Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298725.50 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2020

Dystans całkowity:830.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:35:54
Średnia prędkość:23.13 km/h
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:118.61 km i 5h 07m
Więcej statystyk

Powiat prawie zaliczony. Jawor

Sobota, 28 listopada 2020 · dodano: 28.11.2020 | Komentarze 0

Celem dzisiejszej jazdy było zaliczenie ostatniej miejscowości w powiecie jaworskim, Nowej Wsi Wielkiej. Udało się połowicznie. Brzmi to nieco nielogicznie, ale tak właśnie było.
Wyjechałem całkiem wcześnie, bowiem moja żona coś tam sobie wymyśliła i musiałem wstać po szóstej. No cóż, dzięki temu już o ósmej jechałem w siną dal. Określenie to wcale nie jest na wyrost, bowiem było ponuro, mgliście i brzydko. Drogi były mokre i na wielu odcinakach zabłocone, bowiem nikt ich nie czyści po przejazdach maszyn rolniczych, a sezon buraczany trwa w najlepsze. Korzystając z ostatniego przyzwolenia na używanie wulgaryzmów w myślach do tych rolników-brudasów mówiłem „wypierdalać”. Na nic to się zdało. Być może tylko nieco opadła mi adrenalina. A rower ubrudził się straszliwie.

Jako się rzekło kierowałem się do Nowej Wsi Wielkiej. Według moich statystyk była to ostatnia miejscowość w powiecie jaworskim, do której jeszcze nie dotarłem. Bez problemów tam się zameldowałem. W myśli już powiat jaworski oznaczałem czerwonym kolorem, który oznacza doszczętne jego przejechani. Było sporo podjazdów no i parę kilometrów drogi gruntowej, no ale w całkiem dobrym stanie, moja kolarzówka nie miała tu problemów.

Przed Jaworem kątem oka dostrzegłem mały zjazd w prawo i tabliczkę „Piotrowice-Osiedle”. Przez moment nawet chciałem tak się udać. W głowie kołatała mi myśl, czy aby nie jest to „dziewicza” miejscowość. Przejeżdżałem tamtędy dziesiątki razy i uznałem, że mam ją zaliczoną. W domu przekonałem się o bolesnej pomyłce. Na googlach ten wjazd jest jeszcze szutrowy i nie ma odpowiedniej tabliczki z nazwą miejscowości. Przez moment zastanawiałem się, czy aby jej sobie nie zaliczyć. Tabliczkę minąłem o pięć metrów. W końcu jednak uznałem, że nie mogę. Byłoby to przekłamanie. Zrobię to przy następnej okazji.

W trakcie jazdy wypróbowałem dwie nowe rzeczy: nowe słuchawki oraz nowy kostium zimowy z trupią czaszką (jest piękny).

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Witoszów Dolny-Milikowice-Świebodzice-Olszany-Siodłkowice-Dobromierz-Kłaczyna-Bolków-Pogwizdów-Lipa-Nowa Wieś Mała-Nowa Wieś Wielka-(szutry)-Muchów-Piotrowice-Jawor-Luboradz-Targoszyn-Goczałków-Lusina-Udanin-Gościsław-Pyszczyn-Imbramowice-Domanice-Klecin-Wilków-Niegoszów-Świdnica.




Przedsmak zimy. Niemcza

Niedziela, 22 listopada 2020 · dodano: 22.11.2020 | Komentarze 0

Ktoś chyba rzucił na mnie klątwę: „żeby cię pokręciło”. Zaklęcie poskutkowało, bo przez kilka dni trzymał mnie nieprzyjemny ból w prawej łopatce. Ledwo chodziłem, a o jakimś rowerze nie było mowy.

Dziś klątwa działała dalej, ale postanowiłem jakoś ją przełamać. A więc na rower! Końcówka listopada przyniosła u mnie spore ochłodzenie. Zdarzały się już poranki z przymrozkami. No ale niedzielny ranek był na lekkim plusie. Przez okno widziałem, że ani na drzewach, ani na samochodach szronu nie było. Ubrałem się przyzwoicie i prawdę mówiąc wcale się nie przegrzałem. Mój ubiór nie zdał jednak egzaminu. Kupiłem go kiedyś w Lidl. Wydawał się gruby i ciepły, ale niestety łapał wilgoć i po kilkudziesięciu czułem dyskomfort jak byłbym przemoczony małym deszczykiem. Kolejną stratę odnotowałem w sprzęcie elektronicznym. Oto urwałem drucik w słuchawkach. Nieprzyjemność była podwójna: słuchawki były w użyciu po raz pierwszy, no i dalej nie mogłem słuchać muzyki. Postanowiłem jednak, że spróbuję je naprawić.

Tydzień niejeżdżenia zaowocował kolejnym spadkiem formy. No cóż, tak to już bywa. Wiało dziś sakramencko i odcinki pod podmuchy były wyjątkowo nieprzyjemne. Poza tym otuchy dodawało słoneczko i błękit nieba.


Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Bystrzyca Górna-Bojanice-Pieszyce-Bielawa-Owiesno-Piława Górna-Podlesie-Niemcza-Gilów-Roztocznik-Słupice-Jaźwina-Wiry-Marcinowice-Gruszów-Wilków-Niegoszów-Świdnica.




  • DST 131.70km
  • Czas 05:28
  • VAVG 24.09km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przylegająca piosenka. Świdnica-Oleśnica

Niedziela, 15 listopada 2020 · dodano: 15.11.2020 | Komentarze 0

Powoli hamuję sezon. Jazdy w dni robocze już pewnie będą wyjątkiem. Pozostają święta i może jakieś urlopy. Nie ma co narzekać. I tak ten rok poszedł całkiem udanie. Nie było co prawda jakiejś egzotycznej wyprawy, (to chyba dotknęło większość rowerzystów), ale i tak parę tysiączków wpadło do wora. Dalsza część sezonu zależy od pogody oraz od rządowych ograniczeń (mam nadzieję, że ich nie będzie).

Dziś pogoda była zupełnie nielistopadowa. Było ciepło i słonecznie. We mnie jednak ciągle drzemie podejrzliwość, a zatem ubrałem się zimowo. Na pierwszym (i jednym) cięższym dzisiejszym podjeździe (na Przełęcz Tąpdała) kąpałem się we własnym pocie. Można było tam wjeżdżać w zupełnie letnim stroju, a na mnie były kilogramy ubioru. No ale jakoś się wdrapałem. Poczułem przy tym, że forma nieco mnie opuszcza. Organizm dopomaga się zimowej hibernacji. Na Tąpadłach, które stanowią przyczółek do zdobywania Ślęży, było mnóstwo ludzi. Chcieli pewnie wykorzystać dobrą pogodę i być może jeden z ostatnich weekendów bez absurdalnych zakazów.

Celem mojej jazdy była Oleśnica, ciekawe miasto na obrzeżach Dolnego Śląska. Zgodnie ze swoim zwyczajem wcześniej wymyśliłem sobie trasę. Miałem zaliczyć sporo dziewiczych miejscowości. Udało się w proporcji 12/13. Jedną wiochę (Ligotę Nową) musiałem sobie odpuścić, bo byłem już w lekkim niedoczasie. No ale do swego wykazu zdobytych miejscowości mogę dopisać wsie w powiatach wrocławskim i oleśnickim: Krzyków, Nadolice Małe, Zimnica, Smolna, Gręboszyce, Solniki Wielkie, Wszechświęte, Zarzysko, Wyszogród, Bogusławice, Nowoszyce i Świerzna. Do domu wróciłem pociągami. Na dworcu w Oleśnicy zameldowałem się 20 minut przed odjazdem mojego pociągu.

W głowie powtarzałem sobie piosenkę, która ostatnio do mnie przylgnęła. Cranberires. When You’re Gone.

https://www.youtube.com/watch?v=RUmdWdEgHgk&list=RDMMQJ7vgnWARNA&index=2

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Wiry-Przełęcz Tąpdała-Sulistrowiczki-Jordanów Śl.-Borów-Węgry-Żórawina-Turów-Łukaszowice-Święta Katarzyna-Siechnice- Kamieniec Wrocławski-Chrząstawa Wielka-Ligota Mała-Smolna-Solniki Wielkie-Zarzysko-Bogusławice-Świerzna-Oleśnica.




Jubileusz tysiąc pięćsetnej setki. Domaniów

Środa, 11 listopada 2020 · dodano: 11.11.2020 | Komentarze 5

Dziś obchodziłem mały jubileusz. Po raz tysiąc pięćsetny miałem przekroczyć sto kilometrów na rowerze. Prowadzę dość skrupulatne statystki i dzięki nim mogę wiedzieć o takich sprawach. Pierwsza setka padła w moim pierwszym sezonie, czyli w roku 2002. Od tego czasu sukcesywnie powiększam liczbę swoich jazd, no i setek. Jazd poniżej setki odnotowałem nieco ponad 400.

Rano wstałem dość wcześnie, ale jakoś nie mogłem się wygramolić. W końcu ruszyłem w trasę blisko dziewiątej. Jej zarys miałem dokładnie określony, a więc nie pozostało mi nic innego, tylko poruszać się zgodnie z trajektorią nakreśloną w głowie. I tak też się stało. Pogoda nie była rewelacyjna. Chmurnie, mgliście i dość chłodno. No ale nie padało i ta ostatnia widomość była dla mnie najważniejsza.

Na początku jechało mi się dość ciężko. Wpatrywałem się w mgłę i czułem sporą alienację. Po parunastu kilometrach opanowałem te dziwne uczucia i kręciłem całkiem żwawo. Przy państwowym święcie ruch samochodowy był znikomy, a i rowerzystów też było niewielu.

Jubileusz postanowiłem wykorzystać w ten sposób, by zaliczyć dziewiczą miejscowość. Coraz mniej mi ich pozostało na Dolnym Śląsku, ale coś się znalazło. Była to wieś Wilkowice w powiecie wrocławskim. Dojechałem do niej forsując zwały błota na drodze. Na innym odcinkach też było sporo ziemi naniesionej przez maszyny rolnicze. Cóż, sezon buraczany trawa…

Do domu dojechałem po piętnastej. Łapczywie pochłonąłem bigos ze słoika, a później z lubością poddałem się kąpieli w bosko ciepłej wodzie…

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Wirki-Zebrzydów-Chwałków-Sobótka-Przezdrowice-Świątniki-Jordanów Śl.-Borów-Boreczek-Borek Strzeliński-Kończyce-Domaniów-Piskorzów-Gęsice-Wilkowice-Stary Śleszów-Węgry-Szczepankowice-Rolantowice-Ręków-Michałowice-Rogów Sobócki-Wojnarowice-Maniów-Chwałów-Domanice-Klecin-Gruszów-Wilków-Niegoszów-Świdnica.




Babie lato. Ząbkowice Śl.

Niedziela, 8 listopada 2020 · dodano: 08.11.2020 | Komentarze 0

Pogoda była ładna. Cały dzień słonecznie, choć niezbyt ciepło. Trasa średniowyżynna, kilka podjazdów, ale bez ekstremów. Z przyjemnością spoglądałem na łapane na rower no i na ciało delikatne niteczki babiego lata. Kolarzy było sporo. Policji nie widziałem wcale (w kontekście kontroli zarywania twarzy).

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Wiry-Jaźwina-Roztocznik-Piława Górna-Przerzeczyn Zdrój-Ciepłowody-Bobolice-Ząbkowice Śl.-Stoszowice-Jemna-Ostroszowice-Bielawa-Pieszyce-Bojanice-Bystrzyca Górna-Witoszów Dolny-Świdnica.




Jednak znowu do pracy! Mościsko

Czwartek, 5 listopada 2020 · dodano: 05.11.2020 | Komentarze 0

Parę ostatnich dni było nad wyraz kiepskich. Ciągły deszcz, chmury i ogólny splin. Na dziś zapowiadano wreszcie słońce. Miąłem już nie jeździć do pracy, ale to słońce jakoś mnie przekonało. Największy problem stanowiło wczesne wstanie. No ale jakoś się przemogłem i o 5:30 byłem już na nogach. Z domu wyjechałem jak zwykle kwadrans po szóstej, było ciemno jak w dupie u Afroamerykanina. Lampki działały jednak bardzo dobrze. Jechało mi się znakomicie. Wiatru prawie nie było, a temperatura dochodziła do paru stopni ponad poziom zera. Do pracy dojechałem w dobrym czasie 51:37. Przez godziny spędzone przy biurku (oprócz rzetelnej roboty) podziwiałem rzadki ostatnio widok – mocne słoneczne promienie.

Wykorzystując prawie ostanie nadgodziny, zwolniłem się o czternastej. Chciałem wrócić do domu zataczając małą pętelkę. Tak z 60 kilometrów. Plany udało się zrealizować. Z Wałbrzycha wyjechałem przez tzw. Strefę (zakłady produkcyjne), potem postanowiłem przetrzeć trasę przez Nową Wioskę w kierunku Zagórza Śl. Dwie moje drogi wyjazdowe z Wałbrzycha są obecnie remontowane (do Modliszowa i do Złotego Lasu z Dziećmorowic). Ostatni raz przez Nową Wioskę jechałem chyba z 15 lat temu. Pamiętałem, że należało spodziewać się tęgiego podjazdu. Nie zwiodłem się. Podjazd był konkretny i mocno moja średnia prędkość poszła w dół. Licznik pokazywał prędkości 8-9 km/h. No ale orka była krótka kilometr z małym okładem. Cieszyłem się jazdą i dobrą pogodą. Słoneczko ładnie mrugało do mnie, a ja uśmiechałem się do niego. Nawet nieco przegrzewałem się, bo zrobiło się całkiem ciepło. Z lubością wpatrywałem się w suchą drogę. Ostatnio ciągle widywałem mokre asfalty.

Swoją pętlę zrobiłem zgodnie z planem. W Zagórzu Śl. przypatrzyłem się linii kolejowej, która jest obecnie budowana i po kilkudziesięciu latach połączy znowu Świdnicę i Jedlinę Zdrój. Serce rosło! Do domu przyjechałem na granicy dnia i nocy.


Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Dziećmorowice-Nowa Wioska-Zagórze Śl.-Bystrzyca Górna-Bojanice-Lutomia Dolna-Mościsko-Tuszyn-Wiry-Jagodnik-Świdnica.




Pierwszy raz. Świdnica-Chojnów

Niedziela, 1 listopada 2020 · dodano: 01.11.2020 | Komentarze 0

Do tej pory nigdy nie jeździłem na rowerze w pierwszy dzień listopada. No ale obecne trudne czasy wszystko stawiają na głowie, a więc po raz pierwszy na Wszystkich Świętych pokręciłem kapkę.

Szybko wymyśliłem sobie trasę i wcześniej ją nieco przeanalizowałem na mapach. Zanosiło się na sporo szutrów i polnych dróg, a więc do boju wypuściłem Zdechlaka. W tym roku za dużo się nie namęczył, a zatem rwał się do działania. Pogoda zapowiadała się marnie, przezornie do plecaczka wrzuciłem przeciwdeszczowe odzienie. Pierwsze kilometry na ciężkim rowerze nieco mnie wymęczyły, a i wiatr nie pomagał. Postanowiłem dotrzeć do Chojnowa, a stamtąd wrócić pociągiem, zaliczając po drodze kilka dziewiczych miejscowości.

Ruch był minimalny. Chyba wszyscy (albo spora większość) zastosowali się do absurdalnego zalecenia rządu. Po drodze przejeżdżałem obok kilku cmentarzy. Były raczej puste, czasem widać było pojedyncze osoby przy grobach.

Na początku było pochmurnie, po parunastu kilometrach zaczęło kropić. Przydał się mój ubiór dźwigany na placach. Około południa się wypogodziło, nawet widać było słońce. Jednak ostatnie trzydzieści kilometrów było w srogim deszczu. Przemokłem niezgorzej. W Chojnowie zameldowałem się sporo przed moim pociągiem. Na dworcu czekałem cierpliwe, wdychając woń swoich przemoczonych i przepoconych ubrań. Cuchnęły całkiem solidnie. Na szczęście w pociągach, którymi dotarłem do domu, nie było za dużo ludzi, a więc współtowarzyszy podróży nie musiałem narażać na nieznośny odór.

Jako się rzekło, dotarłem do dziewiczych miejscowości, a mianowicie były to: Jerzyków, Raczyce i Bogaczów w powiecie jaworskim oraz Święciany, Szymanowice, Czerwony Kościół, Gołocin, Pawlikowice i Pątnów w powiecie legnickim. Wybór Zdechlaka był ze wszech miar słuszny. Miałem sporo szutrów, błota, kamieni i kocich łbów. Mój rower jest totalnie zanieczyszczony. W tygodniu wezmę się za jego pucowanie, nich tylko błoto ciut obeschnie.

Na koniec mała uwaga. Okazało się, że mapy google też potrafią pleść bzdury. W planach miałem dotarcie do jeszcze jednej „dziewicy”, Pawłowic Małych. Na tychże mapach zlokalizowano je obok Czerwonego Kościoła. Na darmo ich tam szukałem. W domu już na innych mapach ustaliłem, że są one tuż przy granicy administracyjnej Legnicy, ze dwa kilometry od tego miejsca, na którym umieściły je google.

W domu zrobiłem sobie wspaniałą kąpiel. Może szlag mnie nie trafi od tych ciągłych przemoczeń…