Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 299444.60 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2020

Dystans całkowity:339.40 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:15:44
Średnia prędkość:21.57 km/h
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:113.13 km i 5h 14m
Więcej statystyk

Ciężkie zakończenie sezonu. Strzelin

Niedziela, 27 grudnia 2020 · dodano: 27.12.2020 | Komentarze 0

Dziś była moja ostatnia jazda w sezonie. Do końca roku już niestety nie będę mógł wyruszyć na trasę. Tyle wiem. Wyjazdy tylko raz na tydzień powodują, że szybko gdzieś ucieka forma. No ale inaczej jeździć teraz nie mogę. Co zrobić, takie życie.

Poprzednie dwie moje jazdy zakończyły się wywrotkami. Na śliskich drogach rower szosowy zachowywał się jak pijana baletnica. Dziś zatem postanowiłem dać szansę swemu drugiemu wehikułowi, Staremu Zdechlakowi. Wyjechałem z domu przed dziesiątą. Zima przyniosła ochłodzenie i ujemne temperatury. Ubrałem się zatem solidnie. Wkładanie poszczególnych części rowerowej garderoby zajęło mi ponad 10 minut. No ale przez to nie odczuwałem chłodu. Tym razem drogi były suche, czasem widziałem zamarznięte kałuże, ale gdzieś obok asfaltu. Jako się rzekło, forma odfrunęła. Ciężki rower jakoś nie chciał zbyt szybko posuwać się do przodu Na początku wiatr trochę kręcił, ja jednak ciągle miałem wrażenie, że mi przeszkadza. Poświąteczna niedziela przyniosła całkiem spory ruch samochodowy. Rowerzystów spotkałem niewielu, może z czterech.

Na koniec sezonu raczej nie można wymyślić jakiejś wspaniałej trasy. Pojechałem na swój stary klasyk, do Strzelina, oczywiście wymyśliłem jakąś małą wariację, by choć trochę poczuć się jak na „dziewiczej trasie”. Na drugiej części mojej drogi wiatr stał się piekielnym demonem. Wiał jakby koniecznie chciał, bym nie dojechał do domu. Na płaskich odcinkach miałem 14-16 km/h, na podjazdach nawet poniżej 10 km/h. W pokonywaniu owego demona nie pomagała mi zła forma oraz stalowy rower. Na ostatnich kilkudziesięciu kilometrach na liczniku nie miałem wskazania pokonanego dystansu, lecz bieżący czas. Stało się pewne, że jazdę zakończę po zmroku. Z tyłu miałem światełko, lecz z przodu nie. Nawet nie sądziłem, że będę go potrzebował. W domy byłem o 16:30. Za oknem była ciemna noc. Czułem się skonany. Dawno coś takiego mnie nie dotknęło. W czasie jazdy zjadłem dwa batony. Teraz uzupełniam kalorie wielką michą tortellini. Wlewa się we mnie życie.

Sezon 2020 roku był specyficzny. Tłumaczyć za bardzo nie ma czego. Swoje kilometry niby zrobiłem (bieżący rok pod tym względem zajął czwarte miejsce w moim topie), ale czuję niedosyt wypraw i dalekich jazd.

W 2021 roku sobie i czytającym to rowerzystom życzę przyjemności z jazdy. I może do zobaczenia na drogach.

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Wiry-Jaźwina-Łagiewniki-Sienice-Prusy-Karszów-Strzelin-Zielenice-Piotrków Borowski-Jordanów Śl.-Tomice-Oleszna-Słupice-Uliczno-Jaźwina-Krzczonów-Boleścin-Świdnica.




Znowu gleba. Świdnica-Żmigród

Sobota, 19 grudnia 2020 · dodano: 19.12.2020 | Komentarze 0

Rano wyjrzałem przez okno. Miasto było oszronione. Mój samochód na parkingu pokryty był grubą warstwą lodu. Miało nie być przymrozków. Ubrałem się solidnie, nawet przez chwilę zastanawiałem się, czy nie skorzystać z usług Starego Zdechlaka. Jego opony są szerokie i pewnie lepiej się nadają na jazdę w takiej pogodzie. W końcu jednak wyjechałem szosówką. Od razu pożałowałem tej decyzji. Już na ulicach Świdnicy poczułem, że jest ślisko. Ciągle czuję ostatni upadek. Potłukłem się dość konkretnie. Nie chciałem drugi raz się wywalić. No ale skoro już wyjechałem, to do domu nie chciałem wracać, by wymienić rower. Było chłodno i mroźnie, ale mój ubiór był odpowiedni i nie czułem termicznego dyskomfortu. Drogi były na przemian suche i mokre. Zdarzały się odcinki mocno oszronione. Jechałem uważnie. Na zjazdach nie chciałem się rozpędzać i cały czas delikatnie hamowałem. No ale i tak nie uniknąłem swego losu. W Piersnie na prostej drodze wyłożyłem się jak długi. Asfalt niby był czarny, ale gdy go zbadałem ręką, okazał się istnym lodowiskiem. Tym razem obiłem sobie prawą stronę. Tak właściwie to nic mi się nie stało, parę siniaków i tyle. Gdy zbierałem się z drogi, zatrzymał się przy mnie samochód, a kierowca spytał, czy jest OK. Jechał za mną i widział mój upadek. Podziękowałem mu za troskę.

Dalej jechałem uważnie. Po trzynastej drogi zrobiły się całkiem suche. Ładnie świeciło słońce. Moim celem było miasto Żmigród. Planowałem powrót pociągiem około godziny siedemnastej. Ale dotarłem tam całkiem szybko i mogłem wracać dwie godziny wcześniej. Pociągi Kolei Dolnośląskich dowiozły mnie do domu. Obity bok nieco pobolewa, ale co zrobić. Taki los.

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Niegoszów-Śmiałowice-Pożarzysko-Imbramowice-Bogdanów-Paździorno-Kostomłoty-Piersno-Cesarzowice-Kulin-Rakoszyce-Kryniczno-Miękinia-Brzeg Dolny-Radecz-Strupina-Kliszkowice-Żmigród.




Zbieranie myśli i gleba. Środa Śl.

Niedziela, 13 grudnia 2020 · dodano: 13.12.2020 | Komentarze 0

Po dwóch tygodniach przerwy znowu na rowerze. Wydarzyły się u mnie pewne zawirowania, które nieco zniechęciły mnie do jazdy. Pogoda była, czas był, ochoty nie było. Co zrobić? Życiem przynosi różne niespodzianki. Aby się nieco odstresować, w końcu postanowiłem się przewietrzyć.

Pogoda jak na grudzień była optymalna. Temperatura utrzymywała się na przyzwoitym poziomie dwóch-trzech kresek powyżej zera, nie było opadów, ani wiatru. Na łatwej trasie szybko zdobywałem dystans. Z głowy uciekały nieprzyjemne myśli. W końcu poczułem się całkiem dobrze. I tu znowu los dał znać o sobie. Na zakręcie pociągnęło mi przednie koło. Był lekki zjazd i nie miałem żadnej szansy by się wyratować. Wyrżnąłem lewym bokiem o asfalt. Na początku myślałem, że coś poważniejszego mi się stało, bo ręka i noga paskudnie bolały. Potem jednak okazało się, że to było tylko mocne obicie. Jak podnosiłem się z drogi, pomacałem jej nawierzchnię. Była śliska jak lodowisko, choć czarna. Rower trochę mi też ucierpiał, zakleszczył się łańcuch i wygięła kierownica. Łańcuch nastawiłem, kierownicę naprostowałem i pojechałem dalej. Wypadek przydarzył mi się w połowie mojej drogi, w samej Środzie Śl. Do domu dotarłem bez żadnego wspomagania. Teraz czuję, że obite mięśnie pobolewają.

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Witoszów Dolny-Milikowice-Stary Jaworów-Bolesławice-Jaworzyna Śl.-Pastuchów-Łażany-Zastruże-Gościsaw-Samborz-Ciechów-Środa Śl.-Rakoszyce-Piotrowice-Paździorno-Mietków-Maniów-Domanice-Klecin-Wilków-Niegoszów-Świdnica.