Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 299444.60 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2020

Dystans całkowity:1333.10 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:56:36
Średnia prędkość:23.55 km/h
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:121.19 km i 5h 08m
Więcej statystyk

Ostatni raz. Dobromierz

Środa, 28 października 2020 · dodano: 28.10.2020 | Komentarze 0

Rano znowu pojechałem do pracy, po sporej przerwie. Chyba zrobiłem to pierwszy raz jesienią w czasie zimowym. Do tej pory październikowa zmiana czasu była dla mnie zamknięciem sezonu dojazdów do pracy. No ale dzień miał być ładny. Rano dość szybko zrobiło się widno, nieśmiało wyłaniało się słońce. Dotarłem do pracy sprawnie w niezłym czasie 52:18.

Żeby kapkę sobie pojeździć, zwolniłem się godzinę wcześniej. Zdawałem jednak sobie sprawę, że szału nie zrobię. Cieszyłem się możliwością jazdy i nic już nie grymasiłem. Kółeczko do Dobromierza niejako zrobiło się samo. Pogoda (jak na koniec października) był znośna. Nie padało, chmur też nie było za dużo, za to dość krzepko wiało. Cóż, wiaterek, jak to na kółeczku, raz pomagał, raz hamował. Ciągle cieszyłem się z jazdy. Czuję, że niedługo "władza" wprowadzi zakaz opuszczania domu bez istotnego powodu. Dla mnie takim istotnym powodem byłoby wyjście na rower. Ale czy ktoś to zrozumie?

Do pracy pojechałem zatem raczej ostatni raz w sezonie. Mam nadzieję, że nie w ogóle...

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Stare Bogaczowice-Dobromierz-Olszany-Świebodzice-Milikowice-Komorów-Witoszów Dolny-Świdnica.




Po chorobie. Wiązów

Niedziela, 25 października 2020 · dodano: 25.10.2020 | Komentarze 0

Wyjazd na Lubelszczyznę był bardzo udany. Wpadło sporo nowych gmin, umocniły się rowerowe związki z moimi kolegami. Jednak wypad ten był heroiczny. Przez cztery dni lało rzetelnie. Październikowy deszcz może odebrać morale nawet największym walczakom. Może też nadwątlić zdrowie. U mnie (i moich kolegów) morale pozostało na dobrym poziomie, mimo żartobliwych sugestii, by zakończyć jazdę i dobrnąć do pociągu. Zdrowie natomiast ciut się opuściło. Przez cały tydzień czułem się dość kiepsko, w gardle drapanie, w płucach rzężenie, pot na czole. Nawet przez chwilkę zastanawiałem się, czy abym nie łyknął korony. No ale, chyba nie. Przez tydzień jakoś nie udało mi się wyruszyć na trasę. Dziś w końcu się zmobilizowałem. Czując wspomniane wyżej dolegliwości, postanowiłem w końcu przełamać się i wybrać w drogę.

Pogoda po paru dniach wahań wreszcie ustabilizowała się na przyzwoitym poziomie. Było słonecznie i całkiem ciepło. Trochę dokuczał wiatr, ale przecież nie można mieć wszystkiego.

Przebieg trasy nie był dramatyczny. Było raczej płasko, czasem nieco wietrznie. Obserwowałem kolegów na rowerach. Poza kilkoma tubylcami, wszyscy jechali bez przykrycia nosa i ust. Policji na trasie nie zobaczyłem. Chyba zajęta była pacyfikowaniem oporu związanego z absurdalnym orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego dotyczącego aborcji.

Do domu przyjechałem po piętnastej. W dobrej formie i bez złych objawów związanych z przeziębieniem.


Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Niegoszów-Śmiałowice-Klecin-Gola Świdnicka-Strzelce-Chwałków-Sobótka-Niegoszów-Jordanów Śl.-Borów-Boreczek-Borek Strzeliński-Kojęcin-Gułów-Wiązów-Strzelin-Mikoszów-Prusy-Sienice-Łagiewniki-Jaźwina-Wiry-Jagodnik-Świdnica.




Najazd na Lubelszczyznę. Dzień 4. Kock-Celestynów

Niedziela, 18 października 2020 · dodano: 18.10.2020 | Komentarze 0

Ostatni akord wyjazdu. Koniec trasy w okolicach Warszawy. Był mocny hamujący wiatr oraz znowu deszcz. Ciekawe, czy nie dopadnie mnie przeziębienie. Z kolegami rozstałem się w knajpce przy dworcu Wschodnim w stolicy. Przyszłe wspólne wyjazdy uzależnione są od rozwoju tzw. pandemii.
Warszawa żegna mnie ulewą. Czekam na nocny pociąg do domu, a właściwie do pracy... 




Najazd na Lubelszczyznę. Dzień 3. Krasnystaw-Kock

Sobota, 17 października 2020 · dodano: 17.10.2020 | Komentarze 0

Jazda z kolegami w deszczu. Jutro ma być lepsza pogoda. 




Najazd na Lubelszczyznę. Dzień 2. Krasnystaw-Zwierzyniec-Krasnystaw

Piątek, 16 października 2020 · dodano: 16.10.2020 | Komentarze 0

Lubelszczyzna broni się przed najazdem. Broni się mgłą, mocnym deszczem, wiatrem i interwałami. No ale 10 gmin dziś wpadło. Miało być 11, ale jedną sobie odpuściłem.

Teraz na grzejniku suszę przemoczoną odzież. Jutro już jazda z kolegami w kierunku Warszawy. 




Najazd na Lubelszczyznę. Dzień 1. Lublin-Krasnystaw

Czwartek, 15 października 2020 · dodano: 15.10.2020 | Komentarze 0

Przed szóstą wyjechałem z domu. Trzy pociągi przewiozły mnie na drugi kraniec Polski. W Lublinie byłem przed 15. Przywitał mnie deszcz. Miałem do wyboru: albo jechać do Krasnegostawu pociągiem (jak planowałem pierwotnie), albo jednak rowerem. Wybrałem ten drugi wariant. Deszcz był dość mocny. Ubrałem nieprzemakalne (teoretycznie) rzeczy: kurtkę, spodnie i ochraniacze na buty. No ale w końcu przemokły. 
Lubelszczyzna to mało zdeptany przeze mnie rejon. Mnóstwo dziewiczych gmin. A więc je najeżdżam. Dziś i jutro sam. W sobotę i niedzielę z trójką kolegów.
Dzisiejsza trasa: Lublin-Świdnik-Piaski-Suchodoły-Łopiennik Dolny-Krasnystaw. 






Bezmaseczkowo. Przełęcz Jugowska-Broumov

Niedziela, 11 października 2020 · dodano: 11.10.2020 | Komentarze 0

Wczoraj u mnie szpetnie padało. Jazdę miałem zaplanowaną na dziś, a więc nie przejmowałem się tym. Opady przyniosły zmianę pogody. Dziś zrobiło się znacznie chłodniej. Za to jednak było całkiem słonecznie i przejrzyście. Poza tym wiaterek był minimalny.

Wreszcie udało mi się wyspać. Na trasę wyruszyłem przed dziesiątą. Na szyj dyndała mi apaszka, która miała mi służyć jako maseczka. Postanowiłem jednak nie poddawać się maseczkowemu terrorowi i jechałem z otwartą twarzą (jej dolną częścią, czyli bez przykrycia ust i nosa). Wcześniej dokładnie zapoznałem się z przepisami w tym względzie. Stosowne rozporządzenie mówi, że obowiązek ten nie jest stosowany przy uprawianiu sportu. Co prawda słowne interpretacje tych przepisów w ustach ministra zdrowia i przedstawicieli Policji są nieco inne, ale interpretacje te owe osoby mogą sobie wsadzić głęboko. Z samego zapisu wcale nie wynika, że musi być to „sport wyczynowy” jak to próbują nam wmawiać. Ja uprawiam sport amatorski i kropka. Mnie to też dotyczy. Nawet czekałem na jakaś interwencję Policji, ale się nie doczekałem. W czasie jazdy postanowiłem sobie liczyć mijanych rowerzystów z podziałem na noszących maseczki i „bezmaseczkowców”. Ci drudzy wygrali stosunkiem 36:12.

Na Przełęcz Jugowską wjechałem dziarsko i z przyjemnością. Na przełęczy było wielu ludzi i sporo samochodów. Okoliczni mieszkańcy postanowili wykorzystać dobrą pogodę na przechadzki w Górach Sowich. Na górze było jeszcze chłodniej, na zjazd miałem przygotowaną skutecznie chroniącą od wiatru pelerynkę. Przydała się i lodowate powiewy nie dotarły do mojej skóry.

Z ciekawością wjechałem do Czech. Kraj, w którym ogłoszono stan wyjątkowy, wygląda wcale nie wyjątkowo. Życie toczy się tam zupełnie normlanie. Ludzie w plenerze w maseczkach stanowią znaczną mniejszość. Rowerzyści wolni od kagańców… Chwilkę zastanawiałem się, czy zaraz za granicą nie przystanąć na knedliki, ale jakoś nie byłem głodny.

Do domu dotarłem w dobrej formie i przy takiej samej pogodzie.

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Opoczka-Lutomia Dolna-Pieszyce-Kamionki-Przełęcz Jugowska-Sokolec-Ludwikowice Kł.-Nowa Ruda-Włodowice-Tłumaczów-Otovice-Broumov-Hyncice-Ruprechtice-Mezimesti-Mieroszów-Unisław Śl.-Głuszyca-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Bystrzyca Górna-Bukatów-Witoszó1) Dolny-Świdnica.




Wykorzystana szansa na jazdę. Dzierżoniów

Piątek, 9 października 2020 · dodano: 09.10.2020 | Komentarze 0

Dziś udało mi się pracować inaczej niż zwykle. Mogłem wyjechać z domu do pracy nieco później oraz urwać się z niej ciut wcześniej. Grzechem byłoby nie skorzystać z takiej okazji i się nieco nie przewietrzyć.

Wczoraj wstawiłem nową oponę na przód. Może jakoś skończą się te gumy, które ostatnio często łapałem. Wcześniej szukałem odpowiedniej opony w Internecie. Odpowiedniej, czyli żółtej marki Continental. Niestety nie znalazłem, kupiłem zatem czarne. Miałem jednak ostatnią taką piękną żółtą i tę właśnie wczoraj założyłem.

Rano jechałem pod dość mocne porywy wiatru. Jakoś się jednak doturlałem do Wałbrzycha. Będąc w pracy, otrzymałem informację, że moje nowe opony czekają na mnie w paczkomacie. Musiałem w głowie nieco przerobić swą trasę powrotną w ten sposób, by zahaczyć o ten paczkomat.

Do popołudniowej jazdy wyruszyłem przed czternastą. Pogoda była kiepska. Szare chmury wisiały tuż nad głową. Kilka razy zrywał się drobny deszczyk. Było jednak całkiem ciepło, a i wiatr też nie dokuczał. Zakosami pojechałem do Dzierżoniowa, tak jak miałem w planach. Do Świdnicy wjechałem sporym półkolem. Chciałem dojechać do tego paczkomatu i zabrać swoje nowe opony (te czarne). Udało się. Opony bezpiecznie spoczywają w mojej szufladzie i czekają na swoją szansę.

Dzięki opisanej na wstępie dzisiejszej mojej metodzie na pracę, tytuł poprzedniego wpisu („Koniec ery setek”) jakoś się nie sprawdził. Dziś bowiem setkę jednak machnąłem.

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Dziećmorowice-Olszyniec-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Bystrzyca Górna-Bojanice-Piskorzów-Bratoszów-Dzierżoniów-Włóki-Kiełczyn-Wiry-Marcinowice-Klecin-Wierzbna-Nowice-Stary Jaworów-Milikowice-Komorów-Słotwina-Świdnica.




Koniec ery setek. Rogoźnica

Środa, 7 października 2020 · dodano: 07.10.2020 | Komentarze 0

Od jakiegoś czasu nie jeździłem rano do pracy. W końcu dziś się wypuściłem na poranną przejażdżkę w pełnych ciemnościach. Oświetlenie mam dobre, a więc z pozoru nie było czym się martwić. Nie lubię jednakże jeździć bez dobrej widoczności. Mój wzrok jakoś tego nie trawi. Czuję się niepewnie i dość niekomfortowo. Wiedziałem wszakże, że droga wiodąca przez trzy wioski, które muszę przejechać nim dotrę do Wałbrzycha, jest oświetlona latarniami. Nie są one co prawda zbyt gęsto rozmieszczone, ale zawsze coś. No cóż, nie taki diabeł straszny. Jechało mi się całkiem nieźle. Do Wałbrzycha (do pracy) dotarłem w przyzwoitym czasie 51:55. Do końca musiałem jednak mieć włączone światła.

W pracy odbębniłem przepisowe osiem godzin i o 15:30 wyjechałem na drugą część jazdy. Jeszcze w samym Wałbrzychu złapał mnie deszcz. Był na tyle mocny, że musiałem przystanąć, by założyć kurtkę. Po kilkunastu minutach opady ustały, a w końcu nawet pojawiło się słońce. Upału raczej nie było, ale dzień był całkiem przyjemny.

Moja trasa była krótka. Mimo tego nie uniknąłem powrotu w ciemnościach. Ale to już była końcówka. Wcześniej przemknąłem przez Rogoźnicę, przy dawnym niemieckim obozie Gross Rosen. Teraz jest tam muzeum. Hm, nigdy go rzetelnie nie zwiedziłem. Może kiedyś…

Już w samej Świdnicy złapałem gumę z przodu. Gdzieś dobiłem kołem do wysokiego krawężnika na rowerowej ścieżce. Te ścieżki to skaranie Boskie. Coś za dużo tych gum ostatnio. Trzeba będzie zastanowić się nad wymianą opon…

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Stare Bogaczowice-Sady Dolne-Kłaczyna-Godzieszówek-Kostrza-Rogoźnica-Goczałków-Strzegom-Morawa-Stanowice-Jaworzyna Śl.-Bolesławice-Tomkowa-Świdnica.




Ku stolicy. Wrocław

Niedziela, 4 października 2020 · dodano: 04.10.2020 | Komentarze 0

Cały poprzedni tydzień szpetnie lało. Ze dwa razy nawet szykowałem się do jazdy, ale jakoś wymiękałem. Zakupiłem przeciwdeszczowe odzienie: ochraniacze na buty i solidne spodnie. No ale nie było możliwości sprawdzić ich funkcjonowanie. Wiecie jak to jest, gdy złapie cię deszcz w trasie, to trudno trzeba jechać, wyciągnąć z plecaka wszelką ochronę i kręcić w strugach wody. Jednak gdy masz dopiero wyjechać, a za oknem siąpi, to się nie chce.

Rano poszedłem na giełdę staroci. Dwa zakupione numizmaty niezwykle podniosły mój nastrój. Około dziesiątej nad Świdnicą zaczęło padać. Prognozy były dobre, o dwunastej miało się przejaśnić. I tak się faktycznie stało. Ubrałem się ciepło, do plecaka wrzuciłem nowe nabytki i puściłem się w drogę. Było mokro i chłodnawo. Potem jednak zrobiło się cieplej. W solidnym odzieniu nieco przegrzewałem się, ale postanowiłem niczego nie ściągać. Październik bywa podstępny.

Bocznymi drogami przebijałem się do Wrocławia. Stolica Dolnego Śląska nie jest idealnym celem dla rowerzysty. To duże miasto ze sporym ruchem samochodowym. Poza tym jego ulice są w kiepskim stanie. Dużo kostek, szykan, świateł, bezsensownych rowerowych ścieżek…

Moim celem było zaliczenie pięciu dziewiczych miejscowości położonych w otulinie Wrocławia. Jak postanowiłem, tak zrobiłem. Oto one (w kolejności zaliczania): Racławice Wielkie, Chrzanów, Magnice, Bielany Wrocławskie, Ślęza.

Gdy już opuściłem wrocławską aglomerację, złapałem gumę. Jak zwykle zbadałem oponę przed założeniem nowej dętki. Miała wbite małe szkiełko. Oponę zalepiłem od spodu, wstawiłem nową gumę i pociągnąłem dalej.

Ostatnim wyzwaniem był wjazd na Przełęcz Tąpadła. Trochę się namęczyłem na podjeździe. Było to dla mnie sporym zdziwieniem, bo raczej nie jest to podjazd pierwszej kategorii. Cóż, lata lecą…


Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Niegoszów-Domanice-Mietków-Piława-Zachowice-Gniechowice-Krzyżowice-Nowiny-Racławice Wielkie-Chrzanów-Magnice-Domasław-Bielany Wrocławskie-Ślęza-Wrocław-Wysoka-Szukalice-Żórawina-Węgry-Borów-Jordanów Śl.-Będkowice-Przełęcz Tąpadła-Wiry-Świdnica.