Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 299444.60 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2017

Dystans całkowity:2149.10 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:91:19
Średnia prędkość:23.53 km/h
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:153.51 km i 6h 31m
Więcej statystyk

Rozgrzewka w wietrze. Środa Śl.

Piątek, 30 czerwca 2017 · dodano: 30.06.2017 | Komentarze 0

Jutro wybieram się w dłuższą jazdę. Dziś miałem wolne i postanowiłem zrobić małą rozgrzewkę. Jazda do Środy Śl. to dla mnie klasyk, dlatego tam właśnie się wybrałem. Liczyłem na lekką jazdę bez dużego wysiłku. Wiatr nieco pokrzyżował mi plany, bo w powrotnej drodze mocno mnie hamował. Tak więc nieco się zgrzałem. Ale to chyba dobre na rozgrzewkę?
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Żarów-Zastruże-Gościsław-Samborz-Cesarzowice-Środa Śl.-Cesarzowice-Michałów-Ujazd Górny-Udanin-Lusina-Goczałków Górny-Strzegom-Stanowice-Stary Jaworów-Milikowice-Komorów-Witoszów Dolny-Świdnica.




Chrzest nowego kostiumu. Okrzeszyn

Wtorek, 27 czerwca 2017 · dodano: 27.06.2017 | Komentarze 0

Chrzest odbywa się z wykorzystaniem medium jakim jest woda. W tym kontekście jako oczywiste należy uznać, że mój nowy kostium rowerowy, który dziś założyłem po raz pierwszy, poddał się temu sakramentowi. Jeśli napiszę, ze spadło na niego kilkaset litrów wody, to wcale nie przesadzę. Może to jego żywy zielony kolor sprawił też, że chyba wszystkie chmury z okolicy skupiły się nade mną i postanowiły zrosić go wodą, jakoś identyfikując go z łaknącą dżdżu roślinnością. Jak już deszczu nie łaknąłem za bardzo, ale moje zdanie nie zostało wzięte pod uwagę. Poranna jazda do pracy była przyjemna i szybka. Pobity rekord czasu dojazdu o ponad dwie minuty przyjąłem jako oczywistość. Forma rośnie, a poranny wiatr nie przeszkadzał. Co jakiś czas w pracy sprawdzałem pogodę. Na początku żadna z nich nie zapowiadała deszczu. Nawet gdy nad Wałbrzychem skłębiły się czarne chmurzyska, nieuki z meteo.pl nadal wieściły opady na późną noc. Określenie „nieuki” jest chyba najłagodniejsze jakie przychodzi mi do głowy. Gdyby wczoraj jacyś „fachowcy” w tej branży coś by przebąknęli o opadach, wziąłbym kurtkę. Tak wskoczyłem w nowy kostiumik. Jest piękny, ale typowo letni. Leciutki i cieniutki. Jazda po pracy odbyła się według schematu: pierwsze 30 kilometrów jeszcze bez deszczu, następne 20 – w opadach przelotnych, a ostatnie 50 w ścianie wody. Dwa razy uciekłem pod przystankową wiatę, gdy miałem wrażenie, że z nieba chlustają wielkimi wiadrami. Nowy kostium mimo tego, że strukturę ma taką, jakby był utkany z nici pajęczej, nawet spisał się niezgorzej. Nie miałem wrażenia mokrości. Inna sprawa, że nie było strasznie zimno. Gdyby było o parę stopni chłodniej, to pewnie teraz wyczuwałbym już pierwsze objawy przeziębienia. No ale może obejdzie się bez niego.
Po tych opisach heroizmu, dwa słowa o trasie. Wybrałem się do jednego z miejsc na Dolnym Śląsku, gdzie diabeł mój dobranoc. Jest to zapomniany przez ludzi geograficzny twór, który nazywa się „Worek Okrzeszyna”. Worek, bo jak śródlądowy półwysep wcina się w terytorium Czech. Prowadzi tam droga przez Chełmsko Śl., niegdyś miasto, dziś podupadającą wieś bez przyszłości. Za Okrzeszynem asfalt przyjmuje charakter zupełnie umowny. Kolarzówką jedzie się ciężko. Wreszcie za wsią kończy się droga i należy przebyć kilkaset metrów drogą szutrową. Czasem zdarzało mi się, że jechałem, a dziś postanowiłem jednak przeprowadzić rower. W kapiącym deszczu złapanie gumy byłoby jak chichot złośliwego losu. W końcu ukazuje się szlaban, czeska granica. Krótki zjazd w dół i mamy dobrą czeską nawierzchnię. Po raz drugi w sezonie wdrapałem się na serpentyny za Chvalcem. Piękny pojazd. Dziś kręciłem już lepiej niż poprzednio, nawet się nie namachałem, a łańcuch usadowiony na środkowej tarczy nie musiał schodzić na najmniejszą. Nawet w tym momencie deszcz jakby ustał. W Adrspachu dopadła mnie jednak ulewa i towarzyszyła mi ze wściekłą intensywnością aż do samego domu. Gdy po jeździe poszedłem do sklepu, z sarkazmem obserwowałem przecierające się niebo.

Dzisiejsza trasa: Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Boguszów-Gorce-(Kuźnice Św.-Stary Lesieniec)-Czarny Bór-Krzeszów-Chełmsko Śl.-Okrzeszyn- Petrikovice-Chvalec- Adrsapach- Zdonov-Mieroszów-Unisław Śl. -Głuszyca-Jugowice-Burkatów-Bystrzyca Dolna-Świdnica.




Tęga dwusetka. Przełęcze Gór Złotych

Sobota, 24 czerwca 2017 · dodano: 24.06.2017 | Komentarze 0

Raz w roku wybieram się w Góry Złote. Są na granicy Polski i Czech i charakteryzują się spokojnymi drogami wśród lasów, na których samochody nie chcą od razu zniszczyć nieco słabszych uczestników ruchu drogowego. Dla mnie jest to pewne wyzwanie, bo żeby zaliczyć swą trasę muszę targnąć się na dwie stówki. I trzeba powiedzieć, że są one dość męczące. Nie brakuje wyciskających pot podjazdów i ostrych interwałów. Jadę tam, gdy już moja forma jest w miarę okrzepła i pozwalająca na taką eskapadę. Dziś postanowiłem to sprawdzić. Wyszło całkiem dobrze. Rano nieco marudziłem, bo spać mi się chciało i poranna pobudka napawała mnie straszną odrazą. W końcu wyjechałem mocno po dziewiątej. Kilometry mijały żwawo. Za Ziębicami zboczyłem nieco z utartej trasy, by zaliczyć dziewiczą wieś Doboszowice. Dom Czech wjechałem w okolicach godziny czternastej. W wiosce Bily Potok zwykle jadam obiad. Tym razem w knajpie pełno było Niemców i szybko oceniwszy czas oczekiwania na potrawę, zrezygnowałem i ruszyłem dalej. Zatrzymałem się w pobliskim Javorniku w „Tavernie”. Szczerze mówiąc nie polecam tego przybytku. Jest kosmicznie drogo i obsługa ma jakąś awersję na Polaków. Za obiad zapłaciłem 310 koron. Owszem był pożywny (kotlet świniowy z dodatkami i piwo), ale jednak cena mocno zawyżona… Z Javornika rozpocząłem podjazd na piewrszą przełęcz, Lądecką. Około 10 kilometrów wspinaczki dało mi w kość, zwłaszcza że byłem ociężały po niedawnym obiedzie. Szybki szpurt do Lądka Zdroju nie dał wystarczającego wytchnienia. Zaraz zaczął się kolejny podjazd, na Przełęcz Jaworową. Pokonałem go razem z kolegą ze Złotego Stoku. Droga przez las dała wytchnienie od skwaru, który dziś dominował na Dolnym Śląsku. Współuczestnik podjazdu poinformował mnie, że zamknięta jest droga, którą planowałem dalej jechać. Oto most na Nysie Kłodzkiej przed Kamieńcem Ząbkowickim został rozebrany. Nieco mnie to strapiło, bowiem dodawało mi około 15 kilometrów na objeździe. Postanowiłem jednak przetestować swą fortunę i ruszyłem jednak ku Kamieńcowi. Fortuna mi sprzyjała. Most był owszem w strzępach, ale budowlańcy postawili drewnianą kładkę. Nie zważając na sugestywne ostrzeżenia przeniosłem rower (i siebie) przez kładkę i będąc na drugiej stronie rzeki uśmiechnąłem się zawadiacko.
Dalsza jazda była nieco pod wiatr. Jest to nieco hamujące, gdy na liczniku wyskakuje 150-160 km, ale cóż zrobić. Trzeba przyznać, że początkowe kilometry były z wiatrem, a teraz następowała „sprawiedliwość społeczna”. Do Świdnicy dotarłem w dobrym zdrowiu i średnio zmęczony. Forma całkiem niezła…
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Wiry-Jaźwina-Roztocznik-Gilów-Piława Górna-Przerzeczyn Zdrój-Ciepłowody-Henryków-Ziębice-Nidźwiedź-Doboszowice-Paczków-Bily Potok-Javornik-Travna-Przełęcz Lądecka-Lądek Zdrój-Przełęcz Jaworowa-Złoty Stok-Kamieniec Ząbkowicki-Przyłęk-Potworów-Budzów-Jemna-Ostroszowice-Bielawa-Pieszyce-Bojanice-Opoczka-Świdnica.




Ucieczka przed burzą. Jawor

Czwartek, 22 czerwca 2017 · dodano: 22.06.2017 | Komentarze 0

Poranna jazda do pracy przyniosła rekord sezonu w postaci czasu 1:03:22. Nie ma co przeżywać, bo do globalnego rekordu zabrakło ponad 5 minut. Są jednak rezerwy, bo rano był sakramencki przeciwny wiatr. Cały dzień była ładna pogoda, ale chwilę przed moim wyjazdem z pracy, czyli o 15:30, na niebie zaczęły się kłębić szpetne fioletowe chmurzyska. Potem cały czas goniły mnie te burzowe obłoki. Dopadły mnie tuż przed Świdnicą. Z nieba spadło kilka grubych kropel, ale jakiegoś kataklizmu nie było. Z daleka tylko widziałem wściekłe rozbłyski oszalałego żywiołu. Jednak przez tę niepewność pogody nieco skróciłem swoją trasę. Do domu wróciłem prawie suchy i zadowolony, bo wreszcie nogi zaczęły pracować jak dawniej. W trasę wyruszyłem w nowy stroju "Sky" z emblematami hiszpańskimi. Strój piękny, nie ma co. Problem w tym, że zapatrzony w przeszłość zakupiłem rozmiar "M". No cóż, był nieco opięty... Lata lecą, a figura się zaokrągla...
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Szczawno Zdrój-Stare Bogaczowice-Sady Dolne-Wolbromek-Kłaczyna-Paszowice-Jawor-Luboradz-Mściwojów-Goczałków-Strzegom-Stanowice-Nowy Jaworów-Jaworzyna Śl.-Bolesławice-Tomkowa-Świdnica.




Wreszcie upał. Przełęcz Srebrna

Wtorek, 20 czerwca 2017 · dodano: 20.06.2017 | Komentarze 2

Z radością przyjąłem zmianę pogody. Miały być afrykańskie upały, ale chyba prognozy postawiono nieco na wyrost. Owszem było gorąco, ale jeszcze pewnie nie ekstremalnie. Rano szybko machnąłem się do pracy, a po południu wybrałem się przez Czechy na ostatnią brakującą mi w tym roku przełęcz Gór Sowich, Przełęcz Srebrną. Podjazd, który zaliczyłem, od Nowej Rudy, jest nieco dłuższy niż ten z przeciwnej strony, ale wyraźnie łagodniejszy. Jechało mi się dobrze i przyjemnie. Warto zaznaczyć nowy asfalt na zjeździe z Wałbrzycha do Unisławia Śl. - przez Gaj. Bosko się szusuje...
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Boguszów-Gorce (Kuźnice Św.)-Mieroszów-Mezimesti-Hyncice-Broumov-Otovice-Tłumaczów-Nowa Ruda-Wolibórz-Nowa Wieś Kłodzka-Przełęcz Srebrna-Srebrna Góra-Budzów-Ostroszowice-Bielawa-Pieszyce-Bojanice-Opoczka-Świdnica.




Po płaskim. Świdnica-Kluczbork

Niedziela, 18 czerwca 2017 · dodano: 18.06.2017 | Komentarze 0

Trasa; Świdnica-Wiry-Przełęcz Tąpadła-Jordanów Śl.-Borów-Borek Strzeliński-Kończyce-Goszczyna-Niwnik-Oława-Biskupice Oławskie-Ligota Książęca-Barzyna-Namysłów-Michalice-Bukowa Śl.-Woskowice Górne-Szymonków-Świniary Wielkie-Wołczyn-Kluczbork.
Powrót pociągiem, ale końcówka (Żarów-Świdnica) na rowerze...




Rekord prędkości. Police nad Metuji

Czwartek, 15 czerwca 2017 · dodano: 15.06.2017 | Komentarze 0

Rano wreszcie postanowiłem się wyspać. Czułem się jakiś wymęczony przez pracę i poranne pobudki. Wstałem po dziewiątej i poczułem coś na kształt odprężenia. Niespiesznie zjadłem śniadanie i po jedenastej wyruszyłem w trasę. Jeszcze w Świdnicy nieco wstrzymała mnie procesja Bożego Ciała, ale dosłownie na kilka chwil. Od samego początku jazdy obserwowałem całe masy rowerzystów, którzy korzystając z wolnego i dobrej pogody wyruszyli w plener. Pozdrawialiśmy się uprzejmie. Aura była faktycznie idealna. Było bardzo ciepło, ale nie upalnie. Błękit na niebie i wesołe słoneczne promienie dawały uczucie radości. Wiatr co prawda nieco kręcił, ale nie był zbyt silny, a jego podmuchy dostarczały nieco ochłody i masy świeżego tlenu, który przyjmowany był przez płuca z najwyższą uciechą. Moja trasa była dość wymagająca. Było sporo podjazdów, ale pokonywałem je całkiem dziarsko. Znowu poczułem jakby przypływ mocy. Po dotarciu do Czech wypatrywałem jakiejś knajpki, by zjeść ichniejszy obiad. Gastronomia w Czechach podupada. Kilka knajp, które znałem z wcześniejszych licznych jazd było zamkniętych. Jechałem zatem dalej. Przed wioską Pekov ustawiono znak "zakaz wjazdu" i informacją, że trwają roboty drogowe. Zignorowałem te ostrzeżenia i pojechałem dalej. Za paręset metrów rzeczywiście musiałem zsiąść z roweru. Droga była dosłownie wywrócona na drugą stronę, a pracował na niej ciężki sprzęt. Kilkaset metrów prowadziłem rower lawirując między spychami, koparkami i wywrotkami. Nieco kląłem,że Pepiki nie obchodzą Bożego Ciała. w końcu wrócił asfalt, a ja mogłem pokręcić na Honske sedlo. Trud się opłacił, bo wspaniały zjazd z przełęczy zaowocował rekordem prędkości. Od jakiegoś czasu poprawiam go w dwóch miejscach. Pierwszym z nich jest właśnie Honske sedlo, a drugim Przełęcz Sokola. Tym razem ta druga straciła palmę pierwszeństwa. Nowy rekord wynosi 77,86 km/h i bije poprzedni o 0,72 km/h. Warunki były dobre, bo lekko sprzyjał wietrzyk. Dopiero w Mezimesti znalazłem czynną knajpę - "Szwejk". Tam też spożyłem obiadek i po chwili odpoczynku ruszyłem w dalszą trasę.
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Bystrzyca Dolna-Lubachów-Jugowice-Jedlina Zdrój-Głuszyca-Rybnica Leśna-Unisław Śląski-Mieroszóa-Zdonov-Teplice nad Metuji-Ceska Metuje-Police nad Metuji-Pekov-Honske sedlo-Broumov-Hyncice-Mezimesti-Nowe Siodło-Mieroszów-Unisław Śląski-Wałbrzych-Pogorzała-Witoszów Dolny-Bystrzyca Dolna-Świdnica.




Na Krzyżaka! Etap 5. Debrzno-Tuchola-Laskowice

Poniedziałek, 12 czerwca 2017 · dodano: 12.06.2017 | Komentarze 0

Ostatni dzień jazdy po terenach Wybrzeża, Kujaw i Warmii. Jak ktoś sobie zażyczy to machnę opis...




Na Krzyżaka! Etap 4. Słupsk-Biały Bór-Debrzno

Niedziela, 11 czerwca 2017 · dodano: 11.06.2017 | Komentarze 0




Na Krzyżaka! Etap 3. Pruszcz Gdański-Kartuzy-Słupsk

Sobota, 10 czerwca 2017 · dodano: 10.06.2017 | Komentarze 0