Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 299444.60 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2018

Dystans całkowity:832.20 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:35:20
Średnia prędkość:23.55 km/h
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:118.89 km i 5h 02m
Więcej statystyk

Krioterapia. Dzierżoniów

Czwartek, 29 listopada 2018 · dodano: 29.11.2018 | Komentarze 0

Korzystając z faktu, że dziś mam do pracy na popołudniu, rano wybrałem się na rower. Świat przez okno przed ósmą nie wyglądał zachęcająco: wszystko oszronione. Po krótkiej walce wewnętrznej, zwycięstwo nad lenistwem odniosła chęć jazdy. Ubrałem się przyzwoicie. Na trasie mróz jednak dość łatwo dobrał mi się do skóry. Zmarzły mi najbardziej, jak zwykle, stopy. Reszta jakoś dawała radę. Jaskrawe słońce udawało, że grzeje. Świeciło mi w oczy na pierwszej połowie trasy, później było za moimi plecami. Najkrótszą trasą mam do Dzierżoniowa 20 km. Aby nieco ją wydłużyć, polawirowałem tu i ówdzie. Oczywiście niezbyt obszernie, by zdążyć do pracy. Zimno chyba poprawiło moje krążenie, bo czuję się bosko. Krioterapia podziałała... No a teraz do pracy.
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Witoszów Dolny-Burkatów-Bojanice-Pieszyce-Dzierżoniów-Kiełczyn-Wiry-Biała-Chwałków-Szczepanów-Gola Świdnicka-Klecin-Wilków-Niegoszów-Świdnica.




Uroki listopada. Domaniów

Sobota, 24 listopada 2018 · dodano: 24.11.2018 | Komentarze 0

Na początku tygodnia rzeczywiście spadł śnieg. Padało przez dwa dni i nawet trochę tego się uzbierało. Poza tym trzymał mrozik. Prognozy były jednak dość dobre. Miało być coraz lepiej. Rzeczywiście, w połowie tygodnia opady ustały i zrobiło się nieco cieplej. Wczoraj w Świdnicy znikły ostatnie warstwy śniegu. W Wałbrzychu, w którym pracuję, wczoraj jeszcze było widać nieco białego puchu. Zatem pogoda dała mi dziś szansę na jazdę. Oczywiście musiałem ją wykorzystać. Po tygodniowym rowerowym poście, dziś z radością wyruszyłem na trasę. Ranek był znośny. Ciepłota powyżej zera, mały wiaterek, duże zachmurzenie, ale bez opadów. To wszystko sprawiło, że jazda zapowiadała się pięknie. Niby listopad, ale wokół było pełno zieleni. Oto powschodziły oziminy, a posiane jesienią poplony (chyba gorczyca) wybujały w górę świeżą zielenią. W wielu miejscach widać było wielkie pryzmy buraków, które niespiesznie przewozi się do cukrowni. Na drodze w tych miejscach pełno było błota. Przecież u nas nikt nie sprząta po maszynach rolniczych. W połowie trasy złapał mnie malutki deszczyk. Opady w listopadzie dla rowerzysty nie zwiastują niczego dobrego. W plecaczku wiozłem przeciwdeszczową kurtkę, ale deszcz był na tyle mizerny, że nawet nie było potrzeby jej wyjmować. Po półgodzinie opady zanikły. Niebo co prawda dalej było zaciągnięte chmurami, ale już z nich nic nie kapało... Pomimo znośnej pogody, na trasie nie spotkałem zbyt wielu kolarzy (chyba tylko jednego).
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Wiry-Jaźwina-Łagiewniki-Brochocinek-Zielenice-Ludów Śląski-Borek Strzeliński-Kończyce-Domaniów-Piskorzów-Stary Śleszów-Węgry-Szczepankowice-Rolantowice-Ręków-Nasławice-Sobótka-Biała-Marcinowice-Gruszów-Wilków-Niegoszów-Świdnica.




Czyżby ostatnie podrygi? Świdnica-Bolesławiec

Sobota, 17 listopada 2018 · dodano: 17.11.2018 | Komentarze 0

Przestudiowałem ostatnio prognozy pogody. Mówią generalnie o tym, że idzie zima. U mnie już jutro wieczorem mają być opady śniegu. W kolejne dni też ma prószyć to białe paskudztwo. Dla mnie śnieg oznacza koniec sezonu. Mam wszakże nadzieję, że zima tylko postraszy i za parę dni zrobi się cieplej i śnieg spłynie ku morzu.
Dziś zatem bez marudzenia i nawet ochoczo ruszyłem w trasę. Rano było mroźnie. Gdy wyjechałem po ósmej od razu odczułem ukłucia zimna. Ubrałem się dobrze, zatem jedynym miejscem, przez które ten wróg mógł się dostać do mojego ciała były stopy. Metalowe okucia pedałów łykały mróz jak młode karpie. W okolicach Świdnicy była też mroźna mgiełka ograniczająca widoczność do może 200 m. No ale im dalej, tym lepiej. Najpierw dość szybko mgła ustąpiła, potem, koło południa, zrobiło się nawet ciepło.
Znowu zrobiłem sobie wycieczkę w linii prostej, z założeniem powrotu pociągiem. Plany swe solennie wprowadziłem w życie. Na trasie zaliczyłem jedenaście dziewiczych miejscowości w powiatach jaworskim, legnickim, lwóweckim i bolesławieckim. Były nimi (w kolejności zaliczania): Słup-Osiedle, Bielowice, Gaszów, Skała, Włodzice Małe, Nowa, Ocice-Kolonia, Kraszowice, Otok, Bożejowice i Rakowice. W domu zjadłem śniadanie, a na trasie już tylko zjadłem dwa batony. Do domu wróciłem przed dziewiętnastą porządnie głodny. No ale już nasyciłem swój żołądek...
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Witoszów Dolny-Komorów-Świebodzice-Dobromierz-Bronów-Kłaczyna-Gniewków-Jawor-Piotrowice-Stary Jawor-Bielowice-Winnica-Krajów-Łaźniki-Złotoryja-Pielgrzymka (tu kładką pokonałem remontowany most na Skorej)-Czaple-Zbylutów-Skała-Żerkowice-Włodzice Małe-Nowa-Kraszowice-Rakowice-Bolesławiec.




Ochłodzenie. Teplice nad Metuji

Czwartek, 15 listopada 2018 · dodano: 15.11.2018 | Komentarze 2

Okazało się, że po ostatniej gumie i dopompowaniu na trasie, ciśnienie w tylnym kole wynosiło zaledwie trzy atmosfery. Zatem wczoraj wieczorem dużą pompką dobiłem odpowiednią prężność, czyli 8,5 atm. Wybieram kolejne wolne dni z urlopu. Zostało mi ich jeszcze 15, zatem można pojeździć. Od nowego roku kolejne 36 dni wpadnie,a  więc żyć nie umierać. Dziś zatem jazda odbyła się w dzień wolny od pracy. Z domu wyruszyłem nieco po dziewiątej. Było chłodno, temperatura mogła wynosił z 4-5 stopni. Otuchy dodawało słoneczko, wiatr też nie urywał głowy. W nocy jednak chyba był przymrozek, bo w wielu miejscach mijałem oszronione kępy traw. Wybrałem się do Czech. Dziś wybraną trasą mam do granicy dystans maratoński (czyli nieco ponad 42 kilometry). W Wałbrzychu spotkałem swego kolegę, Mirasa. To zadziwiające, ale akurat jego spotykałem przypadkowo wielokrotnie. Najczęściej on też jechał na rowerze, ale dziś był pieszo. Chwilę pogadaliśmy o tym i owym. Może się jeszcze kiedyś wspólnie wybierzemy na przejażdżkę. Kiedyś zaliczyliśmy trasę Przemyśl-Wałbrzych. Jazda była piękna. W miarę upływu czasu robiło się coraz cieplej. W apogeum mogło być  z 12 stopni. Jechało mi się przyjemnie. Nawet nie żałowałem zapomnianego w domu telefonu. Jakoś wiedziałem, że dziś na trasie mi się nie przyda. Z czeskiego Mezimesti do Mieroszowa znowu pojechałem objazdem przez Viznov i Nowe Siodło. Co prawda chyba otwarto główną drogę przez Starostin, ale ten objazd jakoś mi się spodobał. Dość trudna trasę z wieloma hopkami pokonałem w dobrej formie. Nawet lepszej niż myślałem. Do domu dotarłem o piętnastej. Może jeszcze w tym roku uda się trochę pojeździć?
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Bystrzyca Dolna-Lubachów-Dziećmorowice-Wałbrzych-(Glinik)-Unisław Śl.-Mieroszów-Zdonov-Teplice nad Metuji-Jetrichov-Mezimesti-Viznov-Nowe Siodło-Mieroszów-Rybnica Leśna-Głuszyca-Jugowice-Bystrzyca Górna-Bojanice-Opoczka-Świdnica.




Piętnaście dziewiczych miejscowości. Świdnica-Rudna

Poniedziałek, 12 listopada 2018 · dodano: 12.11.2018 | Komentarze 0

Dziś był piękny dzień. Jakby wcale nie listopadowy. Było słonecznie, ciepło i miło. Wczoraj precyzyjnie wytyczyłem swoją trasę i aby ja zrealizować musiałem wyjechać o ósmej. Nawet mi się udało. Drogi na początku mej jazdy były mokre. Albo w nicy podało, albo skropliły się rosy. Jechałem uważnie, by się nie wywalić na wilgotnej nawierzchni. Na początku, ledwo wyjechałem ze Świdnicy, złapałem gumę z tyłu. Aby zadość dać patriotycznym nastrojom, o których pisałem ostatnio, flak dopadł mnie przy stanie licznika 11,11 km. Sprawnie wymieniłem oponę. Udało mi się przy tym ani razu nie dotknąć napędu, a więc nie umorusałem się od stóp do głów. Gdy znowu wsiadłem na rower, przez jakiś czas wczuwałem się w tylne koło, czy aby znowu nie wiotczeje. Ręczną pompką, zamiast normalnego ciśnienia ośmiu atmosfer, dobiłem może ze cztery. Mało, by czuć komfort jazdy. Nawet przez chwilkę po zmianie dętki myślałem, by zawrócić do domu i solidnie dopompować, ale wtedy plan jazdy legł by w gruzach. A tego robić nie lubię. Zatem przez kolejne kilometry podążałem zgodnie z tym planem i dawało mi to niejaką satysfakcję Ładny dzień osuszył drogi i przynajmniej pod tym względem nie musiałem się martwić. Niestety przebijałem się przez obszar dawnego województwa legnickiego. Jego cechą charakterystyczną są fatalne asfalty oraz liczne odcinki brukowe. Czułem się jak na wyścigu Paryż-Roubaix. Przy każdej większej dziurze lekko zamierałem i znowu analizowałem, czy słabo dobite tylne koło wytrzymało tę próbę. Na szczęście dętka do końca mej jazdy dała radę. Na trasie przemierzyłem 15 dziewiczych miejscowości na terenie powiatu lubińskiego. Nawet niechcący wjechałem do samego Lubina. Nowe zaliczone wioski to: Ręszów, Siedlce, Czerniec, Księginice, Składowice, Ustronie, Dąbrowa Górna, Dąbrowa Środkowa, Dąbrowa Dolna, Zalesie, Koźlice, Juszowice, Stara Rudna, Rudna-Leśna i Brodów. Aby do niektórych miejscowości tych dotrzeć musiałem odstawić małe pląsy przez Rudną. Z Rudnej do domu wróciłem pociągiem.

Dzisiejsza trasa: Świdnica-Niegoszów-Domanice-Imbramowice-Pyszczyn-Gościsław-Udanin-Ujazd Górny-Postolice-Janowice-Ruja-Mazurowice-Malczyce-Rogów Legnicki-Prochowice-Wielowieś-Sitno-Ręszów-Siedlce-Czerniec-Księgnice-Składowice-Ustronie-Dąbrowa Dolna-Składowice-Zalesie-Koźlice-Mleczno-Juszowice-Rudna-Stara Rudna-Rudna-Leśna-Rudna-Brodów-Rudna.




Niepodległa! Broumov

Sobota, 10 listopada 2018 · dodano: 10.11.2018 | Komentarze 0

Cały tydzień raczył ładną pogodą. Niestety rowerowo nie mogłem jej wykorzystać. Praca i takie tam farmazony. Dziś wreszcie mogłem wyskoczyć na przejażdżkę. Wstałem całkiem wcześnie, bo przed siódmą. Nawet długo nie marudziłem i przed dziewiątą mknąłem już w dal. Na pierwszych dwudziestu kilometrach świeciło jaskrawo słońce, później nastały listopadowe pochmurności. Końcowe kilometry znowu upłynęły mi przy wesołych promieniach słońca. Wiatr był odczuwalny, na początku przeszkadzał, potem pomagał. Ubrałem się odpowiednio do panującej aury: dość obficie. Listopad ma swoje zasady. W krótkich spodenkach jechać byłoby niezbyt ciekawie. W każdym razie cieszyłem się, że było sucho. W swoim rowerze wymieniłem wkład suportu, bo okazało się, ze po niedawnej mojej wywrotce, całkiem się posypał. Wczoraj też sprawdziłem ciśnienie w oponach. Wyszło, że wynosiło ono ledwie nieco ponad 4 atmosfery. Dopompowałem do 8,5. No i można było jechać.
Ze względu na jutrzejsze święto, w trakcie jazdy dopadały mnie patriotyczne nastroje. Najpierw na liczniku wypatrywałem dystansów 11,11 km oraz 19,18 km. Gdy cyferki te wyskoczyły na wyświetlaczu, uśmiechnąłem się dziarsko. Potem nuciłem i pogwizdywałem narodowe pieśni. Musiałem nadrobić, bo jutro na rower się nie wybieram. Na trasie uświadomiłem sobie, że polska odzyskana niepodległość ma 100 lat, z czego ja przeżyłem połowę tego okresu.
W Czechach, w połowie trasy, machnąłem kufel Primatora. Z początku myślałem też o jakimś obiadku, ale było dość wcześnie i jeść mi się nie chciało. Po tygodniowej przerwie, cieszyłem się jazdą…

Dzisiejsza trasa: Świdnica-Jugowice-Głuszyca-Świerki-Nowa Ruda-Włodowice-Tłumaczów-Otovice-Broumov-Hyncice-Ruprechtice-Mezimesti-Viznov-Nowe Siodło-Mieroszów-Unisław Śl.-Rybnica Leśna-Głuszyca-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Bystrzyca Dolna-Świdnica.




We mgle. Środa Śl.

Niedziela, 4 listopada 2018 · dodano: 04.11.2018 | Komentarze 0

Na rower miałem jechać wczoraj. Jednak lało tak paskudnie, że się nie odważyłem. Dziś rano też było mokro, a w powietrzu unosiła się mżawka. Wyglądało to kiepsko. Rano przeszedłem się wszakże na świdnicki targ staroci. Okazało się, że nie taki diabeł straszny. Było nawet ciepło, a opady były rzadkie i symboliczne. Wątpliwości porzuciłem i za chwilę już  jechałem w siną dal. Dal rzeczywiście była "sina", bo widoczność kasowała mgła. Niedługo zaczął padać deszczyk. Nie zdążyłem się nawet zdenerwować, gdy opady ustały. Potem jeszcze kilka razy zraszał mnie deszcz. Na szczęście nie było nawet potrzeby zakładać kurtkę, którą przezornie dźwigałem w plecaku. Miało nie być wiatru, ale jednak jak zwykle na powrotnym odcinku dmuchało mi w twarz. Ale do wytrzymania.
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Żarów-Kruków-Gościsław-Jarosław-Samborz-Ciechów-Środa Śl.-Świdnica Polska-Pełcznica-Piotrowice-Mietków-Maniów-Domanice-Klecin-Panków-Niegoszów-Świdnica.