Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 299444.60 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2017

Dystans całkowity:1912.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:83:17
Średnia prędkość:22.96 km/h
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:147.12 km i 6h 24m
Więcej statystyk

Dwa światy. Teplice nad Metuji

Wtorek, 30 maja 2017 · dodano: 30.05.2017 | Komentarze 0

Wszelkie prognozy na dziś zapowiadały deszcz i burzę. Nie mając jednak za bardzo możliwości przełożenia swej jazdy, wybrałem się na rower nieco lekceważąc te wszystkie zapowiedzi. Zgodnie z prawem Murphy'go co złe sprawdziło się i to ze zdwojona mocą. Poranna jazda do pracy odbyła się jeszcze w pięknych okolicznościach przyrody i aury. Było ciepło, słonecznie i miło. Znacznie przed czasem znalazłem się w pracy. Pogoda w miarę dobra utrzymywała się gdzieś do godziny trzynastej. Potem zachmurzyło się paskudnie i zaczęły się opady, a i grzmoty też nie omijały Wałbrzycha. Najpierw chciałem wcześniej zerwać się z pracy, by szybciej zaliczyć swój dystans. Potem jednak intensywność opadów stała się tak duża, że koledzy w pracy radzili mi odpuścić sobie jazdę. No ale przecież nie mogłem. O 15:30 wyskoczyłem z pracy. Akurat w momencie, gdy deszcz nieco słabł. Cieszyłem się ze swojej przezorności, która rano kazała mi spakować do plecaka porządną kurtkę przeciwdeszczową. Teraz mogłem zrobić z niej użytek. Oj, przydała się w ciągu dalszej jazdy. Dzięki niej nieco mniej zmarzłem. Deszcz skutecznie odbiera ciepło, nawet na przełomie maja i czerwca. Do osiemnastej opady cały czas mnie nękały. Raz nawet musiałem schronić się pod zadaszoną wiatę, dokładnie na granicy polsko-czeskiej, bo spadła tam ściana wody. Po sforsowaniu ostatniego pasma górskiego na mej trasie i dotarciu do Głuszycy, wjechałem jakby do innego świata. Bez deszczu, z lekkim słońcem i znacznie wyższą temperaturą. Czasem z pracy wracam samochodem ze swoim kolegą, który od lat mieszka w Świdnicy. Często mówi mi, gdy w Wałbrzychu jest kiepska pogoda, deszcz, śnieg lub podobna mizeria: "zobaczysz, w Świdnicy jest inny świat". I z reguły gdy zjedziemy z górek oczom naszym ukazuje się błękit i słońce. Dzisiaj było dokładnie to samo. W okolicach Świdnicy przywitał mnie inny świat...
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-(Glinik)-Mieroszów-Zdonov-Teplice nad Metuji-Bohdasin-Mezimesti-Mieroszów-Rybnica Leśna-Głuszyca-Jez. Bystrzyckie (tama)-Bystrzyca Dolna-Świdnica.




Wreszcie upał. Grodków

Niedziela, 28 maja 2017 · dodano: 28.05.2017 | Komentarze 0

Po wielu kilometrach w niskich temperaturach i w czapce na głowie, wreszcie dziś nadeszła pogoda, którą RODDOSY lubią najbardziej. Upał. Już od rana słoneczko zabrało się ostro do roboty. Z domu wyjechałem po dziewiątej i od razu na skórze poczułem miłe ukłucia ultrafioletu. Po jeździe obejrzałem swą opaleniznę. W kolarskim stylu, czyli w ciapki. Wybrałem się w trasę do Grodkowa, na Opolszczyźnie. Gór nie było, ale solidne interwały nieco dały w kość. Wiaterek też nie próżnował, lecz w miarę upływu godzin, i on wyłagodniał, bo w takim słońcu komu (lub czemu?) chce się pracować. Chyba tylko rowerzystom, mielącym korbami. Sporo ich na trasie spotkałem. Machaliśmy sobie łapkami. W takiej temperaturze picie jest koniecznością. Ja wydurdałem chyba ze 4 litry, w tym trzy piwa bezalkoholowe, o alkoholowych nie wspominając... Do domu dotarłem lekko zmęczony, ale w dobrym nastroju. Na trasie wpadło mi pięć dziewiczych miejscowości: Czarnolas, Kłodobok, Cieszanowice, Chociebórz (pow. nyski) oraz Osina Wielka (pow. ząbkowicki). Dwa razy zmierzyłem się z drogami szutrowymi, co na kolarzówce czasem wychodzi bokiem. Tym razem obyło się bez gumy. Te dwa odcinki to przejazdy Czarnolas-Jaszów oraz Chociebórz-Osina Wielka. Oba były podobnych długości, nieco ponad 3 km.
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Wiry-Sady-Sobótka-Nasławice-Jordanów Śl.-Piotrków Borowski-Mańczyce-Strzelin-Biedrzychów-Łojowice-Lubcz-Grodków-Kopice-Skoroszyce-Czarnolas-Jaszów-Kłodobok-Cieszanowice-Kamiennik-Chociebórz-Osina Wielka-Ziębice-Stolec-Ząbkowice Śl.-Stoszowice-Jemna-Ostroszowice-Bielawa-Pieszyce-Bojanice-Opoczka-Świdnica.




Większa moc. Broumov-Przełęcz Jugowska

Czwartek, 25 maja 2017 · dodano: 25.05.2017 | Komentarze 0

Poranna jazda do pracy przyniosła przykrą niespodziankę. Na trzy kilometry przed celem, już w Wałbrzychu, złapałem gumę. Dziury na ul. Piotrowskiego są sakramenckie. Tylne koło wpadło w jedną z nich i po chwili poczułem, że tył mi ucieka i wiotczeje. Wożę ze sobą zapasową gumę i bez szemrania przystąpiłem do wymiany dętki. Poszło mi nawet sprawnie. Pompką dopompowałem może ze 4 atmosfery. Wszystko mało. No ale 100 m dalej był mały "Orlen". Podjechałem tam i z pomocą sympatycznej Pani z obsługi dobiłem oponę kompresorem. Miał popsuty wskaźnik, zatem koło dymałem na czuja. Gdy jego twardość była zadawalająca, wsiadłem na swój pojazd i pomknąłem do pracy. Spóźniłem się 10 minut, ale zostało mi to wybaczone.
Po pracy wybrałem się przez Czechy w Góry Sowie. Na licznych podjazdach szło mi dosyć sprawnie. Poczułem trochę z dawnej mocy. Oby tak dalej. Z Wałbrzycha wyjechałem przez dzielnicę Gaj. Kiedyś był to mój ulubiony kierunek wyjazdu. Mieszkałem wtedy w Wałbrzychu i często jeździłem do Czech. Drogą tą nie jechałem może od roku. dziś przemierzając pięciokilometrowy podjazd doznałem deja vu. Cofnąłem się w czasie o 10 lat i było mi z tym całkiem dobrze. W samym Wałbrzychu i na opisanej wyżej trasie wyjazdowej odnotowałem prace remontowe na drogach. W samym centrum miasta (w okolicach pl. Na Rozdrożu) z pół kilometra prowadziłem nawet rower, bo nie dało się jechać. W Góry Sowie wjechałem całkiem dziarsko. Zaliczyłem drugi raz w tym roku Przełęcz Jugowską, tylko tym razem od drugiej strony. Zjazd z przełęczy dał mi nie lada frajdę. w domu znalazłem się ok. 20:30.
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-(Gaj)-Unisław Śl.-Mieroszów-Golińsk-Mezimesti-Ruprechtice-Hyncice-Broumov-Otovice-Tłumaczów-Nowa Ruda-Wolibórz-Przygórze-Jugów-Przełęcz Jugowska-Pieszyce-Opoczka-Świdnica, Starva (po pracy)
www.strava.com/activities/1005421649




Jazda z bólem głowy. Udanin-Wiry

Wtorek, 23 maja 2017 · dodano: 23.05.2017 | Komentarze 0

Wczoraj służbowo byłem we Wrocławiu. Nie lubię tego miasta. I sądzę, że z wzajemnością. Obserwowałem rowerzystów męczących się na pseudościeżkach i tłukących swe rowery po kocich łbach. Szczerze im współczułem, tj. i rowerzystom i rowerom. Po całodziennej wizycie w tym paskudnym mieście dziś dopadł mnie ból głowy. Rzadko to mi się zdarza, a więc tym bardziej przypadłość ta mi doskwierała. Każdy wybój na drodze przenosił się do mojego mózgu i potęgował swą moc w taki sposób, że w mej łepetynie co chwilę eksplodowały supernowe. Rano jechałem jeszcze tylko z małym szmerem. W pracy ból narastał. Gdy wyjechałem popołudniu, łeb pulsował mi jak nadmuchiwany balonik. Z pracy urwałem się godzinę wcześniej, bowiem w domu musiałem być około osiemnastej. Podczas jazdy okazało się, ze moje domowe obowiązki są już nieaktualne, zatem mogłem nieco szerszym łukiem dojechać do Świdnicy. tak też zrobiłem. Na dzisiejszą płaską trasę nie warto było włączać Stravy. Lubię oglądać na niej zębate profile trasy, a takich dziś nie było... W domu łyknąłem tabletkę. Czuję że zaczyna działać...
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Szczawno Zdrój-Stare Bogaczowice-Sady Dolne-Roztoka-Godzieszówek-Kostrza-Rogoźnica-Targoszyn-Lusina-Dźwigórz-Udanin-Pyszczyn-Marcinowice-Wiry-Jagodnik-Świdnica.




Płaskie tereny.Ścinawa

Sobota, 20 maja 2017 · dodano: 20.05.2017 | Komentarze 0

W porównaniu w dniem wczorajszym, dziś temperatura spadła o 15 stopni. Poza tym szalał potępieńczy wiatr. Przeklęty kraj. Jedynym plusem dzisiejszej aury był brak opadów. Zaliczyłem dziś drugą dwusetkę w sezonie. Cieszy, że wcale się nie zmęczyłem. Tereny były płaskie, lecz złośliwy wiatr chciał wyssać wszystkie siły. Moją dzisiejszą strawą była muzyka. Słuchałem różnych jej rodzajów. Był więc i Bach, i Pink Floyd, i Dwa Plus Jeden, i Republika. Była też muzyka z Karaibów, konkretnie z Dominikany. Nazywa się Baciata. Kiedyś tam byłem i spodobała mi się ta prosta , ale jednocześnie łapiąca za serce i mająca ogromny ładunek radości życia muzyka. Tej radości nieco mi ostatnio brakuje...
Parę przykładów: www.youtube.com/watch?v=eVH3ZaW-CCA  www.youtube.com/watch?v=fIkhFB8cHpw www.youtube.com/watch?v=jKB8elkrIr0

Dzisiejsza trasa: Świdnica-Żarów-Kruków-Gościsław-Jarosław-Ciechów-Środa Śl.-Szczepanów-Klęka-Brzeg Dolny-Pogalewo Wielkie-Stobno-Wołów-Boraszyn-Ścinawa-Jurcz-Prochowice-Wądroże Wielkie-Mierczyce-Luboradz-Targoszyn-Strzegom-Międzyrzecze-Morawa-Żarów-Imbramowice-Domanice-Klecin-Panków-Niegoszów-Świdnica.




Powiew lata. Przełęcz Woliborska

Czwartek, 18 maja 2017 · dodano: 18.05.2017 | Komentarze 3

Na Dolnym Śląsku wreszcie piękna pogoda. Słońce, ciepło i letnie powiewy. W takich warunkach dosłownie chce się jeździć. Rano do pracy udało mi się dotrzeć w czasie 1:05 h. Rekord sezonu, ale do najlepszych wyników sporo brakuje. Powoli trzeba będzie urywać sekundy i minuty. Po pracy wybrałem się w swe ulubione Góry Sowie. Tym razem pierwsze w sezonie zaliczenie Przełęczy Woliborskiej. Od łatwiejszej strony, czyli od Nowej Rudy, ale na cięższe trasy przyjdzie czas później. Na trasie mnóstwo rowerzystów, zarówno po polskiej i czeskiej stronie. W Wałbrzychu odnotowałem jakiś wściekły ruch samochodowy. No ale odetchnąłem na podjeździe na Woliborską. Tam zawsze spokój i jazda pod szczelnym baldachimem zielonej roślinności. Coś pięknego!
Trasę po pracy zapisałem na Stravie. Początek trochę nie w tym miejscu, ale pewnie to wina mojego telefonu, który dość późno łapie sygnał GPS.
www.strava.com/activities/994390988




Relaks. Jawor

Wtorek, 16 maja 2017 · dodano: 16.05.2017 | Komentarze 0

Po górach dziś przyszedł czas na niziny. Rano do pracy dotarłem w ciut lepszym czasie niż zwykle. Czyżby wzrost formy? Po pracy zrobiłem sobie rundkę do Jawora. Pogoda idealna. Brak opadów, słaby wiatr, gdyby tylko było trochę cieplej... Kilometry ładnie i bez wysiłku wskakiwały na licznik. Jazdę po pracy utrwaliłem na Stravie. Tym razem pokazała w miarę dokładnie... www.strava.com/activities/990130766




Karkonosze w deszczu. Przełęcz Okraj

Niedziela, 14 maja 2017 · dodano: 14.05.2017 | Komentarze 0

Najlepszym lekarstwem na słabą formę jest zafundowanie sobie krzepkiej trasy. Postanowiłem zatem dziś wybrać się na Przełęcz Okraj. W apogeum swoich możliwości, czyli parę lat temu, wjeżdżałem na nią nie wiedzieć kiedy. Dziś jest już inaczej, trochę trudniej. No ale ciągle można. Sam wjazd na Okraj nie jest jakiś trudny, lecz dla mnie z domu to cała wyprawa z mnóstwem wcześniejszych i późniejszych męczących podjazdów. Pierwszą część trasy do Wałbrzycha pokonałem dokładnie tak jak często to robię rano brnąc do swojej pracy. Ubrałem się dość krótko, a przed Wałbrzychem jechałem już zupełnie w letnim stroju: krótka koszulka, takież gacie no i chustka na głowie. Było ciepło i miło. Z radością chłonąłem ciepłem promienie słońca, które w tym roku dość skąpo docierają do zakątka świata, w którym mieszkam. Z Wałbrzycha wyjechałem ulicą Kosteckiego przy koksowni. Strasznie nie lubię tego podjazdu, zwłaszcza ostatnie 300 m zawsze wyciska ze mnie życiodajne soki. Niby nic takiego, ale chyba źle się nastawiłem do tej górki psychicznie i ciągle się tam męczę. Do Lubawki dotarłem w niezłej formie, ciągle karmiony słonecznym nektarem. Z lekkim niepokojem obserwowałem chmury, które nagle pojawiły się nad moją głową. W oddali niebo wydawało groźne pomruki. Kolor obłoków szybko ciemniał, aż wreszcie przyjął odcień głęboko granatowy. Ochłodziło się też znacznie. Na początku podjazdu w Szczepanowie tuż koło mnie eksplodował potężny grzmot. Był tak silny i niespodziewany, że dusza uciekła mi do pięt. Nałożyłem swoje pomarańczowe wdzianko – moją przeciwdeszczową pelerynkę, którą używam od kilkunastu lat. Do Okraju dotarłem w miarę sprawnie, a drobny deszczyk raczej nie przeszkadzał. Na przełęczy stanąłem na chwilę, z bankomatu przy informacji turystycznej wyciągnąłem 500 koron, miałem bowiem zamiar zjeść obiad po czeskiej stronie. Pierwsze metry zjazdu były jeszcze w miarę suche, ale opady z każdą chwilą potężniały. Wreszcie jechałem w strugach zimnej wody. Deszcz zalewał mi oczy, prawie nic nie widziałem, jechałem zatem mocno ściskając klamki. Kląłem pod nosem, a potem już zupełnie głośno. Zjazd z Okraju jest widokowy i zawsze wywołuje we mnie miłe wrażenia. Zwłaszcza rzeka Upa jest przedmiotem moich obserwacji, bowiem pięknie niesie w dół swoje spienione wody Tym razem widoki były żadne. Marzyłem tylko, by zredukować swoja wysokość, maiłem bowiem nadzieję, że niżej będzie cieplej i bez deszczu. Po 11 kilometrach zjazdu, na skrzyżowaniu Trutnov-Velka Upa jednak stanąłem w przystankowej wiacie. Było mi strasznie zimno, a deszcz walił jakby chciał tak sobie poczynać przynajmniej przez kilka następnych dni. Rozcierając zmarznięte ciało, co jakiś czas parzyłem na niebo. Wreszcie deszcz jakby zaczął ustawać. Wskoczyłem na rower i kontynuowałem swój zjazd. W miasteczku Mlade Buky stanąłem na obiad. W Czechach trzeba zamówić knedliki. Tak też zrobiłem. Do tego wziąłem sobie lekkie piwko (Gambrinus 10-tkę). Jedząc obiad, wypatrywałem na zewnątrz. Opady falowały. To się wzmagały, to jakby słabły. Do Trutnova dojechałem dość ruchliwą arterią. Dla rowerzystów jednak jest ona dość sympatyczna, ma bowiem pas awaryjny, a czescy kierowcy są raczej uprzejmi dla rowerzystów. Z zadowoleniem testowałem swój błotnik tylnego koła. Kupiłem go niedawno. Ass saver montuje się w dziesięć sekund na wsporniku siodełka. Zdał egzamin. Nogi miałem przemoczone, górną część ciała też, ale zadek pozostał w miarę suchy. Za wioską Chvalec ze względu na niepewną w dalszym ciągu pogodę, nieco skróciłem swoją trasę. Zamiast na Radvanice, skręciłem od razu ku Adrspachovi. Czekał mnie ciężki podjazd przez wielki wysad skalny, który pochodzi z tego samego okresu geologicznego, co nasze Góry Stołowe. Trzy kilometry pod górę są naprawdę męczące. No ale chyba nigdzie w Czechach nie ma tak pięknych wielopiętrowych sekcji serpentyn. Wysokość zdobywa się błyskawicznie. No ale trzeba się porządnie namachać. Na górze czescy miłośnicy rowerów zamontowali tabliczkę z napisem „Passo Adr. 681 m”. „Adr” znaczy Adrspach, czyli następną miejscowość na zjeździe.
Za Adrspachem czekały mnie jeszcze dwa podjazdy, a potem już 30 km w dół i po płaskim do mojej Świdnicy. Do domu dotarłem przemoczony, ale zadowolony z realizacji dość trudnej jazdy.
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Boguszów-Gorce (Stary Lesieniec)-Czarny Bór Grzędy-Krzeszów-Lubawka-Bukówka-Jarkowice-Przełęcz Okraj 1046 mnpm-Mala Upa-Horni Marsov-Mlade Buky-Trutnov-Chvalec-Adrsapch-Zdonov-Mieroszów-Unisław Śl.-Głuszyca-Jedlina Zdrój-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)- Lubachów-Bystrzyca Dolna-Świdnica.

Włączyłem Stravę. Sporo przekłamała. Wykazała ponad 3 kilometry więcej i około 0,5 godziny większy czas. Chyba się czasem nie stopowała na postojach. No ale przynajmniej profil trasy jest w miarę OK.
www.strava.com/activities/986345125




Góry Sowie forever. Przełęcz Walimska

Czwartek, 11 maja 2017 · dodano: 11.05.2017 | Komentarze 0

Rano było chłodno, ale widać było zwiastuny, że idzie ku dobremu. Ptaszki śpiewały wniebogłosy, a w powietrzu czuć było wyjątkową świeżość. Ubrałem się jednak solidnie, w tym i dla czapki polarowej znalazło się miejsc na mojej głowie. Z pracy wyjechałem dwie godziny przed czasem, bo miałem pewne sprawy do załatwienia w godzinach popołudniowych. Tym razem głowę przyozdobiłem żółtą chusteczką. Pogoda zrobiła się znakomita. Słońce już naprawdę grzało, a nie udawało tylko. Skierowałem się ku ulubionym swoim Górom Sowim, tym razem za cel obierając Przełęcz Walimską. Obawiałem się nieco podjazdu, bo forma ciągle licha, ale jakoś się udało. Później sporym łukiem dotarłem do domu. Popołudniowa jazda na Stravie:
www.strava.com/activities/981411192
Teraz będę załatwiał te pewne sprawy...




Zimny maj. Jordanów Śl.

Wtorek, 9 maja 2017 · dodano: 09.05.2017 | Komentarze 0

Wypada stanowczo zaprotestować przeciw bieżącej pogodzie. Kto to widział, by prawie w połowie maja marznąć na rowerze. Rano wręcz ocierało się o przymrozek, a popołudniu też ziąb był okrutny. Tylko komu złożyć notę protestacyjną?
Tak mnie ta pogoda zasmuciła, że nie chce mi się więcej pisać...
Wrzucę tylko dwa linki do Starvy. Tym razem pokazała dość dobrze. Pierwszy: jazda do pracy, drugi jazda po pracy:
www.strava.com/activities/977630555
www.strava.com/activities/978517039