Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 299444.60 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2020

Dystans całkowity:1717.60 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:74:03
Średnia prędkość:23.20 km/h
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:132.12 km i 5h 41m
Więcej statystyk

Rajd z wirusem w tle. Dzień 1. Tarnów-Krynica Zdrój

Wtorek, 30 czerwca 2020 · dodano: 30.06.2020 | Komentarze 0

Wreszcie na wyjeździe!
Trasa okazała się bardzo wymagająca. Rano wstałem o 5. W Tarnowie byłem przed 13. Google nie kłamało. Pokonałem co najmniej 1500 m przewyższeń. Najgorsze były w okolicach Krynicy. Niektóre ścianki miały ponad 20 procent. Na rowerze szosowym nie mam takich przełożeń, by się z nimi zmierzyć, zatem że 2 kilometry musiałem popchać rower. Nie lubię tego, ale co zrobić.
Jutro dołączają do mnie trzej koledzy: Darek, Łukasz i Paweł. Już razem ciągniemy na Warszawę.
Dzisiejsza trasa:
Tarnów-Strzyszów-Trzemesna-Tuchów-Ryglice-Żurowa-Szerzyny-(woj. podkarpackie)-Święcany-(woj. małopolskie)-Biecz-Gorlice-Ropa-Śnietnica-Czyrna-Mochnaczka Wyżna-Krynica Zdrój. 




Na grilla do teściów. Świdnica-Nysa

Niedziela, 28 czerwca 2020 · dodano: 29.06.2020 | Komentarze 0

Wyruszyłem dość wcześnie, bo o 6:30. W Nysie miałem być w okolicach 12-13. Od rana było bardzo gorąco. Do Nysy jeździłem wielokrotnie, ale tym razem znowu wymyśliłem wariacje trasy. Dzięki nim zawitałem do siedmiu dziewiczych miejscowości w powiecie strzelińskim (Kaszówka, Samborowiczki, Siedmino, Siemisławice, Jagielno, Wieliczna, Wieliszów) oraz siedmiu w powiecie nyskim (Szklary, Tarnów, Goworowice, Ogonów, Siedlec, Pasieki, Suszkowice).
Grill się udał. Do domu wróciłem z żoną samochodem. Rower upchnąłem w bagażniku.
Jutro wyjazd do Tarnowa...
Niedzielna trasa:
Świdnica-Wiry-Jaźwina-Łagiewniki-Strzelin-Jegłowa-Samborowiczki-Miłocice-Przeworno-Sarby-Wieliczna (dojazd szutrowy)-Sarby-(woj. opolskie)-Szklary-Kamiennik-Goworowice-Ogonów-Siedlec-Grądy-Suszkowice-Goświnowice-Nysa.




Masyw Ślęży i koszenie trawki. Niemcza

Czwartek, 25 czerwca 2020 · dodano: 25.06.2020 | Komentarze 0

Udało mi się dziś nieco wcześniej urwać z pracy. „Urwanie” to miało miejsce blisko miejsca mego zamieszkania, zatem nadarzyła się niezła okazja na rowerowy wyjazd. Prawdę mówiąc, byłem na niego przygotowany, bo nie ma to jak właściwe planowanie pracy.

Wczoraj była istna pompa. Ściana wody. W takim dniu dobrze siedzieć w domu i słuchać dudnienia deszczu o dach i szyby. No i współczuć tym, którzy na rower jednak wyruszyli. Dziś się wypogodziło. Rano co prawda były chmury i dziwny ciężki opar, ale od południa pokazało się wreszcie lato. Przez pierwsze kilometry miałem na grzbiecie bluzkę termiczną i długim rękawem, ale szybko ją zdjąłem, bo prażyło całkiem mocno.

Na początku wybrałem się na masyw Ślęży. Podjazdy są tu krótkie, ale treściwe. Chyba po raz pierwszy w życiu wjechałem na Przełęcz Tąpadła od strony Sadów. Wstyd się przyznać, ale ten uroczy podjeździk jakoś do tej pory omijałem. Owszem, na samą przełęcz wjeżdżałem niezliczoną liczbę razy, ale nigdy od tej strony, zawsze było to od Tąpadeł albo Sulistrowiczek. Podjazd ten doskonale znałem od strony zjazdowej. Wspinaczka do góry była krzepka, a na kilkuset metrach było sztywno. Licznik wskazywał 10 km/h. No ale jakoś udało mi się wjechać na największej tarczy. Kolejny podjazd też do tej pory nie cieszył się moją estymą. Była to Przełęcz Sulistrowicka od strony Sulistrowic. Ta wspinaczka jednak nie miała w sobie trudnych elementów.

Cieszyłem się, że to wdrapywanie się całkiem dobrze mi idzie, bo już za tydzień mam wyjazd bardziej górski. Trasę Tarnów-Krynica Zdrój-Warszawa będę pokonywał z trójką kolegów (od Krynicy). Pierwszy wyjazd w tym roku podnieca mnie i raduje. Będą nowe drogi i nowe gminy…

Po dotarciu do Świdnicy, odbiłem do Burkatowa. Tu mieszka moja żona. Czekało mnie koszenie trawki. Jak ja tego nie lubię!

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Niegoszów-Wilków-Gruszów-Marcinowice-Biała-Sady-Przełęcz Tąpadła-Sulistrowice-Przełęcz Sulistrowicka-Oleszna-Ratajno-Łagiewniki-Prusy-Niemcza-Gilów-Roztocznik-Jaźwina-Wiry-Jagodnik-Świdnica-Burkatów-Świdnica.




Taka sobie jazda. Mietków

Wtorek, 23 czerwca 2020 · dodano: 23.06.2020 | Komentarze 0

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Stare Bogaczowice-Wolbromek-Roztoka-Strzegom-Międzyrzecze-Przyłęgów-Żarów-Imbramowice-Dzikowa-Borzygniew-Mietków-Domanice-Klecin-Wilków-Niegoszów-Świdnica.




Impreza i praca. Środa Śl.

Niedziela, 21 czerwca 2020 · dodano: 21.06.2020 | Komentarze 0

Ostatnie mocne opady skutecznie zniechęcały do jazdy. Zresztą miałem inne zajęcia: w piątek impreza urodzinowa, a w sobotę odkładana od jakiegoś czasu praca. Choć tak na dobrą sprawę jazda na rowerze to niezła impreza i praca. A więc poprzednie dni w tym sensie nie zostały zmarnowane…

Przez te dwa dni lało jakby deszcz wcale nic sobie nie robił z przepowiedni o suszy, którymi raczono nas na początku wiosny.

Dziś rano za oknem krajobraz był przygnębiający. Ciężkie chmury skłębiły się tuż nad dachami domów, świat był ponury i deszczowy. Drzewa bujały się chłostane wiatrem. Odechciewało się wyjść na zewnątrz. Już nawet w umyśle podjąłem decyzję, że zostaję w domu. Nieco mnie to dołowało, bowiem na rowerze nie byłem od kilku dni. W końcu jednak około południa, jakby zaczęło się wypogadzać. Przynajmniej nie padało. Szybko wymyśliłem sobie dość krótką trasę i już za chwilę siedziałem na rowerze.

Początek lata nie przyniósł dobrej aury. Podczas całej mojej dzisiejszej jazdy nad głową wisiały mi brzydkie deszczowe obłoki. W plecaku wiozłem kurtkę przeciwdeszczową, lecz w końcu nie musiałem jej użyć. Patrząc na niebo można było się nieźle zestresować, wyglądało tak jakby za chwilę miała z niego wylać się wielka ilość wody. Tymczasem deszczu nie było. Co jakiś czas w powietrzu rozpylała się dziwna wilgoć, ale o konkretnych opadach nie było mowy. Hulał za to wiatr, raz pomagał, raz hamował, normalka. Na trasie prawie wcale nie było kolegów na dwóch kółkach. Pewnie wystraszyli się złych prognoz…

Drugi raz w sezonie wybrałem się do Środy Śląskiej. Żeby uniknąć monotonii, wymyśliłem sobie wariacje trasy. Zarówno na początku jak i na końcu jazdy trochę polawirowałem po okolicy. Cóż, żadnych dziewiczych miejscowości nie było. W Świdnicy Polskiej zajrzałem do sklepu. Pani ekspedientka spytała mnie dokąd jadę w taką kiepską pogodę. Odpowiedziałem jej, że do Świdnicy. Gdy przypomniałem sobie, gdzie jestem, doprecyzowałem: „ do normalnej Świdnicy, nie do Polskiej”. Do domu miałem wtedy około 50 kilometrów.

Do Świdnicy („normalnej”) dotarłem przed osiemnastą. Ssało mnie straszliwie. Szybko przygotowałem sobie michę makaronu. Spożywałem go oglądając kolejny odcinek „Lalki”… Chyba jeden z lepszych filmów w ogóle…

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Tomkowa-Jaworzyna Śl.-Czechy-(po raz trzeci, ale tym razem to nie kraj, tylko wioska pod Jaworzyną Śl.)-Pastuchów-Łażany-Zastruże-Gościsław-Jarosław-Cesarzowice-Ciechów-Środa Śl.-Świdnica Polska-Pełcznica-Kąty Wrocławskie-Nowa Wieś Kącka-Stróża-Paździorno-Bogdanowice-Imbramowice-Domanice-Stefanowice-Wilków-Niegoszów-Świdnica.




Czeska repeta. Trutnov

Środa, 17 czerwca 2020 · dodano: 17.06.2020 | Komentarze 0

Wziąłem sobie dziś dzień urlopu z przeznaczeniem na rowerowy wyjazd. Postanowiłem przy tym znowu wybrać się do Czech. Skoro słabo czuję się na podjazdach, wymyśliłem sobie na przełamanie, że dzisiejsza jazda będzie trudnym górskim wyzwaniem. Cała trasa składała się ze sporej liczby interwałowych podjazdów. Poszło dość dobrze, lepiej niż się spodziewałem.

W Trutnovie spożyłem obiad. Przezornie wziąłem czeskie korony, które od kilku miesięcy leżały w specjalnym koszyczku. Knedliki i gulasz smakowały wspaniale. Zamówiłem sobie też piwo Krkonos. W pewnym momencie, gdy je sączyłem, zorientowałem się, że przy sąsiednim stoliku zasiadło czworo czeskich policjantów (trzech facetów i dziewczyna). Coś tam grzebałem w telefonie i jakoś fakt ich nagłego, pojawienia się mi umknął. Akcja działa się na wolnym powietrzu, a przy innych stolikach było mnóstwo ludzi. Byli też cykliści raczący się browarami. Policjanci zamówili jedzenie i nie interesowali się rowerzystami pijącymi piwo (w tym mną). No i dobrze, jedno piwko do obiadu to przecież nie zbrodnia.

Na setnym kilometrze (już z powrotem w Polsce) złapał mnie spory deszczyk. Miało u nas nie padać, zatem nie miałem żadnej ochrony przed wodą lejącą się z nieba. Chwilę przystanąłem pod wiatą, ale w końcu ruszyłem dalej. Deszcz lał dość konkretnie, ale było ciepło i można było jakoś to przetrzymać.

Po kilkunastu minutach opady ustały i ładnie wyszło słońce. Gdy przyjechałem do domu, okazało się, że rower jest brudny, ma zapiaszczony napęd i wymaga czyszczenia. Do niedzieli raczej się nie wybiorę na rower, bo mam sporo innych zajęć. Ruszyło mnie sumienie i od razu wypucowałem swój rower. W niedzielę będzie gotowy do jazdy.


Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Lubachów-Jez. Bystrzyckie (tama)-Jugowice-Głuszyca-Unisław Śl.-Mieroszów-Zdonov-Adrspach-Chvalec-Trutnov-Libec-Kralovec-Lubawka-Chełmsko Śl.-Krzeszów-Grzędy-Czarny Bór-Jaczków-Stare Bogaczowice-Cieszów-Świebodzice-Komorów-Witoszów Dolny-Świdnica.




Otwarcie Czech. Teplice nad Metuji

Poniedziałek, 15 czerwca 2020 · dodano: 15.06.2020 | Komentarze 0

W połowie XIX wieku nastąpiło tzw. „otwarcie Japonii”. Dziś nastąpiło otwarcie Czech. O ile to pierwsze wydarzenie jest ciekawostką historyczno-obyczajową, o tyle to drugie ma dla mnie swój namacalny wymiar. Oto wreszcie po trzech miesiącach można pokręcić po kraju naszych sąsiadów. Daje mi to znacznie większe możliwości komponowania ciekawszych tras, a poza tym jazda po Czechach zawsze sprawiała mi przyjemność. Zjeździłem je wzdłuż i wszerz, a swoją pierwszą rowerową wycieczkę też odbyłem do tego kraju, było to 18 lat temu na podobniej trasie do dzisiejszej.

Rano szybko przeprawiłem się do pracy. Po sobotnich duchotach z lubością przyjąłem nieco bardziej rześką aurę. Jechałem już na krótko, bo w końcu nawet rano było ponad 10 stopni.

Popołudniową jazdę rozpocząłem do przebicia się przez Wałbrzych, na południe. Ciągle w centrum miasta trwają wielkie prace związane z budową obwodnicy miasta. Ruch samochodowy piętrzy się, a drogi są zakorkowane. Rowerem jednak można jakoś przelawirować. Kierunek czeski obrałem pokonując podjazd przez wałbrzyski Gaj. Niby już parametry czasowe mojej jazdy pokazują, że idzie mi to nie najgorzej, ale jednak na podjazdach nie czuję lekkości. Cóż zrobić, trzeba się powoli do tego przyzwyczajać.

Granicę czeską przekroczyłem przejściem Mieroszów-Zdonov. Myślałem, że może jakieś służby jeszcze tam czuwają. Ale gdzie tam! Tak jak dawniej nikt nie kontroluje granicy. Z ciekawością patrzyłem na Czechy. Trasą tą przejeżdżałem może z dwieście razy (a może nawet i więcej), ale dziś widoki pochłaniałem z dużym zainteresowaniem. W Teplicach nad Metuji stanąłem przed zagrodzoną drogą główną i znakiem „zakaz wjazdu”. Droga została wyremontowana i przez barierkę było widać piękny nowy asfalt. W Polsce pewnie pojechałbym pod ten zakaz, ale w Czechach już nie śmiałem. Tamtejsza policja nie toleruje takich naruszeń przepisów, a ja jakoś nie miałem ochoty na ewentualne tłumaczenia. Miałem przez to okazję pojechać objazdem przez wyżej położoną część miasta. Jechałem tamtędy pierwszy raz w życiu. Objazd o dziwo okazał się skrótem. Szczerze mówiąc na rowerze nie lubię sobie skracać drogi, wolę nawet coś nadłożyć, aby wyszło więcej kilometrów. Ale co zrobić!? Następnym razem, gdy będę tamtędy przejeżdżała, droga będzie pewnie już otwarta…

Do domu przyjechałem po dziewiętnastej, zadowolony z jazdy.

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-(Gaj)-Mieroszów-Zdonov-Teplice nad Metuji-Mezimesti-Mieroszów-Unisław Śl.-Wałbrzych (Glinik)-Rybnica Leśna-Głuszyca-Jez. Bystrzyckie (tama)-Lubachów-Bystrzyca Dolna-Świdnica.




Szlifowanie bruków. Legnica

Sobota, 13 czerwca 2020 · dodano: 13.06.2020 | Komentarze 0

Na drugą część dnia zapowiadano istny armagedon. A więc wyjechałem dosyć wcześnie, bo nieco po siódmej. Wiosna dziś ustąpiła i pojawiło się upalne lato. Od rana czuło się skwar. Było bardzo wilgotnie i duszno. Miałem wrażenie, że jadę nad wielkim garnkiem, w którym gotuje się woda. Gorące wyziewy unosiły się z dołu, a ja ledwo oddychałem w tym oparze. Poza tym słońce z góry piekło niemiłosiernie. Lubię ciepło, ale dziś zamiast niego była duchota.

Wczoraj opracowałem szczegółowy plan jazdy. Dziś go dokładnie zrealizowałem. To lubię. Czekało na mnie kilkanaście dziewiczych miejscowości w powiecie legnickim. Do Legnicy nie za bardzo lubię jeździć. Okoliczne wsie charakteryzują się tym, że zostawiono tam straszne bruki. Na kolarzówce pokonuje się je z wielkim trudem. Czasem są chodniki, ale nie zawsze. Poza tym jak już jest asfalt, to można go opisać jako dziura na dziurze i łata na łacie.

Gorąc był straszliwy. Parę razy stanąłem przy sklepie, by kupić coś zimnego do picia.

Jeszcze 15 kilometrów przed domem niebo było ładne i błękitne, ale zaczęło szybko czarnieć. Gdzieś niedaleko zaczęły walić grzmoty. Udało mi się zdążyć przed ulewą…


Dzisiejsza trasa (dziewicze miejscowości wytłuściłem)
Świdnica-Niegoszów-Domanice-Imbramowice-Pyszczyn-Gościsław-Udanin-Księżyce-Mierczyce-Lubień-Biskupice-Raczkowa-Czarnków-Małuszów-Mąkolice-Koiszków-Nowa Wieś Legnicka-Złotniki-Legnica-Babin-Kozice-Janowice Duże-Tyńczyk Legnicki-Winnica-Jawor-Roztoka-Dobromierz-Szymanów-Olszany-Stanowice-Stary Jaworów-Milikowice-Komorów-Witoszów Dolny-Świdnica




Przypiekanie. Wiązów

Czwartek, 11 czerwca 2020 · dodano: 11.06.2020 | Komentarze 0

Po ostatniej jeździe lekko mnie połamało. Zwłaszcza kręgosłup zaczął mnie boleć. Cóż, starość nie radość. Nie mogłem się schlać, nie mogłem się porządnie wyprostować. Poza tym odezwała się prawa stopa i ból w kostce - efekt skręcenia z 1999r. Jakoś to wszystko nie zachęcało mnie do jazdy. No ale wreszcie około dziesiątej już kręciłem. Dziwna rzecz, na rowerze bóle przeszły, czułem tylko ten kręgosłup, gdy zmieniałem pozycję na siodełku.

Ze względu na niepewne prognozy pogody ubrałem się przyzwoicie, a w plecaku dźwigałem przeciwdeszczową kurtkę. Po kilkunastu kilometrach rozebrałem się jednak do całkiem letniego stroju, a nadmiar odzieży upchnąłem do plecaka. Było ciepło i parnie. Na niebie kłębiły się dziwne mleczne chmury. Przebijało przez nie słońce, które w końcu zaczęło ładnie przypiekać. Odkryte części ciała z lubością przyjmowały słoneczne promienie.

Wybrałem się do Wiązowa. Trasa była płaska, a i wiatr nie przeszkadzał. Jechało mi się dobrze, nie licząc tego kręgosłupa. Drogę wymyśloną w domu nawet sobie wydłużyłem, bo zahaczyłem o województwo opolskie. Ostatnie 50 kilometrów było ucieczką przed coraz bardziej ciemnymi i burzowymi chmurami. Udało się, do domu dojechałem nie trącony kroplą deszczu. Wreszcie ładnie się opaliłem. Oczywiście w rowerowe ciapki.

Jutro ma u mnie mocno padać. No ale ja nie wybieram się na rower...

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Pszenno-Klecin-Gola Świdnicka-Strzelce-Sobótka-Nasławice-Jordanów Śl.-Borów-Borek Strzeliński-Kojęcin-Gułów-Wiązów-Kowalów-Jutrzyna-Gnojna-Łojowice-Biedrzychów-Strzelin-Karczyn-Łagiewniki-Jaźwina-Wiry-Kątki-Marcinowice-Stefanowice-Niegoszów-Świdnica.




W Góry Sowie miły bracie. Przełęcz Walimska

Wtorek, 9 czerwca 2020 · dodano: 09.06.2020 | Komentarze 0

Wczoraj wymieniłem tylna oponę. Zbadałem starą od wewnątrz. Niby przetarcia widoczne na wierzchu nie przebijały opony na wylot, ale wolałem już nie ryzykować. Taka wyświechtana opona bardzo szybko łapie małe ziarenka piasku, które przedostają się do wewnątrz i dziurawią dętkę. Guma na trasie to nie pierwszyzna, ale nie jest to coś miłego i warto nie kusić losu. Przy okazji ładnie wyczyściłem rower. Po ostatniej jeździe w deszczu nieco oblepił go piach.

Rano do pracy jechałem jakoś bezwiednie. Niby nie było zimno, ale dzień był niezbyt ładny. Piętrzyły się chmury i było ponuro. Nie wiedzieć kiedy zameldowałem się w Wałbrzychu. Osiem godzin upłynęło szybko. Umówiłem się ze swoim kolegą, który serwisuje mi rower, na wymianę łańcucha. Poprzednim dobiłem do kolejnych dwóch tysięcy przebiegu i zgodnie ze swoją zasadą, by wydłużyć żywotność napędu, zamieniłem go na drugi. Dzięki takiej sztuczce, czyli kolejnych naprzemiennych wymianach  dwóch łańcuchów, napęd wytrzymuje zacznie dłużej. Dlaczego tak się dzieje, nie wiem. I prawdę mówiąc jakoś mnie to nie obchodzi. Mógłbym sam wymienić sobie łańcuch, ale nie chciało mi się z tym babrać. Przy okazji kolega sprawdził mi ustawienie napędu i przerzutek. Serwis kolegi znajduje się w Wałbrzychu, może 1,5 kilometra od mojej miejsca mojej pracy.

Po południu wyruszyłem na Przełęcz Walimską. Po raz drugi w tym roku, ale tym razem od drugiej strony, od Pieszyc. Wjazd jest trudniejszy, a zjazd nie daje radości, bo droga jest w złym stanie, a poza tym są trzy odcinki kiepskiej kostki, ostatni prowadzący do samego Walimia ma ze dwa kilometry i naprawdę trzeba uważać, by się nie wywalić. Zawsze na tym zjeździe klnę i obiecuję sobie, że więcej się tędy nie wybiorę. Kostka w wielu miejscach była mokra, co kazało dodatkowo natężyć zmysły i naciskać na klamki. W pewnym momencie spojrzałem na licznik i stwierdziłem, że moja prędkość jest niższa niż na podjeździe. Rzadki przypadek…

Żeby zrealizować swoje zamierzenia musiałem dwukrotnie przejechać ten sam odcinek Jugowice-Bystrzyca Górna, najpierw kierując się dalej na Pieszyce, a drugi raz już skręcając do domu.

Spory odcinek dojazdowy do Świdnicy jechałem przy Bystrzycy. Rzeka ta ostatnio leniwie się snuła i już prawie wysychała. Dziś pokazała swoje prawdziwe oblicze. Po sporych opadach poziom wody się podniósł, nurt stał się żwawszy, tworzyły się wiry i uskoki wodne. Prawdziwa bystrzyca…

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Wałbrzych-Dziećmorowice-Olszyniec-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Bystrzyca Górna-Bojanice-Pieszyce-Rościszów-Przełęcz Walimska-Walim-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Bystrzyca Górna-Burkatów-Świdnica).