Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298725.50 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2021

Dystans całkowity:231.20 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:10:01
Średnia prędkość:23.08 km/h
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:115.60 km i 5h 00m
Więcej statystyk

Pętla. Jawor

Sobota, 27 lutego 2021 · dodano: 27.02.2021 | Komentarze 0

Pętla, czyli pierwsza w sezonie jazda że startem i metą w tym samym miejscu. Dzięki temu mogłem trochę powalczyć z wiatrem. Początek był kiepski, bo wiało rzeczywiście okrutnie. Od Jawora już leciałem z podmuchami w plecy. Końcówka znowu była ciężka. No ale jakoś poszło. Ciepełko z ostatnich dni gdzieś uleciało, dziś był chłód.

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Witoszów Dolny-Milikowice-Świebodzice-Dobromierz-Kłaczyna-Roztoka-Jawor-Luboradz-Księżyce-Udanin-Pyszczyn-Imbramowice-Klecin-Pszenno-Jagodnik-Świdnica. 




Bez formy, ale z wiatrem. Świdnica-Żmigród

Niedziela, 21 lutego 2021 · dodano: 21.02.2021 | Komentarze 0

Opis jutro. Może...

Zima równie gwałtownie odeszła jak przyszła. Mam nadzieję, że już nie powróci, choć ma świadomość, że może z tym być różnie. Kilka dni dodatnich temperatur spowodowało, że asfalt wydobył się na światło dzienne, a wilgoć ładnie się osuszyła. Śnieg widać było tylko gdzieś w zacienionych rowach i w leśnych ostępach.

Nie musiałem długo analizować swojej formy, by dojść do wniosku, że jest w stanie opłakanym. Aby zatem całkiem nie zniechęcić się do sportu rowerowego, postanowiłem wybrać się gdzieś ze sprzyjającym wiatrem. Cóż, pewnie pójście na taką łatwiznę nie jest czymś chwalebnym, ale od czegoś trzeba zacząć. Wszystkie te elementy spowodowały, że wyznaczyłem sobie trasę do Żmigrodu. Byłem tam pod koniec zeszłego sezonu, ale tym razem postanowiłem jechać inną trasą, przynajmniej do Brzegu Dolnego. Powrót miał być koleją, a ja nie za bardzo wierząc w dobre tempo jazdy, znalazłem pociąg powrotny odjeżdżający o godzinie 17. Do jazdy wybrałem rower szosowy, bo już nie powinno być ślisko, a ja miałem w pamięci dwie grudniowe wywrotki spowodowane małą przyczepnością cienkiej gumy na zdradliwym podłożu.

Wyjechałem po dziewiątej. Aura była iście wiosenna. Ciepłota na sporym plusie, słonecznie, z lekkim wietrzykiem w plecy. Jeszcze w Świdnicy dołączył do mnie inny rowerzysta. Lekko się przechwalaliśmy swymi osiągnięciami na dwóch kółkach, jak to zwykle przy takich spotkaniach bywa. Gdy rozmowa zaczęła się bardziej kleić, już przyszło się rozstać. On na lewo, ja na prawo. Życzyliśmy sobie szerokiej drogi.
W moim przypadku jazda na północ oznacza, że raczej gór nie będzie. Parę hopek pokonałem nawet sprawnie. Drogi były przeważnie suche, czasem tylko pojawiały się kałuże ze stopionego śniegu. Niedzielny ruch samochodowy też nie był duży, a więc szykowała się sielanka. Ubrany byłem solidnie i nawet zacząłem się nieco przegrzewać. Odzienia jednak nie zdejmowałem, bowiem luty bywa kapryśny, a o przewianie nietrudno.

Za Środą Śląską doścignęła mnie piątka rowerzystów w pięknych strojach „CCC Polkowice” Pomarańcz wręcz szczypał w oczy. Jakoś utrzymałem im się na kole i tak wspólnie w niezłym tempie przekręciliśmy z dziesięć kilometrów. Amatorów kolarstwa było więcej, na całej swojej drodze spotkałem ich kilkudziesięciu. Po dobrym śniadaniu postanowiłem cały dystans zaliczyć bez jedzenia, raz tylko przystanąłem, by spałaszować Snikersa. Na dworcu w Żmigrodzie byłem po czternastej, dwie i pół godziny przed pesymistycznym wariantem. Tak się złożyło, że miałem od razu pociąg. We Wrocławiu poczekałem z godzinkę. Tu uświadomiłem sobie, że będę miał okazję jeszcze dyszkę pokręcić. Oto na kolejnej stacji przesiadkowej, Jaworzynie Śląskiej, miałem być o siedemnastej, czyli przy świetle dziennym. Nie pozostało nic innego, tylko z rzeczonej Jaworzyny do domu też dotrzeć rowerem.

Swój plan spełniłem. Zaliczyłem przyjemną trasę i bez większego zmęczenia dotarłem do domu. Wieczorna obiadokolacja smakowała wybornie. Piwko też wlało we mnie ożywcze kalorie. Z optymizmem spoglądam na rozpoczynający się sezon. Pewnie nie będzie rekordowy, bo wiele jazd zniweczyła sroga zima, ale przecież nie rekordami człowiek żyje. Marzy mi się jakiś sakwiarski wyjazd poza Polskę…

Zaliczona trasa:
Świdnica-Domanice-Pyszczyn-Pielaszkowice-Samborz-Ciechów-Środa Śl.-Zabór Wielki-Brzeg Dolny-Godzięcin-Strupina-Żmigród (i Jaworzyna Śl.-Świdnica).