Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 299444.60 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2020

Dystans całkowity:2003.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:88:02
Średnia prędkość:22.76 km/h
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:125.22 km i 5h 30m
Więcej statystyk

Majowe wietrzysko. Kondratowice

Sobota, 30 maja 2020 · dodano: 30.05.2020 | Komentarze 0

Po wczorajszej górskiej eskapadzie, dziś chciałem po porostu się przejechać, rozprostować kości. No ale dodatkowych wrażeń dodał mi wiatr. Wymęczył mnie okrutnie.
Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Wiry-Jaźwina-Roztocznik-Niemcza-Wojsławice-Prusy-Kondratowice-Białobrzezie-Jordanów Śl.-Nasławice-Żerzuszyce (cóż za nazwa!)-Rogów Sobócki-Wojnarowice-Proszkowice-Maniów-Domanice-Klecin-Wilków-Niegoszów-Świdnica.




  • DST 138.40km
  • Czas 06:52
  • VAVG 20.16km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Góry i dziury. Świdnica-Przełęcz Jugowska-Domaszków

Piątek, 29 maja 2020 · dodano: 29.05.2020 | Komentarze 3

Wziąłem sobie dziś wolne. Postanowiłem pojechać do Międzylesia, zaliczyć tam małą pętelkę, by zdobyć dziewicze miejscowości i wrócić do domu pociągiem.

Rano znowu marudziłem i wyjechałem przed dziesiątą. Wydawało mi się, że spokojnie zrobię zamierzoną trasę. Już na początku nieco krew we mnie się zagotowała. Oto na ścieżce rowerowej w Bystrzycy Dolnej przystanął sobie jakiś trep w ciężarówce i tarasował całą jej szerokość. Siedział w kabinie, gdy zacząłem mu prelekcję. Patrzył na mnie jak na kosmitę i chyba nie rozumiał o co mi chodzi. Skąd się biorą takie cepy? Postanowiłem że nie dam za wygraną, choć mogłem wyjechać na drogę i go ominąć. W końcu, gdy zacząłem go straszyć policją, odjechał. Nie znoszę rowerowych ścieżek, ale gdy już sensowne są, to z nich korzystam. Dlaczego ktoś myśli sobie, że to jest dobre miejsce na parking. Jakoś ucieszyłem się kiedyś, gdy się dowiedziałem, że policja dowaliła mandat pieszemu człapiącemu po takiej ścieżce, gdy obok miał normalny chodnik. Jak porządek, to porządek.

Niebawem złapał mnie mały deszczyk, ale szybko przeszedł. Dzień był pochmurny i ponury. Kierunek ku Kotlinie Kłodzkiej obrałem przez Przełęcz Jugowską w Górach Sowich. Podjazd ten okazał się małą zmarszczką w porównaniu z kolejnymi, już w kotlinie.

Znaną mi drogę z Polanicy do Bystrzycy Kłodzkiej opuściłem, by dotrzeć do pierwszej „dziewiczej” miejscowości, czyli do Pokrzywna. Wbiłem się w ulicę Sienkiewicza, która zaprowadziła mnie do Przełęczy Sokołowskiej. Katorżniczy podjazd odebrał mi sporo sił. Na kolarzówce bezskutecznie szukałem lżejszych przełożeń. Brnąłem pod górę z prędkością 6-7 km/h. Przełęcz ta nie ma imponującej wysokość (564 mnpm), ale można się na wjeździe sporo podmęczyć.

Na drodze do Bystrzycy Kłodzkiej dotarłem do dwóch kolejnych „ślepych” wiosek, które odwiedziłem pierwszy raz w życiu. Były to Paszków i Nowa Bystrzyca. Prowadziły do nich zniszczone wznoszące się drogi. Podjazdy były uciążliwe, a zjazdy męczące, bo cały czas należało uważać i ostro hamować.

W Bystrzycy Kłodzkiej nieco pokręciłem, bo były tam remonty, a ja musiałem znaleźć małą drogę wyjazdową ku Starej Bystrzycy (kolonii). Należy tu zauważyć, że są dwie Stare Bystrzyce w tym rejonie. Jedna to normalna wieś, a druga to rzeczona kolonia. Kręcą powoli ku górze zaliczyłem dwie kolejne „dziewice”: Wyszki z jej ślepym przysiółkiem Szczepkowem. Aby dotrzeć do tego ostatniego, musiałem częściowo prowadzić kolarzówkę po ostrych kamieniach. Do kolejnej nowej wsi (Ponikwy) dotarłem dziadowskim dziurawym zjazdem.

Podjazd na Porębę (ostatnia „dziewica”) wysączył ze mnie resztki sił. W domu rano zjadłem śniadanie, a na trasie posiliłem się tylko jednym batonem. Na liczniku było już sporo ponad 100 kilometrów, a mnie odcinało prąd. Końcówka podjazdu była zaiste katorżnicza. Musiałem trzy razy stanąć, by zaczerpnąć powietrza. Gdy skręciłem w prawo na Gniewoszów, podjazd nieco się wypłaszczył, a mnie złapał straszny skurcz w prawą nogę. Stanąłem ze dwa razy na moment, ale gdy znowu ruszałem ból się znowu pojawiał. Już dawno odpuściłem sobie myśli o zrobieniu pętelki wokół Międzylesia (jak pierwotnie planowałem), a troskałem się za to myślą, czy zdążę na pociąg powrotny. Wreszcie postanowiłem skurcz wyleczyć swoim starym sposobem: intensywnym marszem. Szedłem tak z kilometr na lekkiej pochyłości w górę. Pomogło, po wejściu na rower już mogłem kręcić prawą nogą. Tymczasem do odjazdu pociągu brakowało 30 minut. W Różance szybko wszedłem do sklepu, by kupić kolejne batony. Spytałem pani w sklepie o stację w Międzylesiu. Powiedziała mi, że mam do nie jeszcze 10 kilometrów trasy najpierw pod górę potem w dół. Nie zdążę! Pani poradziła mi, żebym zawrócił i pojechał do stacji w Domaszkowie. Dzieliło mnie od niej 5 kilometrów. Tak też zrobiłem. Na peronie byłem 10 minut przed moim pociągiem. Zdążyłem się nawet zaprzyjaźnić z kolejowym czarnym kotem, który z przyjemnością przyjmował moje głaskanie. Siedziałem na ławce i cieszyłem się promieniami słońca, które wreszcie zaczęło przygrzewać.

W domu byłem przed dziewiątą. Obiadokolacja smakowała jak ambrozja.

Dzisiejsza trasa:
Jak w opisie.




Majowe słoneczko. Jordanów Śl.

Środa, 27 maja 2020 · dodano: 27.05.2020 | Komentarze 2

Dwa ostatnie dni padało. Co prawda wczoraj po południu wreszcie wyłoniło się słońce, ale mimo że wtorek to nominalnie mój dzień rowerowy, już mi się nie chciało startować. Dziś poranek był ładny. Widno jest już od czwartej, trzeba będzie pomyśleć o jakiejś dłuższej jeździe, ale czy zewrę się o brzasku. Powietrze było znacznie cieplejsze niż podczas poprzednich moich jazd, ale ciągle czuje się „uszczypliwość” zimna. Do pracy dojechałem w przyzwoitym czasie, ale bez postępów w tym względzie.

Popołudniową jazdę zacząłem przepisowo, to jest o 15:30. Na początku nieco się przeraziłem, bo na wyjeździe z Wałbrzycha przez strefę śmignął mnie jakiś dziadek na starym rozklekotanym rowerku. Zasmuciło mnie to. Na początku nawet dzielnie z nim walczyłem, ale kiedy jego prędkość przekroczyła 30 km/h na podjeździe, odpuściłem. W końcu zrozumiałem, że jego rower ma silniczek, bo dziadek ledwo kręcił ,a mimo to jego pojazd mknął do przodu jak bolid F1.

Dzień był miły i słoneczny. Jednak temperatura nie przekroczyła 20 stopni. Po raz drugi w sezonie wybrałem się do Jordanowa Śl. Czasem przez tę miejscowość przejeżdżam przy okazji jazd gdzieś dalej, ale dziś był głównym celem mej wycieczki.

Trasa raczej bez wywoływania palpitacji serca. W końcówce tętno nieco podskoczyło na podjeździe na Przełęcz Tąpadła.

Dzisiejsza trasa:

Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Modliszów-Złoty Las-Bystrzyca Górna-Lutomia Dolna-Mościsko-Książnica-Jaźwina-Łagiewniki-Białobrzezie-Jordanów Śl.-Będkowice-Sulistrowiczki-Przełęcz Tąpadła-Sady-Biała-Marcinowice-Wilków-Niegoszów-Świdnica.




Zjawiska atmosferyczne. Grodków

Niedziela, 24 maja 2020 · dodano: 24.05.2020 | Komentarze 0

Prognozy na dziś były niepewne. Miał padać deszcz. Rano wstałem koło szóstej. Podczas dumań w toalecie chyba szatan mnie odwiedził. Usiadł zapewne w pobliżu, na pralce i szeptał mi do ucha słowa, które miały zniechęcić mnie do jazdy. „Zmokniesz, namęczysz się. A przecież możesz zostać w domu i obejrzeć sobie jakiś niezły film”. Mówię wam, już prawie uległem jego namowom. No ale w końcu pogoniłem diabła i wyjechałem na trasę.

Było chłodno, ale błękit nieba zachęcał do żwawego kręcenia. Wiał też korzystny wiatr. Kilometry uciekały szybko. Po lekkim śniadaniu odczuwałem potrzebę zjedzenia jakiejś słodkiej bułki. Niestety wszystkie sklepy były zamknięte.

Od Grodkowa wiatr stał się moim wrogiem. W tym miasteczku początkowo miałem odnaleźć jakiś czynny sklep, ale w końcu poczłapałem na Ziębice. W tych zmaganiach z podmuchami uleciała przyjemność jazdy. Obłoki przykryły niebo, a ich kolor przeszedł od bieli do czerni. W końcu zaczął padać deszcz. Założyłem kurtkę i kręciłem dalej. Nieco zaniepokoił mnie grad, który niebawem zaczął siec z nieba. Nie był jakiś gruby, a więc można było jechać.

W Ziębicach w końcu kupiłem sobie jakieś batonik. Miasto to jest biedne i ile razy przejeżdżam tamtędy zawsze męczę się na dziurawych drogach. Trzeba przejechać parę kilometrów, a na końcu jest szpetna kostka. Wiatr ciągle mnie stopował. Dobrze że forma jest jako taka, bo byłoby kiepsko.

Już blisko przed Świdnicą znowu zaczęło kropić, a nad Górami Sowimi, widocznymi po lewej ręce, zadźwięczały grzmoty burzy. Na szczęście do domu dojechałem bez nawałnicy nad głową.


Dzisiejsza trasa:

Świdnica-Wiry-Jaźwina-Łagiewniki-Karczyn-Strzelin-Biedrzychów-Łojowice-Grodków-Wierzbna-Jagielnica-Sarby-Kalinowice Dolne-Ziębice-Stolec-Ząbkowice Śl.-Stoszowice-Lutomierz-Rudnica-Ostroszowice-Bielawa-Pieszyce-Bojanice-Opoczka-Świdnica




Rozkręcanie sezonu. Jawor

Piątek, 22 maja 2020 · dodano: 22.05.2020 | Komentarze 0

Dzisiejsza trasa rano zaprowadziła mnie do pracy, a później pojechałem do Jawora. No i wróciłem do domu. Całkiem fajnie się jechało. Maj nie rozpieszcza ciepłotą. 




Dobrze wykorzystany dzień urlopu. Przełęcz Woliborska

Środa, 20 maja 2020 · dodano: 20.05.2020 | Komentarze 0

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Bystrzyca Górna-Jez. Bystrzyckie (tama)-Jugowice-Głuszyca-Świerki-Nowa Ruda-Wolibórz-Przełęcz Woliborska-Jodłownik-Ostroszowice-Owiesno-Piława Górna-Gilów-Roztocznik-Jaźwina-Wiry-Kątki-Marcinowice-Niegoszó-Świdnica.




Zwyżka formy. Bolków

Wtorek, 19 maja 2020 · dodano: 19.05.2020 | Komentarze 0

Koło szóstej rano było całkiem cieplutko. Gdy przemierzałem swoje pierwsze metry porannej jazdy do pracy nie mogłem się nadziwić, że w końcu nie marznę. Znowu urwałem prawie minutę z czasu dojazdu do pracy. Słońce świeciło, ptaszki ładnie ćwierkały, istna sielanka.

Z pracy wyjechałem planowo, czyli o 15:30. Nie mam już za dużo nadgodzin, a więc należy je szanować. W międzyczasie zaczęło się chmurzyć. Było ciągle ciepło (tak z 15 stopni), ale słońce gdzieś się schowało. Wzmógł się też wiatr. Od jakiegoś czasu jeżdżę w okularach z żółtym szkłami. Mocno rozjaśniają widoki. Gdy je w pewnym momencie zdjąłem, uświadomiłem sobie, że jest zadziwiająco ciemno. Z ostrożności włączyłem nawet tylne światełko. Parę razy zrosił mnie mały deszczyk. Patrząc na niebo cały czas spodziewałem się ulewy. Na szczęście do niej nie doszło. Ufając w optymistyczne prognozy nawet nie wziąłem kurtki…

Jechało mi się bardzo dobrze. Poczułem, że w końcu łapię jakąś formę. Górki zaliczałem z większą lekkością, a i przeciwny wiatr jakoś mnie nie denerwował. Po przyjeździe do domu nie poczułem żadnego zmęczenia. Wszystkie te objawy lepszej tężyzny jakoś mnie ucieszyły.

Po raz drugi w tym roku jako cel jazdy wybrałem miasteczko Bolków. Aby nie powtarzać poprzedniej trasy, wymyśliłem jakieś jej wariacje. Przejechałem „dziewiczy” odcinek Ciechanowice-Pastewnik. Przez 20 lat jeździłem w tych okolicach, ale jakoś tam się nie zapuściłem. Łącznik ten wypatrzyłem na googlach. Wyglądało, że jest asfaltowy. No owszem, asfalt kiedyś tam był. Teraz pozostały ruiny i zgliszcza. Cztery kilometry na tych dziurach, kamieniach i odcinkach prawie piaszczystych pokonałem miotając przekleństwa. Szosówką nie powinno się jeździć po takich wertepach. Byłem prawie pewny, że zaraz złapię gumę. Kilka razy, na największych ubytkach asfaltu, pchałem rower. Na szczęście moje ogumienie nie zostało doznało perforacji. W wielką ulgą w Pastewniku przywitałem dobrą nawierzchnię.

W domu byłem około 19:30. Zjedzona kolacja pozwoliła popatrzeć na świat z większą dozą optymizmu.

Dzisiejsza trasa:

Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Stare Bogaczowice-Jaczków-Marciszów-Ciechanowice-Pastewnik-Domanów-Bolków-Kłaczyna-Dobromierz-Siodłkowice-Olszany-Stanowice-Nowy Jaworów-Milikowice-Komorów-Witoszów Dolny -Świdnica.




Zmęczenie. Mięknia

Niedziela, 17 maja 2020 · dodano: 17.05.2020 | Komentarze 0

Strasznie nie chciało mi się dziś jechać. Czułem zniechęcenie i zmęczenie. Morzył mnie sen. Wstałem po siódmej, bo o tej właśnie godzinie planowałem mniej więcej wyjechać. Niestety, z powrotem walnąłem się do łóżka. W końcu wygramoliłem się tuż przed jedenastą. Z pierwotnych zamierzeń pozostały gruzy. Musiałem zatem skrócić swoją planowaną wcześniej trasę.
Dzień był przyjemny. Słonecznie, ale niezbyt ciepło. Minusem był wiatr, który trochę zbyt mocno wiał. No ale był przynajmniej sprawiedliwy: raz pomagał, raz przeszkadzał. Pojawił się nawet malutki deszczyk...

Trasa niezbyt ciekawa i romantyczna. Jedna z wielu. Raczej płaska, z kilkoma hopkami. Przed Kątami Wrocławskimi zobaczyłem nowoczesny symbol Wrocławia: wieżowiec Sky Tower. Widać go z daleka. Naprężony i wycelowany w niebo walec jakoś skojarzył mi się z ogromnym zamglonym fallusem. Chyba muszę poczytać Freuda.


Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Niegoszów-Wilków-Klecin-Domanice-Maniów-Mietków-Paździorno-Kostomłoty-Ciechów-Środa Śl.-Szczepanów-Lubiatów-Mięknia-Kadłub-Juszczyn-Kryniczno-Świdnica Polska-Kąty Wrocławskie-Piława-Milin-Mietków-Borzygniew-Dzikowa-Imbramowice-Siedlimowice-Śmaiłowice-Wierzbna-Nowice-Stary Jaworów-Milikowice-Komorów-Witoszów Dolny-Świdnica.




Nostalgicznie. Golińsk

Piątek, 15 maja 2020 · dodano: 15.05.2020 | Komentarze 0

Poranki stają się nieco cieplejsze. Dziś temperatura wynosiła może z pięć stopni. Jazda była całkiem przyjemna, bo nie dokuczał wiatr. Do pracy dotarłem w rekordowym w tym sezonie czasie: 53:54. Wyniki te specjalnie mnie nie rajcują, nie staram się też ich śrubować jakąś szaleńczą jazdą. Po prostu odczytuję dane z licznika. W pewien sposób umożliwia mi to ustalenie mojej aktualnej formy i porównanie jej do poprzednich jazd.

Z pracy zwolniłem się o 13:30. Po raz pierwszy w tym sezonie przebijałem się przez cały Wałbrzych i jego śródmieście. Oglądałem postępy w budowie miejskiej obwodnicy. Widać już szkielety budowli drogowych. Inwestycja ma być oddana za rok. Na pewno istotnie zmieni obraz tego podupadającego miasta. Mam do niego stosunek sentymentalny, bo mieszkałem w nim blisko 40 lat. Na mojej dzisiejszej trasie przemykałem obok trzech miejsc mojego starego zamieszkania: ul. Armii Krajowej (dawniej Armii Czerwonej), ul. Pługa i ul. Głowackiego.

Z Wałbrzycha wyjechałem podjazdem przez dzielnicę Gaj. Na początku mojej rowerowej przygody praktycznie co drugi wyjazd tamtędy opuszczałem miasto (lub do niego wracałem, ale wtedy to był zjazd…). Znam go jak swoją własną kieszeń. Kiedyś nawet czas podjazdu skrupulatnie odnotowywałem, bowiem był on wyznacznikiem mojej formy (obecnie tak traktuję jazdę do pracy, o czym pisałem na wstępie).

Kontynuując wątek nostalgiczny muszę wspomnieć, że po dwóch miesiącach od ostatniego przejazdu dotarłem do czeskiej granicy (przejście Golińsk-Starostin). Byłem tam kilkaset razy. Tym razem stanąłem przed zaporami i znakiem zakazu ruchu. Smutny to był widok. Kilkadziesiąt metrów dalej stał wóz wojskowy, obok którego stało dwóch żołnierz: jeden z długą bronią, a jeden w towarzystwie psa. Oczywiście nie miałem zamiaru przebijać się przez granicę. Zrobiłem tylko historyczną fotkę. Jeden z żołnierzy zainteresował się moją osobą. Po grzecznym wytłumaczeniu powodu mojego pobytu na granicy, wrócił na swój posterunek.

Do domu wróciłem po siedemnastej. Przebieg trasy ułożyłem wcześniej w głowi. Kilometry policzyłem tak chwacko, że wcale nie musiałem dokręcać, by zrobić tę setkę.


Dzisiejsza trasa:

Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-(Gaj)-Unisław Śl.-Mieroszów-Golińsk-(granica państwa)-Nowe Siodło-Unisław-Śl.-Wałbrzych (Glinik)-Rybnica Leśna-Głuszyca-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Bojanice-Opoczka-Świdnica.




Rytuały. Niemcza

Środa, 13 maja 2020 · dodano: 13.05.2020 | Komentarze 0

Każdy ma swoje rowerowe rytuały. Jeden z moich polega na tym, że po dotarciu do Niemczy, okrążam ja i zaglądam do rynku. Wiele razy korciło mnie, aby po prostu odbić się od tabliczki i już wracać. No ale nie, rytuał to rytuał. Dziś także odprawiłem go...

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Modliszów-Lubachów-Bojanice-Lutomia Dolna-Mościsko-Włóki-Uciechów-Gilów-Niemcza-Gilów-Roztocznik-Jaźwina-Wiry-Wirki-Kątki-Marcinowice-Wilków-Niegoszów-Świdnica.