Info
Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 299444.60 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2025, Styczeń2 - 0
- 2024, Grudzień4 - 0
- 2024, Listopad5 - 0
- 2024, Październik10 - 0
- 2024, Wrzesień10 - 0
- 2024, Sierpień11 - 0
- 2024, Lipiec16 - 0
- 2024, Czerwiec12 - 0
- 2024, Maj14 - 0
- 2024, Kwiecień13 - 0
- 2024, Marzec11 - 0
- 2024, Luty6 - 0
- 2024, Styczeń2 - 0
- 2023, Grudzień5 - 0
- 2023, Listopad4 - 0
- 2023, Październik10 - 2
- 2023, Wrzesień15 - 11
- 2023, Sierpień13 - 4
- 2023, Lipiec15 - 0
- 2023, Czerwiec15 - 0
- 2023, Maj16 - 0
- 2023, Kwiecień10 - 0
- 2023, Marzec18 - 0
- 2023, Luty3 - 2
- 2023, Styczeń3 - 0
- 2022, Grudzień2 - 0
- 2022, Listopad4 - 0
- 2022, Październik10 - 0
- 2022, Wrzesień11 - 0
- 2022, Sierpień18 - 3
- 2022, Lipiec14 - 2
- 2022, Czerwiec14 - 5
- 2022, Maj14 - 2
- 2022, Kwiecień14 - 16
- 2022, Marzec10 - 8
- 2022, Luty6 - 0
- 2022, Styczeń4 - 0
- 2021, Grudzień3 - 0
- 2021, Listopad9 - 0
- 2021, Październik12 - 0
- 2021, Wrzesień13 - 0
- 2021, Sierpień13 - 0
- 2021, Lipiec16 - 0
- 2021, Czerwiec13 - 0
- 2021, Maj16 - 0
- 2021, Kwiecień7 - 0
- 2021, Marzec4 - 0
- 2021, Luty2 - 0
- 2021, Styczeń1 - 0
- 2020, Grudzień3 - 0
- 2020, Listopad7 - 5
- 2020, Październik11 - 0
- 2020, Wrzesień14 - 0
- 2020, Sierpień12 - 0
- 2020, Lipiec16 - 0
- 2020, Czerwiec13 - 2
- 2020, Maj16 - 9
- 2020, Kwiecień16 - 10
- 2020, Marzec12 - 3
- 2020, Luty5 - 2
- 2020, Styczeń4 - 0
- 2019, Grudzień5 - 5
- 2019, Listopad8 - 5
- 2019, Październik13 - 2
- 2019, Wrzesień14 - 4
- 2019, Sierpień15 - 1
- 2019, Lipiec13 - 0
- 2019, Czerwiec20 - 5
- 2019, Maj14 - 0
- 2019, Kwiecień15 - 0
- 2019, Marzec11 - 0
- 2019, Luty6 - 0
- 2019, Styczeń2 - 0
- 2018, Grudzień4 - 5
- 2018, Listopad7 - 2
- 2018, Październik11 - 2
- 2018, Wrzesień13 - 0
- 2018, Sierpień16 - 5
- 2018, Lipiec18 - 0
- 2018, Czerwiec14 - 4
- 2018, Maj16 - 0
- 2018, Kwiecień14 - 0
- 2018, Marzec6 - 2
- 2018, Luty3 - 2
- 2018, Styczeń4 - 0
- 2017, Grudzień3 - 0
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Wrzesień9 - 10
- 2017, Sierpień18 - 0
- 2017, Lipiec16 - 0
- 2017, Czerwiec14 - 2
- 2017, Maj13 - 3
- 2017, Kwiecień9 - 2
- 2017, Marzec10 - 2
- 2017, Luty4 - 0
- 2017, Styczeń4 - 0
- 2016, Grudzień5 - 0
- 2016, Listopad4 - 0
- 2016, Październik14 - 0
- 2016, Wrzesień13 - 0
- 2016, Sierpień18 - 1
- 2016, Lipiec18 - 2
- 2016, Czerwiec13 - 6
- 2016, Maj18 - 5
- 2016, Kwiecień12 - 2
- 2016, Marzec7 - 0
- 2016, Luty5 - 0
- 2016, Styczeń2 - 0
- 2015, Grudzień6 - 0
- 2015, Listopad5 - 0
- 2015, Październik12 - 0
- 2015, Wrzesień13 - 0
- 2015, Sierpień19 - 0
- 2015, Lipiec15 - 0
- 2015, Czerwiec16 - 2
- 2015, Maj14 - 0
- 2015, Kwiecień17 - 2
- 2015, Marzec9 - 4
- 2015, Luty5 - 0
- 2015, Styczeń5 - 6
- 2014, Grudzień5 - 0
- 2014, Listopad5 - 0
- 2014, Październik13 - 0
- 2014, Wrzesień9 - 0
- 2014, Sierpień18 - 0
- 2014, Lipiec12 - 0
- 2014, Czerwiec12 - 0
- 2014, Maj16 - 0
- 2014, Kwiecień16 - 2
- 2014, Marzec8 - 0
- 2014, Luty5 - 3
- 2014, Styczeń6 - 4
- 2013, Grudzień4 - 0
- 2013, Listopad4 - 3
- 2013, Październik11 - 0
- 2013, Wrzesień11 - 2
- 2013, Sierpień11 - 6
- 2013, Lipiec14 - 10
- 2013, Czerwiec20 - 0
- 2013, Maj13 - 7
- 2013, Kwiecień12 - 2
- 2013, Marzec4 - 3
- 2013, Luty3 - 6
- 2012, Grudzień2 - 2
- 2012, Listopad4 - 2
- 2012, Październik10 - 7
- 2012, Wrzesień12 - 9
- 2012, Sierpień8 - 3
- 2012, Lipiec14 - 0
- 2012, Czerwiec19 - 0
- 2012, Maj14 - 0
- 2012, Kwiecień10 - 4
- 2012, Marzec10 - 0
- 2012, Luty2 - 0
- 2012, Styczeń2 - 5
- 2011, Grudzień3 - 0
- 2011, Listopad4 - 0
- 2011, Październik10 - 0
- 2011, Wrzesień12 - 0
- 2011, Sierpień6 - 0
- 2011, Lipiec12 - 0
- 2011, Czerwiec14 - 0
- 2011, Maj14 - 0
- 2011, Kwiecień11 - 0
- 2011, Marzec6 - 0
- 2011, Styczeń1 - 0
- 2010, Listopad1 - 0
- 2010, Październik3 - 0
- 2010, Wrzesień5 - 0
- 2010, Sierpień5 - 0
- 2010, Lipiec9 - 0
- 2010, Czerwiec11 - 0
- 2010, Maj11 - 0
- 2010, Kwiecień9 - 0
- 2010, Marzec10 - 0
- 2010, Luty2 - 0
- 2009, Listopad11 - 0
- 2009, Październik4 - 0
- 2009, Wrzesień7 - 0
- 2009, Sierpień10 - 0
- 2009, Lipiec7 - 0
- 2009, Czerwiec14 - 0
- 2009, Maj12 - 15
- 2009, Kwiecień13 - 13
- 2009, Marzec5 - 4
- 2009, Luty2 - 6
- 2009, Styczeń2 - 0
- 2008, Grudzień1 - 3
- 2008, Listopad12 - 7
- 2008, Październik5 - 8
- 2008, Wrzesień14 - 6
- 2008, Sierpień15 - 15
- 2008, Lipiec15 - 11
- 2008, Czerwiec17 - 24
- 2008, Maj18 - 34
- 2008, Kwiecień12 - 19
- 2008, Marzec10 - 19
- 2008, Luty5 - 6
- 2007, Grudzień1 - 4
- 2007, Październik8 - 0
- 2007, Wrzesień9 - 0
- 2007, Sierpień12 - 0
- 2007, Lipiec18 - 2
- 2007, Czerwiec11 - 0
- 2007, Maj15 - 0
- 2007, Kwiecień13 - 0
- 2007, Marzec8 - 0
- 2006, Wrzesień8 - 0
- 2006, Sierpień14 - 0
- 2006, Lipiec16 - 0
- 2006, Czerwiec13 - 0
- 2006, Maj15 - 2
- 2006, Kwiecień17 - 0
- 2006, Marzec4 - 0
- 2005, Wrzesień8 - 0
- 2005, Sierpień13 - 0
- 2005, Lipiec13 - 0
- 2005, Czerwiec13 - 0
- 2005, Maj13 - 0
- 2005, Kwiecień13 - 2
- 2005, Marzec7 - 0
- 2004, Wrzesień9 - 0
- 2004, Sierpień13 - 0
- 2004, Lipiec12 - 0
- 2004, Czerwiec11 - 0
- 2004, Maj14 - 0
- 2004, Kwiecień15 - 0
- 2004, Marzec5 - 0
- 2003, Październik1 - 0
- 2003, Wrzesień7 - 0
- 2003, Sierpień10 - 0
- 2003, Lipiec13 - 0
- 2003, Czerwiec12 - 0
- 2003, Maj14 - 0
- 2003, Kwiecień12 - 0
- 2003, Marzec2 - 0
- 2002, Październik1 - 0
- 2002, Wrzesień11 - 0
- 2002, Sierpień13 - 0
- 2002, Lipiec12 - 0
- 2002, Czerwiec10 - 0
- 2002, Maj13 - 0
- 2002, Kwiecień2 - 2
Marzec, 2020
Dystans całkowity: | 1504.20 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 68:02 |
Średnia prędkość: | 22.11 km/h |
Liczba aktywności: | 12 |
Średnio na aktywność: | 125.35 km i 5h 40m |
Więcej statystyk |
- DST 138.50km
- Czas 05:52
- VAVG 23.61km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Przebłyski wiosny. Wiązów
Sobota, 28 marca 2020 · dodano: 28.03.2020 | Komentarze 0
Na dziś
zapowiadano piękną pogodę. Po wczorajszej jeździe wolałbym wyruszyć w
niedzielę, ale sprawdziłem aurę na jutro i okazało się, ze ma padać – i to
nawet śnieg. Zatem nie było innej rady, tylko dziś wyskoczyć w plener. Nieco
odespałem wczesne wstawanie z tygodnia i dom opuściłem około dziesiątej. Wirus już
oswojony i bez obaw ruszyłem na trasę. Samego zarazku od początku raczej się nie
bałem, zastanawiałem się tylko, czy policja nie będzie się interesować
rowerzystami. Gdyby zakazano jazdy, popadłbym pewnie w ciężką frustrację. No ale
na szczęście póki co nikt nie stracił do końca rozsądku i nie siły porządkowe
nie czepiają się samotnych jeźdźców.
Swój dotychczasowy
zimowy ubiór mocno zredukowałem. Nawet posunąłem się do tego, że na ręce
założyłem krótkie rękawiczki. Głowę jednak ciągle postanowiłem chronić polarową
czapką. Dzień był zaiste ciepły i słoneczny. Mogło być pod dwadzieścia stopni.
Trochę się przepociłem pod bluzą z długim rękawem, bowiem do końca nie
wierzyłem prognozom i mimo wskazanej wyżej redukcji ubrałem się dość solidnie.
Z aury korzystali inni rowerzyści i tłumnie wylegli na powietrze.
Moja trasa
była raczej płaska, tylko na początku wdrapałem się na Przełęcz Tąpdała. Na
parkingu przy podjeździe na Ślężę były pustki. Policyjny radiowóz kontrolował,
czy w tym zazwyczaj gwarnym miejscu nie zbierają się tłumy. Jechało się dość
przyjemnie, bo dziś tak nie szalał wiatr, jak na poprzednich wycieczkach.
Cały
dystans pokonałem na kaloriach przyswojonych na śniadanie (był pożywny omlet)
oraz z dwóch batoników. Szansy na obiad nie było, bo przecież wszystkie knajpy
pozamykane.
Do domu
przyjechałem przed siedemnastą. W sam raz, by zrobić obiad i obejrzeć (chyba po
raz setny) kolejny odcinek „Chłopów”.
Dzisiejsza
trasa:
Świdnica-Wiry-Przełęcz
Tąpadła-Będkowice-Jordanów Śl.-Borów-Borek
Strzeliński-Gułów-Wiązów-Kowalów-Wawrzyszów-Biedrzychów-Strzelin-Łagiewniki-Jaźwina-Boleścin-Jagodnik-Pszenno-Świdnica.
- DST 113.10km
- Czas 04:59
- VAVG 22.70km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Oswajanie wirusa. Kamienna Góra
Piątek, 27 marca 2020 · dodano: 27.03.2020 | Komentarze 0
Ciągle
poranki są mroźne. Dziś wyjeżdżając krótko po szóstej trochę przemarzłem. Do
pracy jechało mi się kiepsko. Bieg zredukowałem na dosyć łagodny, a mimo to
kręcenie nie szło mi zbyt lekko. Cały czas miałem wrażenie, że zmagam się z
silnym wiatrem, ale patrząc na drzewa jakoś nie widziałem tych podmuchów. Na
porannej trasie było mniej samochodów niż zwykle. Koronawirus robi swoje. Gdy
wreszcie dotarłem do pracy, odczytałem swój czas dojazdu. Nie było tak źle,
ciut dłużej niż poprzednio, ale różnica wyniosła kilkanaście sekund.
Na trasę
wyruszyłem ponownie o czternastej. Dobrze że wziąłem plecak, do którego schowałem
kilka elementów swego ubrania. Teraz było ciepło. Temperatura wynosiła
kilkanaście stopni. Jednak pociłem się w tych warunkach. Na początku miałem
trochę podjazdów. Na nich pociłem się podwójnie. Ciągle jakoś nie mogę wróci do
lepszej formy w pokonywaniu górek. Warto schudnąć…
Na trasie
było mnóstwo rowerzystów, biegaczy i piechurów. Pozdrawialiśmy się przyjaźnie.
Wszyscy pokonywali swoje odcinki zgodnie z wytycznymi władz, czyli bez towarzystwa.
Dla mnie to nie pierwszyzna, bo zwykle tak jeżdżę. Kilka razy minęły mnie
policyjne radiowozy, ale nikt się nie czepiał.
Do domu
dojechałem mocno po osiemnastej. Już szarówka zamieniała się w ciemną noc. No
ale przecież mam światełka.
Dzisiejsza
trasa:
Świdnica- Pogorzała-Wałbrzych-Struga-Stare
Bogaczowice-Jaczków-Kamienna Góra-Krzeszów-Kochanów-Mieroszów-Unisław
Śl.-Rybnica Leśna-Głuszyca-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Lubachów-Bystrzyca
Górna-Witoszów Dolny-Świdnica.
- DST 139.80km
- Czas 06:22
- VAVG 21.96km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Ku Odrze. Malczyce
Wtorek, 24 marca 2020 · dodano: 24.03.2020 | Komentarze 0
Mroźne
poranki nieco mnie zniechęciły do wczesnej jazdy do pracy. Wczoraj było minus
sześć o siódmej, gdy wyjeżdżałem samochodem. Godzinę wcześniej (gdy miałbym
wyjeżdżać rowerem) musiałoby być jeszcze bardziej rześko. Na dziś zapowiadano
podobną aurę. Starszy pan już musi uważać na takie niespodzianki pogodowe. Gdy
dodamy do tego szalejącego wirusa, to chyba jestem usprawiedliwiony. Nie
pojechałem rano do pracy, ale za to na dziś wziąłem urlop. Mam trochę
zaległego, a u mnie w pracy są nawet małe naciski, by go wykorzystywać.
W domu
pogniłem sobie do dziewiątej. Przez okno widziałem znikomy ruch oraz trochę
oszronione samochody. Ubrałem się solidnie i po chwili przemierzałem wyludnioną
Świdnicę. Nie jest ona duża. Już na trzecim kilometrze wyjechałem poza
urbanizację. Poczułem się jakoś lepiej. Widmo zarazy odeszło gdzieś do podświadomości.
Cieszyłem się jazdą i wsłuchiwałem w radosne wiosenne trele ptaków, które chyba
nie zostały powiadomione o grozie koronawirusa. Nieco przemarzałem, bo dął
silny przenikliwy lodowaty wiatr.
Realizowałem
w głowie ułożony plan jazdy. Nawet wymyśliłem tytuł wpisu. „Ku Odrze”.
Miasteczko będące moim celem, Malczyce, leży właśnie nad tą rzeką. Zawsze
będzie mi się kojarzyć z moim jednym z pierwszych dalszych wyjazdów. Było to 18
lat temu. Jako młody adept rowerowych jazd stanąłem wtedy na nabrzeżu Odry i
cieszyłem się z takiego dalekiego wyjazdu. Kiedyś w Malczycach kursował prom.
Ja już tego promu nie widziałem. Pamiętam za to, że podawano codziennie „stan
wód głównych rzek polskich”, był też wskazywany stan Odry w Malczycach. Dziś
podjechałem też do rzeki. Wspomnienia wróciły. Odra nie prezentowała się
okazale. Jest tu dość wąska i wygląda jak małe bajorko. Gdy tak chwilę oglądałem
jej wody, uświadomiłem sobie, że odra to też nazwa choroby zakaźnej. Ładne mi, „ku
Odrze”. Tfu, na psa urok, splunąłem przez lewe ramię. Koronawirus wystarczy.
Powrotna
jazda była pod wiatr, ale zmagałem się całkiem dzielnie z podmuchami. Nakreślony
w głowie plan jazdy zrealizowałem co do joty, chociaż mogłem skrócić sobie
męczarnie.
Po
przyjeździe do domu poczytałem sobie w Internecie o kolejnych obostrzeniach związanych
z plagą. Czy będzie można normalnie jeździć? Jeśli nie , to chyba codziennie
będę na krótszym dystansie dojeżdżał do pracy. Oby nie…
Dzisiejsza
trasa:
Świdnica-Niegoszów-Klecin-Domanice-Maniów-Mietków-Kostomłoty-Cesarzowice-Środa
Śl.-Jastrzębce-Malczyce-Wilczków-Chełm-Ujazd
Górny-Jarosław-Gościsław-Pyszczyn-Imbramowice-Siedlimowice-Wierzbna-Bolesławice-Milikowice-Witoszów
Dolny-Świdnica.
- DST 128.30km
- Czas 05:52
- VAVG 21.87km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Zmiana pogody. Domaniów
Niedziela, 22 marca 2020 · dodano: 22.03.2020 | Komentarze 0
Gdy
przyszła kalendarzowa wiosna, jakby wróciła zima. W swoim nominalnym czasie nie
pokazywała się zanadto, ale teraz chyba chce nadrobić zaległości. Wiele prognoz
pogody zapowiadało na dziś śnieg. On pewnie by uniemożliwił mi jazdę. Kiedy
rano wyjrzałem przez okno, świat spowity koronawirusem był jednak suchy i
pozbawiony białego puchu. Nie miałem zatem innego wyjścia, tylko to przez drzwi
na dwór. Ubrałem się zaiste po zimowemu. Na zewnątrz okazało się, że wcale z
tym nie przesadziłem. Było w okolicach zera, a silny wiatr odbierał ciepło. Przez
głowę mi przeszło, że aby było w miarę sensownie, powinienem udać się na
Ziębice. No ale taka pętla byłaby dla mnie dziś nieco przydługa, wymyśliłem
sobie bowiem trasę do Domaniowa, gminnej miejscowości w powiecie oławskim.
Cały czas
zmagałem się z wiatrem. W trakcie jazdy uświadomiłem sobie, że przy dużych podmuchach
tylko ¼ trasy pokonywana jest komfortowo (tzn. z wiatrem), pozostały dystans to
mozół walki z czołowymi lub bocznymi podmuchami. Te boczne też potrafią
zniechęcać do jazdy.
Pogoda
była zmienna. Poranek był pochmurny, potem chmurzyło się jeszcze bardziej,
potem z nieba nieco poprószyło. Nie był to śnieg, tylko biała krupa (nie mylić
z Joanną). Koło południa przejaśniło się i ładnie wyszło słońce. Ciągle było
zimno, a ja od 22 kilometra jechałem w kurtce, którą wyjąłem z plecaka. Ruch
był w miarę normalny (jak na niedzielę). Ludzie chyba pogodzili się ze stanem
epidemii, ale przecież nawet w tym stanie trzeba jakoś żyć i czasem się
przemieszczać. Po przejechaniu ¾ dystansu nie spotkałem ani jednego rowerzysty.
Minąłem wszakże kilku biegaczy. Od Sobótki ruch rowerowy nieco ożył. Zobaczyłem
trzech bikerów.
Do domu
wróciłem po szesnastej. Jazdę umilałem sobie słuchaniem muzyki. Chciałem nią
przeczyścić swój organizm od ciągłych informacji o rozwoju pandemii. Słuchałem różnych
kawałków. Wymienię kilka: merengue, Pink Floyd, Kabaret Starszych Panów, Ewa
Demarczyk, Joe Dassin, Bach. Po raz kolejny poczułem potęgę wariacji
goldbergowskich. Jak dla mnie to jest utwór z pierwszej piątki ludzkich muzycznych
dokonań.
Dzisiejsza
trasa:
Świdnica-Wiry-Jaźwina-Łagiewniki-Brochocinek-Zielenice-Borek
Strzeliński-Domaniów-Nowojowice-Borów-Jordanów
Śl.-Świątniki-Sobótka-Tworzyjanów-Maniów-Domanice-Klecin-Wilków-Niegoszów -Świdnica
- DST 111.60km
- Czas 04:52
- VAVG 22.93km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Trzy czarne koty. Bolków
Czwartek, 19 marca 2020 · dodano: 19.03.2020 | Komentarze 0
Jazda do
pracy była przyjemna. Było dość ciepło, jasno i bezwietrznie. Udało mi się
urwać ponad minutę z sezonowego rekordu czasu dojazdu. Ruch na drodze był
normalny, jak z okresu sprzed koronawirusa. U mnie w pracy spory zastój.
Siedzimy co prawda przy swoich biurkach, ale za dużo nie robimy. Czas się
wlecze. Dzień coraz dłuższy, a więc zwolniłem się pół godziny później niż
poprzednio, czyli wyjechałem o 14. Czekało mnie sporo podjazdów i należało się
raczej streszczać. Podjazdy pokonywałem z pewnym trudem. Kiedyś szło mi to łatwiej.
No ale nie ma co narzekać, jakoś się jedzie.
Na trasie
dotarłem do dwóch „dziewiczych” ślepych miejscowości w powiecie jaworskim, były
to Półwsie i Wierzchosławiczki. Wcześniej przeciąłem miejscowość o idealnej
nazwie jak na czas kwarantanny: Pustelnik. Od Bolkowa wracałem już podobną
trasą jak w zeszłą niedzielę (ze Złotoryi). Drogę przeszły mi dziś trzy czarne
koty. Odczyniałem uroki plując przez lewe ramię. Pomogło, bo bez złych przygód
dotarłem do domu.
Do domu
dojechałem nieco po osiemnastej. Mimo tych mozolnie pokonywanych podjazdów
wykręciłem dość przyzwoitą średnią, blisko 23 km/h. Może będzie lepiej… Tylko
czy koronawirus pozwoli?
Dzisiejsza
trasa:
Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Stare
Bogaczowice-Jaczków-Marciszów-Pustelnik-Domanów-Półwsie-Wierzchosławiczki-Bolków-Kłaczyna-Dobromierz-Olszany-Świebodzice-Milikowice-Komorów-Witoszów
Dolny -Świdnica.
- DST 112.60km
- Czas 04:58
- VAVG 22.67km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Kwarantanna na rowerze. Sobótka
Wtorek, 17 marca 2020 · dodano: 17.03.2020 | Komentarze 0
Dzień
powszedni przyniósł normalny ruch. Do pracy przemykałem wśród sporej liczby
samochodów. Sporej nie sporej, takiej jak zwykle. Jechało mi się przyjemnie.
Wsłuchiwałem się w ptasie śpiewy. One (ptaki) nic sobie nie robią z koronowirusa
i myślą o przedłużaniu gatunku. Na trasie porannej w porównaniu z poprzednimi
jazdami urwałem minutę. Do rekordu jeszcze brakuje osiem. Jest nad czym
pracować. W pracy dowiedziałem się, że jeden z moich kolegów jest objęty
kwarantanną, bo jego żona (pielęgniarka) pracowała przy pacjencie, który dziś
zmarł na koronawirusa w wałbrzyskim szpitalu. Poddany lekkiej psychozie jakoś
się obroniłem przed paniką. Nie znoszę paniki.
Zwolniłem
się z pracy o 13:30 i wyruszyłem w mały objazd okolicznych terenów. Przyszła
wspaniała wiosna. W przygrubym stroju nieco się przegrzewałem, ale z radością
wystawiałem twarz do słońca. Mogło być ze dwadzieścia stopni. Także wiatr,
który ostatnio mnie wykańczał, dziś poszedł wiać gdzie indziej. Na trasie
widziałem mnóstwo rowerzystów, którzy podobnie jak ja chyba zakładali, że na
swoich pojazdach są bezpieczni od plagi, bo nie kontaktują się z innymi ludźmi.
Rower chyba daje najlepszą kwarantannę.
Trasa była
przyjemna i urozmaicona. Nawet zaliczyłem jedną przełęcz – Sulistrowicką w
masywie Ślęży. Do domu dojechałem jeszcze za dnia.
Dzisiejsza
trasa:
Świdnica-Pogorzała-Wałbrzch-Dziećmorowice-Lubachów-Bystrzyca
Górna-Bojanice-Lutomia Dolna-Mościsko-Książnica-Jaźwina-Uliczno-Oleszna-Przełęcz
Sulistrowicka-Przemiłów (jakże lubię tę nazwę)-Sobótka-Chwałków-Szczepanów-Gola
Świdnicka-Klecin-Wilków-Niegoszów-Świdnica.
- DST 164.70km
- Czas 07:27
- VAVG 22.11km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Puste drogi. Złotoryja
Niedziela, 15 marca 2020 · dodano: 15.03.2020 | Komentarze 0
Dzień był
piękny, choć chłodny. Słońce ładnie oświetlało świat w objęciach koronawirusa.
Rano ze Świdnicy wyjeżdżałem pustymi ulicami. Nie było ani samochodów, ani
ludzi. Na myśl przyszły mi katastroficzne powieści, które czytywałem w
młodości: „Dzień tryfidów”, „Wielkie solo Antona L.” itp. W pewnym sensie tęskniłem
za autami, które dawałyby mi pewność dalszego trwania naszej cywilizacji. Po
wsiach też ludzie gdzieś się ukryli, ujadały tylko psy i ładnie śpiewały ptaki.
Do pokonania miałem spory dystans, a więc skupiłem się na jeździe. Przed
Jaworem ujrzałem wspaniały widok. Był to biały masyw Karkonoszy i
charakterystyczną kopułą Śnieżki. W pełnym słońcu góry wyglądały jakby
wyrzeźbione były z marmuru. Nawet na chwilę przystanąłem, by napawać się tym
zjawiskiem.
Celem
jazdy była Złotoryja. To mój klasyczny przejazd na początku sezonu. Za Jaworem
wpadłem na tarkę na drodze. Asfalt tam jest niby dobry, ale na długich
odcinkach z drogi wyłażą kamyczki. Stan tej drogi nie poprawia się od lat, bo
nikogo ona chyba nie obchodzi. Tyłek dostaje tam w tyłek (jeśli tak można
powiedzieć…).
Do plecaka
spakowałem jedzenie i picie, by na trasie być niezależny i poddać się wymogom
narodowej kwarantanny. Sklepy były jednak otwarte. Do jednego nawet wstąpiłem naruszając
nieco tę kwarantannę. Kupiłem batony, ale przywiozłem je do domu. W
międzyczasie zjadłem natomiast bułkę z kiełbasą, które rano spakowałem do
plecaka. Na trasie spotkałem sporo rowerzystów.
W
powrotnej drodze zawinąłem do dziewiczej miejscowości Gorzanowice w powiecie
jaworskim (w pobliżu Bolkowa). Do domu dotarłem około siedemnastej. Forma jakby
lepsza.
Dzisiejsza
trasa:
Świdnica-Żarów-Kruków-Gościsław-Udanin-Damianowo-Księżyce-Luboradz-Jawor-Sichów-Złotoryja-Nowy
Kościół-Świerzawa-Kaczorów-Gorzanowice-Bolków-Kłaczyna-Dobromierz-Olszany-Stanowice-Stary
Jaworów-Milikowice-Komorów-Witoszów Dolny-Świdnica.
- DST 110.30km
- Czas 05:11
- VAVG 21.28km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Jazda w czasach plagi. Jetrichov
Piątek, 13 marca 2020 · dodano: 13.03.2020 | Komentarze 3
Powoli
musimy zmierzyć się z nową sytuacją. Nawet dla mnie, człowieka, który ma już
swoje lata i jakieś tam doświadczenie, wydarzenia podryfowały w zgoła
niespodziewanym kierunku. Stajemy przed bardzo ważnym wyzwaniem, którego echa
mogą odbijać się przez kilka następnych lat. Jako człowiek, który nie lubi
paniki i nadmiernego informacyjnego szumu, muszę jednakże wyznać, że się
zaniepokoiłem. Wydaje nam się, że wszystko, co mamy, jest dane nam na zawsze,
tymczasem kolejne dni pokazują jak to jest ulotne, nietrwałe i przypominające
mydlaną bańkę. Cieszmy się zatem zdrowiem i możliwością rowerowania, póki jeszcze
możemy…
Dziś był
piątek trzynastego. Kiedyś takie kabały nie robiły na mnie wrażenia, aż do
momentu, kiedy przeszedł mi drogę czarny kot, a w godzinę później poturbował
mnie samochód. Dlatego dziś szczególnie wytężałem zmysły i starałem się unikać
nieszczęść. Udało się połowicznie. Rano wyruszyłem do pracy lekko po szóstej.
Dzień już panował pełną gębą, ale męczył mnie chłód. Na setki razy
przemierzonej trasie jechało mi się nawet znośnie. Zaraza spowodowała, że ruch
samochodowy był jakby mniejszy. Podjazd trochę mi się dłużył. Już w Wałbrzychu
dopadł mnie deszcz (pech po raz pierwszy). Chwilę jechałem w zmagających się opadach,
ale w końcu stanąłem, by włożyć kurtkę, którą do tej pory wiozłem w plecaku. Do
pracy dojechałem po paru minutach, ale deszcz zdążył mnie przemoczyć. Wilgotne
ciuchy ułożyłem na kaloryferze, sam wziąłem kąpiel i na sześć godzin zasiadłem
przy biurku. Nie powiem, zrobiłem sporo pożytecznych rzeczy. Z pracy zwolniłem się
o 13:30 (znowu ta pechowa trzynastka!). Przez Wałbrzych przedzierałem się przez
20 kilometrów pod górę i pod wiatr. Istny masochizm! Chyżość podmuchów
przekraczała 10 m/s. Najpierw jechałem tzw. Strefą, czyli przez obszar, na
którym działają duże zakłady przemysłowe, potem przez Stary i Nowy Julianów, by
znowu zameldować się w Wałbrzychu i przez Kozice, Podgórze i Glinik opuścić to rozciągnięte
miasto. Na rozstaju dróg Unisław Śl.-Andrzejówka odczytałem swoją dotychczasowa
średnią prędkość. Ledwo ciut ponad 17 km/h. Zważywszy na warunki, i tak nieźle.
Dziś postanowiłem
dokończyć czeski tryptyk. Dwa moje poprzednie wyjazdy widły przez ten kraj,
zatem warto było zagłębić się tam po raz trzeci. Interesowała mnie zwłaszcza sprawa
możliwości przekraczania granicy, bo w tej kwestii krążyły sprzeczne opinie. Okazało
się, że wjazd był swobodny, bez żadnej kontroli. W przygranicznym czeskim
Starostinie wstąpiłem do sklepu. Pani za ladą (zena za pultem) powiedziała mi,
że od poniedziałku granica będzie zamknięta dla wszystkich z wyjątkiem osób (Polaków)
dojeżdżających przez Czechy do pracy.
Po zrobieniu
małej pętelki przez Czechy do kraju wjechałem małym przejściem Vizniov-Nowe
Siodło. Żadnej kontroli tutaj też nie było. Od Mieroszowa czekał na mnie
przyjemniejszy wiatr. Mogłem nieco wytchnąć i podreperować kiepską średnią.
Zastanawiałem się, kiedy następy raz uda mi się pojeździć po Czechach. Tamtędy
wiodą moje ulubione trasy i pewnie nieprędko uda mi się znów tam pokręcić. Hm,
oby w ogóle można było wsiąść na siodełko.
Do domu
wracałem utartym szlakiem przez Rybnicę Leśną. Pisałem już o dziadowskiej
drodze, która prowadzi do Głuszycy. Dziś ukąsiła mnie ona dodatkowo. Na tych
pierdolonych dziurach złapałem gumę (pech po raz drugi). Powietrze z przedniej
opony uleciało do nieba szybciutko jak modlitwa ateisty. Z reguły w piśmie nie
używam wulgaryzmów (co innego jeśli chodzi o mowę żywą), ale tylko w ten sposób
mogę opisać nikczemny stan owej drogi oraz stan mego umysłu w onym czasie. Gumę
wymieniłem, ale do domu czekało mnie jeszcze 30 kilometrów jazdy po wertepach
na zjeździe do Głuszycy. Ponadto godzina robiła się już późna, a ja nie lubię
jeździć po nocy.
Na
szczęście okazało się, że już wyczerpałem swój limit pecha. Do domu dotarłem co
prawda mocno po zmierzchu, ale w jednym kawałku.
Sobie i
kolegom rowerzystom życzę przetrwania tego czasu epidemii i zarazy. Zdrowia i
kondycji!
Dzisiejsza
trasa:
Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Stary
Julianów-Wałbrzych-(Glinik)-Unisław
Śl.-Mieroszów-Mezimesti-Jetrichov-Mezimesti-Viznov-Nowe Siodło-Mieroszów-Unisław
Śl.-Rybnica Leśna-Głuszyca-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Lubachów-Bystrzyca
Dolna-Świdnica.
- DST 116.30km
- Czas 05:22
- VAVG 21.67km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Przed pracą. Teplice nad Metuji
Wtorek, 10 marca 2020 · dodano: 10.03.2020 | Komentarze 0
Trasa podobna jak przedwczoraj, skrócona tylko i doprowadzona do Teplic nad Metuji (w niedzielę było do Polic nad Metuji). Dziś praca na popołudniu, a więc jazda poranna miała swój sens. Z domu wyjechałem ciut przed siódmą. Najpierw było pod górę i pod wiatr, z powrotem odwrotnie... Sprawiedliwie?
- DST 141.30km
- Czas 06:42
- VAVG 21.09km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Pozytywne objawy. Police nad Metuji
Niedziela, 8 marca 2020 · dodano: 08.03.2020 | Komentarze 0
Poranek by
chłodny. Nie było mrozu, ale zimny wiatr skutecznie obniżał temperaturę. Dla
mnie jednak nie był to żaden problem, bo ubrałem się odpowiednio. Już za
Świdnicą wpadłem na remontowany odcinek drogi Bystrzyca Dolna-Burkatów.
Kilometr musiałem przemieszczać się po grząskiej powierzchni, bo asfalt zdarto do
gołej ziemi. W nocy padało i grunt był miękki. Na kolarzówce kiepsko się
jechało. Miejscami musiałem prowadzić. Jakoś zepsuło to mi humor. Rower
ubłociłem sobie nieco, a perspektywa jego czyszczenia nie polepszyła mego
nastroju.
Początek
mojej trasy to popularne szlaki świdnickich rowerzystów. Korzystali oni z
niedzieli i licznie wylegli na drogi. Teren cały czas się leciutko podnosił, a
wiatr oczywiście dął w twarz. Gdy w Głuszycy skręciłem ku Unisławiowi Śl.,
rowerzyści zniknęli. Kilka kilometrów podjazdu pokonałem nawet sprawniej niż
sądziłem. Zastanawiałem się, czy w końcu drogowcy wezmą się za dolny odcinek tej
trasy, który dziur ma tyle, że można byłoby nimi obdzielić sporo innych dróg.
To samo można powiedzieć o dzisiejszym moim odcinku zjazdowym między Rybnicą
Leśną a Unisławiem Śl. No ale tutaj po prostu wstawiono znak „zakaz ruchu”, bo
to chyba jest tańsze niż remonty. Nie bacząc na zakazy zjechałem sobie w dół,
często i gęsto używając hamulca, by przedwcześnie nie zakończyć wycieczki z
powodu upadku.
Do Czech
wjechałem dawnym turystycznym przejściem granicznym Mieroszów-Zdonov. Kiedyś było
wyłączone dla ruchu samochodowego, ale parę lat temu dopuszczono pojazdy
mechaniczne. Ciekawy byłem, czy Czesi ze względu na koronawirusa wprowadzą
jakąś kontrole na granicy. No ale wjazd do Czeskiej Republiki był swobodny jak
zwykle, pies z kulawą nogą się nie pofatygował, by mierzyć gorączkę osobom
wjeżdżającym. I bardzo dobrze, bo jeszcze paniki brakuje…
Przez
Czechy przejechałem ponad 50 km. Teren był urozmaicony (jak to w Czechach).
Podjazd z Pekova na Honske sedlo nieco mnie wymordował. Z przełęczy tej w dół
spada piękna droga. Gładka, o dużej stromiźnie, w miarę prosta, wśród lasu. Po
cichu liczyłem na pobicie rekordu prędkości, bo wydawało mi się na podjeździe,
że mam korzystny wiatr na tym odcinku. Niestety na zjeździe wiatr mnie jednak
hamował i zaledwie nieznacznie przekroczyłem 70 km/h. Wziąłem czeskie korony
(bez wirusa), bo chciałem zjeść obiad w tym kraju. Jak zwykle na chęciach się
tylko skończyło. Sporą trasę pokonałem na dwóch batonach. Na ostatnim
podjeździe do Wałbrzycha nieco mnie muliło, ale nie odcięło mi prądu.
Zaliczyłem
dziś dość trudną trasę, prawie górską, ze sporą liczbą trudnych podjazdów.
Forma licha, ale czuję, że będzie już tylko lepiej. Pokonując wzniesienia
męczyłem się rzecz jasna, ale to zmęczenie jakoś się nie kumulowało. Te pozytywne objawy dodały mi otuchy. Do domu
dotarłem po szesnastej.
Dnia
Kobiet nie świętowałem.
Dzisiejsza
trasa:
Świdnica-Bystrzyca
Dolna-Jez. Bystrzyckie (tama)-Jugowice-Głuszyca-Unisław Śl.-Mieroszów-Zdonov-Teplice
nad Metuji-Police nad Metuj-Pekov-Honske
sedlo-Broumov-Hyncicie-Mezimesti-Viznov-Nowe Siodło-Mieroszów-Unisław
Śl.-Wałbrzych-Pogorzała-Świdnica.