Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298725.50 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2022

Dystans całkowity:1314.20 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:56:53
Średnia prędkość:23.10 km/h
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:131.42 km i 5h 41m
Więcej statystyk

Ostatni raz w Góry Sowie. Przełęcz Jugowska-Broumov

Sobota, 29 października 2022 · dodano: 29.10.2022 | Komentarze 0

Pogoda ciągle utrzymuje się na wyjątkowym poziomie. Po deszczowym wrześniu nadszedł słoneczny październik, który daje szansę na przyjemne rowerowe wycieczki.

Dziś wybrałem się na górską jazdę. W Góry Sowie. Są to ulubione dla mnie trasy. Chyba nigdy mi się nie znudzą. Ze względu na mój biologiczny licznik, który nieubłaganie tyka, coraz trudniej jest mi wspinać się na te (i inne) podjazdy. No ale trzeba próbować. A więc spróbowałem. Jechało mi się całkiem przyjemnie. Wspiąłem się na Przełęcz Jugowską.

Jak już wspomniałem, pogoda była bajeczna. Ciepło, słońce i mały wiatr. W niektórych miejscach czułem się jak dwadzieścia lat temu. Nogi dawały radę, płuca – mimo intensywnej wentylacji – też nie były gorsze. A więc może jeszcze kilkanaście lat przede mną – w Górach Sowich.

W każdym razie dziś była moja ostatnia w sezonie wycieczka w ten rejon. Następny wypad będzie tam na wiosnę.

Po zjechaniu z Gór Sowich, przejechałem przez Nową Rudę i dostałem się do Czech. Na samej granicy, w Otovicach, stanąłem na obiad. W knajpie U Bartosa, którą nieraz tu opisywałem. Tym razem zamówiłem czeski kotlet schabowy. Zjadłem, bo byłem głodny, ale ja sam lepiej go robię. No ale człowiek łaknący pokarmu nie marudzi.

Do dom dotarłem sporym łukiem, bo chciałem nabić ciut więcej kilometrów. Podjazd Złoty Las-Modliszów wycisnął ze mnie dodatkową porcję potu. Do Wałbrzycha dotarłem już po zachodzie słońca, nieco zdziwiony, że tak szybko on już następuje…

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Dziećmorowice-Lubachów-Bojanice-Pieszyce-Kamionki-Przełęcz Jugowska-Sokolec-Nowa Ruda-Tłumaczów-Otovice-Broumov-Hyncice-Ruprechtice-Mezimesti-Mieroszów-Unisław Śl.-Głuszyca-Jugowice-Lubachów-Złoty Las-Modliszów-Wałbrzych




Plany niezrealizowane. Wałbrzych-Lubin

Środa, 26 października 2022 · dodano: 26.10.2022 | Komentarze 0

Kolejny dzień urlopu wzięty z zamiarem rowerowej wycieczki. Pogoda miała być przednia i taka też była. Wczoraj zaplanowałem trasę. Postanowiłem odświeżyć drogi w powiecie lubińskim. Dawno tam nie byłem i z pewną podnietą wytyczyłem sobie trajektorię. Było na niej dwadzieścia dziewiczych miejscowości. Cóż, z dobrą myślą dziś rozpocząłem swoje zmagania. Znowu nieco zmarudziłem i z domu wyjechałem w okolicach godziny dziesiątej. Plan był taki, by pokręcić się koło Lubina i do domu wrócić stamtąd pociągiem. Lubin niedawno skomunikowano kolejowo i byłem ciekawy jak wygląda tam stacja, bo wcześniej ani jej nie było, ani tym bardziej mnie na niej.

Pierwsze 90 kilometrów nie dało żadnej nowej zdobyczy. Jak na koniec października aura była bajeczna. Ciepło i praktycznie bezwietrznie. Ubrałem się ciutkę za grubo, ale jakoś dobrze zniosłem te wyższe temperatury.

Gdy dotarłem do pierwszej „dziewicy”, Wojciechowa w powiecie złotoryjskim, już wiedziałem, że planów nie zrealizuję. Wczoraj wytyczając sobie trasę nie policzyłem kilometrów i w praktyce nie było żadnych szans na wypełnienie zadania. Moja trasa przewidywała straszne lawirowanie, takie na 200 kilometrów, na co oczywiście nie miałem czasu. Z każdym kilometrem redukowałem swoje zamierzenia, bo coraz szybciej zbliżała się godzina odjazdu mojego pociągu ze stacji Lubin. Cieszę się tylko, że dotarłem do osady Bolanów, położonej wśród leśnych ostępów, do której wiodła 2-kilometrowa droga szutrowa. Osada składa się z jednego obejścia, ale za to ładnego. Gdybym ją pominął, musiałbym znowu jechać dokładnie tą samą trasą. Pozostałe moje planowane, a niezaliczone wsie są rozmieszczone w zwartych grupach, a więc łatwiej będzie można je zdobyć.

Dzisiejsze „dziewicze” miejscowości (zaliczone): Wojciechów, Kąty, Ogrodzisko, Gorzyca, Bolanów, Chróstnik, Gorzelin, Pieszków i Osiek. Do Lubina dotarłem już pod koniec dnia, a na samą stację przy zapadających ciemnościach, 10 minut przed odjazdem mego pociągu. Mimo fuszerki z planem, byłem raczej zadowolony z jazdy.

Do domu dotarłem trzema pociągami, z przesiadkami w Legnicy i Jaworzynie Śląskiej. Na szczęście nie bujałem się przez Wrocław, a więc jazda była spokojna i bez zagrożenia, że nie wpakuję się do pociągu. W Legnicy (na dworcu) zjadłem późny obiad. Kotlet schabowy i ziemniaki nie były szczytem sztuki kulinarnej, ale mnie to danie nadzwyczaj smakowało. W domu byłem około 21.

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Pogorzała-Komorów-Milikowice-Świebodzice-Olszany-Strzegom-Godzieszówek-Roztoka-Zębowice-Jawor-Łaźniki-Krotoszyce-Ernestynów-Łukaszów-Brochocin-Chojnów-Kolonia Kołłątaja-Żabice-Gorzyca-Bolanów-Krzeczyn Wielki-Lubin-Chróstnik-Gorzelin-Pieszków-Osiek-Lubin.




Różne uwagi na czasie. Ząbkowice Śl.

Niedziela, 23 października 2022 · dodano: 23.10.2022 | Komentarze 0

Wczoraj szpetnie padało. Zamiast na rower wybrałem się więc do kina. Na przyczepkę wziąłem żonę. Dawno razem nie byliśmy w kinie.

Dziś zrobiło się ładniej. Pokazało się słońce. Było jednak chłodno i wietrznie. Ubrałem się przyzwoicie, ale też nie przesadnie zimowo. Na dłonie nałożyłem krótkie rękawiczki. Głowę wszakże chroniłem czapką.

Punkt dziesiąta byłem na siodełku. Mimo słońca i wiatru drogi były mokre. Widocznie w powietrzu krążyła wilgoć, która nie pozwalała na wyschnięcie asfaltu. Na drogach spotkałem całe tabuny rowerzystów. Pewnie chcieli wykorzystać nieco lepszą aurę, by się trochę pobujać na dwóch kółkach.

Ja też się bujałem. Było to bardzo przyjemne. Forma pod koniec sezonu jest całkiem przyzwoita. Noga kręci. Rzekłbyś, gość zasuwa na elektryku. No ale to tylko mięśnie. Mój kolega Darek, który tydzień temu przyjechał do mnie z Warszawy na dolnośląskie rowerowanie, powiedział mi, że nasz wspólny kompan Łukasz (z którym trochę pojeździliśmy po kraju) wybrał się w Alpy, nad Gardę. No ale co? Wziął ze sobą rower elektryczny. Zgroza! W Alpach ze wspomaganiem. Słabo! Jakoś nie mogłem pogodzić się z tą myślą. Ja wiem jedno. Nigdy się na takie cacko nie przesiądę. Jak już nie będę mógł jeździć na normalnym rowerze, to będę chodził z żoną do kina. A może sam?

Trasę jak zwykle zaplanowałem dokładnie wcześniej. No i ją zrealizowałem z dużą precyzją. Jakoś tak mam, że sprawia mi to przyjemność. A w moim wieku warto niekiedy folgować przyjemnościom. Dwie uwagi, co do tej mojej drogi. Przemierzyłem dziś odcinek Piława Górna-Brodziszów-Zwrócona-Ząbkowice Śląskie. Chyba po raz pierwszy po piętnastu latach. Wcale go nie pamiętałem. Jechało się jak po „dziewiczej trasie”. Z lubością chłonąłem tamtejsze interwały, a dziurawa droga jakoś mi nie przeszkadzała. Czasem warto przecierać dawne i zapomniane odcinki. Druga sprawa, to jazda przez fragment Ząbkowice Śl.-Budzów. Zawsze tam jest przeciwny wiatr. I to całkiem krzepki. Tak też było i dziś. Ledwo kręciłem, a licznik pokazywał na płaskim 16-18 km/h.

Do domu dotarłem o przyzwoitej godzinie. Szybko przyrządziłem obiad (w tym grzybki kozaki, mniam, mniam), który połknąłem jak Smok Wawelski niegdyś pożarł baranka. Tamten baran miał w sobie siarkę, a moje grzybki były zupełnie jadalne. A więc pewnie przeżyję. Co prawda teraz popijam piwko, ale mam nadzieję, że od niego nie pęknę.

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Pogorzała-Świdnica-Wiry-Jaźwina-Roztocznik-Gilów-Piława Górna-Brodziszów-Ząbkowice Śl.-Stoszowice-Jemna-Ostroszowice-Bielawa-Pieszyce-Bojanice-Lubachów-Dziećmorowice-Wałbrzych




Patrzeniem mając obrzękłe źrenice. Sobótka

Czwartek, 20 października 2022 · dodano: 20.10.2022 | Komentarze 0

Jakoś tak płynnie wkroczyłem w erę zaniechania dojazdów do pracy. Ciągle jeszcze mam nadzieję, że mi się to uda, ale mrok godziny szóstej mnie odstręcza.

No ale mam jeszcze parę dni urlopu, które systematycznie wybieram. Tak było i dzisiaj.

Wstałem raczej późno. Przez okno wpadało rześkie słońce. Nie dałem się zwieść tym pozorom ciepłoty i ubrałem się solidnie. Na dworze rzeczywiście było zimno. Słońce parzyło tylko w oczy, nie dając przy tym zbyt dużo energii. Tak się dziwnie złożyło, że podczas mojej jazdy cały czas odwracałem się ku naszej gwieździe i ona nieustannie była przede mną. Nawet przyciemniające szkła w nowych okularach nie pomagały zbyt wiele.

Trasę do Sobótki pokonałem raczej sprawnie. Jazda przez mniejsze miejscowości dała mi sporo wytchnienia, nie musiałem wytężać uwagi na ruch samochodowy, który w tych okolicach był wyraźnie słabszy. Po południu zrobiło się cieplej, ale termometr nie wzbił się ponad 15 stopni. Do domu dotarłem o siedemnastej. Po zjedzeniu obiadokolacji wpadłem w kataleptyczny letarg, który trwał z półtorej godziny. Czyżby nadchodząca starość?

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Olszyniec-Jez. Bystrzyckie (tama)-Bojanice-Lutomia Dolna-Mościsko-Kiełczyn-Wiry-Sady-Sobótka-Tworzyjanów-Maniów-Domanice-Klecin-Śmiałowice-Wierzbna-Bolesławice-Milikowice-Komorów-Witoszów Dolny-Modliszów-Wałbrzych.




Z Darkiem. Dzień 2. Wałbrzych-Brzeg

Niedziela, 16 października 2022 · dodano: 16.10.2022 | Komentarze 0

Celem dzisiejszej jazdy był Brzeg na Opolszczyźnie, skąd Darek miał pociągiem powrócić do swojej Warszawy. Ja natomiast też pociągiem planowałem jazdę do domu.
Wyruszyliśmy po ósmej. Pogoda na początku była nieokreślona, by w końcu zdecydować się na zaprezentowanie nam złotej polskiej jesieni. Jazdę odbyłem w niedawno zakupionych okularach Lozano. Jako krótkowidz muszę używać wkładek korekcyjnych i to w znacznym stopniu podwyższa ich koszt. Do okularów dodano kilka par szkiełek. Dziś jechałem w przyciemniających obraz rzeczywistości szkłach lustrzanych. Ale już na nocny powrót do domu z dworca kolejowego założyłem żółte rozjaśniające. Okulary oceniam jako bardzo dobre.

Po przejechaniu 20 kilometrów zrobiliśmy przystanek u mojej żony w Burkatowie. Wypiliśmy kawę a darek zjadł bułeczkę z pieczonym jabłkiem. Ja po gigantycznym omlecie spożytym na śniadanie jakoś nie miałem ochoty na kolejne pokarmy.

Do dalszej jazdy przystąpiliśmy koło dziesiątej. Wyszło ładne słońce i zrobiło się ciepło. Nieco przegrzewaliśmy się w zbyt grubych ubraniach. Wiaterek się wzmógł, ale raczej nam pomagał. To dzięki niemu i naszej mocnej zmianowej jeździe wykręciliśmy całkiem przyzwoitą średnią.

W Brzegu byliśmy na dwie godziny przed naszymi pociągami. W restauracji Wozownia spożyliśmy więc obiad. Porcje były małe i zupełnie nieprzystające do ich ceny…

Pożegnaliśmy się na peronie, obiecując sobie kolejną wspólną rajzę na wiosnę. Ale to już gdzieś w Polsce, by natłuc trochę gmin. Zatłoczonymi pociągami dotarłem do domu. Jazda nimi z przesiadką we Wrocławiu staje się ostatnio istnym koszmarem.




Z Darkiem. Dzień 1. Ostra Góra

Sobota, 15 października 2022 · dodano: 15.10.2022 | Komentarze 0

Wczoraj przyjechał do mnie mój kolega Darek z Warszawy. Przez weekend planowaliśmy trochę razem pojeździć.
Dziś przetarliśmy trasę przez Czechy i Góry Stołowe. Trasa była wymagająca, bardzo dużo górek. W Czechach zjedliśmy obiad, a do domu dotarliśmy przed zmierzchem.
Niestety dobra pogoda się skończyła. Zamiast złotej polskiej jesieni dziś nas okrutnie zlało. Teraz się suszymy. Pojechałem nieco podziębiony i zimne opady były dla mnie raczej przykre. No ale czuję, że chyba ten stan nie przerodzi się w chorobę...




Dziewicze miejscowości. Wałbrzych-Żmigród

Czwartek, 13 października 2022 · dodano: 14.10.2022 | Komentarze 0

Tytułowe dziewicze miejscowości to takie, do których dotarłem po raz pierwszy na rowerze. Na drodze do Żmigrodu były to wsie w powiatach średzkim (Głogi) i trzebnickim (Lubnów, Nowosielce, Kierz, Morzęcin Wielki, Budzicz, Kaszyce Milickie, Sieczków i Książęca Wieś).




Do teściów na obiad. Burkatów-Nysa

Niedziela, 9 października 2022 · dodano: 09.10.2022 | Komentarze 0

Opis jutro.

Wyjazd nastąpił w godzinach mocno porannych, bo nieco po siódmej. Jechałem z Burkatowa. Ranek był chłodny, termometr pokazał pięć stopni. Ubrany byłem odpowiednio, ale zmarzły mi ręce, bo miałem założone krótkie rękawiczki. Późniejsze godziny przyniosły wzrost temperatury. Słońce ładnie przyświecało. Wiaterek pomagał.

Wcześniej ustaliłem sobie dokładnie plan jazdy. Trasę wyznaczyłem sobie tak, aby dotrzeć do kilku dziewiczych miejscowości zarówno na Dolnym Śląsku jak i na Opolszczyźnie. Pogranicze tych województw można opisać jako tereny zapomniane, o kiepskich dziurawych drogach i zaniedbanych obejściach. Tylko pieski czuły się dobrze i oszczekiwały mnie całkiem sprawnie. Raz nawet zapuściłem się szutrami, ale nie było innego wyjścia, by zaliczyć wioskę Samborowice. Wcześniej było sioło Królewiec. Jakiś czas temu planowałem wyjazd od Królewca (Kaliningradu), ale teraz jest to raczej zadanie niewykonalne. Dlatego zadowoliłem się Królewcem w powiecie strzelińskim. Poza tymi dwoma wioskami do mojej dolnośląskiej kolekcji dołączyłem Strużynę i Rożnów. Jeśli chodzi o Opolszczyznę to dotarłem do siedmiu nowych miejscowości, były to kolejno: Bogdanów, Jaszów, Smolice, Śmiłowice, Goszowice, Frączków i Korzekwice. Trasa płaska w okolicach Nysy zamieniła się w sympatyczne pagórki. Pogoda cały czas dopisywała.
Na obiedzie zameldowałem się na czas. Był kotlet schabowy i grzybki…

Wczorajsza trasa:
Burkatów-Świdnica-Wiry-Łagiewniki-Brochocinek-Strzelin-Jegłowa-Przeworno-Rożnów-Jagielnica-Biechów-Goszowice-Regulice-Nysa




Dwa słowa o proletariacie. Mieroszów

Środa, 5 października 2022 · dodano: 05.10.2022 | Komentarze 0

Ranek był czarny jak smoła. Jakoś jazda bez dziennego światła nie jest moim żywiołem. Odpaliłem mocne światła, ale i tak w dużym ruchu samochodowym nie czułem się komfortowo. Na ale cóż, trzeba było jechać. Jakoś zatem dojechałem. W pracy byłem przed siódmą, ale na zewnątrz nadal było ciemnawo.

Kolejny raz wziąłem sobie godzinę ze swojej kolekcji nadgodzin. Na popołudniową jazdę wyruszyłem zatem o czternastej. Dzień był słoneczny i stosunkowo ciepły, sielankę psuł mocny wiatr. Miałem wrażenie, że na całej trasie wali mi w twarz… Rano jechałem w ciepłej czapce, po południu nakrycie głowy zmieniłem na chustkę. Zamiana ta okazała się trafna, w mycy spociłbym się jak szczur…

Pagórkowata trasę pokonywałem dość chwacko, no ale ciągle obraz całości psuł ten mocny wiatr. Właściwie zrobiłem objazd znanej mi doskonale okolicy, bo na dalsze ekskursy nie było czasu.

Przed samym Wałbrzychem potwierdziłem dwie znane mi już wcześniej rzeczy. Pierwszą z nich jest fakt, że w herbie Wałbrzycha jest dąb. Otóż na drodze od Złotego Lasu do mojego domu było całe zatrzęsienie opadłych żołędzi. Jazda po twardych skorupach była na tyle niebezpieczna, że parę razy prawie straciłem równowagę. Druga sprawa jest bardziej smutna. W Wałbrzychu mieszka proletariat najgorszego rodzaju. Chamstwo i prostactwo widzi się na każdym kroku. Dziś miałem okazję się o tym ponownie przekonać: raz gość w samochodzie wymusił na mnie ordynarnie pierwszeństwo, a potem jeszcze trąbił na mnie jak potępiony, drugi raz zobaczyłem, że furgonetka tarasuje całą ścieżkę rowerową. Kierowca, któremu zwróciłem uwagę, zapienił się i prawie doszło do konfrontacji na pięści, bo ja też nie myślałem odpuszczać. W końcu jednak do rozlewu krwi nie doszło… No tak, mieszkam w Wałbrzychu, ale jakoś nie czuję się tu dobrze… Proletariusze wszystkich miast, marsz na Sybir.

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Stare Bogaczowice-Jaczków-Czarny Bór-Grzędy Górne- Kochanów-Mieroszów-Rybnica Leśna-Głuszyca-Jez. Bystrzyckie (tama)-Lubachów-Dziećmorowice-Wałbrzych




Kapuśniaczek. Jawor

Niedziela, 2 października 2022 · dodano: 02.10.2022 | Komentarze 0

Prognozy na dziś były nadzwyczaj rozstrzelone. Od ciągłych opadów do pełnego słońca. Tym razem prawda okazała się średnią arytmetyczną tych zapowiedzi. Było i słońce i deszcz.

Rano wstałem nawet sprawnie. Na zewnątrz wstawał dzień. Ja tez wstałem i bez marudzenia zrobiłem sobie śniadanie. Zwłaszcza mocna kawa wyostrzyła moje oczy i całe ciało. Ubrałem się dość przezornie. Zgodnie z moją dewizą, lepiej nieco się przegrzać niż zmarznąć. Na plecy wrzuciłem plecaczek, a w nim schowałem kurtkę przeciwdeszczową.

Pierwsze kilometry przejechałem przez Wałbrzych. Moje miasto jest rozległe i nawet biorąc pod uwagę, że nieco kluczyłem, rozstałem się z nim dopiero po dwudziestu kilometrach jazdy. Początek był taki jak do mojej pracy. Drogi były mokre po nocnym deszczu, ale słońce ładnie suszyło te wilgotne bezeceństwa. Wzgórki przy Wałbrzychu pokonywałem całkiem dynamicznie. Rower mój jest po zmianie napędu i to się czuło. Każde uderzenie w pedały odpłacało się niezłym przyspieszeniem. Niedziela była ładna, przejrzysta i spokojna. Nawet zastanawiałem się nad tym, dlaczego tak mało cyklistów wyruszyło na trasy. Wiatr trochę hulał, ale sprawiedliwie raz pomagał, raz przeszkadzał.

W Strzegomiu stanąłem na obiad, w zajeździe „U Emila”. Była czternasta, a ja jakoś niespodziewanie zgłodniałem. Za pełne danie obiadowe zapłaciłem trzy dychy. Był kapuśniak i kopytka z kotletem mielonym. Strawy nieco trąciły myszką, ale człowiek głodny wszystko zje. Gdy wyjechałem na dalszą jazdę, nad okolicą zaciągnęły się paskudne chmury. Po półgodzinie zaczął kropić drobny kapuśniaczek. Mnie ten kapuśniaczek nawet nie przeszkadzał, ale poczułem, że ten przyswojony na obiedzie chce się wydostać na zewnątrz. Cóż było robić? Przystanąłem i udałem się w krzaki…

Po kolejnych kilometrach już dostałem się w strefę mocnych opadów. Z plecaka wydobyłem kurtkę i tak odziany jakoś brnąłem w deszczu. Opady ustały po kolejnej półgodzinie. Wyszło znowu słońce. Do domu dotarłem bez większych przygód, zadowolony z udanej jazdy.

Rower po ostatnich jazdach w deszczu nieco się wysmotruchał. Odstawiłem go do piwnicy na jakieś konkretne czyszczenie. Ale to jużjutro…


Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Stare Bogaczowice-Dobromierz-Kłaczyna-Roztoka-Zębowice-Jawor-Luboradz-Marcinowice-Damianowo-Goczałków Górny-Strzegom-Morawa-Skarżyce-Pastuchów-Bolesławice-Świdnica-Milikowice-Komorów-Witoszów Dolny-Burkatów-Lubachów-Dziećmorowice-Wałbrzych