni.
Sporo ponad sto kilometrów w takich warunkach jednak daje w kość. Zwłaszcza że
drugą połowę trasy przyszło mi jechać pod wiatr. Jeszcze przed wyjazdem przeanalizowałem
na mapie okolice Strzelina. Wypatrzyłem tam dwie dziewicze wioski: Krzepice i
Częszyce. By nieco urozmaicić sobie jazdę postanowiłem je zaliczyć. I tak też
się stało. Po przyjeździe do domu wszystkie ciuchy od razy wrzuciłem do pralki.
Wrzuciłem też do niej licznik, który pod bramą swego domu schowałem do tylnej
kieszeni bluzy. Z niepokojem czekałem na koniec prania, ale solidna Sigma nie
dała się wcześniej mżawce, nie dała się później i pralce…
Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Wiry-Jaźwina-Słupice-Oleszna-Ratajno-Łagiewniki-Strzelin-Krzepice-Częszyce-Krzepice-Wyszonowice-Strzelin-Piotrków
Borowski-Jordanów Śl.-Świątniki-Sobótka-Marcinowice-Gruszów-Pszenno-Świdncia.
- DST 115.10km
- Czas 04:56
- VAVG 23.33km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Niziny? Udanin
Czwartek, 7 kwietnia 2016 · dodano: 07.04.2016 | Komentarze 0
Rano w rześkim powietrzu, ciemnościach (które dość szybko się jednak rozpierzchły) oraz wśród wściekłych ptasich treli pokonałem swoje 22 kilometry do pracy. Pokusiłem się nawet, już po przyjeździe do domu, o ustalenie mojej porannej porcji wspinaczki. Wyszło że do pracy mam 299 m podjazdów. Nieźle, by się obudzić. W pracy zameldowałem się mocno przed siódmą, licznik wskazał 1:07 h czasu jazdy. Trochę lepiej niż wcześniej, ale wciąż sporo poniżej zeszłorocznych osiągnięć.
Trzy ostatnie jazdy maiłem po górkach, dziś zatem postanowiłem pojeździć po lżejszym terenie. No ale u mnie całkowitych nizin praktycznie nie ma. Zatem po pracy poszwendałem się po pagórkach, a wyliczona suma podjazdów wyniosła około 500 m. Tak więc niziny!
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Stare Bogaczowice-Sady Dolne-Roztoka-Strzegom-Goczałków-Lusina-Udanin-Imbramowice-Siedlimowice-Śmiałowice-Panków-Pszenno-Jagodnik-Świdnica.