Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 299444.60 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2019

Dystans całkowity:2152.10 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:93:55
Średnia prędkość:22.91 km/h
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:143.47 km i 6h 15m
Więcej statystyk

Walka Zdechlaka z procentami. Przełęcz Srebrna

Sobota, 31 sierpnia 2019 · dodano: 31.08.2019 | Komentarze 0

Według prognoz dziś był ostatni dzień letnich upałów. Wraz z wrześniem i rokiem szkolnym ma nastąpić istotne pogorszenie pogody. Nie było innego wyjścia, tylko poczuć na skórze te ostatnie mocne promienie słońca. Prognozy się sprawdziły. Był upał. W miarę umiarkowany, mój termometr w liczniku wskazał maksymalnie 35 stopni. Jak dla mnie wymarzona pogoda.

W plener wyruszyłem na swoim Zdechlaku, bowiem miałem zamiar zaliczyć Przełęcz Srebrną od strony Budzowa. Podjazd ten obdarzam sporym respektem. Na mojej kolarzówce nie mam chyba odpowiednich przełożeń, by tam się wdrapać. W samej Srebrnej Górze jest dwukilometrowa sekcja ze sporym nachyleniem. Tak na oko kilkanaście procent. Na Zdechlaku duże procenty pokonałem nawet sprawnie. Na przełęczy mogłem kapać się we własnym pocie. Nie wiem, czy za sprawą upału, czy tych procentów. W Srebrnej Górze odbywały się jakieś zawody i jechałem wśród rowerzystów-downhillowców. Obserwowałem ich i zastanawiałem się, czy nie jest im za ciepło w tych pełnych strojach i dusznych kaskach.

Do jazdy na ciężkim Zdechlaku wreszcie przyzwyczaił się mój organizm. Na początku był przeciwny wiatr, ale jakoś mi to nie przeszkadzało.

Na siedemdziesiątym kilometrze, w czeskich Otovicach, w knajpie u Bartosa, zjadłem pożywny obiad. Knedle ze schabowym na zasmażanej kapuście. Żołądek był pełny, a mnie się przez to nie chciało jechać dalej. No ale musiałem.

Do domu dojechałem po siedemnastej. Rozkoszowałem się piękną pogodą i smuciłem się, że za parę dni temperatura ma spaść o 20 stopni…


Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Bojanice-Pieszyce-Bielawa-Budzów-Srebrna Góra-Przełęcz Srebrna-Wolibórz-Nowa Ruda-Włodowice-Tłumaczów-Otovice-Broumov-Hyncice-Mezimesti-Mieroszów-Unisław Śl.-Głuszyca-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Bystrzyca Dolna-Świdnica




Zdechlak do boju! Janovicky

Czwartek, 29 sierpnia 2019 · dodano: 29.08.2019 | Komentarze 0

Dziś wyruszyłem w trasę na swoim Starym Zdechlaku. Od czasu bałkańskiej wyprawy czekał cierpliwie na swoją szansę. Oczekiwanie to było dosyć długie, bo ponad dwumiesięczne. W międzyczasie przydarzyła mi się pouczająca historia z nim związana. W skrócie można ja opisać jako „brak umiejętności ratuje życie”. W paru zdaniach ja opiszę, bo jest dość ciekawa.

Po powrocie z Bałkanów rower generalnie nie nadawał się do jazdy. Klocki hamulcowe z tyłu starły się do metalu. Przy hamowaniu wydawały nieprzyjemny dźwięk zgrzytania. Jakoś jednak musiałem dorwać do końca wyprawy. Używałem przedniego hamulca, ale czasem też zapominałem się i hamowałem tylnym. Po powrocie samodzielnie zabrałem się za wymianę klocków. Jest to czynność dość prosta, ale za Boga nie potrafiłem ich dobrze ustawić. Coś tam ciągle ocierało i w końcu postanowiłem oddać Zdechlaka w ręce fachowca, czyli mojego kolegi z Wałbrzycha, który serwisuje moje rowery. Pomyślałem, że Zdechlakowi przyda się też solidny przegląd. I co się stało? Gdy wlokłem rower do samochodu, by go zawieźć do Wałbrzycha, eksplodowało tylne koło. Tylne koło co jakiś czas blokowało się i to chyba spowodowało, że gromadziły się ładunki elektryczne. W końcu nadwyrężona obręcz nie wytrzymała i rozerwała się jakby rażona granatem. Huk był straszny, słychać go było chyba w promieniu pół kilometra. Warto przy tym zaznaczyć, że oponie nic się nie stało, a rozprysła się tylko obręcz. Wyglądało to co najmniej dziwnie. Odspojony metal sterczał na boki, a guma była cała. Mam dość dobrze rozwiniętą wyobraźnię. Od razu pomyślałem, co by się stało gdybym jednak dobrze zamocował te klocki i wybrał się na przejażdżkę. Gdyby to się stało na zjeździe, pewnie wylądowałbym w kostnicy. Tak więc pewna indolencja techniczna uratowała mi życie. Rower oddałem do kolegi. Wymienił mi tylne koło i obie opony oraz zrobił rzetelny przegląd. Z takim rumakiem mogłem w końcu wybrać się w plener.

Czas na to nadszedł dzisiaj. Postanowiłem wybrać się na podjazd w czeskich Janovickach. Przecina tam się Góry Kamienne i po zaliczeniu Przełęczy pod Czarnochem, wraca się do Polski. Podjazd jest tam godny swojej nazwy, a na zjeździe do Głuszycy Górnej są kamienie i trasa ta raczej nie nadaje się dla kolarzówki. Zatem Zdechlak dostał swoją szansę.

Po zmianie roweru z lekkiej szosówki na masywnego Zdechlaka, poczułem różnicę. Rano do pracy jechało mi się ciężko. Stalowy rower ciągnął w dół, a tymczasem były podjazdy. W efekcie zanotowałem bardzo słaby czas dojazdu do pracy, o pięć minut gorszy od ostatnich moich rezultatów.

Z pracy urwałem się o czternastej. Zapowiadano burze, a ja miąłem nadzieję, że się na nie nie nadzieję… Tym razem jednak się nie udało. Za Starymi Bogaczowicami złapał mnie potworny deszcz. Uciekłem co prawda pod wiatę, ale już byłem mokry. Najgorszy szkwał przeczekałem, a gdy się nieco uspokoił, ruszyłem dalej. Na podjazdach do Kamiennej Góry męczyłem się jak koń ciągnący bryczkę na Morskie Oko. Ciągle organizm buntował się przeciw innemu rowerowi. W końcu jednak jakoś się przemogłem i zaczęło mi się jechać lżej. Opady ustały, ale cały czas nad głową miałem fioletowe niebo. Jednak już do końca jazdy aura mnie oszczędziła.

Podjazd w Janovickach ma może ze dwa kilometry, ale jest się tam na czym zmęczyć. Licznik pokazywał prędkość 7-9 km/h. Na górce są czeskie knajpy i nawet maiłem zamiar w nich się zatrzymać na małe piwko, ale w końcu dręczony niepewnością pogody poturlałem się do Polski.

Nadchodzi wrzesień, czyli moja pora zaliczania moich kultowych tras. Zwykle przemierzam je raz w sezonie, by poczuć te dawne chwile, kiedy je odkrywałem. Jedną z nich jest właśnie przejazd przez Janovicky i Przełęcz pod Czarnochem. Inne już planuję. Część z nich chciałbym pokonać na Starym Zdechlaku.

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Stare Bogaczowice-Jaczków-Kamienna Góra-Krzeszów-Kochanów-Mieroszów-Mezimesti-Hyncice-Broumov (Olivetin)-Janovicky-Przełęcz pod Czarnochem-Głuszyca Górna-Olszyniec-Jugowice-Zagórze Śl.-Bystrzyca Dolna-Świdnica




Zmierzch lata. Jordanów Śl.

Środa, 28 sierpnia 2019 · dodano: 28.08.2019 | Komentarze 0

Rano do pracy, po pracy na nieco dłuższą trasę. Schematycznie. Mimo upału, czuło się, że lato idzie na drugą półkulę. Nowe pedały SPD działały bez zarzutu. Nawet nie wkręcałem do butów nowych bloków, bo i po co. Niby gdzieś krążyły burze, ale mnie ominęły. Te prognozy pogody to więcej straszenia i szukania sensacji niż realiów.
Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Dziećmorowice-Lubachów-Bojanice-Lutomia Dolna-Mościsko-Kiełczyn-Jaźwina-Łagiewniki-Białobrzezie-Jordanów Śl.-Będkowice-Przełęcz Tąpadła-Mysłaków-Marcinowice-Gruszów-Pszenno-Świdnica.




Nadrabianie zaległości. Strzelin

Niedziela, 25 sierpnia 2019 · dodano: 25.08.2019 | Komentarze 0

Zwykle w weekend jeżdżę tylko w jeden dzień. Drugi wypełniają mi różne inne obowiązki. W tym tygodniu jednak odpuściłem jeden wyjazd i dziś postanowiłem to odrobić.
 
Już na wczorajszą jazdę wymieniłem jeden pedał SPD w swojej kolarzówce. Wyjąłem go ze swojego roweru wyprawowego (Starego Zdechlaka). Był to manewr nad wyraz słuszny. Pedał działał doskonale i w trakcie jazdy nie martwiłem się dodatkowymi problemami. Swoją drogą już zamówiłem zestaw pedałów i nowe progi do butów. Przecież nie będę co chwila wykręcał pedała i wstawiał do innego roweru. Na szczęście w obu rowerach mam ten sam system wpinania i w razie czego mogę zrobić małą przekładkę. Kiedyś ktoś mi mówił, że do szosówki nie pasuje SPD. Ja jestem jednak już w wieku, kiedy zalety praktyczne pokonują trendy mody.

Wczoraj do domu przyjechałem dosyć późno i dziś postanowiłem się wreszcie wyspać. Na rowerze byłem mocno po dziesiątej. Dzień wypełniał lepki upał. Co prawda lubię ciepło, ale nie coś takiego. Początek jazdy miałem pod taki gorący i parny wiatr. W nogach czułem wczorajszą dwusetkę, ale po paru kilometrach organizm przywykł do kolejnej porcji wysiłku. Na trasie było mnóstwo kolarzy, którzy chcieli dobrze wykorzystać wolny dzień.

Klasyczną dla siebie trasę pokonałem dosyć niespiesznie. Cieszyłem się widokami, słuchałem muzyki, a przez głowę przelewały się myśli, które teraz miałem czas uporządkować, a niektóre uciszyć. Tak oto w dość dobrej formie do domu dotarłem po piętanstej.

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Wiry-Jaźwina-Łagiewniki-Strzelin-Zielenice-Tyniec nad Ślęzą-Jordanów Śl.-Sobótka-Marcinowice-Gruszów-Niegoszów-Świdnica.




Pełna dniówka na rowerze. Świdnica-Żary

Sobota, 24 sierpnia 2019 · dodano: 24.08.2019 | Komentarze 1

Czasem człowiek musi pojechać gdzieś dalej...
Dzisiejsza trasa (z grubsza):
Świdnica-Świebodzice-Dobromierz-Jawor-Złotoryja-Lwówek Śl.-Lubań-Węgliniec-Gozdnica-Przewóz-Żary.




Walka z lenistwem. Teplice nad Metuji

Czwartek, 22 sierpnia 2019 · dodano: 22.08.2019 | Komentarze 0

Po powrocie z wycieczki z Pomorza ogarnęło mnie lenistwo. Przez parę dni nie jeździłem. Pogoda też nie zachęcała do aktywności, bo głównie lało, ale coś tam można byłoby na rower wygospodarować. Nękany wyrzutami sumienia, dziś już nie miałem wyjścia. Rano wyruszyłem do pracy. Z pewnym smutkiem odnotowałem, że noc jest coraz dłuższa. Dla mnie oczywiście jeszcze nie ma to zbyt dużego znaczenia. Wstałem o 5:30, kiedy była jeszcze szarówka, a wyjechałem o 6:15, kiedy był już pełny dzień. No ale za miesiąc noc zeżre kolejną godzinę. Rano było chłodno i się chmurzyło. Do pracy dotarłem w miarę sprawnie. Pod prysznicem wyganiałem ziąb poranka.

Zwolniłem się godzinę wcześniej, czyli o 14:30. Przebijanie się przez cały Wałbrzych nie należało do przyjemnych. Przed Placem Grunwaldzkim trwają spore prace drogowe. Samochody kłębią się i powoli brną do przodu. Ja na rowerze przejechałem ten odcinek nieco szybciej, bo slalomem. Z Wałbrzycha wyjechałem podjazdem przez Glinik. Na zjeździe do Unisławia Śl. wreszcie poczułem się w swoim żywiole. Brak samochodów, las, szum wiatru w coraz dłuższej brodzie.

Na podjeździe do czeskiej granicy niespodziewanie zaczęły łapać mnie skurcze w obie łydki. Nawet chciałem stanąć, ale tylko nieco zwolniłem tempo. Niedomaganie to pewnie było wynikiem opisanego wyżej lenistwa. W końcu jakoś się przełamałem i skurcze odpuściły. Niestety mój rower zaczął nieco szwankować. Chodziło o prawy pedał. Zaczął się blokować. W butach SPD jest to trochę niebezpieczne, bo noga ucieka, a but nie chce się wypiąć. Przystanąłem na moment, aby zbadać co się dzieje. Chyba wywaliło się łożysko w pedale, bo ręką nie można było go okręcić. Trochę nim pokręciłem i w końcu lekko zaczął się obracać. Do domu jakoś dojechałem, ale coś trzeba będzie z tym zrobić.

W czeskich Teplicach nad Metuji, zwykle sennym i leniwym miasteczku, dziś był jakiś piknik. Mnóstwo ludzi i samochodów źle na mnie podziałało. Z ulgą wyjechałem poza nie.

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-(Glinik)-Mieroszów-Zdonov-Teplice nad Metuji-Bohdasin-Jetrichov-Ruprechtice-Mezimesti-Unisław Śl.-Rybnica Leśna-Głuszyca-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Bystrzyca Dolna -Świdnica




Pomorze. Dzień 4. Orneta-Iława

Piątek, 16 sierpnia 2019 · dodano: 17.08.2019 | Komentarze 0

Ostatni dzień mojej wycieczki po Pomorzu i - w końcówce - po Mazurach. Koniec jazdy nastąpił na dworcu Iława Główna. Stąd też pociągami dotarłem do domu. Drugi pociąg (relacji Białystok-Szklarska Poręba), którym jechałem, sporo się opóźnił. Samobójca ponoć rzucił się pod koła. Pociąg stał ze trzy godziny za Koluszkami. Jednak dość sprawnie z Warszawy dotarł nowy skład. Całonocna podróż nieco mnie znużyła. Z Jaworzyny Śl. - stacji na której wysiadłem - do domu pojechałem już rowerem. Dyszka z rana dobrze na mnie wpłynęła.

Parę słów podsumowania czterodniowej wycieczki. Poza początkiem jazdy w okolicach mocno zurbanizowanych (Sopot-Gdynia-Rumia-Reda-Wejherowo), moje trasy przebiegały przez ciekawe odcinki polno-leśne. Raz nawet wdałem się w szutry i straszliwe bruki (między Redą a Wejherowem). Moja kolarzówka jakoś to wytrzymała, ale dystans nieasfaltowy nie był długi. Profil trasy był wymagający. Tego zresztą się spodziewałem i po to tam jechałem. Kiedyś oblizałem te obszary i wiedziałem , że czekają mnie nieustanne interwały. W pierwszym dniu towarzyszył mi spory ruch samochodowy, nawet na lokalnych drogach. Cóż, motoryzacja rozwija się także na Kaszubach. Pogoda całkiem dopisała. Tylko ze dwa razy złapał mnie niewielki deszczyk, a poza tym było dość chłodno, ale pogodnie.

Jednym z moich celów było również zaliczenie kilku nowych gmin. W sumie uzbierało się ich 34. Niby niedużo jak na cztery dni jazdy, ale dziewicze dla mnie tereny przeplatały się już z gminami zdobytymi. Tak na dobra sprawę łatałem dziury na swojej mapce zaliczgmine.pl. Zbliżam się do zakończenia podboju woj. warmińsko-mazurskiego. Zostało mi tam sześć gmin. Są rozrzucone w czterech oddalonych od siebie obszarach. Jedną z tych gmin planuję zaliczyć jeszcze w tym roku. Jak zdrowie pozwoli...




Pomorze. Dzień 3. Pszczółki-Orneta

Czwartek, 15 sierpnia 2019 · dodano: 15.08.2019 | Komentarze 0

Kolejny dzień wędrówki po dziewiczych trasach. I gminach. Pogoda jak zwykle na sierpniowe święto - znakomita. Jutro ostatni dzień. 




  • DST 177.30km
  • Czas 07:44
  • VAVG 22.93km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pomorze. Dzień 2. Lębork-Pszczółki

Środa, 14 sierpnia 2019 · dodano: 14.08.2019 | Komentarze 0

Forma jakby lepdza. Także mentalna. Opis trasy najlepiej oddaje jedna z zaliczonych miejscowości: Hopy.




Pomorze. Dzień 1. Sopot-Lębork

Wtorek, 13 sierpnia 2019 · dodano: 13.08.2019 | Komentarze 0

Po nocy spędzonej w pociągu ledwo żyłem. Chyba już za stary jestem na takie przygody. Wlokłem się strasznie. I w dodatku ten wiatr. W hotelu przespałem się od piątej do teraz. No ale jutro będzie lepszy dzień.