Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 299444.60 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2020

Dystans całkowity:1860.40 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:79:55
Średnia prędkość:23.28 km/h
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:132.89 km i 5h 42m
Więcej statystyk

Dwie wariacje. Środa Śl.

Niedziela, 27 września 2020 · dodano: 27.09.2020 | Komentarze 0

Na rower planowałem jechać wczoraj. Niestety nie udało mi się, bo lał mocny deszcz. Co prawda około czternastej się wypogodziło, ale u mnie opadło morale i chęć do rowerowania.

Dziś całe popołudnie mam zajęte. Na początku nawet myślałem, że w ogóle nie uda mi się wyjechać. Jednak nieco się sprężyłem i wystartowałem nieco po siódmej. Oczywiście nie mogłem nastawiać się na Bóg wie jakie dystanse, ale w szybko w głowie ułożyłem mały plan na trasę. Jak ktoś nic nie planuje, to na pewno nie ma szansy, aby jego plany się nie sprawdziły. Taka jest jedna z myśli koreańskiego filmu „Pasożyt” („Parasite”), który ostatnio mnie zafascynował. No ale ja jednak planuję.

Pojechałem do Środy Śl. Trasę do tego miasta przemierzałem naprawdę wiele razy. Ale jednak udało się dziś stworzyć jej małą wariację. Ucieszony marszrutą ułożoną w głowie, pokonywałem ją z niezwykłą dokładnością.

Rano było chłodno. Już ciepłota odeszła chyba ostatecznie na drugą półkulę. Został nam ziąb i zgrzytanie zębów. Ubrałem się zatem odpowiednio: na głowę czapkę, na nogi rajtki, a na grzbiet grubą bluzę. Strój był odpowiedni, bowiem nie poczułem ukłuć chłodu.

W czasie jazdy (chyba na całym dystansie) słuchałem muzyki. Dawno mi się to ostatnio nie zdarzało. Brzmiące w uszach nuty umilały ponury widok zachmurzonego krajobrazu. Po raz kolejny odtworzyłem sobie Bachowskie „Wariacje Goldbergowskie” w mistrzowskim wykonaniu Glenna Goulda.

Do domu przyjechałem parę minut temu. Wpis na BS, moje małe statystyki i trzeba zająć się czymś innym. No ale bardzo się cieszę, że jednak udało mi się dziś przewietrzyć, a wyglądało to już kiepsko.

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Słotwina-Komorów-Stary Jaworów-Bolesławice-Piotrowice Świdnickie-Przyłęgów-Łażany-Gościsław-Jarosław-Piersno-Ciechów-Środa Śl.-Kryniczno-Pełcznica-Piotrowice-Paździorno-Mietków-Maniów-Domanice-Klecin-Śmiałowice-Panków-Niegoszów-Świdnica.




Nie lubię ciemności. Czarny Bór

Czwartek, 24 września 2020 · dodano: 24.09.2020 | Komentarze 0

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych (praca)-Stare Bogaczowice-Jaczków-Czarny Bór-Boguszów-Gorce (Stary Lesieniec)-Wałbrzych (Gaj)-Unisław Śl.-Wałbrzych (Glinik)-Rybnica Leśna-Głuszyca-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Bystrzyca Górna-Bojanice-Opoczka-Świdnica.




Jazda na przełomie pór roku. Mościsko

Środa, 23 września 2020 · dodano: 23.09.2020 | Komentarze 0

Dziś miałem rzadką okazję jeździć w dwóch porach roku. Rano jechałem jeszcze latem, a po południu do domu wracałem jesienią. Zarówno koniec lata jak i początek jesieni przyniosły dobrą pogodę. Rano było całkiem ciepło, nie tak jak ostatnio. Jechało mi się szybko i sprawnie. W pracy odczytałem na liczniku czas przejazdu: 50:05, rekord sezonu. Do rekordu globalnego zabrakło 21 sekund. Może grymasić, że wiatr pomagał, ale jak tak się nad tym zastanowiłem, to pewnie podczas rekordowego przelotu też nie przeszkadzał. Mój wyjazd już odbywał się w mroku. Zapalone lampki dodawały pewności, a także (dwie przednie) ukazywały drogę. Po dwudziestu minutach mogłem przednie oświetlenie z trybu „ja chcę widzieć” przełączyć na tryb „żebym ja był widoczny”. Moja ostatnia ulica dojazdowa do pracy w Wałbrzychu (Ogrodowa) już nie jest tak zatłoczona. Otwarto równoległą do niej, przy której coś tam grzebano, a to zasadniczo poprawiło komfort mojego dojazdu.

Z pracy urwałem się pół godziny wcześniej. Jako się rzekło, było ciepło i pogodnie. Wczoraj w telewizji zapowiadano u mnie deszcze i burze. Nic z tych prognoz nie wyszło. Jak zwykle telewizja kłamała. Tylko która? Zostawmy to bez odpowiedzi…

Krótki dystans dookoła komina zaliczyłem bez większych przygód. Już niebawem zakończy się era setek zaliczanych po pracy. Zawsze ten moment mnie przygnębia. Nadchodzi schyłek sezonu. Zimowy marazm jest dla mnie coraz bardziej trudny do zniesienia.


Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Olszyniec-Jez. Bystrzyckie (tama)-Bystrzyca Górna-Bojanice-Lutomia Dolna-Mościsko-Tuszyn-Wiry-Sady-Chwałków-Zebrzydów-Marcinowice-Stefanowice-Wilków-Niegoszów -Świdnica.




Pomorze bez morza. Dzień 4. Człuchów-Małe Swornegacie-Chojnice

Niedziela, 20 września 2020 · dodano: 20.09.2020 | Komentarze 0

Jazda zakończona.
Rano z pewną obawą zbadałem oponę. Powietrze trzymało się niezgorzej. No ale małą pompką dobiję zaledwie połowę tego, ile trzeba, zatem jazda zawsze jest ryzykowna. Trzeba omijać dziury i unikać kamieni i piasku. Wpół do siódmej byłem już na trasie. Ruch był zerowy. Nad polami unosiły się mgły. Było zimno, zatem nałożyłem na siebie sporo odzieży. Byłem chyba zaspany, bo pomyliłem drogę. No ale dzięki temu dojechałem do miejscowości Wolność.
Na dworcu w Chojnicach byłem sporo przed czasem. Potem była epopeja kolejowego powrotu przez Polskę. We Wrocławiu cudem zdążyłem na ostatni mój  pociąg. Mój wcześniejszy (relacji Gdynia-Wrocław, ja jechałem od Bydgoszczy) "uległ" i miałem tylko minutę na przesiadkę. Okazało się, że mój szynobus stał na tym samym peronie, na którym wysiadłem. To  mnie uratowało.
Ostatni odcinek owej "epopei" odbyłem też na rowerze, z Jaworzyny Śl. do Świdnicy. Koniec jazdy był już w ciemnościach. Przydały się moje dwie potężne przednie lampy...




Pomorze bez morza. Dzień 3. Brusy-Tuchomie-Człuchów

Sobota, 19 września 2020 · dodano: 19.09.2020 | Komentarze 0

Wrzesień dopisuje. Pogoda była ładna. Znowu dużo było lasów i ładnych widoków. Trasa trochę pomarszczona w pionie. Do kolekcji dodałem 9 gmin. Na ostatnich kilometrach złapałem gumę. Już na kwaterze uporałem się z wymianą dętki. Jutro krótki etap do pociągu. Mój z Chojnic odjeżdża o 11:32. A więc jutro szybka pobudka, bo jeszcze czekają mnie trzy gminy. Mam nadzieję, że będzie już bez awarii. 




Pomorze bez morza. Dzień 2. Starogard Gdański-Brusy

Piątek, 18 września 2020 · dodano: 18.09.2020 | Komentarze 0

Pogoda się poprawiła. Tylko trochę wiało. Było dziś dużo lasów, nieco jazdy ruchliwymi krajówka i oraz tachanie roweru przez piaski. Przekroczyłem Wdę bardzo urokliwą kładką. Do wora wrzuciłem 10 nowych gmin. 




Pomorze bez morza. Dzień 1.Tczew-Warlubie-Starogard Gdański

Czwartek, 17 września 2020 · dodano: 17.09.2020 | Komentarze 0

Po nocy spędzonej w pociągu jechało mi się średnio. Było słońce i deszcz, dobry humor i słabsze chwile. Do kolekcji wpadło 14 nowych gmin. Jutro kolejne slalomy po Pomorzu. 




Ostatnie pocałunki lata. Jawor

Wtorek, 15 września 2020 · dodano: 15.09.2020 | Komentarze 0

Rano do pracy jechało mi się jakoś ciężko. Była szarówka, a więc zapaliłem lampki. W tylnej baterie dogorywają, ale jeszcze pociągnęła. Z przodu mam całe atomowe działo: dwie lampy o strumieniu światła 500 lumenów każda. Na razie nie musiałem włączać ich obu, a tylko jedną - i to na słabszej mocy. Do roboty dociągnąłem w słabym czasie powyżej 54 minut. Poranek był raczej rześki. Przydała się podspodnia bluza na grzbiecie... Pracuję przy ul. Ogrodowej, a w Wałbrzychu ciągną się remonty dróg. Ulica Ogrodowa stała się teraz łącznikiem pomiędzy dwiema dużymi dzielnicami miasta. Kiedyś była cicha i spokojna, dziś przewalają się przez nią całe tabuny aut.

Z pracy zwolniłem się pół godziny przed czasem. Znowu musiałem walczyć z wściekłym ruchem ulicznym. No ale się udało. Jakoś dobrnąłem do ścieżki opasującej wałbrzyskie Podzamcze. Pogoda była piękna. Ciepło, na pograniczu upału, słonecznie i pięknie. Rozpiąłem koszulkę i z lubością wystawiałem ciało do słońca. Może to ostatni taki ładny dzień?

Pojechałem znaną dobrze mi trasą do Jawora. Na sporym odcinku wiał przeciwny wiatr. Na tej płaskiej wycieczce musiałem się zatem ciut namachać. No ale piękny dzionek wynagradzał wszelkie trudności. Do domu dotarłem około 19, nawet o tej porze, przy zachodzącym słońcu, było miło i ciepło.

Teraz czeka mnie parę dni na Pomorzu. Będę wycinał brakujące gminy...

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Stare Bogaczowice-Sady Górne-Kłaczyna-Gniewków-Jawor-Luboradz-Targoszyn-Goczałków-Strzegom-Morawa-Stanowice-Nowy Jaworów-Milikowice-Witoszów Dolny-Świdnica.




Lepiej późno niż wcale. Przełęcz Okraj

Niedziela, 13 września 2020 · dodano: 13.09.2020 | Komentarze 0

Na rowerze jeżdżę od 2002 roku. W każdym swoim sezonie co najmniej raz (z reguły więcej razy) wjeżdżałem na Przełęcz Okraj. W sumie do tej pory było tych wjazdów mocno ponad trzydzieści. To w pewnym sensie moja sztandarowa trasa. Jest przy tym długa i raczej wymagająca. Czeka mnie kilka godzin solidnego deptania, bowiem nie tylko sam tytułowy podjazd jest trudny, przed nim od mojej Świdnicy czeka mnie kilka innych wspinaczek.

W tym roku jakoś do tej pory nie udało mi się tam wybrać. Parę razy planowałem ten kierunek, ale jakoś nie wychodziło. Szczerze mówiąc raz powstrzymywały mnie względy obiektywne, raz lenistwo. Dziś w końcu tam pojechałem.

Pogoda miała być ładna. Ciepło, bezchmurnie, z małym wiatrem. Wyjechałem ciut po ósmej, wiedziałem bowiem, że czeka mnie spory dystans. Rzeczywiście aura dopisała, ranek był zupełnie niewrześniowy. Pasowałby raczej do połowy lipca. Na grzbiet wrzuciłem jednak przezornie termiczne wdzianko z długim rękawem. Od razu chciało mi się je zrzucić, ale jakoś nie chciało mi się zatrzymywać. Jeszcze przed przekroczeniem czeskiej granicy, dostałem sygnał, że ciągle trwa lato. Oto jakiś latający owad sforsował moje górne odzienie i wleciał mi za koszulkę. Poczułem, że mi łazi po klacie, a po sekundzie wbił mi się w skórę. Ból był spory. Przez tkaninę namierzyłem bydlaka i pozbawiłem go życia rolując palcami wyczuty kształt.

Na Okraj wjechałem od czeskiej strony. Od Trutnova zacząłem podjazd. Na początku jest on dość łagodny. Są nawet wypłaszczenia i małe zjazdy. W pewnym momencie przystanąłem w końcu, by zdjąć bluzę. Przy okazji zbadałem owego intruza, który mnie użarł. Była to osa. Jej truchło zeskrobałem z wewnętrznej warstwy odzienia. Obejrzałem czerwone zabarwienie na skórze i pomyślałem, że chyba do wesela się zagoi. Hm, wesela, tylko czyjego?

Od rozwidlenia Pec pod Snezkou-Mala Upa jest trochę ostrzej. Do przełęczy jest od tego miejsca 12 kilometrów. Nachylenie nie przekracza ośmiu procent, ale spory dystans sprawia, że trzeba się nieco namachać. Na przełęczy było mnóstwo ludzi. Polacy i Czesi korzystali z pięknej pogody. Ja też zawinąłem do knajpy i zażyczyłem sobie czeskiego piwka. Piłem je i rozkoszowałem się chwilą. Kto wie, może to był mój ostatni pobyt w tym miejscu. No nie, nie popadajmy w nihilizm… Czesi postawili swoją tabliczkę „Pomezni sedlo 1050 m”. Przełęcz po ich stronie wypiętrzyła się o 4 metry. No dobrze, niech mają.

Zjazd był uważny. Z przykrością stwierdziłem, że stan drogi znowu się pogorszył. Jej powierzchnia przypominała skórę kurtyzany, która przebyła francuską chorobę: dzioby i dziury.

Przed Kamienną Górą zaliczyłem trzy dziewicze wioski. Były to: Paczyn, Stara Białka i Raszów. Po tych zdobyczach do skompletowania powiatu kamiennogórskiego pozostała mi tylko jedna miejscowość: Czarnów. Zostawię ją sobie chyba na kolejny sezon.

Kolejne hopki przyniosły mi kryzys. Jechało mi się kiepsko, łapały mnie skurcze. W Kamiennej Górze na „Orlenie” przystanąłem. Zjadłem hot-doga, który dodał mi sił. Był to jedyny mój posiłek. Oprócz tego wypiłem z pięć litrów płynów (w tym rzeczone piwko na Okraju). Do domu dotarłem w dobrej formie, o przyzwoitej porze.

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Bystrzyca Dolna-Jez. Bystrzyckie (tama)-Jugowice-Olszyniec-Głuszyca-Rybnica Leśna-Mieroszów-Zdonov-Adrspach-Chvalec-Trutnov-Mlade Buky-Horni Marsov-Horni Mala Upa-Przełęcz Okraj-Miszkowice-Paczyn-Stara Białka-Raszów-Kamienna Góra-Marciszów-Jaczków-Stare Bogaczowice-Dobromierz-Siodłkowice-Olszany-Stanowice-Stary Jaworów-Milikowice-Komorów-Witoszów Dolny-Świdnica




Zdechlak do boju! Janovicky

Piątek, 11 września 2020 · dodano: 11.09.2020 | Komentarze 0

Praca na popołudnie dała mi szansę jazdy w pierwszej części dnia. Od jakiegoś czasu zamierzałem przewietrzyć mój stary rower wyprawowy, czyli Zdechlaka. W tym roku za wiele nie zaszalał. Miał się przebijać przez ukraińskie stepy, ale epidemia (prawdziwa czy rzekoma) zniweczyła możliwość jego jazdy na tych terenach.

Przedwczoraj przygotowałem go do jazdy. Przejrzałem napęd i hamulce, dopompowałem koła, to podramiennej torby wepchnąłem niezbędnik rowerzysty. Wyjechałem punktualnie o ósmej. Miało być godzinę wcześniej, ale znowu nie dałem rady się wygrzebać. Parę obrotów korbą i znowu załapałem geometrię Zdechlaka i sposób jazdy na nim. Na początku męczyłem się tylko ze znacznie większą masą starego roweru. Po paru kilometrach jakoś pogodziłem się z losem.

Wybrałem się na trawers Gór Kamiennych, a dokładnie na podjazd w czeskich Janovickach. Jest on dość krzepki, kolarzówką musiałbym się tam sporo natrudzić. Poza tym po polskiej stronie jest zjazd po kamieniach, a więc pewnie trzeba byłoby tam prowadzić rower. Zdechlak ma dość spore opony. Dał radę na asfalcie, dał też radę na kamieniach. Pewnie go jeszcze raz w tym roku (a może dwa razy) zmuszę do jazdy. Zobaczymy. No a teraz do roboty!

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Bystrzyca Dolna-Jez. Bystrzyckie (tama)-Jugowice-Olszyniec-Wałbrzych (Glinik)-Unisław Śl.-Mieroszów-Mezimesti-Hejtmankovice-Broumov-Olivetin-Janovicky-Przełęcz pod Czarnochem-Głuszyca Górna-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Bystrzyca Górna-Witoszów Dolny-Świdnica.